Władca Areny
Gra tylko dla prawdziwych mężczyzn?
Autor: Grażyna 'Fionaxxx' Zarzycka
Redakcja: Tomasz 'earl' KoziełłoIlustracje: Grażyna 'Fionaxxx' Zarzycka
Na Władcę Areny natrafiłam przeglądając strony internetowe dotyczące planszówek. Spodobała mi się mroczna oprawa graficzna tego tytułu, przypominająca pewne podobieństwa do mechaniki gier RPG. Zaintrygowało mnie użycie "koralików" (pierwszy raz widziałam takie komponenty w grze planszowej). Fakt, że autor tej pozycji, Sebastian Grabski, jest Polakiem, zwiększył moją ciekawość. Po pewnym czasie pudełko z rysunkiem wojowników walczących na arenie trafiło do moich rąk.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Piękne zmagania
Po zdjęciu wieczka pudełka zobaczyłam kartkę z napisem: "Gra dla prawdziwych mężczyzn[q]. Do mężczyzny mi daleko, ale zbyt dużo potworów zabiłam w grach przygodowych, aby przestraszyć się małej kartki… Ochoczo wróciłam do oglądania zawartości Władcy areny. Sporą część pudełka zajmuje plansza podzielona na 4 [q]puzzle" wykonane z solidnej tektury. Po ich złączeniu otrzymujemy prostokątną arenę. Plansza jest szara, ale niejednolita – możemy na niej zobaczyć plamy krwi, kosz z gorącymi węglami, a także słup do przywiązywania bestii. W każdej rozgrywce gracze mogą zmieniać wygląd areny dokupując elementy dodatkowe, np. kolczaste ściany czy węże.
Największe wrażenie spośród komponentów gry wywołują plansze wojowników. Zostały one wykonane z grubej tektury. Po bokach planszy umieszczono 6 "liczników" kluczowych dla wojowników cech (na początku zabawy mamy do rozdzielenia między nie 30 punktów – co pozwala stworzyć nam wojownika o unikalnych współczynnikach): Punktów Akcji, Walki, Zwinności, Psychiki, Siły i Odporności. Aby zaznaczyć odpowiednią wartość cechy, używamy okrągłych żetonów smoków. "Liczniki" cech zostały ciekawie zaprojektowane – w planszach wojowników znajdują się wgłębienia, na które należy nałożyć żeton smoka. W ten sposób zakrywamy wszystkie wartości oprócz jednej i nie musimy używać plastikowych łączników czy strzałek, jakie często są używane do liczników w grach. Rozwiązanie zaproponowane we Władcy areny jest proste i eleganckie.
W środkowej części planszy wojownika możemy zobaczyć ilustrację bohatera, a naokoło rysunku – wyszczególnienie części ciała (np. biodra, prawa stopa). Przy każdej nazwie części ciała umieszczono 2 wgłębienia: podłużne do lokowania kolorowych, drewnianych sześcianów zbroi i okrągłe do wkładania estetycznych, plastikowych koralików ran. Na początku niepokoiłam się, czy używanie tych elementów będzie wygodne, jednak obawy okazały się płonne. System zbroi jest prosty; istnieją 3 typy tego oprzyrządowania: - zbroja skórzana – brązowy sześcian;
- pancerz kolczy – niebieska kostka;
- zbroja płytowa – biały sześcian.
Przeżyje tylko jeden
Sercem Władcy areny jest, oczywiście, walka. Na początku rozgrywki przygotowujemy swego bohatera, jego oręż (w zależności od posiadanej Siły i gotówki wynikającej z poziomu Psychiki) oraz pułapki na przeciwników. Inicjatywa oparta jest o Zwinność i rzut kością sześciościenną. Ataki wykonujemy testując swoją Walkę (walka wręcz) lub Zwinność (ataki dystansowe). Używamy do tego kości dziesięciościennej lub dwunastościennej, jeżeli... zostaliśmy zatruci. Wynik równy lub niższy od cechy to sukces. Wtedy określamy obrażenia – rzutem kośćmi określonymi na karcie broni. Co ciekawe, maksymalny wynik powoduje przerzut, a potem razem sumujemy wszystkie oczka. Jesteśmy w stanie zadawać naprawdę potężne uderzenia. Przeciwnik morze wykonać którąś z dozwolonych akcji defensywnych. Co ciekawe, dobry strzelec dobrze unika – obie czynności oparte są na Zwinności.
Podsumowanie
Władca Areny to dobrze przemyślana i solidnie wykonana pozycja. Szczególne uznanie dla twórcy należy się za urzekające plansze wojowników. Rozgrywka jest niezwykle klimatyczna. Niesamowita atmosfera oparta została na mrocznych ilustracjach, a także na fabularnych wstawkach jakie odnajdziemy w instrukcji (zwłaszcza opis śmierci wojownika robi wrażenie). Ciekawie został rozwiązany system pancerza i ran. Cieszy również możliwość punktowego tworzenia wojownika w zależności od swoich preferencji oraz tworzenia różnorodnych typów aren poprzez system wykorzystania elementów dodatkowych – pułapek i potworów. Warto zwrócić jednak uwagę, że gra "rozkręca się" dość wolno i dla niektórych osób już sam początek rozgrywki najzwyczajniej w świecie może się wydać nudny. Jednak, gdy postacie odniosą rany, zabawa nabiera kolorytu i tempa. Rosną emocje – dobrze przeprowadzony atak może skończyć się śmiercią przeciwnika i naszym zwycięstwem. Nie polecę gry osobom o gołębim sercu, jednak lubujący się w rozgrywkach stricte rywalizacyjnych odnajdą we Władcy Areny to co kochają – krew, pot i łzy.
Plusy:- klimatyczna rozgrywka
- estetyczne i solidne wykonanie
- ciekawy system ran i pancerza
- emocje
- "senny" początek rozgrywki
Dziękujemy wydawnictwu Spawn za udostępnienie gry do recenzji.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Władca Areny
Typ gry: Taktyczna
Projektant: Sebastian Grabski
Ilustracje: Przemysław Baraniak, Magdalena Thanais, Jarosław Marcinek, Michał Migacz, Mateusz Rasiński, Grzegorz Rutkowski, Mariusz Szulc
Data wydania oryginału: 2012
Wydawca polski: SPAWN
Liczba graczy: 2
Wiek graczy: od 14 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 min.
Cena: 99 zł
Typ gry: Taktyczna
Projektant: Sebastian Grabski
Ilustracje: Przemysław Baraniak, Magdalena Thanais, Jarosław Marcinek, Michał Migacz, Mateusz Rasiński, Grzegorz Rutkowski, Mariusz Szulc
Data wydania oryginału: 2012
Wydawca polski: SPAWN
Liczba graczy: 2
Wiek graczy: od 14 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 min.
Cena: 99 zł