» Blog » Warte uwagi filmy fantasy
25-09-2011 20:09

Warte uwagi filmy fantasy

Odsłony: 137

U początku lata postanowiłem wciągnąć się w filmy fantasy, które w większości są słabe. Największym ich problemem jest podporządkowanie kliszom, ale cierpią też na efektach specjalnych, aktorstwie i nielogicznościach.

Istnieje duża szansa, że i Wy posiadacie takie wyobrażenie filmów fantasy. I, być może, podobnie jak mnie Wasze uprzedzenie utrudnia Wam sięgnięcie po ten nurt.

Umożliwiam Wam skorzystanie z moich doświadczeń. Jeżeli macie ochotę na film z potworami, wojownikami i magami a nie chcecie obejrzeć jakiegoś ścierwa (w stylu Dungeon Siege czy Dungeons & Dragons), możliwe, że wybierzecie poniżej coś dla siebie.

Z powodów wysokiej popularności w poniższej liście nie zawarłem Władcy Pierścieni, Conana czy innych Opowieści z Narnii, także nowości w stylu 300, Jak wytresować smoka czy Książę Persji. Nie uwzględniam seriali i anime.

Kolejność przypadkowa.

1. Ring of the Nibelungs (2004) – film telewizyjny, podzielony na dwie części
Kreatywnie przetwarzający najbardziej znaną część sagi o złocie Nibelungów i przy tym bardzo dobrze wykonany technicznie. Protagonista wygląda trochę mało bohatersko (wręcz zniewieściale), ale nie gra źle. Efekty specjalne są tanie, ale zadowalające. Na poklask za to zasługują sceny walk, kojarzące mi się z polskim Potopem – widać walczących w całości, choreografia jest w porządku, pojedynki są dynamiczne. Pod tym względem chyba najlepiej przygotowany film z tej listy.
Fabuła bazuje na znanej większości z nas historii – wychowanek kowala okazuje się być potomkiem władcy, obdarzonym licznymi talentami i szczęściem, dzięki któremu ubija smoka i zdobywa znaczne bogactwa. Dalsze losy jednak sprowadzają na niego los tragiczny, nie w pełni zasłużoną karę.
Końcówka filmu i kilka scen są wzięte zupełnie od czapy, jednak moim zdaniem naprawdę dobrze oddano ducha Nibelungów.

Czas trwania – 184 minuty (dwie części)
Moja ocena na FilmWebie: 8/10 (średnia: 7,2)

(Osoby zainteresowane „archeologią kina” niech sięgną do słynnego Die Niebelungen: Siegfried, niemej produkcji z 1924 roku (sic), mającego 143 minuty (sic) i pacynkowego smoka. Niemniej jest to niezły i wierny wzorcowi film.)

2. Dragonslayer (1981)
Film osadzony w dobie głównego nurtu sword & sorcery, a jednak wyjątkowy – humorystyczny, z uczniem czarnoksiężnika w roli głównej, a przy tym niepozbawiony trupów i okrucieństwa. Bazuje on na starej jak Perseusz (a zapewne i starszej) historii o bestii, która pożera dziewice w zamian za pozostawienie wieśniaków w spokoju i młodzieńcu, który postanawia pomóc uciskanym.
Twórcy świadomi byli klisz związanych z tym toposem i bawili się nimi, jak mogli, tworząc kilka ujęć niepowtarzalnych. Czuć jednak techniczną starość, muzyka i zdjęcia są mdłe, żadna też postać nie zapada w pamięć.

Czas trwania – 108 minut
Moja ocena na FilmWebie: 7/10 (średnia: 7,0)

3. Ladyhawke (1985)
Ścigany uciekinier, młody bachor, natrafia na tajemniczego wojownika, w którego bojach pomaga niebywale bystry sokół. Historia o miłości, samotności, zemście i klątwie, w której na cierpienie są skazani przede wszystkim niewinni.
Niewiele więcej chciałbym zdradzać, gdyż to fabuła i postacie są najlepszym, co Ladyhawke ma do zaoferowania. O ból zębów przyprawia typowa dla tego czasu muzyka inspirowana New Age'em, która w praktyce jest zwykłym pitoleniem na klawiszach, w żaden sposób nie kojarząc się z średniowieczem (Blade Runner i wiele innych mają podobną muzykę w kilku scenach, paskudztwo). Sceny akcji są ok, ale nie fascynują.
Problemem filmu jest znaczna popularność – szkoda, gdyż zawiera w sobie idealny pomysł na sesję RPG.

Czas trwania – 121 minut
Moja ocena na FilmWebie: 7/10 (średnia: 7,3)

4. The Beastmaster (1982)
Klasyka sword & sorcery z obrzydliwą magią i okrutnymi magami. Opowiada o cudem zachowanym z masakry rodzinnej wioski młodzieńcu, nie w pełni świadomym ciążącej na nim przepowiedni, wedle której doprowadzi do zagłady tyrana.
Wyróżnikiem jest bardzo ciekawy dar, jakim obdarzono protagonistę – jest w stanie porozumiewać się siłą woli ze zwierzętami, a także wydawać im polecenia i korzystać z ich zmysłów. Wykorzystanie przez reżysera tygrysa, sokoła i surykatek (czy innego cholerstwa, nie rozróżniam), czyli substytutu wojownika, łowcy i łotrzyków jest bardzo ciekawe.
IMO film lepszy od, dajmy na to, Conana Barbarzyńcy. Niestety, sceny walk nie są genialne a niektóre rozwiązania akcji dość randomowe i nasuwające skojarzenia z fabula ex machina (co, jak wiadomo, potrafi łatwo doprowadzić do fabula rasa), ciągle jednak wart jest uwagi.

Czas trwania – 118 minut
Moja ocena na FilmWebie: 7/10 (średnia: 6,9)

5. