» Opowiadania » Wilczyca

Wilczyca

Ciemnowłosy Khane podszedł do okna. Na jego twarzy malowała się zmęczona zaduma.

Cichy pomruk znużonego wiatru. Ospałe cienie chowające się przed wątła poswiatą. I wszechobecna nienaturalnie wibrująca cisza. Tak żywa. Przeszywająca duszę na wskroś.

- Podejdź – powiedział a jego słowa odbiły się szklanym smutkiem.

Podeszła. Powłócząc niewprawnie kalekim ciałem. Zabijając ciszę...!

- Tak panie? – spytała głosem cichym jak noc.

Nie odwrócił się. Światło i cienie bawiły się jego bliznami na twarzy. Tworząc makabryczne obrazy minionych epok. Stał tak. Żyjący posąg ścigany posępnymi myślami.
Przemówił. Melodyjnie, niespotykanie słodko, od tej słodyczy świece przygasły a cienie pokładły się nieruchomiejąc.

- Co niesie posłanie?

A wiatr zawył w odpowiedzi tysiącem swoich istnienń.

„ At the Moon Monatins six wolfs cry”

- W Księżycowych Górach? – zawiesił głos w nicości niebytu. – Przecież Wilków nie ma?! – szczękniecie sali o stal.

„Would you die for this?”

Szmery ułożyły się w melodie, której słowa penetrowały pustki starych konnat powtarzając ciągle pytanie.

Zamyślenie spłyneło na zamczysko. Strach przymrużył oczy, cicho ziewnął i zasnął. Pozostawiając wszystkie swe bestie na wolności, jak i mnóstwo niestrworzonych serc (później zbierze swoje żniwa).

Khane zagłębił się w swych myślach całkiem zapominając o kalekiej kobiecie. Ta zaś cicho nuciła aby zabić wspominania czas. Lecz ten już nadszedł.

„ And kill me again or take me as I am
for I shell not change... „

Wyszeptały najskrytsze rany jej duszy. Skręcając chore ciało w uścisku smutku i tęsknoty.

Dlaczego zabiłam?! – odbiło się echem. Nie był to ludzki krzyk wściekłości. Lecz cos tak zwierzęcego, przepełnionego bólem i rozpaczą wydobyło się z gardła jej duszy iź wszystkie potępione dusze zapłakały jedna łzą.

A potem spadł deszcz. Jego krople zalały świat. Upadały na ziemie, futra, nagie ciało czy kamienne bloki. Nie wybierały między najwspanialszymi tworami ludzkiej ręki a najmniejszym robaczkiem. Dawały i zabierały życie. Były pragnieniem, przekleństwem, ukojeniem, marzeniem i koszmarem, każdym z osobna i wszystkimi naraz. Były to siła, która się podziwia lecz napawa ona nas wiecznym strachem.

W oddali echem odbiło się wycie.

Khanea twarz omiotło tysiące igieł mroźnego deszczu przywołując jego myśli z otchłani zadumy. Powstał, uciszył ogień i podążył do wyjścia.

- Przygotuj się do podróży - pozostawił za sobą słowa zawieszone w deszczu.


***

Podróżowali. Ona i On. Niby razem a jednak tak osobno jakby byli na dwóch różnych końcach światów. W milczeniu przygrywał im wiatr. Świat był ponury, mokry i grząski. Cienie nocy już dawno zaległy nad dolina. Zwierzęta stąpały spokojnie z dziwna obojętnością

- Już niedaleko – pomyślał na głos - Już widzę góry przed nami. Zaraz nadejdzie chwila prawdy. - Zawył.

A w dali odpowiedziało mu wycie tak ciche, iż tylko zmarli mogli je dosłyszeć. Krew wzywa krew.

Na drogę przed nimi wyszedł Cień wielkości psa. Cień otworzył oczy, wilcze oczy. Stanął w bezruchu. Z nim zamarł cały las, wszystko wstrzymało oddech.

Spotkała bestia bestię.

- To niemożliwe – Khane wycharczał siejąc strach w sercu konia.

Serce zwierzęcia ogarnięte panika bliskości Cienia, jak i dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego kim był jego pan, stchórzyło. Te zaś pognał za nim, zostawiając jeźdźca w błocie zdziwienia.

Khane klękał skapany w poswiacie za nim stała kobieta. Smutne wspomnienie człowieka.

- Wygineliście już dawno. Jak inne bestie. Ludzie was wymordowali. - mówiąc to spoglądał zahipnotyzowany w oczy CieniWilków. Gdyż wypełzło ich wiecej. Cztery wiecej – Kiedyś ... ale to było dawno. - oczy jego zalała mgła zapomnienia.

„ You’re a beast, evil one ”

Odbiło się w jego umyśle. Nie był pewien czy Wilk to powiedział czy tylko pomyślał. Wilk ...?

Ksieżyc przybył na to spotkanie obdarowując wszystkich swym blaskiem. Potem nadeszła Ona.

„ She brought the Night hidden in her sad Wolf eyes ”

Jej futor było koloru stali z jedna tylko biała plama na pysku, płatkiem śniegu. Oczy lśniły diamentową bielą o lekkim zabarwieniu nieba. Była piękna, była wilkiem. Kobieta zapomniała na chwile o swoim bólu, chłonąc całym swoim chorym ja ból Wilczycy.

Khane opadł na drugie kolano przed Nią. W środku było burzą , chaosem , szaleństwem na zewnątrz panował spokój. Po bruzdach przeszłości spływała łza. Opuścił głowę. Zapłakał. Znalazł to czego szukał. Znalazł łzy, piękno smutku. Poznał już wszystko co chciał.

Kobieta kuliła się, spuściła wzrok. Wstydziła się swojej brzydoty, kalectwa. Szkaradnego serca i zagubionej duszy.

Wilczyca podeszła do Niej. Położyła rękę na ramieniu. Spłynął spokój. Jej ludzka postać była również piękna, pięknem wewnętrznym.

- Już dobrze siostro. Jesteśmy przy tobie. – wyszeptała dźwięcznie a za nią powtórzyły CienieWilki. – Chodź

Było cicho. Wiatr tylko ze sobą rozmawiał. Duch kobiety do niej przemówił, przypomniał kim była. Pognała za wilkami, jej braćmi. Pognała za stalowa wilczycą. Zostawiał Khanea za soba, zostawiła ból..

Khane spoglondnął za nimi. Zobaczył sześć wilków oraz biała wilczycę goniącą je. Była piękna?

„ Strange are the ways of the wolfhearted ”

Było ciemno. Padał deszcz. Było zimno. Śmierć się przebudziła, poszła w świat. Spotkała Khanea , odebrała mu ból, zaprosiła do sobie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
o ja pier.... powinieneś zacząć pisać zawodowo...
20-01-2006 15:39
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niezłe ale niektóre metafory jakby na siłę i przez to miejscami jest zupełnie niezrozumiałe.
Może jeszcze powstrzymaj się z pisaniem zawodowo ;)
22-03-2006 13:12
szelest
    ekhem
Ocena:
0
Jak widzę, że postać nazywa się Kane, Khane, Khaine, Kain itp to nie chce mi się czytać.

„ At the Moon Monatins six wolfs cry”

Monatis to celowe?:)
26-03-2007 00:25

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.