Wojna Zombie - Max Brooks
Zacznijmy od jednego, podstawowego stwierdzenia – nie lubię zombie. Nigdy nie rozumiałem, czemu kino, a co za tym idzie wielu ludzi, tak się nimi fascynuje. Co jest fajnego w ożywionych zwłokach powstających z grobów, siejących śmierć i zniszczenie wśród swych żyjących krewniaków. Nawet prowadząc sesje Zewu Cthulhu prędzej wykorzystywałem w razie zapotrzebowania ghule, a nie te nadgniłe paskudztwa. Co więc skłoniło mnie, by sięgnąć po tak specyficzną książkę, jak Wojna Zombie Maxa Brooksa? Może przeczucie, może po prostu przypadek. W każdym razie, nigdy tej decyzji żałować nie będę.
Jeśli miałbym wskazać książkę, która wywarła na mnie największe wrażenie, to… No może niekoniecznie byłaby to Wojna Zombie, ale z pewnością do takiego ideału jest jej bardzo blisko. Autor w powieści tej zawarł bowiem wszystko to, co uwielbiam. Zrezygnował z tego wszystkiego, za czym nie przepadam. Dodatkowo dołożył jeszcze elementy, które strasznie mi się spodobały, choć nawet nie byłem świadomy, że zagustować w nich mogę.
Przede wszystkim chodzi tu o formę, której chciałbym poświęcić kilka słów. Wojna zombie Maxa Brooksa nie jest to bowiem zwykła powieść. Jest to dokument, oczywiście oparty na fikcyjnych wydarzeniach, jednak przedstawiony w tak doskonały i przekonujący sposób, że zamykając ostatnią stronę czytelnik naprawdę zaczyna wątpić, czy to co właśnie przeczytał to tylko fikcja.
Całość książki to kilkadziesiąt wywiadów z różnymi osobami, których jedyną cechą wspólną jest to, że przetrwały największą katastrofę w historii ludzkości, czyli właśnie wojnę z zombie. Są to ludzie z różnych rejonów świata, zajmujący różne stanowiska, jednak wszyscy oni mają naprawdę niesamowite wspomnienia do opowiedzenia.
Wszystkie zebrane historie podzielone zostały na osiem części, zgodnie z chronologią przebiegu wydarzeń. Właśnie to jest w tej powieści tak urzekające. Poznając bowiem historie różnych osób z całego świata, uporządkowane przez autora w ten sposób otrzymujemy wciągającą opowieść, która przez cały czas trzyma nas w napięciu. Nawet pomimo faktu, iż doskonale wiemy, jak cała wojna się skończyła. Jednak znajomość historii nie jest przecież tożsama ze znajomością losów osób, które ową historię tworzyły.
Idąc więc od początku jako pierwszą poznajemy część zatytułowaną Ostrzeżenia. Gdzie opisane zostały pierwsze sygnały o epidemii zombie. Niejasne, niepotwierdzone oficjalnie pogłoski z różnych regionów świata, które dopiero analizowane z perspektywy powojennej pokazują, jakim brakiem organizacji i niekompetencją wykazały się władze wielu krajów.
Część druga to Oskarżenia, które siłą rzeczy wynikają z poprzednich opowieści. Skrywanie prawdy, czasem wręcz jawne okłamywanie opinii publicznej. Wprowadzenie na rynek fałszywych, z założenia nieskutecznych parafarmaceutyków i inne temu podobne działania, która w ludziach – nawet teraz, już po wojnie – wyzwalają żal, smutek, bądź po prostu złość.
Jednak w którymś momencie zasłona kłamstwa musiała pęknąć, pociągając za sobą etap, który nazwany został Wielką Paniką. Najstraszliwszy okres całej wojny, kiedy ludzkość nie potrafiąc w najmniejszym stopniu poradzić sobie z zombie stanęła przed widmem całkowitej zagłady. Kolejne ofiary, posuwająca się wciąż naprzód fala zombie i ginąca nadzieja. Wydawało się, że ratunku już nie ma.
Przełom musiał jednak nastąpić. Ludzkość to nie jakiś rzadki gatunek motyla, czy innego miłego stworzonka, który można wytępić bezrozumnym działaniem. Pokonać ludzkość, to tak jakby próbować eksterminować wszystkie szczury lub karaluchy – to po prostu niemożliwe. W którymś momencie zombiaki mogły się zacząć o tym przekonywać na własnej skórze. Chociaż – może trafniejszym określeniem byłoby - we własnym mózgu.
