Wiatr przez dziurkę od klucza – Stephen King

Wspomnień czar

Autor: Sławomir 'Villmar' Jurusik

Wiatr przez dziurkę od klucza – Stephen King
Pisarze mają nawyk powracania do dawno zamkniętych cykli, szczególnie jeśli mowa o literaturze popularnej. Tendencja ta dotknęła ostatnimi czasy również Stephena Kinga – Amerykanin niedawno zapowiedział kontynuację Lśnienia, jednej ze swych najbardziej znanych książek, oraz kolejną powieść ze świata zamkniętej już sagi o Mrocznej Wieży. Kolejny tom przygód Rolanda i spółki właśnie pojawił się w polskich księgarniach.

_____________________


Nie ma pewności co do tego, co kierowało Kingiem przy podjęciu decyzji o napisaniu kolejnej części cyklu – biorąc pod uwagę zarówno popularność, jak i sytuację finansową pisarza, ciężko mówić o presji wydawcy. Podczas lektury Wiatru przez dziurkę od klucza wątpliwości jednak nieco się rozwiewają. Można odnieść wrażenie, że autor kocha stworzony przez siebie świat i właśnie owa miłość pchnęła go do podjęcia prac nad książką, która nie tylko po raz kolejny przedstawia interesujące uniwersum – wyniszczone za sprawą wojen oraz tajemniczej katastrofy miejsce, tkwiące w centrum wszystkich światów – ale rozbudowuje jego dotychczasowy obraz.

Jeszcze przed premierą autor zapewniał, że tekst pod względem chronologii będzie zajmować miejsce między czwartym a piątym tomem. Zastanawiało mnie, co pisarz może dodać do zamkniętej historii, tym bardziej, że dotyczy ona losów bohaterów już dobrze znanych czytelnikowi. Otóż King wybrnął z tego w bardzo prosty sposób – powieść jest zbudowana szkatułkowo, przez co większość przedstawionych w niej wydarzeń ma charakter retrospektywny – ich akcja rozgrywa się w przeszłości Rolanda. Pretekstem do ich przytoczenia staje się niespodziewany postój bohaterów, spowodowany zjawiskiem określanym jako Lododmuch – jest to potężna wichura, pociągająca za sobą nagły spadek temperatury i ogromne zniszczenia. By przetrwać nadciągającą nawałnicę, członkowie ka-tet ukrywają się w opuszczonym budynku, gdzie Roland dla zabicia czasu i uspokojenia atmosfery (czyżby nawiązanie do Dekameronu Boccaccia?) opowiada kolejną historię z młodości.

Ta z kolei ma miejsce niedługo po wydarzeniach przedstawionych w tomie Czarnoksiężnik i kryształ, który – podobnie jak najnowsza powieść – traktował o pierwszych przygodach niedoświadczonego jeszcze rewolwerowca. Miejscem akcji znów jest niewielkie miasteczko – znajdujące się pod zwierzchnictwem Gilead – do którego Roland wraz z towarzyszem, Jamiem DeCurrym, zostają wysłani w celu rozwikłania zagadki tajemniczych mordów. To jednak nie koniec szufladek – w swej opowieści Roland dochodzi do momentu, gdy pewnego wieczoru postanawia przytoczyć jednemu z występujących w opowiadaniu bohaterów zasłyszaną w dzieciństwie historię. W ten sposób otrzymujemy trzecią, całkowicie odrębną opowieść, której wątki luźno zahaczają o losy ka-tet.

