» Blog » Wezwani
15-04-2011 09:48

Wezwani

W działach: Film | Odsłony: 24

Wezwani
Ostatnio na rynku stało się modne europejskie kino, w szczególności zaś hiszpańskie horrory. Po fenomenalnym „Sierocińcu” oraz bardzo porządnie wykonanym „Rec” czas na kolejną odsłonę hiszpańskich stajni w obrazie Elio Quiroga - „Wezwani”. Bądź jeszcze bardziej tajemniczo brzmiącej, oryginalnej nazwie „No-Do”. Co prawda tym razem nie mamy do czynienia z aż tak wybitnym filmem, jakim był „Sierociniec” mimo to jest to pozycja warta uważniejszej uwagi. Z kilku powodów. Nie jest to kolejny produkt Hollywood, tylko z naszego rodzimego kontynentu, a poza tym posiada, tak jak azjatyckie kino grozy, klimat.

Fabuła rozgrywa się w naszych czasach. Młode małżeństwo, wraz dziećmi, dziesięcioletnia córką i nowo narodzonym synkiem, chcąc uciec od miejskiego gwaru przeprowadza się do starej willi nad morzem. W niedługim czasie główna bohaterka – Francesca (Ana Torrent) zaczyna mieć dziwne wizje, zjaw oraz dzieci. Przerażona tym odkryciem zwierza się swemu mężowi Pedro (Francisco Boira). Ten zrzuca winę na szok poporodowy, całkowicie nie zaprzątając sobie głowy małostkami. Jednak kobieta nie daje za wygraną, i gdy wizje zaczynają się nasilać, zwraca się o pomoc do księdza teologa-egzorcysty. Sprawę komplikuje dziwna staruszka, która co chwila pojawia się w okolicach domu, bełkocząc coś o winnych. Na domiar złego Francesca odkrywa stare kroniki filmowe z czasów reżimu Franco, oznaczone pieczęcią NO-DO. Zagadka wikła się i plącze, zaś prawda z każdą chwilą okazuje się coraz bardziej złowieszcza.

Jak widać fabuła po części jest wtórna gdyż znów mamy do czynienia z upiorami i kościołem, natomiast z drugiej strony dodano sporo nowych rzeczy. Pierwszą i najbardziej istotną z nich jest owa kronika filmowa No-Do, która rzeczywiście istniała za czasów reżimu Franco w Hiszpanii. Zresztą trwała jeszcze długo po tym, bo ich koniec nastąpił dopiero w latach osiemdziesiątych. Dało to Hiszpanom nowe pole do popisu jeśli idzie o horrory, gdyż owe kroniki zapisały wiele sekretów kościoła jak i polityki tego kraju. Innym bardzo ciekawym dodatkiem jest postać córki głównej bohaterki. Niby znika w tle, gdy nagle w połowie filmu jej znaczenie wywraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Powoduje to naprawdę miłe zaskoczenie u widza. W efekcie dostaliśmy niby coś co już było, ale na całkiem innym polu, co dało reżyserowi duże pole do popisu. Gra aktorska również jest bardzo dobra, dzięki czemu wszelkie postacie wypadają w filmie wiarygodnie. Jednak w tej kwestii to nie dziwota, gdyż Hiszpanie naprawdę umieją dobrze grać.

Kolejnym plusem jest niewątpliwie ścieżka dźwiękowa. Mroczna, klimatyczna i złowieszcza. Czasem można aż poczuć złowrogość owej samotnej willi. W takich produkcjach muzyka zawsze była bardzo ważna, zaś w „Wezwanych” spełniła wszelkie postawione jej wymagania. Następnym niewątpliwym plusem są efekty komputerowe duchów oraz pewnej zjawy. Jakiej, tego nie powiem, gdyż zburzyłbym zaskoczenie w fabule. Mimo to zapewniam, że jest ono ukazane świetnie – upiorne i demoniczne zarazem. To co niestety psuje niejednokrotnie klimat filmu to dwie rzeczy. Po pierwsze czas trwania. Film liczy ledwo 90 minut, a naprawdę chciałoby się nieco więcej, gdyż ma się wrażenie, że kilka wątków po prostu pominięto. Ewentualnie przeskoczono w rekordowym czasie. Wielka szkoda, gdyż sam scenariusz jest bardzo ciekawy. Drugim, olbrzymim wręcz błędem, jest niemal przekalkowanie kilku schematów z „Sierocińca”, a konkretniej owych pukań, chodzenia samotnej kobiety po mrocznych schodach i strychu. W efekcie ma się nieraz wrażenie, że już gdzieś się to wszystko widziało, tylko zmieniono aktorkę. Wielka szkoda, gdyż ten manewr mocno wyhamowuje momentami klimat filmu, a sam obraz Elio Quiroga do jakiś długich nie należy. Mimo to reżysera i jego ekipę należy pochwalić za same zdjęcia jak i montaż, które są zrobione bardzo dokładnie oraz umiejętnie, niejednokrotnie po prostu przypominające kronikę filmową. Wydaje mi się, że Hiszpanie po prostu mają oko do wyłapywania specyficznych momentów, jakby wiedzieli co na pewno przykuje wzrok widza w danej sekwencji. Szkoda tylko, że czasem łączą owe ujęcia w różnych filmach, tworząc nieświadomie powtórki.

Reasumując, hiszpański horror jest z pewnością produkcją, która spodoba się niemal każdemu fanowi kina europejskiego. Co więcej film ten powinien trafić do videoteki każdego konesera horroru, gdyż zasługuje na swe miejsce na półce. Co prawda nie na szczycie, ale z pewnością gdzieś po środku. Natomiast osobom nie zaznajomionym z europejskim kinem grozy, też polecam wybrać się na „Wezwanych” gdyż jest to piękny przykład, jak robić dobre kino ze smakiem.

OCENA 7,5/10
1
Notka polecana przez: Umbra
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.