» Recenzje » Wojownik Rzymu. Lew Słońca - Harry Sidebottom

Wojownik Rzymu. Lew Słońca - Harry Sidebottom


wersja do druku

Sic transit gloria mundi

Redakcja: Mateusz 'Moteuchi' Dąbrowski

Wojownik Rzymu. Lew Słońca - Harry Sidebottom
Rok 260 był dla Imperium Romanum datą tragiczną. Wtedy właśnie, po bitwie pod Edessą cesarz Walerian dostał się do perskiej niewoli – rzecz bez precedensu w dotychczasowej historii Rzymu. Zdradzony, upokorzony, z pozycji niewolnika musiał oglądać triumf Szapura, który swe zwycięstwo upamiętniał w każdej z możliwych form. Wersją najbardziej znaną, która dotrwała do dnia dzisiejszego, są odkryte przez archeologów skalne reliefy w Biszapur i Naksz-e Rustam. Płaskorzeźby te przedstawiają Króla Królów dosiadającego rumaka, u którego kopyt klęczy cesarz z kornie pochyloną głową.
Ta właśnie scena została ukazana w prologu Lwa Słońca, trzeciego tomu cyklu Wojownik Rzymu autorstwa Harrego Sidebottoma. Przejmujący obraz hańby, którą wraz z Walerianem dzielą jego żołnierze, staje się alegorią losów całego państwa. Roma jawi się jako kolos na glinianych nogach, którego granice szarpane są przez wrogów, zaś ci, w których rękach spoczęły losy cesarstwa, miast zająć się próbami jego umocnienia, angażują się w polityczne i militarne rozgrywki o władzę. Czas upadku, oddany przez autora w przejmujący sposób, obserwujemy, podobnie jak i w poprzednich częściach, oczyma Marka Klodiusza Balisty, syna wodza Anglów, zakładnika dyplomatycznego, który w rzymskich legionach dosłużył się statusu ekwity.

Po zdradzie Makriana, najbardziej zaufanego doradcy cesarza, podczas sfingowanych rokowań pokojowych, Balista wraz z cesarzem dostaje się do niewoli. Ten stan nie jest dla protagonisty niczym nowym – w czasie swej wojskowej kariery nieraz zdarzało mu się wpaść w ręce wroga, bardziej boli go widok dręczonych przez Persów towarzyszy. A także niepewność dotycząca losów rodziny, którą zostawił w Antiochii. Zatem, gdy tylko Szapur zaproponuje mu udział w misji dyplomatycznej, mającej na celu nakłonienie Rzymian do zapłacenia okupu za Waleriana, zgodzi się składając przysięgę, iż niezależnie od wyniku rokowań powróci. Złamie ją jednak, kiedy okaże się, iż Makrian Kulawy i jego synowie bynajmniej nie zamierzają cesarza wykupić, a wręcz jego niewola jest im bardzo na rękę. Ogłosiwszy się Augustami Makrian Młodszy i Kwietus zaoferują Baliście funkcję prefekta jazdy, wraz z tytułem vir pervectissimus – nobilitację zaprawioną gorzkim smakiem szantażu – jeśli na nią nie przystanie, rozprawią się z jego żoną i dziećmi. W ich służbie wojownik znów będzie przemierzał wszerz i wzdłuż wschodnie prowincje Cesarstwa, odsyłany do kolejnych zadań mających na celu powstrzymanie nieuchronnie zbliżającej się perskiej nawałnicy. Pierwszym z nich jest obrona Bramy Syryjskiej, przełęczy w górach Amanus, będącej najprostszą drogą do Antiochii. Po wykonaniu tej misji dalej nie dane mu będzie zaznać spokoju, gdyż niemal natychmiast otrzyma kolejną – tak jakby, pomimo kolejnych nagród i towarzyszących im zaszczytnych tytułów, Balista stanowił zagrożenie dla uzurpatorów, pragnących widzieć go gdzieś daleko od centrum władzy, czy wręcz – martwego.

Takie straceńcze zlecenia, których sukces jest nieprawdopodobny, zaś utrata życia podczas ich wypełniania – jak najbardziej możliwa, idealnie korespondują z nastrojem Balisty. Wyzywa los, przekonany, iż tylko w ten sposób będzie się mógł ponownie połączyć ze swoimi ukochanymi, których, jak uważa - utracił podczas upadku Antiochii. Ogarnia go szaleństwo – mroczne opętanie, mające swe korzenie w fatalistycznej wierze w Wodana, boga posępnego i okrutnego. Otrzeźwienie przyjdzie dopiero wtedy, gdy usłyszy wieść, iż ci, których już opłakał, jednak żyją. Wówczas, ze znacznie mniejszym entuzjazmem zgodzi się towarzyszyć Kwietusowi, który wraz ze swym dworem zamknie się w Emesie, oczekując ataku władcy Palmyry – Odenatusa. Oblężenie miasta okaże się momentem przełomowym – w jego trakcie Balista podejmie decyzje, które zaważą nie tylko na jego losach, lecz i na przyszłości całego Imperium Romanum.

