» Blog » Wynalazki Science Fiction, a prawdziwa wojna:
04-06-2017 00:42

Wynalazki Science Fiction, a prawdziwa wojna:

W działach: science fiction | Odsłony: 369

Science fiction posługuje się bardzo bogatym zbiorem fikcyjnych technologii, z których wiele służy do odbierania życia innym ludziom. Pytanie brzmi, jak wiele z tego typu ekwipunku faktycznie by się na polu walki sprawdziło? A jaka część, nawet gdyby została skonstruowana, to pozostałaby najpewniej tylko ciekawostką techniczną?

Pomijając wynalazki w rodzaju „mocniejszych materiałów wybuchowych”, „lepszej amunicji” czy „wytrzymalsze materiały” przyszło mi do głowy dwanaście, bardzo często spotykanych „technologii przyszłości”. Tak więc:

1) Pola siłowe

Tarcze energetyczne, czy to przeznaczone dla pojazdów, czy też osobiste na pierwszy rzut oka wydają się przedmiotami bardzo przydatnymi. To po prostu dodatkowy pancerz, znajdujący się nad pancerzem, a co więcej: prawdopodobnie nie mający masy prawdziwego pancerza. Moim zdaniem mają bardzo duże szanse wejść do użycia z prostej przyczyny: życie ludzkie ma wartość niewymierzalną.

Widzę z nimi tylko jeden, choć duży problem: baterie. Pytanie brzmi z jakimi źródłami energii będzie miała do czynienia przyszła cywilizacja i jak długo będą w stanie one pracować na polu walki. Otóż: liniowe oddziały typu piechoty lekkiej czy zmechanizowanej muszą robić to nierzadko bardzo długo, broniąc stanowisk gdzieś w lesie czy na bezdrożu całe dnie lub tygodnie (teoretycznie po dwóch tygodniach powinny zostać zluzowane, ale…), względnie patrolując teren, gdzie niekoniecznie musi być dostęp do źródeł energii.

Jeśli więc typowa wydajność tarczy wynosiłaby mniej niż kilka godzin to sprzęt taki byłby umiarkowanie przydatny. Żołnierze pozostający dłużnej w polu nie mogliby bowiem z niego skorzystać, bowiem za szybko by się wyłączył. Przenoszenie dodatkowych baterii mogłoby ich nadmiernie obciążyć, tarcza uruchamiana natomiast dopiero w momencie nadejścia niebezpieczeństwa byłaby natomiast mało efektywna. Obecne trendy są bowiem takie, że niebezpieczeństwo najczęściej przybiera postać bombardowania lub nawały artyleryjskiej, która uderza całą mocą jednocześnie, właśnie dlatego, żeby zaalarmowany wybuchem pierwszego pocisku przeciwnik nie mógł znaleźć schronienia.

Nawet wtedy jednak broń taka mogłaby trafić w ręce formacji przeznaczonych do krótkich, intensywnych walk jak oddziały antyterrorystyczne, grupy szturmowe atakujące budynki, czy oddziały powietrzno-szturmowe, które działają na zasadzie „jest problem, przylatują śmigłowce, rozwalają problem, jeśli to nie starczy: wyskakuje z nich piechota, robi dożynki i powrót do bazy”. Ostatnia grupa odbiorców to oczywiście saperzy, narażeni na wybuchy min i niewypałów.

Wyżej wymieniony problem nie dotyczy pojazdów, które siłą rzeczy i tak muszą pozostawać albo włączone, albo wyłączone, albo zatankowane, albo niezdolne do walki.

2) Pancerze wspomagane

O pancerzach wspomaganych mówi się już od lat 90-tych i pewnie dziś wszyscy już by w nich biegali (wszyscy, nie tylko wojsko) gdyby nie jeden, zasadniczy problem: baterie. Pancerze, a raczej sam egzoszkielet podnoszący wydajność organizmu to marzenie wielu dziedzin życia: straży pożarnej, firm magazynowych i przeprowadzkowych, inwalidów…

Gdyby sprzęt taki trafił na rynek wojsko dostałoby pewnie orgazmu. I niekoniecznie w pierwszej kolejności dostałyby go oddziały liniowe, choć możliwość przenoszenia dodatkowego sprzętu, elektroniki, amunicji, sensorów i płyt pancernych bardzo by się chyba im spodobała. Myślę, że najbardziej zachwycone byłyby jednak wojska inżynieryjne i artyleria. Przykładowo obecnie używana amunicja artyleryjska ma zazwyczaj kaliber około 150 milimetrów (155 w NATO, 152 w ZSRR i spadkobiercach), gdyż jest to największy kaliber, jakim mogą wydajnie posługiwać się ludzcy ładowniczy.

Gdyby ładowniczy dostali nagle dodatkowej siły, to pewnie zaczęto by używać mocniejszej amunicji.

Tak samo w piechocie zobaczylibyśmy zapewne zespoły z uniwersalnymi karabinami maszynowymi jako główną bronią, do tego dźwigające granatniki automatyczne i inne zabawki dla naprawdę dużych chłopców.

3) Teleportacja

Oj… Ta technologia miesza wszystko. Tak naprawdę niezależnie od tego, jak by funkcjonowała poważnie zmieniłaby nie tylko pole walki, ale też życie codzienne.

To, do jakiego stopnia by się to odbyło zależałoby w dużej mierze od szczegółów technicznych: na jak duży zasięg możemy się teleportować, jak dużą masę, czy musimy mieć odbiornik, czy wystarczy tylko nadajnik, ile energii to pochłania etc.

