» Recenzje » Wygnaniec - Krzysztof Piskorski

Wygnaniec - Krzysztof Piskorski


wersja do druku

Maraton bez kropli wody


Wygnaniec - Krzysztof Piskorski
Zwykle daję książce około pięćdziesiąt stron na, tak zwane, "rozkręcenie się". Jeśli nie wydarzy się w tym czasie nic, co choćby trochę mnie zaintrygowało, kolejne strony przewracam z lekkim rozdrażnieniem w oczekiwaniu na to "coś". Debiutancki Wygnaniec (pierwszy tom Opowieści Piasków) Krzysztofa Piskorskiego wzbudził moją ciekawość już od trzeciej strony właściwego tekstu, gdzie padł pierwszy trup.

Autor stworzył zgrabny kryminał, osadzony w realiach Orientu. W mieście Tel'Halik toczy się śledztwo w sprawie morderstwa, a prowadzi je "detektyw": Święty Jeździec Kashim Al'Shannagg i ,rzecz jasna, tym samym podpisuje na siebie wyrok. Sprawa jest bardzo skomplikowana, a za wszystkim stoją siły o jakich się nikomu nie śniło. Podczas śledztwa Kashim odkrył zbyt niebezpieczne tajemnice, a tym samym stał się niewygodny dla wysoko postawionych osobistości. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak pozbyć się kłopotliwego Jeźdźca. Zostaje wysłany w misję, z której może nie powrócić. W tym samym czasie na wyprawę do krainy wieczności, na zasłużony odpoczynek, przygotowuje się osiemnasty prorok. Jego następca może wcale nie być miłościwy. Tyle o treści, naprawdę nie można powiedzieć nic więcej, bo każde kolejne zdanie odsłoni zbyt wiele.

Często recenzenci starają się usprawiedliwiać debiutantów, kładąc wpadki na garb początków literackiej drogi. Ja tego nie zrobię, jeśli ktoś zabiera się za pisanie, powinien wiedzieć, jakie konsekwencje niesie za sobą taka decyzja. Bycie pisarzem jest trudne i albo ma się talent i pomysł na genialne dzieła, począwszy od debiutu, albo ginie się na rynku wydawniczym w bagnie przeciętności literackich. Początkujących autorów powinno się traktować na równi z każdym pisarzem, owszem, pewnych umiejętności nabywa się z czasem, ale nie wszystko można tym usprawiedliwić. Tworzy się kolejny stereotyp: skoro debiutant - trzeba mu wybaczyć, to, tamto, owamto. Błąd. Skoro jeden z drugim już się zdecydowali coś napisać, a wydawca wydać, to powinni być przygotowani na surową ocenę czytelników. Tak też podeszłam do Wygnańca. Piskorski spisał się całkiem nieźle, choć nie stworzył niczego oryginalnego, a mógłby. Jego powieść raczej przypomina grę fabularną niż prawdziwą literaturę, ale to nie zmienia faktu, że czyta się całkiem przyjemnie, a w głowie tli się nadzieja, że kolejne tomy będą bogatsze...

Motorem całej powieści jest akcja i w zasadzie jest to zarówno wada, jak i zaleta Wygnańca. Piskorski nie daje czasu na zatrzymanie się czy głębszy oddech nie tylko swoim bohaterom, ale także czytelnikowi. Nie pozwala nam przyjrzeć się szczegółom, obserwować oczyma wyobraźni okolicę, czy przyjrzeć się postaciom, przez co powieść jest dość uboga, spłycona, jakby autor bał się rozbudowanej narracji i powolnego lepienia wykreowanego przez siebie świata. Jednak nie brak tu też wręcz filmowych obrazów, choćby sceny walk, a trzeba przyznać, że nie mamy do czynienia z pijackimi bijatykami po kilku głębszych. To starcia świetnych wojowników, z których każdy ma szansę wygrać, ale zwycięzca może być tylko jeden (pytanie: czy będzie to nasz faworyt...) Trzeba przyznać, że na trzystu stronach dzieje się więcej, niż można strawić. Czasem warto dać odpocząć nawet bohaterom. I mimo że niektórzy z nich obdarzeni zostali niezwykłą mocą, nie są ze stali, mają prawo do przerwy. Dla jednych będzie to wada, dla innych zaleta Wygnańca, ale chyba każdy z nas lubi "rozejrzeć się" po okolicy. Poza tym nie można narzekać na brak nagłych zwrotów akcji. Pisarz nie daje nam chwili wytchnienia i co kilka stron serwuje albo trupa, albo kolejną tajemnicę, albo przyczajonego, płatnego donosiciela i tylko dzięki temu nie odłożyłam powieści na bok. Autor zaintrygował mnie, choć kazał przebiec maraton bez kropli wody po drodze.

