Wrota. Tom 2 - Milena Wójtowicz

Pożycz, przeczytaj, zapomnij, czekaj na kontynuację…

Autor: Beata 'teaver' Kwiecińska-Sobek

Wrota. Tom 2 - Milena Wójtowicz
Wrota Mileny Wójtowicz, które ukazały się w zeszłym roku, były dość hermetyczną odmianą humorystycznego fantasy. Najeżone zjadliwą krytyką na ideę szczęśliwej miłości, związku partnerskiego, a także naszpikowane odniesieniami do kobiecych symboli i fetyszy, stały się jedną z niewielu polskich książek fantastycznych dla młodych kobiet. Fakt, że książka została napisana średnio, rekompensował potencjał fabularny. Niestety, kolejna książka Mileny Wójtowicz nie czytała mi się już aż tak dobrze. Dlatego rozczarowana kiepską Załatwiaczką nie spodziewałam się po kontynuacji Wrót niczego specjalnego. Czy słusznie?

Fabuła jest, oczywiście, dziecinnie prosta – Salianka, raniona śmiertelnie na polu bitwy, przeżywa dzięki częściowemu opętaniu przez oddanego Virvena. Dzięki temu może funkcjonować bez Wrót, które wybrały się na wędrówkę po świecie migrując do umysłu jej matki, Pawlinki. Jednak ceną za wolność od drzwi do piekła jest stopniowe popadanie w odrętwienie. Podczas jednego z takich ataków królewna zostaje porwana przez egzorcystów i uprowadzona na drugą stronę gór. Po odzyskaniu przytomności Salianka rozprawia się bez ceregieli ze swoimi porywaczami i postanawia zrobić coś spektakularnego, zanim ostatecznie osunie się w nicość. Najlepszym obiektem wyładowania frustracji oraz narastających w niej krwawych instynktów wydają się jej być egzorcyści. Wyprawia się więc ich śladem, a po drodze udaje się jej zmienić modę w jednym z miasteczek, w innym zaś wywołać sensację kładąc trupem najprawdziwszego smoka. Tymczasem, pozostawiona sama sobie Rada Twierdzy zaczyna knuć przeciwko swojej władczyni. Plaskat i Jala, którzy jako jedyni pragną utrzymać panujący porządek (dosłownie i w przenośni), organizują wyprawę mającą na celu odnalezienie królewny. O pomoc proszą króla Rozstajów, któremu w zamian oferują niezależność od Twierdzy. Szlachetny król zgadza się na te warunki i w towarzystwie swoich dzielnych druhów oraz Plaskata wyrusza w nieznane kraje po drugiej stronie gór, żeby odnaleźć złą czarownicę…

Bohaterowie z tomu pierwszego niestety ucierpieli podczas pisania kontynuacji. Salianka nie jest już tą samą zadziorną dziewczyną, bo i "dojrzała" (czytaj: "zdziczała"), i pozbyła się sarkastycznych Wrót na rzecz krwiożerczości demona. Przez wpływ charakteru Virvena księżniczka po prostu prze do przodu niczym buldożer, nie zważając na nic i wykorzystując do swoich celów nie tylko swoje nowe, niezwykłe zdolności, ale i ludzi, których spotyka po drodze. Niestety, widać jak z ciekawej, dobrze przedstawionej postaci stała się ponurą i nieuchwytną dla czytelnika księżniczką do zadań specjalnych. Na pierwszy plan nie wysunęła się żadna inna postać, jest trochę fragmentów mających na celu przybliżenie czytelnikowi osoby Króla Rozstajów i jego drużyny, ale przyznam szczerze, że nie powaliły mnie one na kolana. Zdecydowanie za mało jest ciekawych scen z demonami, które mimo że śnią się eks-Strażniczce i plączą się jej pod nogami, nie odegrały w tej części żadnej znaczącej roli. Mała wzmianka, wyjaśniająca, dlaczego niektóre z nich mogą chcieć wracać do piekła, to według mnie trochę za mało – było w tym więcej potencjału.

Z językiem jest co prawda lepiej niż w przypadku nieszczęsnej Załatwiaczki, ale mimo sprawniejszego warsztatu sprawy wcale nie wygląda lepiej. Wodolejstwo i nagły brak polotu w dialogach to główne potknięcia. Poza tym, błyskotliwe pomysły na parodię gatunku skończyły się i jedyne, na co autorka się zdobywa, to morgenstern ze wstążeczką oraz trzaśnięcie smokowi drzwiami w twarz. Jakby tego było mało, w książce często spotkałam się z sytuacją, kiedy Wójtowicz zbyt dokładnie próbowała opisać co się dzieje, zapominając o tym, ze miała opowiedzieć historię. Ogólnie miałam wrażenie, że robi wszystko, żeby przetrwać do trzeciego tomu. Jeszcze w połowie ksiązki miałam nadzieję, że pod koniec jakoś się wszystko ładnie porozwiązuje, a tutaj tylko niepotrzebne komplikacje w fabule i szybkie podpędzanie akcji, które skutkują poczuciem "połykania" książki. W tym tomie nic ciekawego się nie dzieje - jedna mała tajemnica rodowa to wszystko, co autorka wyjawiła w tej części, a i to nie do końca.

Ogólnie więc, nawet nie spodziewając się zbyt wiele po lekturze, czuję się lekko zawiedziona, że książka nie jest integralną całością i że poczekam sobie jeszcze z rok na kontynuację. Podsumowując – jeżeli podobała wam się pierwsza część, to na razie darujcie sobie drugą, bo znając życie trzecia część nieprędko wyjdzie. Poza tym, czuję się w moralnym obowiązku uprzedzić – tylko dla miłośników gatunku.