Wiktor Żwikiewicz #2

...zostaje SF

Autor: Wiktor Żwikiewicz

Wiktor Żwikiewicz #2
Bydgoszcz, 30.10.2011 r.

…zostaje SF


Nigdy nie piłem, za dużo.
Zawsze paliłem, za dużo.
Życie kochałem, bo się przez chwilę wydaje długie, znaczy – duże. Co z tego zostało? Głupia pompa, która co rusz wysiada. Nie wolno zgłębić dna ani odlecieć w dym. DB!
Co na to myśl? Ptak ma dziób i ma czym zrobić kupę. To na cholerę mu skrzydła?
Co żre twoja, Brachu, gablota? Ropę, benzynę może gaz? To na cholerę jej olej?!
To jest pochwała różnych dyskretnych zależności, nałogów, ułomności.
Co nas wyróżnia w stadzie? Choroba.
Zdrowi na świecie robią zdrowe gówno. Urrraaa! Urrraaa! Urrraaa! Wielki zapał, a efekt, jak po salwie z Aurory.
Zdrowi do dziś zdrowo łupaliby zdrowy krzemień. Choroba to motor ewolucji. Poziom cywilizacji to suma umysłowych odbić tych, którym nie po drodze z prawomyślnym zdrowiem.
Niech mi ktoś bez tego dna napisze jak Charles Bukowski, niech ma wszystkie klepki i będzie jak Dick, niech nie ćpa i maże jak Witkacy. DB!
Kiedy nie wolno być szczęśliwie chorym, to znaczy – czas pakować manatki.

Jeszcze żywy, bo ciągnie resztką spalin, których nałykał się za młodu. I została mi DB!