Mniej ciekawie wygląda sprawa kreacji postaci, które są zbyt słabo zróżnicowane, jakby debiutant nie do końca wiedział, jakie nadać im cechy charakteru, jak ulepić, żeby byli prawdziwi. Najmniej wyrazisty jest główny bohater. W zasadzie niewiele o nim wiadomo, trudno też mówić o pogłębionych rysach psychologicznych. Bardziej realna jest zgrzybiała czarownica niż Kashim. Ale to wina Piskorskiego. Autor nie daje Kashimowi szansy na zastanowienie się, czy dłuższe przemyślenie danej sytuacji. Rozumiem, że ciężko analizować cokolwiek, jeśli czyjeś życie jest zagrożone, ale mimo wszystko się myśli. Także wątek miłosny wygląda na co najmniej naciągany. On - Kashim i Ona - Jelaya. Spotkali się raz, oczywiście od razu pokochali. On odwiedził ukochaną w jej komnacie dwa razy, a już wszyscy dookoła mówią, że to wielka miłość... Może i panna ma imię ukochanego wyryte w sercu (to nawet mnie przekonało), ale Kashim zdaje się mieć za nic jej uczucia. Nawet nie wspomina jej pięknych oczu i zgrabnego ciała, obraz ukochanej nie daje mu otuchy w trudnych chwilach (a przecież herosi zawsze myślą o wybrankach idąc do boju, a tu?) Autorowi zabrakło pewnych podstaw psychologicznych, dzięki którym moglibyśmy zajrzeć bohaterom w duszę. Reasumując, nie kupuję tego. Może w kolejnych tomach Kashim dorośnie do jakiegokolwiek uczucia, może sam też się rozwinie duchowo, na razie jest przeciętny, jednowymiarowy, ledwie zarysowany, a jego miłość płytka.

Warto jednak kilka słów powiedzieć o opowieściach składających się na bogatą mitologię Ocalonej Krainy. Gawędy rodem z Baśni tysiąca i jednej nocy najczęściej snuje ślepy garncarz na prośbę wnuczka Eziha. Dopiero tu widać, że Piskorski ma coś do powiedzenia, a trzeba przyznać, że opowiada ujmująco i barwnie. Każda z historii ma swoje drugie dno, pozwala na chwilę odpocząć od pędzącej akcji, "rozsiąść się" wygodniej w fotelu, szkoda tylko, że na tak krótko. Może w kolejnych dwóch tomach to się zmieni? Może młody autor stwierdzi, że jednak sama akcja to nie wszystko? Że warto wykreować bohaterów z krwi i kości tak, żeby czytelnicy śledzili ich losy z wypiekami na policzkach? Może wtedy ta, dobrze rokująca, powieść zamieni się w piękną orientalną epopeję? Możliwości pisarz ma wiele, teraz od niego zależy, co ze swoim Darem zrobi, bo ten niewątpliwie posiada. Czekam na ciąg dalszy, a tymczasem polecam.

Dziękujemy Agencji Wydawniczej Runa za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
7.3
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wygnaniec
Cykl: Opowieść Piasków
Tom: 1
Autor: Krzysztof Piskorski
Autor okładki: Jakub Jabłoński
Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 1 lipca 2005
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Format: 125 x 185 mm
ISBN-10: 83-89595-16-8
Cena: 26,50 zł



Czytaj również

Wygnaniec - Krzysztof Piskorski
czyli Arabią podszyta, pustynna opowieść
- recenzja
Graliśmy w Tainted Grail
Od planszówki do PC
- pierwsze wrażenia
Zadra
Piękna oprawa, nijakie sedno
- recenzja
Polcon 2017
Grunt to atmosfera
- recenzja
Czterdzieści i cztery
Etherowy romantyzm
- recenzja

Komentarze


ShpaQ
    Nice
Ocena:
0
Ciesze sie, ze Krzysiek napisal cos fajnego. Teraz to juz na pewno musze sobie te ksiazke kupic. :P
21-07-2005 13:20
konishiko
   
Ocena:
0
Hm... A możnaby poznać nazwisko recenzentki? Chyba że ukrywa się przed zemstą autora za krytykę :P
21-07-2005 14:28
Draker
    recenzentka
Ocena:
0
to Agnieszka 'Kudłata' Kawula

Juz dopisuje ja do tekstu.
21-07-2005 14:30
~kudłata

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
E, jaka tam zemsta :) Poza tym, konstruktywnej krytyki nie powinno się obawiać, choć napewno boli trochę, znam ten ból...
21-07-2005 14:49
Ra-V
   
Ocena:
0
A poza tym Agnieszka poleca ksiazke i czeka na ciag dalszy, zreszta ja tak samo :D
21-07-2005 18:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.