Wiedźma. com. pl - Ewa Białołęcka
Wiedźma. com. pl reklamowana jest jako dreszczowiec i powieść humorystyczna z kobietą w roli głównej i w sumie przeznaczoną ją dla kobiet. Dość wspomnieć, że jest ona dedykowana feministkom. I mimo że feminizm jako ruch społeczny bywa szkodliwy, to po lekturze wiedźmy. com. pl nie powinniście narzekać na złe samopoczucie.
Zacznijmy od tego, co wiemy – młoda netoholiczka, etatowa redaktorka i matka bystrego sześciolatka nieoczekiwanie dostaje w spadku walącą się chałupę gdzieś, gdzie diabeł już dawno powiedział dobranoc. Niemalże zdecydowana na zrzeczenie się majątku, stwierdza jednak, że chciałaby obejrzeć dom. Już na miejscu, wiedziona ciekawością i niespodziewanym obrotem wydarzeń, odwleka swoją decyzję. W ten sposób zostaje uwikłana w spisek, który uknuła jej nieżyjąca, choć wścibska i złośliwa ciotka. Mimo ostrzeżeń, szybko zaprzyjaźnia się z lekarzem rezydującym po sąsiedzku i wkrótce potem zakiełkuje w niej nadzieja nie tylko na poprawienie warunków mieszkaniowych swojej rodziny, ale i zaleczenia ran po ostatnim, wielce niefortunnym związku. Brzmi znajomo, prawda?
Jednak do tego - na pierwszy rzut oka – oklepanego pomysłu na romansidło, Białołęcka zręcznie wplątała elementy fantastyczne i akcję jak z rasowej powieści detektywistycznej. Mamy tu więc nawiedzony dom, ba! – mamy nawet duchy plątające się po całej wsi, dwie wiedźmy – jedną starą i bardzo nieżywą, a drugą młodą i zgorzkniałą, mamy mnóstwo tajemnic i sporo akcji, w tym szalony wyścig na motocyklu, eksplorowanie strychów i piwnic oraz całą tonę dobrego humoru.
Białołęcka postarała się o naturalny, soczysty język. Główna bohaterka, Reszka, jest elokwentna i inteligentna, a obrazowymi porównaniami sypie jak z rękawa. Zastanawia mnie tylko, czy ta postać będzie dobrze odbierana zarówno przez żeńską, jak i przez męską część czytelników. Białołęcka oparła swój pomysł na feminizm o uzależnienie od zdobyczy informatyki, bagatelizowanie kwestii wizerunku osobistego i zintelektualizowane macierzyństwo. Wyszła jej dość przerysowana, choć nietuzinkowa osóbka, którą zdecydowanie da się polubić.
Inne postaci nie są już tak wyraziste, choć zdecydowanie na uwagę zasługują ojciec Reszki i Andrzej, sąsiad-lekarz. Trochę rozczarowała mnie postać ciotki Katarzyny, bo jej potencjał na krwiożerczą wiedźmę został po drodze rozmieniony na drobne. Inne duchy są za to całkiem, całkiem, szczególnie Erich i dwójka małych dzieci, zamieszkujących stodołę. Ogólnie postaci są mocno stereotypowe, bo mamy tu zarówno wiejskiego zakapiora, nierozgarniętą wiejską dziewuchę, złośliwą i zacofaną wiedźmę, jak i pokrzywdzonych Żydów, ale jak to u Białołęckiej zazwyczaj bywa – stanowią oni dość interesującą gromadką.
Poza tym, nie ma czasu się nimi znudzić, albowiem tempo akcji jest spore. Kiedy już wydaje się, że tajemnica została wyjaśniona i że nic więcej podejrzanego nie powinno wypłynąć na wierzch, Białołęcka wyciąga asa z rękawa jakby wołała: Acha, mam was! Myśleliście, iż dalej będzie miło, prosto i przyjemnie? Nic z tego – gryźcie pazury w niepewności. Żeby nie spojlerować, dodam jedynie, że nie tylko dom Reszki zawiera niecodzienne tajemnice, a nasza główna bohaterka, mimo początkowych oporów, zacznie próbować sił jako wiedźma, posłusznie podając się społecznej segregacji stereotypowej.
Czy warto? Zdecydowanie tak. Na pewno nie będziecie się nudzić ani ziewać i nie będziecie skręcać się z zażenowania jak przy Bridget Jones. Mimo że nie jest to jakaś ziejąca głębią psychologiczną powieść, uważam, że każda szanująca się wielbicielka fantastyki powinna ją mieć. A, wielbiciele! Tak, oni też nie powinni omijać jej szerokim łukiem – straciliby kilkanaście godzin naprawdę świetnej rozrywki.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Zacznijmy od tego, co wiemy – młoda netoholiczka, etatowa redaktorka i matka bystrego sześciolatka nieoczekiwanie dostaje w spadku walącą się chałupę gdzieś, gdzie diabeł już dawno powiedział dobranoc. Niemalże zdecydowana na zrzeczenie się majątku, stwierdza jednak, że chciałaby obejrzeć dom. Już na miejscu, wiedziona ciekawością i niespodziewanym obrotem wydarzeń, odwleka swoją decyzję. W ten sposób zostaje uwikłana w spisek, który uknuła jej nieżyjąca, choć wścibska i złośliwa ciotka. Mimo ostrzeżeń, szybko zaprzyjaźnia się z lekarzem rezydującym po sąsiedzku i wkrótce potem zakiełkuje w niej nadzieja nie tylko na poprawienie warunków mieszkaniowych swojej rodziny, ale i zaleczenia ran po ostatnim, wielce niefortunnym związku. Brzmi znajomo, prawda?
Jednak do tego - na pierwszy rzut oka – oklepanego pomysłu na romansidło, Białołęcka zręcznie wplątała elementy fantastyczne i akcję jak z rasowej powieści detektywistycznej. Mamy tu więc nawiedzony dom, ba! – mamy nawet duchy plątające się po całej wsi, dwie wiedźmy – jedną starą i bardzo nieżywą, a drugą młodą i zgorzkniałą, mamy mnóstwo tajemnic i sporo akcji, w tym szalony wyścig na motocyklu, eksplorowanie strychów i piwnic oraz całą tonę dobrego humoru.
Białołęcka postarała się o naturalny, soczysty język. Główna bohaterka, Reszka, jest elokwentna i inteligentna, a obrazowymi porównaniami sypie jak z rękawa. Zastanawia mnie tylko, czy ta postać będzie dobrze odbierana zarówno przez żeńską, jak i przez męską część czytelników. Białołęcka oparła swój pomysł na feminizm o uzależnienie od zdobyczy informatyki, bagatelizowanie kwestii wizerunku osobistego i zintelektualizowane macierzyństwo. Wyszła jej dość przerysowana, choć nietuzinkowa osóbka, którą zdecydowanie da się polubić.
Inne postaci nie są już tak wyraziste, choć zdecydowanie na uwagę zasługują ojciec Reszki i Andrzej, sąsiad-lekarz. Trochę rozczarowała mnie postać ciotki Katarzyny, bo jej potencjał na krwiożerczą wiedźmę został po drodze rozmieniony na drobne. Inne duchy są za to całkiem, całkiem, szczególnie Erich i dwójka małych dzieci, zamieszkujących stodołę. Ogólnie postaci są mocno stereotypowe, bo mamy tu zarówno wiejskiego zakapiora, nierozgarniętą wiejską dziewuchę, złośliwą i zacofaną wiedźmę, jak i pokrzywdzonych Żydów, ale jak to u Białołęckiej zazwyczaj bywa – stanowią oni dość interesującą gromadką.
Poza tym, nie ma czasu się nimi znudzić, albowiem tempo akcji jest spore. Kiedy już wydaje się, że tajemnica została wyjaśniona i że nic więcej podejrzanego nie powinno wypłynąć na wierzch, Białołęcka wyciąga asa z rękawa jakby wołała: Acha, mam was! Myśleliście, iż dalej będzie miło, prosto i przyjemnie? Nic z tego – gryźcie pazury w niepewności. Żeby nie spojlerować, dodam jedynie, że nie tylko dom Reszki zawiera niecodzienne tajemnice, a nasza główna bohaterka, mimo początkowych oporów, zacznie próbować sił jako wiedźma, posłusznie podając się społecznej segregacji stereotypowej.
Czy warto? Zdecydowanie tak. Na pewno nie będziecie się nudzić ani ziewać i nie będziecie skręcać się z zażenowania jak przy Bridget Jones. Mimo że nie jest to jakaś ziejąca głębią psychologiczną powieść, uważam, że każda szanująca się wielbicielka fantastyki powinna ją mieć. A, wielbiciele! Tak, oni też nie powinni omijać jej szerokim łukiem – straciliby kilkanaście godzin naprawdę świetnej rozrywki.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wiedźma. com. pl
Autor: Ewa Białołęcka
Autor okładki: Marek Okoń
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 22 lutego 2008
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
Format: 125 x 190 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-93-9
Cena: 28.99 zł
Autor: Ewa Białołęcka
Autor okładki: Marek Okoń
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 22 lutego 2008
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
Format: 125 x 190 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-60505-93-9
Cena: 28.99 zł
Tagi:
Ewa Białołęcka | Wiedźma. com. pl