To właśnie ostatnia cześć jest najciekawsza i najbardziej nawiązuje do tytułu. Opowiada o rodzinie żyjącej na skraju złowieszczej, niezgłębionej puszczy, stanowiącej – dzięki rzadkim gatunkom drzew – źródło utrzymania całej okolicy. Pewnego dnia głowa rodziny, pracujący jako drwal Wielki Ross, ginie, pozostawiając syna, Tima, oraz żonę w trudnej sytuacji finansowej. Kobieta, by zapewnić synowi oraz sobie utrzymanie, decyduje się na małżeństwo z rozsądku z przyjacielem, a także wspólnikiem zmarłego męża – Wielkim Kellsem. Niedługo po ślubie nowy ojczym okazuje się jednak typem zatwardziałego alkoholika i damskiego boksera. W ten oto sposób zaczyna się wciągająca historia o zemście, determinacji i przezwyciężaniu samego siebie.

Nie od dziś znane jest upodobanie pisarza do opisywania małomiasteczkowych społeczności – tu kłaniają się takie tytuły, jak Miasteczko Salem, Carrie i wiele innych. Nie można odmówić Kingowi umiejętności budowania atmosfery tego typu scenerii. W Wietrze przez dziurkę od klucza autor przenosi tę tendencję do świata Mrocznej Wieży, co już przydarzyło mu się w Czarnoksiężniku i krysztale, również podczas opowiadania retrospektywnej historii z młodości głównego bohatera, która swoją drogą należała do jednego z najciekawszych elementów cyklu. Czemu? Otóż przedstawiała świat opisywany przez Kinga jeszcze sprzed rozpętanej przez Farsona wielkiej wojny, która w późniejszych latach doprowadziła do zarównania z ziemią ojczyzny Rolanda – Gilead – oraz obalenia panującego wówczas status quo. W czasach, kiedy Roland podróżuje w kierunku Mrocznej Wieży wraz ze swymi amerykańskimi towarzyszami, świat jest wyniszczony, sprawia wrażenie powoli konającego. W opowieściach z młodości natomiast przedstawia się dużo barwniej – mamy okazję przyjrzeć się monumentalnym murom Gilead, tętniącym życiem wioskom i traktom, wzorowanym na podtrzymanym przez amerykańskie westerny obrazie Dzikiego Zachodu.

Stworzony przez Kinga świat to bez wątpienia największy atut sagi. Wyraźnie widać ogrom pracy, jaki autor włożył w jego kreację. Postnuklearna wizja pomieszana z konwencją westernu (i jakże do niej pasująca!) już sama w sobie nadaje uniwersum oryginalności. Najważniejszym elementem jest jednak stojąca w centrum światów Wieża, dzięki której wszystkie wzajemnie się one przenikają, a wykreowana przez Kinga rzeczywistość aż tętni od metatekstualności – ród Elda, z którego wywodzi się Roland, ma za założyciela Arthura, co jest wyraźnym nawiązaniem do celtyckich legend (w najnowszej powieści pojawia się także wzmianka o Maerlynie), jednym ze strażników Promienia przecinającego światy okazuje się lew Aslan (kłania się cykl C.S. Lewisa), spotkany pod koniec czwartego tomu mag nasuwa skojarzenie z czarnoksiężnikiem z Oz, a do tego pojawia się cała masa istot charakterystycznych dla fantasy, jak choćby wampiry, smoki, rozmaite wróżki czy humanoidalne plemiona.

Jedyną wadą powieści jest fakt, iż niewiele wnosi do historii o wędrówce Rolanda i jego towarzyszy. Brak nowych przygód wydaje się jednak zrozumiały, biorąc pod uwagę kompozycję cyklu. Nie powinien on jednak przeszkadzać zagorzałym miłośnikom sagi, a to głównie do nich skierowana jest najnowsza część (choć zrozumienie jej bez znajomości całości także jest możliwe). Po raz kolejny będą mieli okazję przenieść się do rozbudowanego, wielowymiarowego świata, by obcować z dobrze znanymi bohaterami. Interesująca dominanta kompozycyjna w postaci tytułowego wiatru przewija się przez wszystkie przytoczone opowieści, scalając je i symbolizując nostalgię za utraconym czasem, której z pewnością musiał oddać się również King, decydując się na powrót do jednej ze swych ulubionych historii.