» Recenzje » Wyspa Nim

Wyspa Nim


wersja do druku

Mały Raj

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Wyspa Nim
Chyba każdy marzy o swoim kawałku raju na tym ziemskim (czasem łez) padole. Tworzymy wokół siebie przestrzeń, jaka nam odpowiada, dobieramy kolory ścian w mieszkaniach, siejemy ulubione kwiaty. Kiedy jesteśmy dziećmi, łatwiej przychodzi nam budować Eden. Mało komu udaje się jednak zamieszkać w prawdziwie egzotycznym raju, który daje poczucie nieskrępowanej wolności i radości.

Takie szczęście ma Nim, główna bohaterka filmu Wyspa Nim w reżyserii Jennifer Flackett i Marka Levina. Jedenastoletnia dziewczynka mieszka z ojcem mikrobiologiem na wyspie gdzieś na południu Pacyfiku. Matka, która była oceanografem, zaginęła wiele lat wcześniej, "połknięta przez wielkiego walenia". Mała rodzinka żyje w pełnej symbiozie z otaczającą ją przyrodą – niemal nie spotykając ludzi. W niezbędne do życia akcesoria, które w małym raju nie występują, zaopatruje ich co miesiąc statek. Informacje ze świata współczesnego zyskują za pomocą Internetu (tak! Internet dociera nawet na Ocean Spokojny). Poza tym każde z nich zajmuje się tym, co kocha najbardziej. Ojciec poszukuje pierwotniaków w morskiej wodzie, zaś Nim spędza dnie na zabawie z jaszczurką, pelikanem i foką oraz czytaniu książek o przygodach Aleksa Ridera – poszukiwacza przygód, literackiego brata Indiany Jonesa. Pewnego dnia pater familia wyrusza zbierać materiały do swoich badań i w czasie wielkiego sztormu traci łączność ze światem. Córka, która została na wyspie, by zaopiekować się narodzonymi właśnie żółwiami, nie traci woli walki i wzywa na pomoc podziwianego bohatera – Aleksa.

Problem w tym, iż Rider nie istnieje, zaś kolejny tom jego przygód tworzy właśnie mocno neurotyczna pisarka – Alexandra. Widmo bohatera zachęci ją do walki o życie samotnej i smutnej dziewczynki. Pytanie brzmi: "czy autorka jego przygód podejmie się realnego wyzwania?". Będzie jej tym trudniej, że żywi chyba wszelkie możliwe lęki, z agorafobią na czele. W Wyspie Nim jest fantastyczna scena, gdy pisarka szykuje się do wyjścia z domu, ba wręcz dotknięcia klamki tak, jak Nim na wyprawę na szczyt wulkanu – identyczne gesty i wyraz determinacji na twarzy. Już ten fragment w znaczący sposób podnosi wartość filmu w moich oczach. W uzyskaniu pozytywnej oceny Wyspie Nim niewątpliwie pomagają także świetne zdjęcia – ujęcia wyspy, z jej licznymi zakamarkami, drzewami, uroczym domkiem i zwierzętami towarzyszącymi dziewczynce na co dzień są po prostu piękne. Idealnie błękitne niebo, szumiący turkusowy ocean, złocista plaża – Czyż tak nie powinien wyglądać raj? Klimat pomaga współtworzyć także dobrana idealnie muzyka, dodatkowy punkt za znakomicie pasującą piosenkę U2, Beautiful Day. Ujęła mnie także scena najazdu tabunu turystów i walka Nim o wyspę – raj stworzony przez ojca dla dziecka, by zrekompensować szarą i smutną rzeczywistość, w której bliscy umierają i króluje samotność. Dziewczynka stosuje niezwykle ciekawe metody, które wywołują u widzów uśmiech i rodzaj podziwu. Walczy, by piękno przyrody po raz kolejny nie zostało zniszczone przez ludzką głupotę i chciwość. Mimo że co do zasady nie lubię przesłań ekologicznych w filmach, to w Wyspie Nim jest ono na tyle nienachlane, że wcale mi nie przeszkadzało.