Kolejne trzy rozdziały – Front wewnętrzny w Ameryce, Dookoła świata – i ponad nim oraz Wojna totalna - to opowieści z okresu, kiedy zaczęliśmy już odnosić sukcesy w konflikcie z nie do końca martwymi. Ludzie, którzy na nowo uwierzyli w siebie i w możliwość pokonania epidemii wykazują się bohaterstwem i poświęceniem oraz wszystkim tym, co zwykle najbardziej skrajne sytuacje wyzwalają w człowieku. Właśnie ze względu na ten pełen przekrój różnych zachowań i optymizm bijący z wielu historii, w tych częściach znalazły się najlepsze wywiady z całego zbioru, między innymi o dzielnych psich zwiadowcach. Jak dla mnie, po prostu perfekcyjna opowieść.
Ostatni z rozdziałów to Pożegnania, czyli jak łatwo się domyślić ostatnie słowa bohaterów wcześniejszych opowieści. Osób, które czasem wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu przeżyły koszmar, który pochłonął znaczący odsetek ludzkiej populacji.
Podsumowanie siłą rzeczy musi być krótkie, bo zalety mogę wypisywać na potęgę. Jeśli lubicie lekturę przemyślaną, zrealizowaną i zaprezentowaną na najwyższym poziomie – musicie po Wojnę Zombie sięgnąć. Zwłaszcza w tym lekko krwistym wydaniu wydawnictwa Red Horse. Nie ważne, czy jesteście fanami horroru, science – fiction, czy fantasy. Ta książka jest tak dobra, że powinna zadowolić każdego. A już zwłaszcza miłośników historii opartych na faktach. Bo tak jak wspominałem wcześniej, po lekturze, wcale nie jestem pewien czy przypadkiem publikacja ta nie powstała w oparciu o jakiś rękopis z przyszłości. Może pierwsze sygnały o wirusie już pojawiają się w mediach, a my jeszcze tego nie zauważyliśmy? Może stoimy już u progu prawdziwej i całkowicie realnej wojny zombie…
Pozwolę sobie na koniec na jeszcze słowo komentarza. W ciągu ostatniego roku przygotowałem około trzydziestu kilku recenzji książek z różnych dziedzin fantastyki. Dodatkowo przeczytałem pewnie drugie tyle książek, których zrecenzować nie zdążyłem. Wystawiałem im różne oceny, ale nigdy jeszcze takiej, jak widoczna poniżej. Jest to bowiem z pewnością najlepsza książka, jaką przeczytałem w ciągu tych ostatnich dwunastu miesięcy. I kto wie – może jeszcze przez dłuższy czas nic jej nie pobije?
Ocena: 6.5 / 6
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Jeśli miałbym wskazać książkę, która wywarła na mnie największe wrażenie, to… No może niekoniecznie byłaby to Wojna Zombie, ale z pewnością do takiego ideału jest jej bardzo blisko. Autor w powieści tej zawarł bowiem wszystko to, co uwielbiam. Zrezygnował z tego wszystkiego, za czym nie przepadam. Dodatkowo dołożył jeszcze elementy, które strasznie mi się spodobały, choć nawet nie byłem świadomy, że zagustować w nich mogę.
Przede wszystkim chodzi tu o formę, której chciałbym poświęcić kilka słów. Wojna zombie Maxa Brooksa nie jest to bowiem zwykła powieść. Jest to dokument, oczywiście oparty na fikcyjnych wydarzeniach, jednak przedstawiony w tak doskonały i przekonujący sposób, że zamykając ostatnią stronę czytelnik naprawdę zaczyna wątpić, czy to co właśnie przeczytał to tylko fikcja.
Całość książki to kilkadziesiąt wywiadów z różnymi osobami, których jedyną cechą wspólną jest to, że przetrwały największą katastrofę w historii ludzkości, czyli właśnie wojnę z zombie. Są to ludzie z różnych rejonów świata, zajmujący różne stanowiska, jednak wszyscy oni mają naprawdę niesamowite wspomnienia do opowiedzenia.
Wszystkie zebrane historie podzielone zostały na osiem części, zgodnie z chronologią przebiegu wydarzeń. Właśnie to jest w tej powieści tak urzekające. Poznając bowiem historie różnych osób z całego świata, uporządkowane przez autora w ten sposób otrzymujemy wciągającą opowieść, która przez cały czas trzyma nas w napięciu. Nawet pomimo faktu, iż doskonale wiemy, jak cała wojna się skończyła. Jednak znajomość historii nie jest przecież tożsama ze znajomością losów osób, które ową historię tworzyły.
Idąc więc od początku jako pierwszą poznajemy część zatytułowaną Ostrzeżenia. Gdzie opisane zostały pierwsze sygnały o epidemii zombie. Niejasne, niepotwierdzone oficjalnie pogłoski z różnych regionów świata, które dopiero analizowane z perspektywy powojennej pokazują, jakim brakiem organizacji i niekompetencją wykazały się władze wielu krajów.
