Wojny klonów, sezon 1 – DVD, część 1 i 2 (2010)

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Wojny klonów, sezon 1 – DVD, część 1 i 2 (2010)
Wiele osób spodziewało się, że po premierze ostatniej części filmowych Gwiezdnych wojen zacznie się nieubłagane odliczanie do momentu, gdy tak producenci około filmowych gadżetów, jak i my, fani, zaczniemy zwijać starwarsowy interes. Jednak George Lucas, ciągle wykazujący się marketingowym wyczuciem, postanowił pozostać na rynku, zmieniając jedynie medium, za pomocą którego przemawiać będzie do kolejnego pokolenia miłośników sagi.

Od lat pojawiające się na rynku produkty przeznaczone "dla młodszych fanów" nieodmiennie budzą entuzjastyczny odzew dzieciaków i obrzydzenie pomieszane z pogardą wśród osób wychowanych na Starej Trylogii. W tym kontekście trzeba przyznać, że pierwszy sezon Wojen klonów przyjął się wcale nieźle, dziwi więc, że musieliśmy czekać aż do października, by wydanie DVD pojawiło się w Polsce.

Pierwsze dwie części serii, które wpadły w nasze szpony, to barwna mieszanina: najlepsze odcinki serialu, jak i jego słabe punkty. Wojny klonów bez wątpienia mają potencjał zadowolenia szerokiej widowni fanów, co twórcy serialu udowodnili w ultraklimatycznych i głęboko przemyślanych epizodach pt. Zasadzka i Rekruci, które znajdziemy na płycie pierwszej. Podobne perełki znajdziemy także na drugim DVD w postaci humorystycznej i przewrotnej dylogii składającej się z Upadku droida i Pojedynku robotów.

Niestety, dalej na ogół jest co najwyżej średnio. W pozostałych odcinkach (może z wyjątkiem Bombad Jedi, z którym "nie tak" jest wielokroć więcej rzeczy) drażni najbardziej mocno umowna fabuła, pełna niedopowiedzeń i nielogiczności, których nie zdecydowano się załatać licząc, że młodszy widz ich nie zauważy. Jednak z punktu widzenia tegoż malucha nie ma tu zbyt dużo elementów, na które można by się krzywić. Uproszczona acz barwna animacja jest efektowna, na ekranie sporo się dzieje, zaś postaci są wyraziste i łatwo z szerokiej gamy bohaterów wybrać sobie ulubionego, z którym można się identyfikować.

Do wyboru mamy paletę wersji językowych, w tym dwie najważniejsze z punktu widzenia naszego rynku: oryginalną (dla starszych fanów) i polską (dla młodszych). Dubbing serialu jest zaskakująco dobry, zarówno pod względem efektów specjalnych, jak i doboru głosów dublerów, które w dużej mierze dobrze współgrają z oryginałem. Całość ogląda się łatwo i przyjemnie, przynajmniej do czasu natrafienia np. na Rekrutów, którzy boleśnie obnażają wszystkie słabości warsztatu rodzimych aktorów i polskiej realizacji ścieżki dialogowej. O ile oryginalną wersję odcinka opowiadającego przygodę klonów-żółtodziobów (o jednakowym wyglądzie i tym samym tembrze głosu) ogląda się bez problemów, o tyle przez wersję polską brnie się z niewielkim trudem.

Więcej złych wieści czekać będzie na tych, którzy patrząc na edycję amerykańską spodziewali się gór dodatków i ciekawostek. Niestety, polskie wydanie jest bardzo ubogie – poza płytą z serialem za swoje ciężko zarobione złotówki nie dostaniemy dosłownie nic więcej: tak w postaci bonusowych płyt, wkładek, czy też dodatkowych treści na płycie z serialem.

Mimo wszystko muszę przyznać, że – jeśli chodzi o samą zawartość płyt – jestem pozytywnie zaskoczony Wojnami klonów, które na DVD pojawiły się w naszym kraju nakładem Galapagos. Serial jako taki jest znośny, tłumaczenie i realizacja miejscami bardzo dobre, podobnież dubbing. Każdy fan musi jednak odpowiedzieć sobie na pytanie jak bardzo boli go brak jakichkolwiek bonusów czy materiałów o procesie powstawania produkcji, gdyż w mojej ocenie tylko tak można zadecydować, czy warto wydać na Wojny klonów ponad 40 złotych (za płytę).