Na największe brawa zasługują jednak aktorzy. Tym razem nie wyróżnię Abigail Breslin, która zachwyciła mnie rolą w filmie Mała Miss, gdyż jako Nim była zbyt naiwna. Kto uwierzy, że rozgarnięte jedenastoletnie dziecko, które śmiga po stronach internetowych nie zdaje sobie sprawy z tego, że bohaterowie książek nie istnieją w świecie realnym? Być może na sposób postrzegania tej postaci wpływa fakt, iż Breslin wygląda zbyt dojrzale jak na jedenastolatkę i patrząc na nią, widz może się poczuć ciut oszukany. Gerard Butler w podwójnej roli – ojca i Aleksa Ridera – jak zwykle wygląda tak, że pod bardziej dojrzałą częścią żeńskiej widowni uginają się kolana. Nie miał jednak zbyt wielu okazji do wykazania się umiejętnościami aktorskimi – ojciec szybko znika, zaś widmo książkowego superbohatera pojawia się na ekranie nader rzadko. Zachwyciła mnie natomiast Jodie Foster. Jako neurotyczna, rozhisteryzowana, niezorganizowana oraz przerażona życiem i jego wszelkimi przejawami pisarka, której jedynym przyjacielem jest stworzona przez nią postać jest wprost znakomita. Wzbudza autentyczne rozbawienie, które w pewnym momencie przeradza się w szczerą sympatię – jak tu nie polubić totalnej życiowej ciamajdy, ciapy do kwadratu, a przy okazji inteligentnej młodej kobiety, która odniosła wielki sukces? Nie da się! Foster należą się duże brawa!

Wyspa Nim to nie jest film dla każdego. Z jednej strony to film przygodowy, familijny, który trochę próbuje być Goonies XXI wieku, z drugiej zaś jest naprawdę smutny, gdyż udowadnia, iż nawet najpiękniejsze miejsce na świecie nie gwarantuje radości i spokoju, a w raju także można być samotnym. Szczerze się zastanawiam, komu go polecić. Zapewne dobrze bawią się na nim dzieci – kinowe obserwacje małoletnich współoglądaczy zdają się to stwierdzenie potwierdzać, więc jeśli macie pod ręką znudzonego kilkulatka, to zabierzcie go do kina! Nie mogę zagwarantować, że nie będziecie się nudzili, ale dla postaci stworzonej przez Jodie oraz zapierających dech w piersi widoków naprawdę warto!


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.67
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Reżyseria: Jennifer Flackett, Mark Levin
Scenariusz: Paula Mazur, Joseph Kwong, Mark Levin, Jennifer Flackett,
Muzyka: Patrick Doyle
Zdjęcia: Stuart Dryburgh
Obsada: Jodie Foster, Gerard Butler, Abigail Breslin, Morgan Griffin
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 19 września 2008



Czytaj również

300: Początek imperium
Dobijanie legendy
- recenzja
Gra Endera
Wojenne rozgrywki
- recenzja
Rzeź
Jedno mieszkanie, cztery osoby, jeden problem
- recenzja
Rango
Niekoniecznie w samo południe
- recenzja
Zombieland
- recenzja

Komentarze


Ivrin
   
Ocena:
0
Jodie to jedyny jasny punkt, nie budzący wątpliwości. Była świetna!:) Natomiast twórcy chyba zupełnie nie potrafili się zdecydować w jaką stronę chcą pójść. Z jednej strony urocza bajka, której brakuje, pomimo wysiłków, zupełnie magii; z drugiej- widoczne jakieś aspiracje do powiedzenia o czymś ważnym, ale to znów było mało zgrabne i pozostawione bez jakiegokolwiek rozwinięcia. Film o potędze wyobraźni, przy tworzeniu którego właśnie zabrakło wyobraźni; Sama wymowa i sposób opowiadania przypominał mi pod wieloma względami gorsze wydanie "Króla Kalifornii";
09-10-2008 13:17
~Oliwia

Użytkownik niezarejestrowany
    ]oŁ
Ocena:
0
lol
spoko recenzja
bardzo mi pomogła ;d
01-11-2008 18:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.