» Recenzje » Wyspa strachu

Wyspa strachu


wersja do druku

Polowanie na Svena Rozpruwacza

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska, Maja 'Vanth' Białkowska

Wyspa strachu
Doświadczenie uczy, że sięgając po współczesny kryminał, szczególnie napisany przez autora ze Skandynawii, nie należy oczekiwać błyskotliwego detektywa, który dzięki sile intelektu rozwikła starannie zaplanowaną przez zbrodniarza intrygę, gdyż przedstawiają one pracę policyjnych detektywów w sposób bardziej realistyczny. Niestety często – także w przypadku Wyspy strachu – "realistyczny" oznacza między innymi "nudny".

Gotlandia, wakacyjny raj Szwedów, jak zwykle latem jest oblegana przez spragnionych słońca i spokoju urlopowiczów. Jednak kiedy w jednym z domków letniskowych zostaje znaleziona rozpruta owca, zaś niedługo później w bagażniku dachowym porzuconego samochodu odkryto identycznie potraktowane zwłoki mężczyzny, aura błogiego lenistwa pryska jak bańka mydlana. Rozpoczyna się eksodus turystów, zaś Fredrik Broman, policjant ze Sztokholmu, który na wyspę przeprowadził się w poszukiwaniu spokoju, oraz jego koledzy z wydziału zabójstw, naciskani ze wszystkich stron przez media i lokalną społeczność, usiłują odkryć tożsamość mordercy nim ten uderzy ponownie.

Choć zarys fabularny mógłby sugerować, że Wyspę strachu łączy pokrewieństwo z thrillerami o seryjnych zabójcach, takimi jak Siedem czy Milczenie owiec, to jest to prawda jedynie w małej części. Mimo że policja poluje na okrutnego mordercę, to jednak powieści brak magnetyzmu tamtych historii. A wszystko to za sprawą wiarygodnego oddania realiów dochodzenia. Obserwujemy więc policjantów zabezpieczających miejsca zbrodni, przepytujących świadków, porównujących zeznania i nieodmiennie brnących w ślepe uliczki. Tak jak oni odczuwamy zniechęcenie i zmęczenie brakiem postępów oraz ciągnącymi się w nieskończoność rutynowymi czynnościami, które nie dają żadnych efektów. Choć tu i ówdzie autor stara się trochę ubarwić fabułę, dodając intrydze lekkich zawirowań i wprowadzając zwroty akcji, to nie na wiele się to zdaje. Bajoro nudy, w którym pogrąża się czytelnik jest bowiem zbyt głębokie, a przygotowane przez pisarza niespodzianki zbyt naiwne i oczywiste, by cokolwiek zmieniły w szerszej perspektywie.

Kiedy śledztwo wreszcie zbliża się do finiszu, bardziej zresztą dzięki splotowi okoliczności niż sile dedukcji, akcja nareszcie nabiera tempa, a wahadło wychyla się w drugą stronę, gdyż wszelki realizm odchodzi do lamusa, a pałeczkę przejmują hollywoodzkie prawidła konstrukcji gatunku. Choć więc końcówka książki potrafi wreszcie wyrwać z emocjonalnej apatii, to niezbyt pasuje do poprzednich rozdziałów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Rozczaruje się ten, kto oczekiwać będzie, że niedostatki wątku kryminalnego autor zrekompensował nam rozbudowaną warstwą społeczno-socjologiczną powieści. Choć wpływ makabrycznej zbrodni na małą wyspiarską społeczność, relacje sąsiedzkie i rodzinne zostaje pokrótce ukazany, to powieści daleko do typowego szwedzkiego kryminału, poruszającego ważkie problemy współczesnego świata. Również postacie zostały raczej zarysowane niż w pełni odmalowane. O Fredriku i jego żonie dowiadujemy się tego i owego, jednak ich sylwetki trudno uznać za pełnokrwiste, stanowią raczej zlepek pojedynczych, zawieszonych w pustce detali takich jak lęk przed ciemnością czy skłonność do migren. Warstwa emocjonalna udała się autorowi nieco lepiej, bowiem stworzone przez niego postacie znajdujące się, było nie było, w nietypowej i mocno stresującej sytuacji, zwykle reagują przekonująco, czasami jedynie popadając w sztuczność – wahania emocjonalne pani Broman w ich egzaltacji bywają trudne do zniesienia, brak im również stanów pośrednich pomiędzy totalną paniką a spokojem. Pochwalić należy również postacie drugoplanowe. Choć nie grzeszą nadmierną oryginalnością i nie wybijają się z tłumu, to kreacje takie jak wścibski, uciążliwy sąsiad, dociekliwy reporter czy nieposłuszny świadek udały się autorowi nad podziw dobrze.

Nie można tego samego powiedzieć o warstwie językowej powieści. Styl autora nie pozwala na przypisanie mu jakichkolwiek cech charakterystycznych, które pozwoliłyby odróżnić twórczość Östlundha od innych pisarzy. Nawet podczas opisywania makabrycznych ran zadanych ofiarom mordercy czy uczuć targających ich rodzinami nie sięga on po zwroty niosące poważniejszy ładunek emocjonalny, co z pewnością przyczynia się do podtrzymania znudzenia czytelnika.  Co więcej, od czasu do czas natrafimy w tekście na niezbyt pięknie poskładane zdania ("Po raz kolejny obudził się o wpół do jedenastej i przekonał, że zelżał piekielny ból głowy").

Wyspa strachu to kryminał niezbyt udany. Nudna, ciągnąca się i przewidywalna fabuła okraszona takim sobie finałem nie potrafi zainteresować, przez co czytanie bardziej przypomina obowiązek niż przyjemność. Choć nie mogę powiedzieć, żebym szczególnie męczył się przy lekturze, to nie była ona satysfakcjonująca. Jedynie dla mocno wyposzczonych fanów gatunku.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wyspa strachu
Cykl: Fredrik Broman
Tom: 1
Autor: Håkan Östlundh
Tłumaczenie: Magdalena Wiśniewska
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 11 maja 2016
Liczba stron: 350
Oprawa: miękka
Format: 130×215mm
ISBN-13: 978-83-7686-461-7
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Heartstopper #1-3
Queerowy romans młodzieżowy
- recenzja
Angry Girl Loves Drama Boy
Komiks inspirowany Heartstopperem
- recenzja
Narzeczona księcia
Walka o władzę
- recenzja
Gen atlantydzki
Spiskowa teoria (pra)dziajów
- recenzja
Black*Out
Walka o prawo do samotności
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.