» Recenzje » Wojna runów

Wojna runów


wersja do druku

O jedną śmierć za dużo


Wojna runów
Tajemnice zagrzebane w piaskach czasu, magiczne artefakty, szaleni naukowcy, naziści, ryzykanckie misje, spektakularne sceny walk i na koniec bohater, który potrafi ujść cało z każdej zastawionej przez los, wspomagany wrażymi siłami, pułapki, jednocześnie ratując świat – czy to kolejna odsłona przygód Indiany Jonesa? Ależ nie – jedynie Marcin Mortka w Wojnie runów wkracza na terytorium do tej pory okupowane przez awanturników i… archeologów.

Trzecia wizyta w wykoncypowanym przez pisarza quasi-skandynawskim świecie jest w istocie drugą, gdyż dokonana przez wydawnictwo Uroboros reedycja Trylogii Nordyckiej zaburzyła pierwotną chronologię ukazywania się kolejnych tomów cyklu. Teoretycznie ów – poparty przez jej autora -  zamysł miał na celu uporządkowanie opisywanej przez niego historii, lecz w istocie czyni ją mniej zrozumiałą, gdyż podane w niej informacje stoją w sprzeczności z faktami, z którymi czytelnik został zaznajomiony w Świcie po bitwie. I nawet rozpoczęcie tego tomu nowym opowiadaniem pod jakże sugestywnym, a zarazem ironicznym tytułem Czas bohaterów nie rekompensuje tego dyskomfortu.

Wieki triumfu wikingów i chwały dawnych bogów przeminęły i tylko nieliczni pamiętają Rangarok, a jeszcze mniejsza garstka wciąż marzy o wskrzeszeniu ich dawnej potęgi, która przekuta w broń mogłaby stanowić nowy oręż w nadchodzącej wojnie. A jako, że akcja powieści rozpoczyna się w roku 1939, tuż przed wrześniowym atakiem Niemiec na Polskę – jest to rozgrywka toczona na wielką skalę, a udział w niej biorą przedstawiciele trzech nacji: Anglik sir Andrew Harrington, szef sekcji D brytyjskiej SIS; reprezentujący nazistów profesor Michael Tritz, historyk i archeolog działający pod auspicjami Himmlera oraz pozornie przypadkowo wplątany w ową walkę wywiadów podporucznik Wojciech Śnieżewski, drugi oficer artylerii ORP "Grom". Jednak od samego początku wiadomym jest, iż ich czynami nie kieruje miłość do ojczyzny, lecz cała trójca ma swe prywatne, często skrajnie egoistyczne cele, które zrealizowane zostaną jedynie wówczas, gdy odnajdą zamieszkującego Bezimienną Dolinę Króla Gór, pilnie strzeżonego przez Ukryty Lud.

"W duszy pierwszego z nich nie masz zła, choć jest on usynowiony przez śmierć. W sercu drugiego znajdziesz bezkresną zazdrość i nienawiść. W myślach trzeciego mieszka chciwość…". Tak głosi proroctwo zapowiadające nadejście burzycieli ładu, którzy zakłócą spokój starożytnego refugium. Lecz wykreowani przez Mortkę protagoniści daleko odbiegają od mitycznych herosów (mimo iż autor jednego z nich nieco na siłę próbował uczynić równym bohaterom sag), rzekłabym wręcz, iż stanowią zbitek archetypicznych cech tak wyolbrzymionych, że aż śmiesznych, a jednocześnie nieznośnie papierowych. Harrington to mistyk i szaleniec opętany pragnieniem zemsty za dawne upokorzenia, gotów w tym celu wejść w zgubny alians oraz poświęcić wszystko i wszystkich. Tritz pożąda wiedzy i władzy – to bezlitosny sadysta, kontynuator długiej linii zimnokrwistych naukowców (vide Rene Belloq z Poszukiwaczy zaginionej Arki, czy znany z Ostatniej Krucjaty Walter Donovan, a także doktor Mengele), którzy dziećmi będąc wyrywali motylom skrzydełka. W istocie tych dwóch adwersarzy stanowi awers i rewers tej samej monety, zabrakło mi w ich charakterologicznym wizerunku cech, które czyniłyby ich bardziej od siebie odmiennymi. Do tego ich opis fizyczny bazuje na stereotypach – brodaty Anglik w tweedach automatycznie kojarzy się z portretami szacownych synów Imperium, zaś kostyczna uroda Niemca, dodatkowo podkreślona przez druciane okulary, przywodzi na myśl sylwetki SS-manów utrwalone w zbiorowej wyobraźni tysiącami filmów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Natomiast Śnieżewski to postać pisana z manierą "ku pokrzepieniu serc", jednocześnie będąca potwierdzeniem tezy, iż Polak potrafi. Potomek Skrzetuskiego, kuzyn Gustawa/Konrada, kolejne wcielenie Pytii, inkarnacja Thanatosa, który na dodatek "widzi umarłych". Żarliwy patriota, kierujący się hasłem "Honor i Ojczyna" (z Bogiem bowiem mu nie zawsze jest po drodze), ociekający patosem i romantyzmem bohater tragiczny, odczuwający moralne dylematy ukazane w formie zawiłych monologów wewnętrznych, których dramatyzm rośnie wraz z ilością stosowanych przez autora wielokropków. To wcielenie cnót wszelakich, mozolnie odprawiające skrajnie uproszczoną wersję rytuału przejścia, a jednocześnie odkrywające swą (jakże przewidywalną) proweniencję i cel misji, którą przyjdzie mu wykonać, jest kompletnie niestrawne.

