» Recenzje » Wir - Peter Watts

Wir - Peter Watts


wersja do druku

Czarna Madonna od Behemota

Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Wir - Peter Watts
George Lucas w jednym z wywiadów poświęconych filmowi Imperium Kontratakuje powiedział, że druga część każdej trylogii ma to do siebie, że jest najbardziej dynamiczna, pogmatwana i mroczna – autor może postawić bohaterów w ekstremalnie trudnych sytuacjach, skupiając się na konsekwentnym ich dręczeniu. Wstęp ma za sobą, a o zakończeniu nie musi jeszcze myśleć. Czy podobnie rzecz się ma w przypadku Wiru Petera Wattsa, stanowiącego środkowy tom historii ryfterów?

Tym, co rzuca się w oczy jest zmiana otoczenia i nastroju opowieści. W recenzji porównywałem Rozgwiazdę do historii z Richardem B. Riddickiem w roli głównej – akcja w odciętym od świata, ponurym miejscu, gdzie grupa psychopatów i wykolejeńców walczy ze sobą i z zewnętrznymi zagrożeniami. Wir natomiast podąża w dość nieoczekiwanym kierunku. Otrzymujemy bowiem specyficzną mieszankę korporacyjnego techno-thrillera z wątkami medycznymi oraz… powieścią drogi. Odziana w czerń, scyborgizowana kobieta rusza, by zemścić się na dawnych mocodawcach i prześladowcach zarazem. I byłaby to kanoniczna opowieść o mścicielu, gdyby nie dwie kwestie – po pierwsze, zaczyna otrzymywać zupełnie nieoczekiwane (i do pewnego momentu także niechciane) wsparcie ze strony tajemniczego sieciowego bytu; a po drugie – nosi w sobie zabójczego wirusa, będącego przyczyną finałowej pożogi, którą czytelnik miał okazję obserwować w Rozgwieździe. Takie połączenie wygląda naprawdę obiecująco. Osoby, które nie znają poprzednich wydarzeń mogą się poczuć nieco zagubione na samym początku, ale znajomość tomu pierwszego nie jest warunkiem koniecznym do pełnego zrozumienia tej powieści – pewne niuanse umkną, ale całość powinna okazać się jasna. Zakończenie natomiast zamyka wiele istotnych wątków trylogii.

Rozwój wydarzeń przyjdzie nam obserwować z perspektywy kilku osób. Będą tą różnego rodzaju i rangi pracownicy korporacji, Lennie Clark oraz osoby postronne, mające nieszczęście stanąć na ich drodze. Każde trzyma w ręce jeden kawałek układanki, nie bardzo wiedząc jak wygląda całościowy obraz. Prosta operatorka robotów porządkowych jest świadkiem wyjścia z morza tajemniczej kobiety, która nie miała prawa tam być. Wkrótce potem rodzi się kult Czarnej Madonny niosącej zagładę. Analityk trendów o podrasowanej do tego zadania świadomości dostaje zadanie prześledzenia propagacji nowego szczepu wirusa, dziwnie powiązanego z plotkami na temat zmartwychwstałej ryfterki. Jego firmowa koleżanka okazuje się być członkiem tajnej grupy mającej rozsadzić od wewnątrz biurokratyczną strukturę. A wszyscy oni są śledzeni za pośrednictwem światowej sieci przez nowego gracza, który pojawia się na wirtualnej arenie niewiadomo skąd.

W odniesieniu do Rozgwiazdy formułowałem zarzut, że Watts tworzy wielu intrygujących bohaterów, których następnie marginalizuje lub szybko zabija. Wir jest wolny od tego mankamentu. Całość jest spójna, a wszystkie wątki zbiegają się na końcu, by zakończyć tę część opowieści. Przeskoki od postaci do postaci są uzasadnione i ukazują intrygę pod nieco innym kątem – nie można nie wspomnieć o doskonałej kreacji psychologicznej dramatis personae. Lennie Clark i jej poczynania z jednej strony wzbudzają niechęć swoim szaleństwem, a z drugiej świadomość wewnętrznych tarć i napięć pozwala nam postawić się na jej miejscu – okazuje się, że przeżycia z dzieciństwa, nawracające wątpliwości i wyrzuty sumienia w stosunku do własnej postawy, popychają ją do desperackich kroków. Achilles Desjardins, skrępowany farmakologicznie więzami posłuszeństwa wobec firmy, stanowi świetną ilustrację zmagań natury etycznej – czy decydenci mają prawo zagłuszać sumienie po to, by skuteczniej wypełniać obowiązki, do których zostali powołani? Ken Lubin z tego samego powodu rzuca się w otchłań gorliwego wypełniania obowiązków, zyskując opinię fanatycznego zabójcy. Naprawdę warto pochylić się głębiej nad każdym z bohaterów, gdyż wszyscy zostali wspaniale wykreowani, a autor w pełni wykorzystał uzyskany w ten sposób potencjał.

Ostatnią rzeczą, o której należy wspomnieć w odniesieniu do Wiru są pomysły Petera Wattsa związane z postępem i rozwojem techniki. Zarówno Ślepowidzenie jak i Rozgwiazda przyzwyczaiły nas do dbałości o szczegóły i realizm oraz śmiałości i odważnych wizji. Nie inaczej jest tutaj. Sam tytułowy Wir jest bardzo intrygujący – obraz sieci rojącej się od ewoluujących w tempie kilkuset pokoleń na sekundę programów (zazwyczaj złośliwych), targanej burzami zakłóceń i zatorów informacyjnych, śmiertelnie niebezpiecznej ze względu na szerzące dezinformację memy. A to dopiero początek. W kolejnych rozdziałach możemy przeczytać o korporacjach faszerujących swoich pracowników Moralniakiem lub Rozgrzeszeniem – zestawem substancji chemicznych pobudzających odpowiednie gruczoły, w sytuacji odczuwania pokusy ujawnienia tajemnicy zawodowej lub poczucia winy związanego z wykonywanymi obowiązkami. Innym przykładem są boty i wirusy, których jedynym celem jest samoreplikacja, po podchwyceniu popularnego hasła zaczynają wywoływać rozruchy społeczne. Wszystko to sprawia, że Wir staje się powieścią niesłychanie wciągającą nie tylko na płaszczyźnie fabularnej, ale także futurologiczno- spekulatywnej.

Czy warto zatem sięgnąć po najnowszą na naszym rynku książkę Wattsa? Zdecydowanie tak – to wspaniałe science fiction. Dodając do tego rzetelną wiedzę autora i przemyślane wizje, wyśmienitą konstrukcję psychologiczną postaci, oraz specyficzny czarny humor – otrzymujemy wybuchową mieszankę. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko z czystym sumieniem polecić Wir zarówno sympatykom dotychczasowej twórczości Wattsa, jak i tym, którzy swoją przygodę z nim dopiero będą rozpoczynać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Wir (Maelstrom)
Cykl: Trylogia ryfterów
Tom: 2
Autor: Peter Watts
Tłumaczenie: Dominika Rycerz-Jakubiec
Wydawca: Ars Machina
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 16 listopada 2011
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Format: 125x`95 mm
ISBN-13: 978-83-932319-2-8
Cena: 37,90 zł



Czytaj również

Wir - Peter Watts
Apokalipsa nadchodzi z morskich głębin
- recenzja
Wir
Wir
Rozgwiazda
Podwodne tu i teraz
- recenzja

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
+1
Rozgwiazda mnie zachwyciła, wiec na lekturę Wiru czekam z niecierpliwością. Z tego co widzę - słusznie.
18-11-2011 19:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.