Jak to wygląda? Na pierwszy rzut oka, całkiem dobrze - seria dzieli się na dwa tomy, a każdy z nich zawiera dwa odcinki. Pięćdziesiąt dwie w pełni kolorowe strony z grubego, kredowego papieru są wklejone w barwną, tekturową okładkę. Właśnie to, że kartki są tak grube oraz wklejone, a nie zszyte z okładką sprawia, że komiksy wydają się mieć więcej stron niż mają w istocie. Ilustracje okładkowe są nieco pstrokate (szczególnie w przypadku drugiego tomu), przez co czasami trzeba się dopatrywać konkretnych kształtów i postaci. Mimo wszystko jednak są osoby, które wolą taki styl rysowania.
Po otwarciu pierwszego tomu widzimy stronę tytułową z całkiem niezłą ilustracją, a na odwrocie tejże znajduje się krótkie preludium (w następnych odcinkach zamienia się ono w przypomnienie dotychczasowych wydarzeń w formie wspomnień lub zapisków bohaterów), parę słów od autora oraz listę twórców. Następnie możemy już przejść do meritum, czyli samej treści komiksu. Tutaj na uwagę zasługują kolory oraz tusz, które nadają postaciom życia. Można się przyczepić do szkicu, który stoi raczej na przeciętnym poziomie, lecz w drugim tomie zmienia się autor odpowiedzialny za ten element, co według mnie wychodzi komiksowi nieco na plus. Nieco, bo i tak można znaleźć dziwnie wyglądające szczegóły, jak na przykład kolczuga głównego bohatera, która przylega go jego szyi ściśle niczym golf. Wspomniana już pstrokatość ilustracji może trochę utrudnić odbiór pierwszej części Wrót burzy, lecz w drugim zeszycie wszystko wygląda nieco wyraźniej i bardziej realistycznie. Nie znaczy to jednak, że nie można znaleźć obrazków, na których ilość zbędnych szczegółów aż bije w oczy. Ponadto dopatrzyłem się jednego błędu ilustratorskiego. Polega on na tym, że sztuczną dłoń pewnego bohatera pod koniec ostatniego tomu zastępuje normalna, żywa i całkowicie sprawna ręka. Poza tym wszystko wygląda bardzo spójnie, wyłączając fakt, że wraz z rysownikiem w drugiej części zmieniły się twarze bohaterów. Na koniec dywagacji o wyglądzie całości zostawiłem sobie pewien irytujący element. Chodzi mi tutaj o reklamę pewnej książki, która jak na złość została wciśnięta w treść samego komiksu, a nie - jak inne - na wewnętrzne strony okładki czy też pomiędzy odcinki.
Teraz może trochę o fabule, która, co by nie mówić, nie jest najwyższych lotów. W kilkanaście lat przed akcją komiksów pewna drużyna poszukiwaczy przygód walczyła ze smokiem i jego hordą nieumarłych sług. Swoje zwycięstwo okupili ciężkimi stratami, których doznał każdy członek drużyny. Po walce zapieczętowali lochy, by bronić dostępu do skupiska magii, która mogłaby być zgubna dla całego świata. Tak kończą się minione wydarzenia, miejscami opisane w scenach retrospekcyjnych. Główna fabuła rozgrywa się początkowo w tytułowej wiosce – Wrotach burzy, które zostają napadnięte przez walczącą niegdyś u boku bohaterskiej drużyny czarodziejkę oraz klan orków, zwanych oghami. Jak można się domyśleć, teraz służy ona ciemności i ma zamiar powrócić do zapieczętowanych lochów, by pozyskać magię mogącą dać jej nieograniczoną władzę. Napaść zostaje odparta dzięki nieoczekiwanej pomocy przybyszów z gór. Powoli zaczyna formować się drużyna, złożona z dowódcy straży napadniętej wioski, miejscowej złodziejki oraz dowódcy barbarzyńców, którzy uratowali wioskę. Do grupy tej dołącza później krasnoludzki strateg, mag (będący jednocześnie byłym kochankiem złej czarodziejki) oraz tropiciel. Bohaterowie muszą uratować świat, nie dopuszczając do tego, by zła czarodziejka zdobyła potężną magię... Aha – nie zaskoczę chyba nikogo, jeśli napiszę, że na końcu pojawia się smok.
Jak widać, pod względem fabularnym komiks raczej leży. W całą akcję wpleciono oczywiście wątek miłosny (zakończony szczęśliwie, a jak!). Muszę też napisać o elemencie, który wywołał u mnie uśmiech politowania. Chodzi o kwestie postaci, które są jakby żywcem wyjęte z filmów dla siedmiolatków, w których to grupa dzieci udaremnia plany złoczyńców. Przykład? Chociażby monolog otoczonego przez wrogów i stojącego w obliczu śmierci bohatera, który bardzo dokładnie - jak na warunki w których się znajduje - opisuje swoje położenie oraz wznoszącą się przed nim ścianę płomieni. Równie dziwne wydały mi się kwestie będące prywatnymi przemyśleniami bohaterów, które to zostały ujęte w dymki zarezerwowane dla słów.
Na koniec zostawiłem sobie element, który dosyć pozytywnie mnie zaskoczył. Mianowicie na końcu pierwszego, oraz na początku trzeciego i czwartego odcinka możemy znaleźć statystyki wybranych postaci oraz całkiem nowego potwora – wszystko pod D&D, rzecz jasna. Widać twórcy nie pozwolili nam jednak odpocząć od gier RPG. Nie jest to jakiś specjalnie ważny czy przydatny element, ale taki szczególik może umilić odbiór całości.
Podsumowując recenzję chciałbym zaznaczyć, że nie żałuję specjalnie, iż na godzinę zagłębiłem się w sztampowej, opatrzonej dziwnymi kwestiami i czasami zbyt kolorowej lekturze Wrót burzy, bowiem równie dobrze mogłem ten czas spędzić na zwykłej nudzie lub oglądaniu telewizji. I tyle. Nic więcej nie da się o tych komiksach powiedzieć - pomysł fabuły i jej wykonanie jest po prostu słabiutkie, a ilustracje są kwestią gustów. Sami sobie odpowiedzcie, czy warto wydać pieniądze na tę serię (kupowanie jednego tomu mija się z celem), w zamian za chwilę relaksu i historię, którą bez problemu mógłby wymyślić dziesięciolatek.
Wrota burzy oraz inne komiksy z Zapomnianych Krain dostępne są w Internetowym Sklepie ISA.
Tytuł: Wrota burzy, tomy 1-2
Scenariusz: Sean Smith
Rysunki: Mike Lily (tom 1), Rodrigo Pereira (tom 2)
Format: 178 x 265 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Wydawca: ISA
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 52
ISBN: 83-88916-80-7 (tom 1), 83-88916-81-5 (tom 2)
Cena: 17,90 zł