» Artykuły » Wywiady » Wywiad z Ewą Białołęcką

Wywiad z Ewą Białołęcką


wersja do druku

Jedna z najgłośniejszych polskich autorek ostatnich lat. Urodzona w Elblągu, mieszka w Gdańsku. Zodiakalny Strzelec. Jest pisarką i witreatorem czyli witrażystą, jak sama twierdzi, niekoniecznie w tej kolejności. Dwukrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla polskich twórców fantastyki (za opowiadania Tkacz Iluzji i Błękit maga) i zdobywczyni tytułu Twórca Roku przyznanego jej przez Śląski Klub Fantastyki Nie przepada za smutnymi zakończeniami, woli się pośmiać. Nawet do tekstu o ogólnie dramatycznej wymowie potrafi wetknąć szczyptę humoru, gdyż — jak sama mówi — życie nie składa się z samych tragedii. Lubi dobre książki. Kolekcjonuje stare wydania klasycznej literatury dla dzieci i całkiem sporo ma do powiedzenia na jej temat (skończyła Studium Nauczycielskie na kierunku wychowania przedszkolnego). Lubi koty, lody o smaku miętowym, dżinsy, konwalie i kolorowe szkiełka. Nie lubi chamstwa, ślepego fanatyzmu każdego gatunku oraz brazylijskich seriali. (źródło informacji - strony Agencji Wydawniczej Runa)

Oto pytania autorstwa Kasi Siudzińskiej:

Cykl lengorchiański Kroniki Drugiego Kręgu rozpoczyna Twoje słynne, nagrodzone Zajdlem, opowiadanie Tkacz Iluzji. Jak to się stało, że postanowiłaś napisać opowieść o kalekim magu?

Jak zawsze zaczęło się od pomysłu, który przyszedł ni stąd, ni zowąd. Postać głuchego adepta magii pojawiła mi się gdzieś w trakcie wymyślania całkiem innej historii. Tamto opowiadanie porzuciłam, gdyż fabuła się rozlazła w szwach i nie byłam ogólnie z niego zadowolona. Natomiast ten głuchy chłopiec – mag wydał mi się na tyle interesujący, by opowiedzieć o nim coś więcej. Jedno opowiadanie rozrosło się z czasem w całą książkę, a potem w cykl.

Przy okazji chciałam powiedzieć, że "postanowić" można co najwyżej zapisać pomysł, jaki przychodzi do głowy. To nie działa w ten sposób, że literat siada z długopisem w ręku i stwierdza: "O czym by tu dziś napisać? A niech będzie o złotej rybce, co popłynęła w świat, szukać szczęścia". W ten sposób może powstać co najwyżej bardzo przeciętna opowiastka; w najgorszym – okropna grafomania.

Oczywiście od pomysłowości i talentu pisarza zależy, jak pomysł zostanie rozwinięty i w jaki sposób obudowany szczegółami. Jako produkt końcowy (chociaż koncepcja była dobra) możemy dostać marną, suchą historię, która nas znudzi; albo na kanwie zupełnie przeciętnego schematu fabularnego utalentowany pisarz zbuduje coś, co będziemy czytać z przyjemnością.

Twoje smoki mają futro, jednorożce są szare, syreny to dziwaczne stwory. Skąd pomysł na nowe interpretacje starych potworów?

Zawsze lubiłam biologię. Interesuję się zwłaszcza sposobami, w jakie zwierzęta przystosowują się do warunków środowiskowych. Syrena w takiej postaci, jaką znamy z legend, w ogóle nie mogłaby istnieć w rzeczywistym świecie. Nie ma przecież skrzeli, jak miałaby oddychać pod wodą? Biust straszliwie przeszkadzałby jej w pływaniu. Długie włosy plątałyby się przed oczami, ograniczając widoczność, albo zaczepiałyby o koralowce. Jak taka syrena miałaby się bronić przed wrogami? Bez kłów, bez pazurów – błyskawicznie zjadłby ją rekin. Podobnie jednorożec. Oczywiście takie smukłe, białe stworzenie jest śliczne, tylko jakie ma szanse przeżycia w prawdziwym lesie? Długi róg zaczepiałby o gałęzie, biała sierść jest z daleka widoczna dla drapieżników. Żeby przeżyć w lesie, jednorożec musiałby być bardziej podobny do jelenia. No i na pewno nie biały. Na biały kolor mógłby sobie pozwolić na sawannie lub w stepie, a wtedy musiałby być także bardzo lekki, zwinny i szybki, żeby nie dorwał go lew lub inny drapieżca – czyli tutaj sprawdziłaby się budowa gazeli. Smoka lengorchiańskiego konstruowałam na tej samej zasadzie: miał działać bez potrzeby sztukowania się dodatkową magią.

Czytelnikami literatury fantastycznej są przeważnie młodzi odbiorcy. Czy właśnie do nich chcesz kierować swoje książki?