Interludium dla wydarzeń rozgrywających się na Wschodzie są sceny mające miejsce w zachodniej części państwa rzymskiego. W Galii przedalpejskiej cesarz Galien gromi Alemanów pod Mediolanem, by następnie wyruszyć wzdłuż Dunaju umacniając limes i rozprawiając się z kolejnymi barbarzyńskimi plemionami. Te czyny ujęte są w formie monologu samego imperatora, który komentuje sytuacje polityczną w całym imperium przytaczając długą listę nazwisk, miejsc i faktów oraz znajdując dla nich analogie zarówno w dziełach historycznych, jak i w eposach. Na tej podstawie rysuje się bardzo interesujący portret Galiena – mężczyzny cynicznego, świetnego manipulatora i wytrawnego polityka. Stratega i taktyka, który potrafi zaplanować bitwę w najmniejszych nawet szczegółach, a jednocześnie wojownika, nie wahającego się brać w niej czynnego udziału. Człowieka zafascynowanego postacią Heraklesa, próbującego dorównać mitycznemu herosowi. Otrzymujemy również zupełnie inny jego wizerunek – w ustach swych wrogów Galien to zdeprawowany zboczeniec, oddający się najbardziej lubieżnym praktykom. Która z tych wersji jest bliższą prawdzie – Sidebottom wprost tego nie mówi, czuje się jednak w każdym słowie, iż pisarz cesarza bardzo sobie ceni.

Kolejnym frapująco nakreślonym bohaterem jest Odenatus. To właśnie od jego przydomka ten tom Wojownika Rzymu wziął swój tytuł. Jest on bowiem Lwem Słońca, stojącym pomiędzy sasanidzką hordą a rzymskimi siłami dowodzonymi przez zdrajcę Makriana – niczym języczek u wagi, od którego zależy przyszłość wschodnich prowincji. Człowiek-zagadka, którego prawdziwych intencji do końca nie poznamy. Kim jest – czy tylko chwilowym sojusznikiem Galiena, łasym na przyznawane przez cesarza zaszczyty, czy też władcą, któremu marzy się stworzenie imperium, które swym rozmachem dorówna, a nawet przewyższy Rzym – konkretnej odpowiedzi na te pytania autor nie udziela. Ukazuje dumnego monarchę, którego jedyną słabością jest piękna, młoda żona Zenobia, równie jak on bezwzględna, posiadająca wszak chyba jeszcze większy niż on apetyt na władzę. Kobieta, która wykorzystuje zauroczenie Odenatusa sterując nim z wprawą doświadczonego w politycznych machinacjach gracza.

W Lwie Słońca otrzymujemy także kolejne elementy uzupełniające portret głównego bohatera cyklu – Balisty. Sidebottom odkrywa przed nami bardzo niepokojący obraz jego duszy. To, co we wcześniejszych tomach wydawało się jedynie mało znaczącym elementem – wiara wojownika w oddziaływanie ponadnaturalnych sił, które wpływają na jego losy, teraz stanowi motyw przewodni książki. Marek Klodiusz jest przekonany, że naraził się potężnym siłom, nieważne, jakie miano one będą nosiły – Furii, Erynii, czy mrocznych barbarzyńskich bogów – i to za ich przyczyną spotykają go kolejne klęski. Utożsamia się z Jazonem, który podobnie jak on złamał przysięgę. Balista łamie jedną, potem kolejną i następną, a każda z nich coraz głębiej spycha go w świat ponurego defetyzmu.

Prześladowany przez ducha Maksymiana Traka – władcy, którego uśmiercił, zaczyna uważać, iż taka właśnie rola jest mu przeznaczona – zabójcy cesarzy. Cywilizowana otoczka, którą zdobył przez lata życia jako rzymski obywatel, okaże się bardzo cienka. Lecz bycie Rzymianinem nie fascynuje Balisty tak bardzo, jak miało to miejsce w poprzednich tomach. Coraz boleśniej przekonuje się, że to nie jest jego świat. Nie pasuje tu – on, z postrzeganiem silnie rozgraniczonego dobra i zła, z tą – jak mu przyjaciele zarzucają – barbarzyńska naiwnością. Nie umie się płaszczyć, nie potrafi kłamać, ceni zupełnie inny system wartości, niż skorumpowani politycy. Potrafi się nagiąć – lecz tylko dla dobra rodziny. Cierpi, słysząc przysięgę synów Makriana - słowa o powrocie rzymskich cnót, o wskrzeszeniu vitus (doskonałości moralnej), clementiia (łaskawości), justitia (sprawiedliwości) i pietas (pobożności), o przywróceniu senatowi jego dignitas (dostojeństwa i honoru). Ten barbarzyńca ma w sobie więcej godności, niż wszyscy senatorowie razem wzięci.

