» Recenzje » Wartości rodzinne #4: Nie bądźmy leśne ludki

Wartości rodzinne #4: Nie bądźmy leśne ludki


wersja do druku

Rodzinka w komplecie

Redakcja: Jarosław 'beacon' Kopeć

Wartości rodzinne #4: Nie bądźmy leśne ludki
Wartości rodzinne nie należą do najważniejszych osiągnięć w karierze Michała Śledzińskiego, nie staną się też pozycją kultową. Nie miały na to zresztą szans. W porównaniu z innymi tytułami twórcy Produktu, seria była po prostu za grzeczna i zbyt mało nowatorska. Za to czytało się ją przyjemnie i z tego Śledziu będzie rozliczany.

Świat Wartości był pretekstowy. Łączył swojskość polskiej rodziny (z obowiązkową ukraińską gosposią) i przerysowaną wizję mediów oraz tajnych wojskowych projektów. Równie niezobowiązująco prezentowali się bohaterowie, na czele z głową rodziny, Edgarem. Sympatyczne, nieco głupkowate postaci miały bawić i z całych sił starały się wypełnić tę misję. Ze zmiennym szczęściem.

"Obsada" miniserii kolorystycznie wypadała bardzo barwnie, ale ostatecznie tylko Elżbieta, prawdziwa matka-Polka, zasłużyła na zgłoszenie do nominacji do komiksowego Oscara™. Pozostali bohaterowie mieli swoje "pięć kadrów", ale ich wzajemne relacje nie złożyły się na zajmującą opowieść. Zwłaszcza wprowadzanie takich indywiduów jak Tucholski Patrol, który z powodzeniem mógłby otrzymać własną serię na Cartoon Network, pogłębiało wrażenie, że mamy do czynienia z niezbyt spójnym, komiksowym freestylem. Efektowne komiksowe "fikołki" i poświęcenie każdego epizodu innemu wątkowi maskowały wątłą fabułę.

Tam, gdzie Śledziu szedł w absurdalne skojarzenia, wyczuwało się powiew świeżości i lekkości. Gdy opierał się na ziomalskich dialogach rodem z Osiedla Swoboda (jak w rozmowie syna Edgara z dziwadłem), niebezpiecznie balansował na krawędzi autocytatu. Ostatnie wrażenie należało jednak do odkrywającej w sobie kobiecą siłę Elżbiety i niezmiennie groteskowo dowcipnych całoplanszowych wstawek reklamowych. Szczególnie te ostatnie można uznać za znak firmowy Wartości i ich największą wartość.

Stworzenie czteroodcinkowej serii zajęło Śledziowi półtora roku. Zdążył w międzyczasie wyjechać za granicę i wrócić. Cztery zeszyty w osiemnaście miesięcy to niezbyt imponujący wynik, ale dobrze oddający realia pracy polskiego komiksiarza. Jak na krajową normę, to i tak wspaniały rezultat. Nawet jeśli Śledziński miewał obsuwy, to jednak doprowadził cykl do końca.

Czy to wystarczy, by Kultura Gniewu obdarzyła kredytem zaufania kolejnego autora?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


7.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 5 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Wartości rodzinne #4: Nie bądźmy leśne ludki
Scenariusz: Michał Śledziński
Rysunki: Michał Śledziński
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: czerwiec 2010
Liczba stron: 32
Format: 16,5x23,5 cm
Oprawa: miękka, kolorowa
Druk: kolorowy
Cena: 19,90 zł



Czytaj również

Wywiad z Michałem Śledzińskim
Wolę, kiedy jest mnóstwo crapu
Wartości rodzinne #1
Swobodna rodzinka
- recenzja
KDP 64+
Coś dla miłośników PIXELA
- recenzja
Mój kraj taki piękny. Polski komiks o polskiej rzeczywistości
Wystawa (komiksowa) jakich (zbyt) mało
- recenzja
Bydgoski Konwent Komiksu i Gier 2014
Niespodziewany spadek formy
- recenzja

Komentarze


~holcman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Cztery zeszyty w osiemnaście miesięcy to niezbyt imponujący wynik"

Te 4 zeszyty to jest 120 stron w kolorze. W półtora roku. Pokaż mi inny autorski komiks (szkic, tusz, kolor, scenariusz, okładki w wykonaniu jednego człowieka) robiony w takim tempie.
07-08-2010 00:01
Repek
   
Ocena:
0
@holcman
Wydaje mi się, że dalej wyraźnie zaznaczyłem, że to pozornie niewielka ilość.