Niezupełnie. Wiem, że moje książki w większości czytają nastolatki, ale kiedy piszę, nie staram się wygładzać fabuły na potrzeby młodego czytelnika. Nie boję się sięgać po elementy nieco kontrowersyjne - jak homoseksualizm, prostytucja czy narkomania. Piszę po prostu dla ludzi. Z drugiej strony nie staram się wyolbrzymiać brzydoty i okrucieństwa świata, gdyż nie jest on ani jednoznacznie zły, ani też jednoznacznie dobry. W historii mamy dość liczne przykłady władców, którzy nie byli tyranami, albo przyzwoitych polityków, ale też zupełnie psychopatycznych duchownych.

Ile czasu zajmuje Ci napisanie jednej książki? Siedzisz nad nią po kilka godzin dziennie czy po pół godziny tygodniowo?

Nie jestem szczególnie zdyscyplinowana. Trudno mi nawet sobie wyobrazić sytuację, w której piszę od dziesiątej rano, z przerwą na obiad, do szóstej wieczorem – a jak skończę powieść przed szóstą, to zaczynam nową. Zresztą nie jest to sposób pisania żadnej ze znanych mi osób. Życie wymusza na nas ekwilibrystykę: trzeba prowadzić dom, robić zakupy, zajmować się dziećmi, kotami (mnóstwo literatów ma koty), czasem zwyczajnie nie ma nastroju do pisania (tzw. blok pisarski). Tak więc twórczość wygląda raczej tak, że pisze się godzinkę rano, albo w nocy trzy, albo wykorzystuje nieobecność rodziny i pisze jednym ciągiem po dziesięć godzin dziennie (a potem pada z wycieńczenia), albo pół godzinki między wizytą u dentysty a zakupami w Auchan, albo w tramwaju robi się notatki w zabazgranym zeszycie. Mam za sobą wszystkie wymienione wyżej możliwości.

Opowieści o młodych magach bardzo przybliżają tematykę dorastania. Skąd u Ciebie tak szeroka wiedza na ten temat?

Na Miłosierdzie Bogini, przecież sama dorastałam. Co prawda moi bohaterowie są nieco rozsądniejsi niż ja byłam w ich wieku, ale pamiętam, jakie człowiek robił głupoty jako piętnastolatek; jak można czuć się niepewnie, albo wręcz przeciwnie, ślepo przyjmować zasadę "ja wiem swoje". Poza tym sporo młodych osób kręci się w moim otoczeniu, materiałów do obserwacji mam aż nadto.

A co powiesz o literaturze wzorowanej na Lengorchii lub jej bohaterach?

Plagiatów nikt nie lubi. Pewnie miałabym sporo do powiedzenia pisarzowi, który by bez mojej wiedzy i zgody "pożyczył" sobie mój świat. Natomiast nie mam nic przeciwko tak zwanemu zjawisku fanfiction. Póki takie pisanie pozostaje w sferze zabawy i "non profit publication" traktuję je przychylnie, jako wyraz sympatii ze strony czytelnika.

Wolisz pisać na maszynie, na komputerze czy też na starym, dobrym papierze?

Wszystko piszę na komputerze. To pozwala oszczędzić mnóstwo czasu na poprawkach i redakcji.

Powstał już zbiór opowiadań Tkacz Iluzji oraz powieści Kamień na szczycie i Piołun i miód. Niedługo ukażą się Naznaczeni błękitem [od redakcji: książka już się ukazała]. A co dalej?

Dalej mam zamiar wydać zbiór opowiadań w większości niezwiązanych ze światem Tkacza Iluzji, a następnie dokończyć Kroniki Drugiego Kręgu.

Lubisz tworzyć m.in. kolorowe witraże. Tematem niektórych prac są smoki bardzo podobne do Pożeracza Chmur. Co powstało pierwsze - witraż czy bohater?

Najpierw bohater. Futrzastego smoka wymyśliłam, kiedy jeszcze byłam nauczycielką. Kiedy zmieniłam zawód, zaprojektowałam dla własnej przyjemności witraż z lengorchiańskim smokiem i inne, nawiązujące do fantastyki.

Czy postacie i wydarzenia są czysto fikcyjne, czy też do ich stworzenia posłużył Ci jakiś model lub zdarzenie?

Cały czas czerpię z życia i otoczenia inspirację do tworzenia opowieści, ale owe "modele" zostają tak przetworzone na potrzeby książki, że zwykle trudno rozpoznać pierwowzory. I tak być powinno.

Co zamierzasz napisać po zakończeniu cyklu o młodych magach?

Na razie wolałabym niczego nie obiecywać. Mam coś w planach, ale to jeszcze palcem na wodzie pisane. Waham się zarówno co do fabuły jak i konwencji, w jakiej miałaby powstać ta książka.

A czytałaś bądź czytujesz książki? Oprócz własnych, rzecz jasna.

Cóż za dziwne pytanie. Oczywiście, że czytam, i to zwykle kilka na raz. Jeżeli literat nie jest jednocześnie maniakalnym pożeraczem literatury, to z nim jest coś nie tak. Jeżeli się nie lubi książek i ich nie czyta, jak można napisać własną? To w ogóle niemożliwe.

Wracając do dzieciństwa. Czy już w młodości marzyłaś o byciu pisarką? A może ten pomysł zrodził się dużo później?

Kiedy byłam dzieckiem, bardzo chciałam być ilustratorką. Uwielbiałam rysunki Szancera i Marii Orłowskiej, a swoich ulubionych grafików rozpoznawałam na pierwszy rzut oka po kresce. Zarysowywałam przez lata chyba z tonę papieru, ale ktoś mnie przekonał, że nie mam wystarczającego talentu na szkołę plastyczną. Gdyby nie to, może byłabym jednak teraz rysowniczką. Wtedy jeszcze pokutowało we mnie podświadome przekonanie, że pisarz nie jest takim zwykłym śmiertelnikiem. Nie jada kanapek z serem i nie dziurawi skarpetek. Nie robi niczego zwyczajnego, tylko siedzi na ołtarzu i tworzy. Oczywiście jest to kompletna bzdura. Jednak dość długo trwało, zanim zdecydowałam się napisać coś na poważnie – w szkole podstawowej i liceum bazgrałam tylko jakieś okropne gnioty o dzielnych kosmonautach. Kiedy powstał pierwszy tekst, który oceniam jako nadający się do czytania, byłam już pełnoletnia.

Skąd pomysł na imiona, nazwy miejsc, mapę świata? Chyba nie powstały w jedną noc?

Nie, oczywiście, że nie. Nadawałam imiona bohaterom w miarę jak się pojawiali. Narysowałam sobie mapę kraju, żeby mieć pewne rozeznanie, jak się po tym świecie poruszać, tu i ówdzie wstawiłam jakieś nazwy wzięte z sufitu, a potem je wykorzystałam w tekście, inne z kolei przychodziły sukcesywnie, w miarę powstawania kolejnych rozdziałów. Generalnie uznałam zasadę, że imiona w Lengorchii mają określone znaczenie - stąd Kamyk, Wiatr, Gryf, Srebrzanka. Natomiast w geografii zdarzają się nazwy pozornie bez znaczenia, takie jak Ogorant czy Lenenja – to są z kolei określenia wzięte ze starego języka, czasem zniekształcone. W Northlandzie natomiast imię jest tylko imieniem, oznacza konkretną osobę, jest po prostu zbitką ładnie brzmiących dźwięków.

Jakie są Twoje plany na przyszłość?

Niestety, na ostatnie pytanie nie mogę wymyślić sensownej odpowiedzi, więc się od niego zwyczajnie uchylam. Moje plany na przyszłość określiłam już w punkcie ósmym.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Lafcadio

Użytkownik niezarejestrowany
    ...
Ocena:
0
Pytanka raczej "te-co-zwykle"m szkoda. Ale może to i dobrze. Skoro to jest zwycięzca to to wyobrażam sobie jak kiepskie muszą być pytania innych uczestników...
07-12-2005 00:06
starlift
    Mnie najbardziej...
Ocena:
0
...interesuje DLACZEGO musimy tak dlugo czekac na ciag dalszy? Juz zapomnialem co bylo w ostatnim tomie, a tu znow musze czytac pierwszy. Polapac sie nie mozna. :)
07-12-2005 00:24
Supr
   
Ocena:
0
Hej Lafcadio, a o co ja miala spytac: o zycie seksualne krasnali??
07-12-2005 08:36
~Lafcadio

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Życie seksualne krasnali sobie odpuszczę, ale ilekroć czytam wywiad z Ewą B., to są pytania mniej więcej te same. Aż o tak mało idzie zapytać te autorkę? Wierzyć mi się nie chcę...
07-12-2005 15:46
Supr
   
Ocena:
0
Wiesz Lafcadio, pytania owszem, nie nastrajają do otwarcia duszy przed światem. Ale nie sądzisz, że Pani Pisarz powinna może jakoś sama "pozwolic najsc" niedoswiadczonej fance na ciekawsze pytanka?? Bo ona odpowiada wprawdzie nie jednym zdaniem na pytanie(jeszcze tego by brakowalo!), ale jako pisarka, powinna jakos rozszezyc sama tematyke...

Chyba, ze to bylo takie na odleglosc: pytanie - odpowiedz a nie np luzna rozmowa przy piwie... jesli ktos z towarzystwa pije piwo;)
08-12-2005 12:31
~Lafcadio

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niewątpliwie byłby to dobry gest z jej strony w kierunku "niedoświadczonej fanki". Dobrze jednak, że sama trochę rozwijała, w pewnym sensie uzupełniała to co juz wiemy innymi drobnymi szczegółami.

Rozmowy przy piwie (tudzież innym trunku) mają ten urok rozmowy właśnie, daje też możliwość fance podchwycić odpowiedź, odnieść się do niej i stworzyć dyskusję (możliwe także w internecie przez e-mail metodą ping-pongową). Niestety, konkurs chyba wykluczał taką możliwość :(
08-12-2005 23:14

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.