Toczące się wydarzenia obserwujemy głownie z punktu widzenia Balisty, lecz Sidebottom narratorami pewnych partii tekstu czyni również jego wypróbowanych towarzyszy – starego sługę Kalgakusa i ochroniarza Maksymusa. Ten pierwszy, na pozór nieporadny staruszek, zadziwia swym sprytem i godnymi członka frumentarii (tajnej straży cesarza – szpiegów i zabójców) umiejętnościami, które poznajemy w trakcie śledzenia przez niego członków chrześcijańskiej wspólnoty. Drugi zaś – babiarz o nieposkromionym języku, nie stroniący od wypitki, a od bitki w szczególności, pokaże, że nie bez przyczyny odnosił przed laty triumfy na arenie jako gladiator. Każda z tych postaci opowiada o wydarzeniach, w których uczestniczy w odmienny sposób, posługując się charakterystycznym dla siebie językiem. Balista w tok narracji wplata fragmenty poezji i naukowych rozpraw, Kalgakus jest suchym racjonalistą, natomiast Maksymus posługuje się prostym, żołnierskim językiem, któremu nieobce są wulgaryzmy.

Sidebottom w Lwie Słońca, chyba jeszcze bardziej niż we wcześniejszych tomach, wzbogaca swą historię cytatami, które czerpie z najprzeróżniejszych źródeł. Począwszy od Iliady Homera, poprzez dramaty Eurypidesa - Fenicjanki, Trojanki, Orestesa i Medeę (ich fragmenty stanowią motta kolejnych części książki, będąc jednocześnie idealnie dobraną ilustracją burzy rozgrywającej się w duszy Balisty) kończąc na poezji biesiadnej. Obok literatury pięknej posiłkuje się również dziełami naukowymi (tutaj prym wiedzie ojciec historiografii Herodot), jak również pracami poświęconymi strategii i taktyce. Zaś w posłowiu historycznym, prócz wyjaśnienia jakie wydarzenia i postaci stały się inspiracja do napisania Wojownika Rzymu, przedstawia długa listę dzieł współczesnych naukowców, z których korzystał podczas tworzenia swej książki. Fragmenty poświęcone opisom miejsc, które odwiedza Balista przypominają Wędrówki po Helladzie Pauzaniasza – prócz przedstawienia zabytków materialnych przytacza również i mity z nimi związane. W frapujący sposób ukazuje też bitwy, starcia i potyczki – jest wszak znawcą antycznego rzemiosła wojennego, a w wiedzę tę potrafi tchnąć ducha wielkiej przygody tworząc sceny niezwykle dynamiczne, które czyta się z wypiekami na twarzy.

Biorąc do rąk Lwa Słońca wiedziałam, po przeczytaniu wcześniejszych tomów, iż czeka mnie kilka godzin obcowania z książką świetnie napisaną, w mistrzowski sposób łączącą fakty historyczne z fikcją literacką. Z każdą kolejną stroną ta opinia potwierdzała się. Co więcej, Sidebottom doszlifował swój warsztat pisarski do tego stopnia, iż trudno mi się było oderwać od lektury i z ogromnym żalem rozstawałam się z jego bohaterami. Chyba po raz pierwszy zakończenie, będące zapowiedzią nieuchronnej kontynuacji, wywołało moją radość. Ekshumując z dawna (jak by się mogło wydawać na podstawie dominujących ostatnio międzygatunkowych mieszanek) martwy gatunek prozy awanturniczo-przygodowej pisarz udowadnia, że wiadomości o jej śmierci były zdecydowanie przesadzone, co więcej – ma się ona świetnie. I każdy miłośnik antyku po przeczytaniu tej książki pewne mi przytaknie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Lew Słońca
Cykl: Wojownik Rzymu
Tom: 3
Autor: Harry Sidebottom
Tłumaczenie: Marta Dziurosz
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: czerwiec 2011
Liczba stron: 400
ISBN-13: 978-83-7510-618-3
Cena: 43.90 zł



Czytaj również

Cesarski tron. Żelazo i rdza
Divide et impera
- recenzja
Bursztynowy Szlak
Sic transit gloria mundi
- recenzja
Wilki Północy
Amicus verus rara avis est
- recenzja
Wrota kaspijskie - Harry Sidebottom
Per aspera ad astra
- recenzja
Król królów - Harry Sidebottom
Arma virumque cano…
- recenzja

Komentarze


GRAmel
   
Ocena:
0
Swietny cykl.
20-07-2011 22:54
~Radochna

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zgadzam się z wypowiedzią powyżej, bardzo dobry cykl. Szkoda, że niewiele miejsca poświęcono małżonce głównego bohatera, to ciekawa postać. Czytało się świetnie, cala moja rodzina w liczbie osób trzech może potwierdzić.
I:
- Maksymin Trak, nie Maksymian
- virtus, nie vitus .
21-07-2011 00:35
Vanth
   
Ocena:
0
Dziękuję za poprawki - Word wredny mi zmienił i przegapiłam.
24-07-2011 01:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.