Pozdro
07-08-2010 00:16
~holcman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@repek

Nie, napisałeś tylko "jak na krajową normę, to i tak wspaniały rezultat". A mi nie chodziło o krajową normę :-)
07-08-2010 08:04
Repek
   
Ocena:
0
Więc pewnie się mylę. Tym lepiej dla Śledzia.

Pewnie wynika to z faktu, że gdy ktoś mówi "zeszytówka", to ludzie oczekują np. 24 stron co 1-2 miesiące.

Pytanie IMO jest inne: gdyby finansowo Śledziu mógł robić tylko komiks [albo jakiś inny, również sprawny technicznie autor], to czy były w stanie dostarczać 24 strony co 2 miesiące regularnie?

Pozdrówka
07-08-2010 13:27
~holcman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Cztery zeszyty w osiemnaście miesięcy to niezbyt imponujący wynik"

Te 4 zeszyty to jest 120 stron w kolorze. W półtora roku. Pokaż mi inny autorski komiks (szkic, tusz, kolor, scenariusz, okładki w wykonaniu jednego człowieka) robiony w takim tempie.
07-08-2010 13:31
Repek
   
Ocena:
0
@holcman
Nie dubluj postów, proszę. Napisałem już, że pewnie się mylę.

Pozdrawiam
07-08-2010 13:34
~holcman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
to nie ja, to wasz system :-)
07-08-2010 21:27
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Za każdym razem, jak czytam coś o Śledziu, widzę namolne przywoływanie Produktu.
Że przełom, że kultowość, że wyznaczanie, że wytyczanie.
Nie chodzi mi tylko o ten tekst powyżej, zaznaczę.
Ludzie, kiedy to było? I jakie druzgoczące skutki wywołało?
To może jeszcze, że harcerzem był kiedyś i sprawności zdobywał nieliche?
Było, minęło, epizod, tak jak to, tutaj omawiane.
Ile można przywoływać minione zasługi (w moim odczuciu w ogóle niezrozumiałe).
A może obecna twórczość Śledzia rozczarowuje recenzentów, może próbują przywoływać i powracać do czasów, w ich pojęciu, świetności tego twórcy?

Autor tekstu dwoi się i troi, żeby nie napisać, że Wartości Rodzinne to komiks słaby, kiepski, byle jaki.
Udało mu się, nie napisał.

Chociaż, oczywiście, jak na polskie warunki, no no, super.
Świetnie że się ukazał, bo polski komiks polega na tym, że cieszymy się, że ukazuje się cokolwiek, nawet taka beznadzieja. Dostajemy to do ręki i dorabiamy sobie wartości do czegoś kompletnie bezwartościowego.
Albo głaszczemy i chwalimy autora, że skończył serię, nieważne, że jest głupia.

Nasze, odbiorców, wymagania maleją z każdą chwilą, szybciej tylko maleje poziom tego, co dostajemy.
08-08-2010 01:18
~???

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ja nie kupuję Wartości Rodzinnych i niemal w ogóle Polskiego komiksu, tym bardziej po cenach okładkowych, jedynym wyjątkiem jest Łauma, bo jest on dla mnie za drogi. Według mnie to jest spory sukces, że komuś udało się wydac 4 zeszyty serii w tak, jak na Polskie warunki, szybkim czasie. To czy Wartości... są wartościowe ocenia każdy indywidualnie. Pięknie by było gdyby inni Polscy Twórcy potrafili stworzyć cztery komiksy w takim czasie. A tak jak jest album na rok to spory sukces, zazwyczaj nikt nie kończy serii. Achtung Zelig już pewnie nigdy nie ujrzy światła dziennego, na Pierwszą Brygadę trzeba było czekać kilka lat. Najlepiej polski komiks obrazuje Karton. Co trzy miesiące ukazuję się zacny tytuł, bo tyle czasu potrzeba kilku autorom by narysować i napisać po cztery plansze. Nawet jeżeli to jest charytatywne, to przynajmniej mógłby się ukazywać ów Karton co dwa miesiące. Z tego co widziałem to na konwentach wyprzedaje się bardzo szybko.
08-08-2010 12:31
~KRL