W skrajnym przypadku myślę, że teleportacja sprawiłaby, że znikłyby linie frontów, artyleria, lotnictwo i być może wojska zmechanizowane straciłyby na znaczeniu, natomiast wojnę toczono by usiłując namierzać wrogie nadajniki teleportacji, obozy, składy, elektrownie i centra dowodzenia, a następnie teleportując tam grupy ludzi (albo po prostu bomby) z ręczną bronią, które robiłyby z nimi porządek. Po rozbiciu sił wroga już klasyczną drogą wprowadzono by oddziały liniowe, które opanowałyby teren i złamały wolę walki ewentualnych partyzantów.

4) Androidy

Pomijając tradycyjny już problem z zasilaniem: nie do końca jestem pewien, czy humanoidalny robot bojowy jest najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Ogólnie nasze ciało, z punktu widzenia biologii jest dość mocno skopane i nie jest to najlepsza inżynieria pod słońcem. Być może dużo wydajniejsze byłyby więc jakieś pająki, albo coś w tym guście?

Niemniej jednak widzę kilka i to sensownych zastosowań robotów, nawet niekoniecznie androidów. Po pierwsze: szturmy na silnie bronione obiekty oraz walki w mieście. Oba te rodzaje walki generują bardzo duże straty, a androidy na dłuższą metę prawdopodobnie będą mniej kosztowne niż ludzie, choćby dlatego, że da się je seryjnie produkować, zamiast czekać aż dorosną (choć tu w grę wchodzi problem klonowania), można też je zaprogramować, zamiast szkolić, a wreszcie: zniszczone pewnie do jakiegoś stopnia da się naprawiać. Tak więc rozsądne jest, że do generujących największe straty ataków należy posłać właśnie maszyny. Opinia publiczna też bardziej będzie się cieszyć z tego rozwiązania.

Drugie zastosowanie, to dziedzina do której obecnie używa się robotów. Czyli prace saperskie. Rozbrajanie bomb, usuwanie min i niewybuchów, usuwanie przeszkód przed atakującym wojskiem… Wszystko to są prace bardzo trudne, bardzo żmudne i nierzadko dużo niebezpieczniejsze, niż zwyczajna walka. Lepiej więc, by ginęły maszyny, niż ludzie.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


Exar
   
Ocena:
0

Fajny tekst.

Co do blasterów to aby pozbyć sie problemu widoczniści, wystarczyłoby przesunąć częstotliwość w górę/dół, poza pasmo widzialne.

Co do siłki i kondychy - potwierdzam - kiedyś dużo czasu w pracy poświęcałem na noszenie pudeł ze sprzętem. I ci, co chodzili na siłkę to były miękie faje - 2 kursy od dostawczaka i te typki zdychały...

 

04-06-2017 07:47
   
Ocena:
0

Tak samo w piechocie zobaczylibyśmy zapewne zespoły z uniwersalnymi karabinami maszynowymi jako główną bronią, do tego dźwigające granatniki automatyczne i inne zabawki dla naprawdę dużych chłopców.

Służba uzbrojenia i logistyka dostaną palpitacji (ale nie pierwszy raz, więc wyjdą z tego). Amerykanom wyszło (chyba po Afganistanie), że desant ich plutonu na Bradleyach jest za słaby (16 bagnetów), w związku z czym poczynili jakieś czary-mary i wcisnęli dodatkową drużynę. Nowsze wozy (zarówno TO Stryker, jak i BWP Projekt Anulowano) miały już mieścić po dziewięciu soldierów. A teraz wyobraźmy sobie, że każdy taki soldier tyje o 20 kilo(za fallout 2), trochę rośnie w bok, przenosi dwa razy większą masę i objętość amunicji (z naiwnego założenia, że skoro do UKMu przydzielano dwóch żołnierzy, to...). Podobno żołnierze na Rosomakach jeżdżą w pomniejszonym składzie - a i tak narzekają, że ciasno. Dalej. Tę dwa razy większą masę trzeba mu przywieść na ciężarówce, ta ciężarówka pali paliwo.

Historycznie mieliśmy logistyczny skok jakościowy w formie motoryzacji. Ciekawe, czy dałoby się wsadzić do każdego wozu reaktor jądrowy, żeby przynajmniej zaoszczędzić na benzynie?

Nawet w anime takich jaj nie ma.

Daj Japończykom jakieś dwa lata.

Niestety od pewnego momentu masa mięśniowa przestaje być zaletą. Przerośnięte mięśnie nie tylko dają siłę, ale też ważą i to całkiem sporo. Od pewnego momentu masa ta bardziej staje się przeszkodą niż pomocą, bowiem obciąża układ krążenia i spowalnia oraz powoduje spadek ogólnej wytrzymałości na zmęczenie.

Do tego argumentu muszę się przyczepić. Skoro już i tak modyfikujemy na potęgę, to równie dobrze możemy coś tam zoptymalizować układ krwionośny, czy sposób magazynowania energii. Inna sprawa, że na widok takiego wielkoluda to się chłopcy w Rosomaku ucieszą...

Tak więc różnego rodzaju mutony mogą pojawić się w wyspecjalizowanych oddziałach szturmowych typu antyterrorystów, w ochronie osobistej czy też w służbie wartowniczej.

Szczerze mówiąc, strasznie mi się podoba pomysł gwardii gigantów.

04-06-2017 19:50
Venomus
   
Ocena:
+2

Moim zdaniem mają bardzo duże szanse wejść do użycia z prostej przyczyny: życie ludzkie ma wartość niewymierzalną.

BUAHAHAHAHAHAHAHAHA!

04-06-2017 23:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.