Władcy nocy, złodzieje snów - Eugeniusz Dębski
Władcy nocy, złodzieje snów Eugeniusza Dębskiego to produkt bardzo niebezpieczny. Brutalnie wciąga do swojego świata, pożera cenny czas, a przy tym manipuluje czytelnikiem z niesamowitym wdziękiem.
Powieść zaczyna się jak prawdziwy, dobry kryminał - cyniczny detektyw Owen Yeates przyjmuje bardzo nietypowe zlecenie od nieco zwariowanej i nieprzyzwoicie bogatej starszej pani. Główny bohater dwoi się i troi, by sprostać powierzonemu mu zadaniu - ma wytropić złodziei snów. Podczas tego na pozór absurdalnego śledztwa Owen przeżywa mnóstwo niebezpiecznych, nieprzyjemnych przygód często o nieprzewidywalnym zakończeniu. W trakcie dochodzenia stwierdza, że sprawa wcale nie jest tak głupia, jaka się na początku wydawała.
Władcy nocy... jest powieścią kryminalną w najlepszym wydaniu, to prawdziwa perełka. Dziś świetny kryminał jest rzadkością, niczym kaktus na Biegunie Północnym. Tym bardziej talent Dębskiego zasługuje na pochwały. Usiłowałam doszukać się czegoś, co zgrzyta, nie pasuje, czy zostało zrobione od niechcenia. Niczego takiego nie znalazłam. Książka jest idealna pod każdym względem, a czytelnik po przeczytaniu odkłada ją z żalem.
Autor bawi się konwencją literacką z niesłychaną lekkością. Zarzuca czytelnika deszczem mało precyzyjnych informacji i faktów, które układają się w pozorną całość. Pisarz wprowadza przyjemny zamęt, lekko dickowski absurd i zmusza szare komórki do bardzo intensywnego wysiłku. Skutecznie miesza w głowie, wyprowadza cały czas w szczere pole i pozostawia na pastwę trawiącej umysł zagadki. Dębski nie mówi wprost. O nie! Pozwala czytelnikowi wyciągać fałszywe i błędne wnioski z niejednoznacznych stwierdzeń czy opisów, by w finale historii zaśmiać mu się w twarz i pokazać, jak bardzo nasze przypuszczenia były mylne. W pewnym momencie chce się powiedzieć: "Dobra panie pisarzu, wygrałeś i tak nie poukładam tego w całość!" Do samego końca autor po prostu pastwi się z tą tylko różnicą, że zadaje przyjemne męki zaintrygowanemu czytelnikowi. Doskonała zabawa, wierzcie mi.
Władcy nocy... to książka napisana w pierwszej osobie, co pozwala subiektywnie oceniać sytuację. Główny bohater opowiada zdarzenia w trakcie ich "dziania się", a to sprawia, że czytelnik sam staje się po trosze współuczestnikiem historii. Niepodważalną zaletą powieści jest sam język. Dębski z dużą swobodą operuje świetną polszczyzną, której dziś coraz mniej. Błyskotliwe, swobodne i dobrze skonstruowane dialogi nadają powieści zastraszającego tempa. Do tego wszystkiego obowiązkowo należy wspomnieć o humorze, nieodłącznym elemencie książki. Tak naprawdę trudno precyzyjnie określić humor Dębskiego. Jest on odrobinę brytyjski, czarnawy, a nawet trochę wisielczy, po prostu wyjątkowy. Z uwagą czytelnik śledzi myśli detektywa, które bardzo szybko biegną próbując złożyć elementy układanki kryminalnej, innym razem można się pośmiać z inwektyw jakimi bohater się obrzuca lub gdy komentuje jakąś sytuację w sposób ironiczno-humorystyczny.
Inną kwestią staje się nieoczekiwany zwrot akcji u progu wyjaśnienia zwariowanej zagadki. To bardzo niebezpieczny dla czytelnika zabieg, ponieważ szok wywołany finałem jest ogromny. Śmiało można postawić autora Władców nocy... obok mistrzów sensacji Ludluma czy Mc Leana. Chociaż nie, on bije ich na głowę.
