» Blog » Wszystkie moje pierwsze papierosy
11-07-2016 23:46

Wszystkie moje pierwsze papierosy

Odsłony: 303

Pierwszy kontakt w podstawówce - czwarta, a może piąta klasa. Wiadomo ciekawość i ekscytacja. Co pamiętam? Że to nic przyjemnego - próba zaciągnięcia się zakończona duszącym kaszlem. No i smród, którego nie potrafiłem się pozbyć. A ponad to parszywy smak w ustach. Dzięki tej pierwszej próbie, przez długie lata trzymałem się z daleka od papierosów. Trudno było mnie namówić, mimo, że z kumplami biegało się w gimnazjum za salę gimnastyczną.

Kolejny kontakt dopiero gdzieś pod koniec liceum, na dobrze zakrapianym ognisku. Z pewnością było łatwiej. Co pamiętam? Że musiałem przełamać odruchy obronne. Pierwsza fajka to była porażka, ale druga już poszła lekko. Nastepne też. Po raz pierwszy zakręciło mi się w głowie. Co pamiętam? Niewiele - tyle, że na drugi dzień ubrania śmierdziały nie tylko ogniskiem, ale też papierosami. Od tego czasu poplałem sporadycznie - do piwa. Palenie nie sprawiało problemów.

Kiedyś miałem dłuższą przerwę, zresztą było tak po każdej przerwie - zapaliłem pierwszego fajka po jakimś dłuższym czasie. Pieczenie w gardle, paskudny smak - kaszel już nie - i śmierdzące ubranie. Pierwsza fajka po przerwie zawsze smakuje jak palone gówno z paznokciami.

Najlepsze zresztą przychodziło w trakcie infekcji górnych dróg oddechowych. Gardło i tak boli, kaszlesz i tak, masz wrażenie, że krtań to rurka wąska jak słomka. I teraz za każdym razem, to samo - dym miesza się z wydzielinami, z flegmą, zabarwia ją na paskudny kolor, a potem - prędzej czy później i tak trafi do ust. Danie to smakuje żałośnie - i nie ważne czy połkniesz czy wyplujesz, wiesz że za kilka minut pojawi się następna porcja szlamu. Każde zaciągnięcie się czujesz dobitnie, centymetr po centymetrze, paląc chodzi to to głębiej i głebiej, przez osłabione, ranne i wrażliwe rureczki. Jak gorący żużel. W trakcie choroby widzisz jak bardzo jest źle, jak wmuszasz co godzinę w siebie kolejną porcję dymu. Aż kłuje.

Ale wróćmy może do tej pierwszej fajki po każdej przerwie dłuższej niż doba. Tak smakowała okropnie, smakowała jak ta najpierwsza, smakowała tak jak papieros smakuje naprawdę, tak jak smakuje zanim przywykniesz. Zresztą to nie tylko moje doświadczenie. Tak reagują inni palacze. Ta pierwsza fajka nigdy nie smakuje. To najlepsze, bo liczysz, że wraz z nią przyjdzie satysfakcja, że długie godziny postu zostaną nagrodzone, a tu... no prawdę mówiąc coś na kształt kopniaka w nieosłonięte jajca.  Warto sobie te pierwsze fajeczki przemyśleć. Każdą z nich, po każdej przerwie. Na sucho - bez ściemy. Zanim nikotyna uderzy do łba - będziesz chciał rzucić po  pierwszych sztachu. Ale nie rzucisz, bo złapałeś się na wykroku i już lecisz.
 

1
Notka polecana przez: dzemeuksis
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Kanibal77
   
Ocena:
+1

Bardzo subiektywne toto co piszesz.

Ja np. zacząłem w gimbazie, bo kumple. W licbazie motyw był grany dalej i powiem szczerze, że z tego co pamiętam, raczej od początku mi się podobało. Lubiłem smak, zapach, a nawet uczucie kręcenia w głowie, które występowało na początku przygody z fajurkami. Dzień w dzień jarałem więc przez jakieś dziesięć lat, bo jeszcze na studiach. Potem jakoś mi się odechciało. Tak zwyczajnie. Najdłuższą przerwą w tamtym okresie było kiedy przez miesiąc w licbazie nie paliłem wcale. Z powodu laski z tego co pamiętam, która strasznie była antynikotynowa. I tu piewsza uwaga.

Ale wróćmy może do tej pierwszej fajki po każdej przerwie dłuższej niż doba. Tak smakowała okropnie, smakowała jak ta najpierwsza, smakowała tak jak papieros smakuje naprawdę, tak jak smakuje zanim przywykniesz. Zresztą to nie tylko moje doświadczenie. Tak reagują inni palacze. Ta pierwsza fajka nigdy nie smakuje.

Ja dość dobrze pamiętam pierwszego fajka po miesięcznym poście podjętym w imię miłości. Był pyszny, nie zawaham się nawet stwierdzić, że był to jeden z najzajebiściej smakujących fajków jakie kiedykolwiek wypaliłem.

