Warto zagrać: Trylogia „Myth”
W działach: Fanboj i Życie, Gry Wideo | Odsłony: 33Dziś będzie o jednej z moich ulubionych serii gier. Myślę, że każdy, kto grał w Warhammera, czytał Czarną Kompanię lub Malaziańską Księgę Poległych powinien docenić ten tytuł. Strategia czasu rzeczywistego Myth została wydana pod koniec 1997 roku, kilka miesięcy przed słynnym Starcraftem, z którym przez długi czas konkurowała o miano najlepszego RTS-a do gier Multiplayer. Mimo, że dziś program został praktycznie zapomniany w swoich czasach gra była niezwykle popularna, doczekała się też dwóch kontynuacji i kilku mision packów (niestety zawierających jedynie dzieła fanów). Jest też, przynajmniej moim zdaniem jednym z najlepszych RTS-ów ever.
Fabuła:
Fabułę generalnie poznać można oglądając ten filmik. To oczywiście fake stworzony przez fanów, wykorzystujący ścieżkę dźwiękową z intra:
Dla ludzi o mocnych nerwach i fanów retro: Intro właściwe Myth the Fallen Lords
Oraz intro Myth II: The Soulblighter
Na pierwszy rzut oka fabuła jest typowa. Istnieje sobie świat, zamieszkany przez kilka ras. Świat ma jeden problem. Otóż co 1000 lat pojawia się w nim inkarnacja złego bóstwa o wdzięcznym imieniu The Leveler (pol. Gładziciel). Jak sama nazwa wskazuje zrównuje ono wszystko do poziomu gruntu, zaprowadzając erę śmierci i cierpienia… Gdy rozpoczynamy grę upiorne armie ciemności ogarnęły już niemal cały świat. Tylko na końcu kontynentu broni się jeszcze liga kilku miast przypartych do oceanu. W ich murach zgromadził się Legion: połączone armie ludzkości i nie tylko… Czy raczej to, co z nich zostało po tym, jak słudzy Levelera się po nich przespacerowali.
W normalnej grze dowiedzielibyśmy się, że oto narodził się bohater, któremu pisane jest odwrócić los… Tymczasem figa. W tej grze los ludzkości i nie tylko zależeć będzie od odwagi zwykłych żołnierzy, przebiegłości dowódców i desperackiej woli życia. Zwykli (powtarzam: zwykli, w grze po stronie gracza prawie nie ma jednostek nadprzyrodzonych) będą musieli przeciwstawić się przytłaczającym jakościowo i ilościowo siłom przeciwnika.
Gameplay:
Myth (mówię o trybie single) jest nietypowym RTS-em. W grze nie ma czegoś takiego, jak wątek ekonomiczny, miast tego skupiamy się wyłącznie na taktycznym aspekcie rozgrywki. Na początku każdej misji otrzymujemy jakieś siły, za pomocą których musimy zrealizować jakieś, powierzone nam zadanie.
Zwykle w tym celu musimy odnieść zwycięstwo nad wiele potężniejszymi siłami wroga. Są one zwykle zarówno liczniejsze (czasem nawet blisko dziesięciokrotnie), jak i potężniejsze pod względem jakości. Wielokrotnie więc natkniemy się na przeciwników zdolnych zabijać nawet po kilka naszych jednostek jednym atakiem. Tak więc każdy nasz najmniejszy błąd może okazać się ostatnim…
Myth jest grą bardzo, bardzo trudną. Lecz jednocześnie da się ją przejść nie tracąc ani jednego żołnierza. Zasadniczo jest to najbardziej optymalna strategia. Większość walk należy rozgrywać metodą hit-and run, zastawiając zasadzki i cały czas nękając przeciwnika oraz unikając bezpośredniego, najczęściej bardzo bolesnego starcia.
Klimat:
Tym, co mi się najbardziej podoba w pierwszej i drugiej odsłonie Myth (trójka jest imho kiepska) jest bezbłędny wprost klimat. Tworzą go przygnębiająca muzyka, zmęczony głos narratora oraz grafika. Zwłaszcza grafika… Myth to chyba najkrwawszy RTS w jaki grałem… Po każdym starciu pole walki pełne jest rozczłonkowanych, częściowo spalonych lub rozerwanych wybuchami zwłok. Zresztą dobór grafiki jest całkiem fajny, zwłaszcza jak na grę z przed 13 lat. Komputer nie jest w prawdzie zbyt mądry, ale co innego jest, jeśli maszyna podszywa się pod hordę zombie, a nie (jak zwykle) taktycznego geniusza.
Ps. Drugi sezon Amber: The Anime zatytułowany Karabiny Avalonu już powstaje.