Wektor pierwszy – R.A. Salvatore

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Wektor pierwszy – R.A. Salvatore
R.A. Salvatore, słusznie czy też nie, to jeden z bardziej lubianych współczesnych pisarzy fantastycznych. Biorąc pod uwagę inne pozycje tego autora, zaproszenie go do napisania powieści osadzonej w uniwersum Gwiezdnych wojen widzę jako pierwsze próby zrobienia czegoś ze starwarsowymi powieściami przez LucasBooks. Powieściami, które nierzadko stawały się równie głębokie, co kolejne odcinki Mody na sukces.

Raz kolejny czytelnik zostaje rzucony w wir wydarzeń w znanej wszystkim galaktyce, "opanowanej" przez bliskich sercom fanów bohaterów. Teraz panuje w niej względny pokój, w związku z rozejmem pomiędzy Imperium a Nową Republiką, jednak sytuacja tej ostatniej daleka jest od stabilności. W wielu miejscach wybuchają bunty i konflikty, a wszystkie one w podejrzany sposób zaczynają łączyć się z "wtargnięciem" do znanych terytoriów "asteroidy" spoza galaktyki. Nowy przeciwnik zdobywa przewagę nie tylko dzięki atakowi z zaskoczenia – jest również tak odmienny od tego przeciw czemu walczyła do tej pory galaktyka, że wojska Republiki i Imperium oraz Jedi wydają się bezradni…

Tak się złożyło, że Wektor pierwszy przeczytałem jako kolejną książkę Salvatore’a, po m.in. Ataku klonów. Do tego czasu dość często spotykałem się z opiniami, które poniekąd potwierdziła lektura adaptacji Epizodu II, że autor ten co prawda pisze bardzo dobrze, jednak nieszczególnie "czuje klimat" Gwiezdnych wojen, przez co jego książki nie wywierają jakiegoś piorunującego wrażenia na fanach. Jak się najwyraźniej okazuje, miłośnikom Gwiezdnych wojen ciężko dogodzić. Kiedy powieści pełne są znanych postaci, typowych dla sagi motywów i wydarzeń, jest źle. Źle jest również, gdy autor stara się stworzyć coś zupełnie nowego, a taką właśnie świeżą wizją jest Wektor pierwszy, powieść która zatrzęsła w posadach, jeśli nie całymi Gwiezdnymi wojnami, to częścią zwaną Expanded Universe.

Pierwszym z nieużytych do tej pory w starwarsowych powieściach zabiegów jest pojawienie się istot spoza znanej galaktyki – Yuuzhan Vongów. Obcy dziwni, wykreowani w sposób niezmiernie oryginalny, jak na realia powieści gwiezdnowojennych (choć nie mogę oprzeć się wrażeniu, że spotkałem się z podobnym motywem gdzieś w "innej galaktyce"), wywołujący intensywne emocje swoją odmiennością od tego, co już znamy. W jednym z filmów dokumentalnych o tworzeniu Mrocznego widma George Lucas opowiadał, jak wiele wysiłku trzeba było włożyć w opracowanie rasy Gungan, by sprawiała wrażenia wiarygodnej. Podobną ilość pracy trzeba było wykonać w przypadku Yuuzhan – R.A. Salvatore dał im ich własną technologię, kulturę, religię, sposób myślenia, a co ważniejsze solidny, bo ideologiczny, powód by rozpętać nowe piekło w galaktyce. Zaczątki tego wszystkiego czytelnicy mogą poznać właśnie w Wektorze pierwszym. Co prawda jeszcze bardziej oryginalnym byłoby, gdyby nowo poznana rasa okazała się przyjazna, ale niekoniecznie wyszłaby z tego dobra książka.

Gdy powieść pojawiła się na rynku, przed jej recenzentami stanęło bardzo trudne zadanie – jak opisać książkę, przekazać w czym jest odrębna od innych, nie spoilerując przy okazji jej treści. Jednak wiele lat minęło od jej wydania i myślę, że bez większej krzywdy mogę o fabule pisać otwarcie; jeśli ktoś jeszcze nie czytał, a nie chce sobie zepsuć zabawy, niech ominie resztę tego akapitu. Jednym z głównych zarzutów pod adresem książek z uniwersum Gwiezdnych wojen był fakt, że główni (filmowi) bohaterowie są kuloodporni, wodoszczelni, nie starzeją się ani nie rdzewieją – są niezniszczalni (w czym nie jest bez znaczenia zdanie Lucasa). Jakiekolwiek tragedie nie spotykałyby świata wokół, Han, Luke, Leia i Chewbacca zawsze trwają na posterunku, a z zagrożeniami rozprawiają się z werwą i gracją osiemnastolatków. Do Wektora. Bańka ochronna wokół filmowych herosów pękła. Co prawda, żeby zabić Chewbaccę trzeba było aż spadającego księżyca, jednak przełamuje to pewien schemat tak czy inaczej.

Wszystkie te wydarzenia mają głęboki wpływ na bohaterów, a z miejsca niemal widać, że podniesienie się po tym, co się stało, zajmie Hanowi i jego otoczeniu ładnych kilka książek. Niemniej jednak świat pędzi naprzód, nie zważając na to, że problem dotyczy głównych postaci. W powieści R.A. Salvatore umieścił wiele innych ciekawych osobowości, włączając w to postaci negatywne. Dzięki dodanej do tego wartkiej akcji i oryginalnej, intrygującej fabule oraz nienagannemu stylowi pisarskiemu autora otrzymujemy wciągającą książkę, z którą niełatwo rozstać się przed zakończeniem… które, swoją drogą, jest mało efektowne, rozczarowuje. Śmiem nawet twierdzić, że gdyby książka nie była początkiem jednej z najważniejszych serii w starwarsowej literaturze, mogłaby przejść bez większego echa.

Wektor pierwszy jest jedną z najbardziej udanych powieści z uniwersum Gwiezdnych wojen. Postanowiono podnieść poziom tej literatury poprzez wypuszczenie ciągłej, zwartej serii, wybierając autora ze świeżym spojrzeniem, jako osobę, która miała ją rozpocząć. Pomysł na pierwszą część Nowej Ery Jedi był bardzo śmiały, jednak mimo początkowych kontrowersji przyjął się z czasem, dając jednocześnie nowe spojrzenie na wiele z motywów w tak przecież znanej galaktyce.