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Karton jest kwartalnikiem z prostej przyczyny - musimy mieć czas pomiędzy numerami na sprzedaż. trzy miesiące to akurat jak na polski rynek i ten sposób dystrybucji. bo jeśli chodzi o samą pracę nad materiałem to na pewno dalibyśmy radę na "co miesiąc".
druga sprawa, że to faktycznie robota charytatywna i czasami braknie czasu na komiksy - ale to stara pieśń i już nawet nie brana pod uwagę - bo rysują już tylko ci, którzy się z nią pogodzili, ożenili, przytulili i nie marudzą.
08-08-2010 20:58
kara-kum
   
Ocena:
0
Nie zapominajmy, że Śledziu wyda do końca roku trzecią część Na szybko spisane. To też kosztowało zapewne dużo roboty.
09-08-2010 16:58
~KRL

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
nie zapominajmy może o tym, że Śledziu rysuje najwięcej i najczęściej ze wszystkich komiksiarzy w tym kraju i jakiekolwiek gadanie o jego mocy przerobowej poza wyrazami szacunku są po prostu śmieszne i niepoważne. o jakość zawsze można się spierać - jeszcze nie urodził się taki co by wszystkim dogodził - ale i w tym przypadku pitolenie z użyciem słów typu "bezwartościowy" itp bez podania choćby jednego sensownego argumentu jest po prostu śmieszne. żeby nie napisać żałosne. albo megażałosne.
09-08-2010 17:31
~???

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Szkoda, że tylko Śledziu ma taką moc przerobową.
09-08-2010 18:07
~KRL

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
pewnie, że szkoda.
09-08-2010 19:26
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    KRL
Ocena:
0
Jak widzę coś kiepskiego, to wstaję i wychodzę.
Wyłuszczanie argumentów, dowodzących, że coś jest głupie, nieciekawe, nieśmieszne, byle jakie, jest zajęciem, na które nie mam aktualnie ochoty. Poza tym to sprawa subiektywna. Nie bronię Ci widzieć głębokich przesłań, nawiązań, wartości i metafor w kałużach na ulicy, tygodniku "Kaczor Donald", komiksach Śledzia, czy w fusach po herbacie.
Jeśli widzisz jakąś wartość w komiksie Wartości Rodzinne, to napisz, choćby w punktach. Ja widzę jedną : zakończył serię. Chyba się rozpłaczę ze wzruszenia. "Megażałosne" jest raczej to, że bronisz czegoś, co obronić się nie da, chyba, że jesteś zatwardziałym, zaślepionym, komiksofanem, który łyka i broni wszystkiego, cokolwiek się ukazuje.

Zaczerpnąłeś coś z tego komiksu dla siebie?
Odnalazłeś coś, cokolwiek, co Cie poruszyło/zainteresowało/wzruszyło/ zaintrygowało?
Ja nie - dlatego jest to dla mnie rzecz "bezwartościowa".
Głupie, irytujące, prymitywne żarty.
Szkoda czasu na komentarz.

No, ale Śledziu to kult, bo Produkt, bo Osiedle Swoboda, bo Na Szybko Spisane... A teraz to...
Wymyślajmy dalej, czemu to jest takie super, BO NIE MAMY NIC INNEGO...
Żałość i smutek...