Polecam dla tych, którzy lubią duże ryzyko. Nie zawiedziecie się, bowiem Eugeniusz Dębski jest bezwzględnym władcą naszego czasu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Powieść zaczyna się jak prawdziwy, dobry kryminał - cyniczny detektyw Owen Yeates przyjmuje bardzo nietypowe zlecenie od nieco zwariowanej i nieprzyzwoicie bogatej starszej pani. Główny bohater dwoi się i troi, by sprostać powierzonemu mu zadaniu - ma wytropić złodziei snów. Podczas tego na pozór absurdalnego śledztwa Owen przeżywa mnóstwo niebezpiecznych, nieprzyjemnych przygód często o nieprzewidywalnym zakończeniu. W trakcie dochodzenia stwierdza, że sprawa wcale nie jest tak głupia, jaka się na początku wydawała.
Władcy nocy... jest powieścią kryminalną w najlepszym wydaniu, to prawdziwa perełka. Dziś świetny kryminał jest rzadkością, niczym kaktus na Biegunie Północnym. Tym bardziej talent Dębskiego zasługuje na pochwały. Usiłowałam doszukać się czegoś, co zgrzyta, nie pasuje, czy zostało zrobione od niechcenia. Niczego takiego nie znalazłam. Książka jest idealna pod każdym względem, a czytelnik po przeczytaniu odkłada ją z żalem.
Autor bawi się konwencją literacką z niesłychaną lekkością. Zarzuca czytelnika deszczem mało precyzyjnych informacji i faktów, które układają się w pozorną całość. Pisarz wprowadza przyjemny zamęt, lekko dickowski absurd i zmusza szare komórki do bardzo intensywnego wysiłku. Skutecznie miesza w głowie, wyprowadza cały czas w szczere pole i pozostawia na pastwę trawiącej umysł zagadki. Dębski nie mówi wprost. O nie! Pozwala czytelnikowi wyciągać fałszywe i błędne wnioski z niejednoznacznych stwierdzeń czy opisów, by w finale historii zaśmiać mu się w twarz i pokazać, jak bardzo nasze przypuszczenia były mylne. W pewnym momencie chce się powiedzieć: "Dobra panie pisarzu, wygrałeś i tak nie poukładam tego w całość!" Do samego końca autor po prostu pastwi się z tą tylko różnicą, że zadaje przyjemne męki zaintrygowanemu czytelnikowi. Doskonała zabawa, wierzcie mi.
Władcy nocy... to książka napisana w pierwszej osobie, co pozwala subiektywnie oceniać sytuację. Główny bohater opowiada zdarzenia w trakcie ich "dziania się", a to sprawia, że czytelnik sam staje się po trosze współuczestnikiem historii. Niepodważalną zaletą powieści jest sam język. Dębski z dużą swobodą operuje świetną polszczyzną, której dziś coraz mniej. Błyskotliwe, swobodne i dobrze skonstruowane dialogi nadają powieści zastraszającego tempa. Do tego wszystkiego obowiązkowo należy wspomnieć o humorze, nieodłącznym elemencie książki. Tak naprawdę trudno precyzyjnie określić humor Dębskiego. Jest on odrobinę brytyjski, czarnawy, a nawet trochę wisielczy, po prostu wyjątkowy. Z uwagą czytelnik śledzi myśli detektywa, które bardzo szybko biegną próbując złożyć elementy układanki kryminalnej, innym razem można się pośmiać z inwektyw jakimi bohater się obrzuca lub gdy komentuje jakąś sytuację w sposób ironiczno-humorystyczny.
Inną kwestią staje się nieoczekiwany zwrot akcji u progu wyjaśnienia zwariowanej zagadki. To bardzo niebezpieczny dla czytelnika zabieg, ponieważ szok wywołany finałem jest ogromny. Śmiało można postawić autora Władców nocy... obok mistrzów sensacji Ludluma czy Mc Leana. Chociaż nie, on bije ich na głowę.
Polecam dla tych, którzy lubią duże ryzyko. Nie zawiedziecie się, bowiem Eugeniusz Dębski jest bezwzględnym władcą naszego czasu.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Władcy nocy, złodzieje snów
Autor: Eugeniusz Dębski
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 3 czerwca 2002
Liczba stron: 468
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-10: 83-89011-03-4
Cena: 26,99 zł
Autor: Eugeniusz Dębski
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 3 czerwca 2002
Liczba stron: 468
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-10: 83-89011-03-4
Cena: 26,99 zł