Wprowadzenie - Andrzej Zimniak

Żwikiewicz i jego legenda

Autor: Andrzej Zimniak

Wprowadzenie - Andrzej Zimniak
Wiktor Żwikiewicz kojarzy mi się zawsze z dobrą, wysmakowaną literaturą wysokiego lotu, literaturą wymagającą kreatywnej współpracy czytelnika. W dziele tego autora znajdziemy oprócz oryginalnej koncepcji świata równoległego, która czyni go naszym, na wskroś fantastycznym pisarzem, także niebagatelną dawkę poezji, oraz – a może przede wszystkim – twórczo rozbuchaną malarską wizję, dopełniającą te teksty w następnym wymiarze. Wiktor był wielki w latach 70. ubiegłego wieku, rósł na wybitną postać naszej literatury. Utwory, które najbardziej cenię, to Imago, W cieniu Sfinksa, Happening w oliwnym gaju, Sindbad na RQM-57, Druga jesień. Bez żadnej przesady mogę stwierdzić, że zawdzięczam mu wiele i jako czytelnik, i jako pisarz. Potem coś u Wiktora poszło nie tak, a kolejne niepowodzenia stanowiły początek następnych w całym ich łańcuchu. Mam wrażenie, że najpierw Żwikiewicz-pisarz zaczął uciekać czytelnikom - zapędził się w obszary leksykalnie, a może i koncepcyjnie zbyt trudne, dostępne niewielu odbiorcom. Między innymi zapewne dlatego stracił serce do pisarstwa i zanurzył się w równoległym świecie gier komputerowych, w którym Żwikiewicz-gracz, uwolniony od zmagań ze słowem i od całego bólu świata, poczuł się jak ryba w wodzie. Odsunięcie na bok prozy życia mogło stanowić jedną z przyczyn niepowodzenia w życiu rodzinnym, czemu Żwikiewicz-małżonek nie był w stanie zaradzić, potem zaś nie potrafił odnaleźć się w brutalnej codzienności. Wrażliwy i nieprzystosowany, mógł zrobić tylko jedno - wyjść z domu, aby już nigdy nie wrócić. Popadł w bezdomność, miał poważne kłopoty zdrowotne, cierpiał niedostatek, a nawet głód. Nie wiem, czy losy Wiktora były dokładnie takie, jak to wyżej przedstawiłem na podstawie kilku artykułów, wywiadów i zasłyszanych informacji, ale zapewne były zbliżone. Dziś, dzięki staraniom przyjaciół, pisarz mieszka w lokalu socjalnym i otrzymuje zasiłek w wysokości niewiele ponad 100 zł (!) miesięcznie. Ta kwota rzecz jasna pokrywa zaledwie ułamek wydatków niezbędnych na życie, lekarstwa i rachunki za prąd, więc egzystuje tylko dzięki pomocy przyjaciół i znajomych. Otwieramy Klub Wiktora, aby ocalić od zapomnienia jego twórczość, aby umożliwić mu kontakt z czytelnikami, i – last but not least – aby mu pomóc. My wszyscy – starsi i młodsi czytelnicy, pisarze, publicyści i wydawcy – jesteśmy coś Wiktorowi winni. Ci, którzy czytali i smakowali jego prozę, wiedzą, o czym mówię. Inni, młodsi czytelnicy czytali utwory pisarzy chowanych na Żwikiewiczu lub ich następców – bo w kulturze nic się nie marnuje, a wybitny dorobek ulega kumulacji. Wreszcie ci, którzy sądzą, że nic mu nie zawdzięczają, mają doskonałą okazję to nadrobić, bo w Klubie będą prezentowane zarówno dawne utwory pisarza, jak i jego obecnie pisane miniatury literackie, artykuły, wywiady i wpisy na blogu. Zapraszamy nietuzinkowego twórcę, aby powrócił i nadal dzielił się z nami swoim dorobkiem. Drodzy czytelnicy, pewnie zastanawiacie się, jak pomóc Wiktorowi albo, jeśli brzmi to lepiej, jak wyrazić mu uznanie po przeczytaniu zamieszczonych tu tekstów. Skontaktujcie się ze mną lub Markiem Żelkowskim – nasze adresy znajdziecie w sieci – a my wam podpowiemy, co w danej chwili można uczynić. Wierzcie mi, że – na miarę możliwości – coś powinniśmy w tej sprawie robić. Andrzej Zimniak 27.06.2011 Wywiady z Wiktorem Żwikiewiczem: