» Recenzje » Wieczna wojna #2: Porucznik Mandella

Wieczna wojna #2: Porucznik Mandella


wersja do druku

Kill or be killed again

Redakcja: Karolina 'Isadora' Małkiewicz, Mały Dan

Wieczna wojna #2: Porucznik Mandella
Komiksowa Wieczna wojna, na podstawie powieści Joe Haldemana o tym samym tytule, już dawno temu zapisała się złotymi zgłoskami w historii fantastyki naukowej. Pierwszy tom pod tytułem Szeregowiec Mandella w brutalny sposób pokazywał realia, w jakich ziemskim wojskom przyjdzie się mierzyć z tajemniczą rasą humanoidalnych obcych. Szybko okazało się, że o wiele łatwiej jest zginąć podczas szkolenia w bardzo nieprzyjaznych warunkach, niż na polu walki. Swoje robił także efekt relatywistyczny związany z nieustannymi podróżami załogantów z prędkością zbliżoną do c. Co więc zmieniło się na samej Ziemi w czasie, gdy marines nieśli pokój i demokrację z karabinami w ręku? Zaskakująco wiele.

Pomijając oczywiste paradoksy (jak choćby to, że młodszy brat Mandelli jest fizycznie starszy od niego o kilkadziesiąt lat), industrializacja naszej planety osiągnęła niemal krytyczny poziom, a poważne niedobory surowców i znacząca degradacja środowiska naturalnego poskutkowała wprowadzeniem wręcz śmiercionośnych zmian w funkcjonowaniu społeczeństwa. Najlepiej widać to po nowelizacji ubezpieczeń zdrowotnych: ogromnej większości sędziwych obywateli po osiągnięciu pewnego pułapu wiekowego nie przysługuje żadna pomoc medyczna, a homoseksualizm jest promowany jako sposób na ograniczenie zaludnienia planety. Mandella szybko orientuje się, że na ojczystej planecie nie czeka go nic dobrego, a jedyna droga ku wolności prowadzi przez armię.

Może i Haldeman średnio radził sobie z piórem (podobnie jak lwia część autorów science fiction tworzących w drugiej połowie ubiegłego wieku), ale trzeba mu przyznać, że wizjonerstwem w swojej sztandarowej powieści dorównywał co najmniej Lemowi. Co prawda nie sprawdziła się wizja lotów w kosmos i konfliktu z obcymi przypadających na nasze obecne czasy, jednak już w Poruczniku Mandelli znajduje się wszystko to, co możemy zaobserwować w mniejszym lub większym stopniu w naszej cywilizacji. Chorobliwa wręcz polityczna poprawność, przejście z tolerancji do propagowania środowisk homoseksualnych i coraz mniejsza uwaga poświęcana jednostkom w wieku poprodukcyjnym. Żeby było ciekawiej, Haldeman ponownie rozwija wątek ogromnych problemów, jakie nastręczają podróże z efektem relatywistycznym.

A jest o czym pisać. Oprócz luk czasowych między podróżującymi a resztą wszechświata (Mandella wysyłany jest na szkolenie rekrutów, którzy mają urodzić się dopiero za sto lat), żołnierze w końcu stykają się z najpoważniejszym problemem wynikającym z takiego czasu podróży. Po dotarciu do celu okazuje się, że ich wiedza na temat uzbrojenia stosowanego przez Bykrian jest już dawno nieaktualna, a ich jednostki przestarzałe w stosunku do tego, co ziemska machina wojenna zdołała wyprodukować przez dwadzieścia lat, jakie upłynęły od startu do zakończenia lotu. Do tego zaś wystarczy dodać kilka kolejnych szpil, jakie autor wbija armii jako organizacji – i tym samym otrzymamy komiks, który rzeczywiście stworzony został w oparciu o wyniesione z Wietnamu żołnierskie doświadczenia i wspomnienia. Bo i żołnierze tracą życie równie łatwo, co w Szeregowcu Mandelli.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Może i Porucznik Mandella nie jest dziełem tak "spektakularnym", jak Szeregowiec Mandella, niemniej w doskonały sposób kontynuuje on trendy zapoczątkowane w pierwszym tomie komiksowej trylogii, a nawet idzie dalej i diametralnie odmienia znaczenie znanego czytelnikom słowa "cywilizacja". Wojna w kosmosie i wszystkie problemy z tym związane to nadal najważniejsze elementy komiksu – tym razem jednak ze znacznie większą porcją biurokracji i administracji, nawet paskudniejszej niż bakriańskie akty agresji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta
9.36
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wieczna wojna #2: Porucznik Mandella (Komiks #10)
Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunki: Marvano
Wydawca: Kant Imm
Data wydania: 1991
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Wydawca oryginału: Dupuis



Czytaj również

Wieczna wolność
Spokój duszy i sumienia
- recenzja
Wieczna wojna #1: Szeregowiec Mandella
Kill or be killed
- recenzja
Wieczna wojna
Wieczna wojno, ojczyzno moja
- recenzja
Komiksowy Październik 2016
Przegląd zapowiedzi
Berlin
Zrozumieć przeszłość
- recenzja
Wywiad z Marvano
Nie jestem pacyfistą

Komentarze


mr_mond
   
Ocena:
+1

Czy możesz podać jakieś przykłady "propagowania środowisk homoseksualnych"? (najlepiej wraz z definicją propagandy).

10-06-2014 10:12
Malaggar
   
Ocena:
0

To marny trolling (by się upewnić w tej ocenie wystarczy popatrzeć, kto zaplusował) Fenrisie, nie reaguj!

Co do samego komiksu - zarówno ta, jak i poprzednia część są dużo lepsze od książki, której w końcu nie zmęczyłem i rzuciłem w cholerę.

10-06-2014 10:21
Fenris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

mr_mond, nie zamierzam się wdawać w przepychanki genderowe na Polterze, więc wybacz. ;)

Malaggar, powieść faktycznie była taka sobie i strasznie przegadana, komiks jest sporo lepszy.

10-06-2014 11:27
mr_mond
   
Ocena:
0

Nie ma problemu. Tak czy inaczej pomogłeś mi wyrobić sobie opinię o recenzji i za to dziękuję.

10-06-2014 11:48
Beamhit
   
Ocena:
0
Czy Wieczna Wojna (książka) kończyła się tak, że byli już tylko klonujący się homoseksualiści? Coś tam dzwoni, ale nie wiem czy dobrze.
10-06-2014 12:00
Fenris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Beamhit, (SPOILER ALERT) - tak, i chyba ten krok był dopiero drogą do porozumienia się z bakrianami, jeśli dobrze pamiętam. Wcześniej jednak jawnie nawoływano do zmiany orientacji, by ograniczyć przyrost naturalny.

10-06-2014 12:10
Malaggar
   
Ocena:
0

Generalnie całe to ziemskie "tło" brzmiało jak jakaś grubymi nićmi szyta dystopijna satyra, przez co nawet gdy próbowałem patrzeć na Forever War poważnie, to nijak mi nie szło.

10-06-2014 12:32
Fenris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Malaggar, czy ja wiem, czy taka satyra? Patrząc na dzisiejsze warunki to sporo rzeczy Haldeman przewidział trafnie, chociaż przejaskrawił.

10-06-2014 12:39
Malaggar
   
Ocena:
0

W sumie...
Nadal nie ratuje to jego wypocin, ale rzeczywiście coś w tym może być...

10-06-2014 12:45
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Generalnie całe to ziemskie "tło" brzmiało jak jakaś grubymi nićmi szyta dystopijna satyra, przez co nawet gdy próbowałem patrzeć na Forever War poważnie, to nijak mi nie szło.

Bo "Wieczna Wojna" jest satyrą na wojnę w Wietnamie.

10-06-2014 13:02
Malaggar
   
Ocena:
0

Nie wiem, czy satyrą, czy nie - jeśli tak, to naprawdę marną, bo w gruncie rzeczy nic, poza tymi żenującymi ziemskimi wątkami, nie było tam ośmieszające lub piętnujące. Dużo rzeczy było za to zwyczajnie idiotycznych.
Ot, takie postwietnamskie płacze autora, stąd ten cały "garystuizm".

10-06-2014 13:20
zegarmistrz
   
Ocena:
0

No dokładnie. Nawiasem mówiąc kiedyś czytałem wywiad z autorem, który był bardzo przeciwny uznawaniu jego dzieła za powieść Science Fiction.

10-06-2014 14:12
Malaggar
   
Ocena:
0

Inna rzecz, że jak dowiedziałem się, co odstawił w pozostałych dwóch tomach cyklu (z których jeden jest niczym nie związany z pozostałymi dwoma...) to padłem. Ze śmiechu, zażenowania i nadmiaru wiksy.

10-06-2014 14:48
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Weź miej litość i nie przypominaj.

10-06-2014 14:59
Fenris

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Dwóch kolejnych nie czytałem (a i jakoś specjalnego splendoru nie zyskały) i widzę, że chyba niewiele straciłem. :P

 

10-06-2014 15:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.