Więc to tyle jeśli chodzi o uniwersalność Twojej teorii. Choć może po prostu jestem zboczony jakiś, nie wykluczam i tego. Co do samego smrodu jako takiego- też zależy. Osobiście uważam, że np. camele mają całkiem przyjemny aromat i smak. Nie są na pewno na poziomie aromatycznych kadzidełek, ale pachną lepiej niż np. topiący się plastik, tudzież (w mojej opinii) inne formy palonego suszu roślinnego.

Obecnie nie mam już wogóle ochoty na zapalenie szluga w celu uzupełnienia nikotyny w organizmie, właściwie fajki mogłyby dla mnie nie istnieć, Gdyby nie prosty fakt, że bardzo ładnie komponują się z piwem bez którego życia sobie nie wyobrażam. Toteż zdarza się, że od pon. do piątku nie zapalę ani jednego szluga, by w piątek i sobotę, gdy wraz z przyjaciółmi zajmuję się konsumpcją złotego napoju, nadrobić zaległości z nawiązką i kopcić jak smok.

Gdybym miał się bawić w małą psycholożkę, powiedziałbym, że starasz się zdemonizować po maksie fajki, by samemu sobie je obrzydzić. No cóż, jeśli ma to Ci pomóc w osiągnięciu celu, to czemu by nie. Ja tam życzę powodzenia w każdym razie.

I z jednym się na pewno zgadzam. Jaranie w momencie jak człowiek ma zapalenie oskrzeli i/lub zatkany nos to hardkor dla masochistów. 

12-07-2016 10:41
Neurocide
   
Ocena:
0

Subiektywnie? Zdziwiłbym się gdyby było inaczej. Tak to zdecydowanie moje doświadczenia, ale także kolegów i koleżanek. I choć trudno mi uwierzyć w to co piszesz odnośnie pierwszego papierosa szanuję twoje subiektywne spojrzenie. Być może gardziele moja i moich znajomych są nieco wrażliwsze.

Co do psycholożkowania - feel free, ale podstawy masz mizerne. Zdecydowanie w moim przypadku ograniczam się do opisu czysto fizycznych doznań, które w jakiś dziwny sposób znikają, kiedy zaczynam "normalnie" palić. Czy to psycha? Sadzę, że to soma. Myślę, że psychologia ma o wiele większe znaczenie w procesie uzależnienia i to za jej sprawą palacze palą.

12-07-2016 12:18
Z Enterprise
    @Ta pierwsza fajka nigdy nie smakuje.
Ocena:
0
Nic mi w życiu tak cudownie nie smakowało jak pierwsza fajka po dłuższej przerwie. Ba, już pierwsza poranna fajka to miłe doświadczenie.
I dziwne, bo ja nie znam nikogo komu by nie smakowała.
12-07-2016 22:09
Neurocide
   
Ocena:
0

@Z: nie będę polemizował z twoim osobniczym doświadczeniem. Jasne, jak palisz normalnie, to pierwsza nie różni się od ostatniej. Poranna czy popołudniowa to jeden kij. Co innego uważam, gdy z namysłem i analitycznie zajarasz po przerwie - że u końca tej fajki, albo w połowie jest już ci dobrze - może być, ale ten moment pomiędzy pierwszym buchem, a uderzeniem nikotyny w mózg? Tam dzieje się tyle ciekawych rzeczy, na chwilę przed tym zanim oszołomiony umysł wszystko sobie zracjonalizuje. 

Ponadto nie wierzę, w to, i trudno mnie przekonać, że nie było w twoim życiu papierosa, który by ci nie smakował - nie wierzę, bo to nienaturalne i organizm sam się przed papierosami broni dając wyraźne sygnały, że to nie jest sport dla niego, no może do czasu, aż go jednak koleżanka nikotyna nie przekona tymi kilkoma sekundami szalonej euforii, której następne papierosy nie są wstanie już dostarczyć. 

 

12-07-2016 23:12
Z Enterprise
   
Ocena:
0
No ja jestem równie lub bardziej zdziwiony doświadczeniami o których piszesz. Dla mnie najlepsza była fajka po 9 miesiącach przerwy. Po tygodniu w głębokich Bieszczadach bez opcji zakupu i wysępienia smakował prawie równie dobrze. Głód zostaje, podobno do końca życia jak u alkoholika czy narkomana. I gdy go wreszcie zaspokajasz to jesteś w niebie. I jak dla mnie ta pierwsza chwila jest najlepsza.
Natomiast nie smakuje mi np 30sta fajka w ciągu dnia, a najbardziej ta pierwsza na kacu, zwykle po ostrym przepaleniu. Może stąd ta różnica doświadczeń?
13-07-2016 08:27
Neurocide
   
Ocena:
0

Może różnica doświadczeń, a może po prostu ja od roku nie palę?

19-07-2016 15:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.