14-08-2006 09:49
Wykopki
W działach: Hmm | Odsłony: 135
W zeszłą niedzielę wybrałem się na wykopki. Jeszcze do niedawna uważałem, że żaden dzień wakacji nie jest warty zmarnowania w domu, więc korzystałem z nadarzających się okazji. Dziś wolałbym pójść co najwyżej do pubu/klubu :>
Wykopki to nazwa chodzenia po miejscach dawnych bitew i obozów z wykrywaczem metali (co w świetle polskiego prawa jest nielegalne, jak spora ilość innych rzeczy które robię). Jeśli pogoda dopisze, miejsce trafi sie odludne, najlepiej blisko lasu to taki wypad jest czystą przyjemnością. Ptaszki śpiewają nad głową, a poniżej głowy śpiewa wykrywać cieniutkim 'niiiiiiiiic, niiiiiiiiic, tiu, tiu, tiu, tiuuUUUUU!' i już wiem, że coś leży pod nogą.
Kolega znalazł ostry pocisk od 20 mm polskiego działka. Ma długość porządnej męskiej dłoni (od czubka dużego palca po nadgarstek) i średnicę właśnie 20 mm. Był troszkę przeżarty, więc z rozbrajaniem byłoby sporo zabawy ale, myślę sobie, fajny fant, warto byłoby go mieć czy sprzedać.
Retrospekcja...
Dzień wcześniej rozmowa zeszła na wypadki 'odkrywców' z wykrywaczami metali.
Jeden facet rozbrajał Panzerfausta. Nie wiedział, że tenże ma zapalnik powiedzmy pięciostopniowy i rozbroił tylko cztery. Wysadził siebie, babcię i mieszkanie w bloku.
Kolejnych dwóch odkryło skład radzieckich pocisków 76 mm złożonych w lesie. Przeliczyli wartość prochu w tych pociskach i zaczęli rozdzielać łuskę od czuba z zapalnikiem. Robili to na pozór fachowo: trzymali czub w rękach, a łuską bili po pniu drzewa. Teoretycznie zapalnik nie mógł zadziałać, faktycznie zasada ta sprawdziła się 6 razy. Za siódmym kolegów już nie było na tym świecie.
Jakby ktoś miał wątpliwości, wszyscy powyżej byli idiotami.
Po retrospekcji...
Polskie 20 mm są bardzo złośliwe w rozbrajaniu. Nie miałem jakoś ochoty rozwinąć listy wypadków na polu wykopywanej historii (zwłaszcza, że bawię się w to od przypadku do przypadku) więc pocisk wywaliłem w krzaki. Teraz myślę, że trzeba było zakopać. Znajdzie go jakiś bachor, zacznie dłubać i będzie bum. A może nie znajdzie? Kto szuka czegoś fajnego na środku pola?
Wykopki to nazwa chodzenia po miejscach dawnych bitew i obozów z wykrywaczem metali (co w świetle polskiego prawa jest nielegalne, jak spora ilość innych rzeczy które robię). Jeśli pogoda dopisze, miejsce trafi sie odludne, najlepiej blisko lasu to taki wypad jest czystą przyjemnością. Ptaszki śpiewają nad głową, a poniżej głowy śpiewa wykrywać cieniutkim 'niiiiiiiiic, niiiiiiiiic, tiu, tiu, tiu, tiuuUUUUU!' i już wiem, że coś leży pod nogą.
Kolega znalazł ostry pocisk od 20 mm polskiego działka. Ma długość porządnej męskiej dłoni (od czubka dużego palca po nadgarstek) i średnicę właśnie 20 mm. Był troszkę przeżarty, więc z rozbrajaniem byłoby sporo zabawy ale, myślę sobie, fajny fant, warto byłoby go mieć czy sprzedać.
Retrospekcja...
Dzień wcześniej rozmowa zeszła na wypadki 'odkrywców' z wykrywaczami metali.
Jeden facet rozbrajał Panzerfausta. Nie wiedział, że tenże ma zapalnik powiedzmy pięciostopniowy i rozbroił tylko cztery. Wysadził siebie, babcię i mieszkanie w bloku.
Kolejnych dwóch odkryło skład radzieckich pocisków 76 mm złożonych w lesie. Przeliczyli wartość prochu w tych pociskach i zaczęli rozdzielać łuskę od czuba z zapalnikiem. Robili to na pozór fachowo: trzymali czub w rękach, a łuską bili po pniu drzewa. Teoretycznie zapalnik nie mógł zadziałać, faktycznie zasada ta sprawdziła się 6 razy. Za siódmym kolegów już nie było na tym świecie.
Jakby ktoś miał wątpliwości, wszyscy powyżej byli idiotami.
Po retrospekcji...
Polskie 20 mm są bardzo złośliwe w rozbrajaniu. Nie miałem jakoś ochoty rozwinąć listy wypadków na polu wykopywanej historii (zwłaszcza, że bawię się w to od przypadku do przypadku) więc pocisk wywaliłem w krzaki. Teraz myślę, że trzeba było zakopać. Znajdzie go jakiś bachor, zacznie dłubać i będzie bum. A może nie znajdzie? Kto szuka czegoś fajnego na środku pola?