Ok, mamy coś innego, Łauma zdecydowanie się wyróżnia i deklasuje resztę, ale to trochę mało.
10-08-2010 01:08
~KRL

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a nie miałeś kiedyś ochoty poczytać czegoś dla czystego fanu? ja tak mam przy Wartościach Rodzinnych, przy Boskiej Komedii i przy... no i właśnie mi się kończą tytuły (polskie).
nie czekałem na wzruszenia.
bo jako taki komiks co to ani nie ma rozwalać ci światopoglądu, ani zmuszać do metafizycznych refleksji, ani nawet poruszać graficznie ( choć mnie rusza bo uwielbiam taki cartoon) tylko ma przez tych kilkanaście minut bawić gębę. mógł nie trafić do ciebie humor w tych zeszytach, mogła ci nawet nie podejść tego typu kreska ( choć w takim przypadku nie chodziłoby personalnie o Śledzia, a raczej cały nurt podobnego rysowania), ale nie możesz odmówić tej serii, że nie realizuje tego czym miała być - niezobowiązującą ( bo nie roztrząsa problemów, które mogą spotkać nas bezpośrednio... chociaż... w każdym polskim domu Jezus mieszka podobno), lekką komedią. nie bez powodu padały na początku serii porównania do Simpsonów chociażby.

jesteś zwolennikiem Bergmana, Śledź zrobił serię dla zwolenników Barta Simpsona. przecież to niepoważne jest zestawiać takie rzeczy obok siebie.

ale dobrze (bez choćby cienia ironii), że rozwinąłeś myśl - dlaczego ci ten komiks nie pasuje i jest bezwartościowy. to podnosi lekko poziom tej rozmowy. nie ma nic gorszego niż bąknięcie - [BEZ WULGARYZMÓW - mod.] i już.

no i pamiętaj, że Śledziu pracuje właśnie nad NSS 3.
10-08-2010 09:20
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    KRL
Ocena:
0
Nie odmawiam komedii prawa istnienia.
Przeciwnie, uważam, że jest najtrudniejszym, najambitniejszym z punktu widzenia autora wyzwaniem.
Wiem, że to wymaga od niego nie lada wysiłku, żebyśmy mogli lekko i niezobowiązująco pośmiać się, czytając sobie coś for fun.
To jasne, że to nie Bergman. Powinienem był jaśniej sprecyzować swoje zastrzeżenia.

Komedia ma śmieszyć. Może to robić na różne sposoby. Śmiejąc się możemy też myśleć.
"Śmiech dla śmiechu to niepotrzebna strata chichotów" - cytując klasyka, nieważne, że ostatnio zasilił komitet poparcia Jarosława Kaczyńskiego.

Śmieszy Monty Python - śmiejesz się i nie przestajesz myśleć.
Śmieszy też amerykańska komedia z lat 80-tych "Lody na patyku". Akurat to mi przyszło teraz do głowy, jako ilustracja żenującego humoru, na pewno jest tysiąc mniej odległych. Tu też się śmiejesz, ale rozum śpi.
Śmieszy klaun, jak ląduje ryjem w torcie.

Wszystko to stworzono, żeby wywołać śmiech.
Czy nas to śmieszy - o, to już inna sprawa, to zależy tylko od poziomu naszych oczekiwań, i od poziomu naszego poczucia humoru.

Nie znam nikogo, kto pozostawałby pod wrażeniem humoru w rodzaju Barta Simpsona, a miałby więcej niż dziesięć lat (Simpsonowie to dobre porównanie).

No więc nie wiem dla kogo jest ta "niezobowiązująca komedia", bo przecież chyba nie dla dzieci.
Jeśli śmieszy dorosłych - no cóż, nie mnie oceniać.
Każdy z nas ma inne oczekiwania i różne rzeczy nam je zaspokajają.

Rozumiem Twój punkt widzenia.
Z mojego - ten komiks to rzecz kompletnie chybiona.
11-08-2010 00:11
Jaszek
   
Ocena:
+1
Ja znam wielu fanów Simpsonów i pochodnych. Ty nie znasz. To nie jest żaden argument.

Wszystko rozbija się o indywidualne preferencje, co raczyłeś zauważyć w swoim ostatnim zdaniu. Fajnie, że przestałeś używać formy "my-czytelnicy".
11-08-2010 09:37
kara-kum
   
Ocena:
0
Tak czy inaczej rozwala ostatnia strona okładki.
16-08-2010 12:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.