Wojna runów bazuje na dwóch legendach. Pierwszą z nich jest opowieść o Królu Gór – czyli ibsenowski Peer Gynt w nowej odsłonie, posiłkowany nordycką mitologią. Ten motyw Mortka dodatkowo wzbogaca nawiązaniem do Ostatniej sagi, czyniąc Baldra lokatorem Bezimiennej Doliny (co ujawnione zostaje na samym początku powieści). Pozwala to na ponowne ukazanie odwiecznej walki dobra ze złem, jak również wskrzeszenie istot znanych z dawnych klechd, lecz w świetle wiedzy poznanej za sprawą Świtu po bitwie ta interpretacja zgrzyta. Drugim wykorzystanym w książce przekazem jest głęboko zakorzeniona w świadomości wielu narodów heroiczna historia niszczyciela ORP "Grom", a szczególnie jej część dotycząca bitwy o Narvik. Marynistyczne fragmenty książki należą do najciekawszych, autor ze swadą ujmuje w słowa zarówno sceny batalistyczne, jak i codzienność załogi okrętu. I chociaż nie są to opisy na miarę Okrutnego Morza Monsarrata, to przenika je klaustrofobiczne poczucie nieustannego zagrożenia.

Cała powieść jest zbitką klisz, których źródeł można szukać w klasycznych filmach uderzających w ton awanturniczo-sensacyjny, ukazujących w mniej lub bardziej poważny sposób dokonania żołnierzy biorących udział w II wojnie światowej (z Działami Navarony, Parszywą dwunastką i Złotem dla zuchwałych na czele), jak również w nurcie Kina Nowej Przygody –  z naciskiem na tetralogię o perypetiach właściciela bicza i fedory, oraz powieściach o podobnej tematyce. Widoczna jest również fascynacja pisarza bondowskim cyklem – niektóre sceny wydają się być żywcem z niego przeniesione, zaś pewna postać to nieomalże brat-bliźniak agenta 007. Wszystkie te inspiracje połączone zostały spoiwem w postaci - jak to sam autor w posłowiu określa – mistyki Północy. Dodałabym, iż w wersji jednocześnie wzniosłej i infantylnej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Odmiennie niż we wcześniejszych odsłonach cyklu, kiedy bohaterowie byli wytworem imaginacji pisarza, tym razem wprowadził on postaci znane z historii – co prawda wspomniany przeze mnie wcześniej Himmler jest jedynie bohaterem epizodycznym, lecz generał Ernest Dietl, dowódca strzelców górskich odgrywa w powieści znaczącą rolę, podobnie jak norweski major Sverre Spjelndæs, któremu Mortka przydał cech nadnaturalnych. Przenikanie się faktów i fikcji, podkreślone narracją prowadzoną z punktu widzenia rozlicznych postaci, dodatkowo wzbogaconą fragmentami dziennika Harringtona, to pomysł atrakcyjny, niestety większość jego potencjału została zmarnowana przez nie najlepsze wykonanie. Autor sinusoidalnie przechodzi od nieznośnie podniosłego tonu do scen koszarowych, zbyt często nadużywa zwrotów-kluczy, które są przypisane konkretnym postaciom (Śnieżyńskiego regularnie zalewa ciemność), piętrzy nieprawdopodobne rozwiązania, hurtowo uśmierca swych protagonistów, by potem ich wskrzesić, i szybko staje się to nudne. Drażni również spłycenie niektórych motywów, jak chociażby runy traktowane jako gadżety, rodzaj rozwiązującej każdy problem Wunderwaffe.

Wojnę runów można określić mianem książki jednorazowego użytku – szybko się ją czyta, lecz równie błyskawicznie zapomina o treści i bohaterach. Fabularnie w znaczący sposób odbiega od pozostałych tomów Trylogii Nordyckiej i można po nią sięgnąć bez znajomości poprzednich części. Albowiem klamra łącząca ją z Ostatnią sagą i Świtem po bitwie w postaci kroniki stworzonej przez islandzkiego skalda nie jest na tyle dominująca, by zapoznanie się z wcześniejszymi losami autora Vidarssagi było niezbędne do zrozumienia opowiedzianej na kartach powieści historii, ta zaś mami blaskiem – lecz nie złota, a tombaku.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wojna runów
Cykl: Trylogia Nordycka
Tom: 3
Autor: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 18 listopada 2015
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 135×202 mm
Cena: 39,99 zł



Czytaj również

Świt po bitwie
Dwadzieścia lat później
- recenzja
Ostatnia saga
Zmierzch Bogów
- recenzja
Wojna runów - Marcin Mortka
Wojna okiem Mortki
- recenzja
Wojna runów - Marcin Mortka
Magia runów
- recenzja
Wojna runów - Marcin Mortka
Powtórka z Ragnaroku
- recenzja
Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony
Opowieści z zapomnianego słowiańskiego świata
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.