Część druga to Oskarżenia, które siłą rzeczy wynikają z poprzednich opowieści. Skrywanie prawdy, czasem wręcz jawne okłamywanie opinii publicznej. Wprowadzenie na rynek fałszywych, z założenia nieskutecznych parafarmaceutyków i inne temu podobne działania, która w ludziach – nawet teraz, już po wojnie – wyzwalają żal, smutek, bądź po prostu złość.
Jednak w którymś momencie zasłona kłamstwa musiała pęknąć, pociągając za sobą etap, który nazwany został Wielką Paniką. Najstraszliwszy okres całej wojny, kiedy ludzkość nie potrafiąc w najmniejszym stopniu poradzić sobie z zombie stanęła przed widmem całkowitej zagłady. Kolejne ofiary, posuwająca się wciąż naprzód fala zombie i ginąca nadzieja. Wydawało się, że ratunku już nie ma.
Przełom musiał jednak nastąpić. Ludzkość to nie jakiś rzadki gatunek motyla, czy innego miłego stworzonka, który można wytępić bezrozumnym działaniem. Pokonać ludzkość, to tak jakby próbować eksterminować wszystkie szczury lub karaluchy – to po prostu niemożliwe. W którymś momencie zombiaki mogły się zacząć o tym przekonywać na własnej skórze. Chociaż – może trafniejszym określeniem byłoby - we własnym mózgu.
Kolejne trzy rozdziały – Front wewnętrzny w Ameryce, Dookoła świata – i ponad nim oraz Wojna totalna - to opowieści z okresu, kiedy zaczęliśmy już odnosić sukcesy w konflikcie z nie do końca martwymi. Ludzie, którzy na nowo uwierzyli w siebie i w możliwość pokonania epidemii wykazują się bohaterstwem i poświęceniem oraz wszystkim tym, co zwykle najbardziej skrajne sytuacje wyzwalają w człowieku. Właśnie ze względu na ten pełen przekrój różnych zachowań i optymizm bijący z wielu historii, w tych częściach znalazły się najlepsze wywiady z całego zbioru, między innymi o dzielnych psich zwiadowcach. Jak dla mnie, po prostu perfekcyjna opowieść.
Ostatni z rozdziałów to Pożegnania, czyli jak łatwo się domyślić ostatnie słowa bohaterów wcześniejszych opowieści. Osób, które czasem wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu przeżyły koszmar, który pochłonął znaczący odsetek ludzkiej populacji.
Podsumowanie siłą rzeczy musi być krótkie, bo zalety mogę wypisywać na potęgę. Jeśli lubicie lekturę przemyślaną, zrealizowaną i zaprezentowaną na najwyższym poziomie – musicie po Wojnę Zombie sięgnąć. Zwłaszcza w tym lekko krwistym wydaniu wydawnictwa Red Horse. Nie ważne, czy jesteście fanami horroru, science – fiction, czy fantasy. Ta książka jest tak dobra, że powinna zadowolić każdego. A już zwłaszcza miłośników historii opartych na faktach. Bo tak jak wspominałem wcześniej, po lekturze, wcale nie jestem pewien czy przypadkiem publikacja ta nie powstała w oparciu o jakiś rękopis z przyszłości. Może pierwsze sygnały o wirusie już pojawiają się w mediach, a my jeszcze tego nie zauważyliśmy? Może stoimy już u progu prawdziwej i całkowicie realnej wojny zombie…
Pozwolę sobie na koniec na jeszcze słowo komentarza. W ciągu ostatniego roku przygotowałem około trzydziestu kilku recenzji książek z różnych dziedzin fantastyki. Dodatkowo przeczytałem pewnie drugie tyle książek, których zrecenzować nie zdążyłem. Wystawiałem im różne oceny, ale nigdy jeszcze takiej, jak widoczna poniżej. Jest to bowiem z pewnością najlepsza książka, jaką przeczytałem w ciągu tych ostatnich dwunastu miesięcy. I kto wie – może jeszcze przez dłuższy czas nic jej nie pobije?
Ocena: 6.5 / 6
Mają na liście życzeń: 4
Mają w kolekcji: 7
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 7
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wojna Zombie (World War Z)
Autor: Max Brooks
Wydawca: Red Horse
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 1 lutego 2008
Liczba stron: 504
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-60504-44-4
Cena: 29,99 zł
Autor: Max Brooks
Wydawca: Red Horse
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 1 lutego 2008
Liczba stron: 504
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-60504-44-4
Cena: 29,99 zł
Tagi:
Max Brooks | Wojna Zombie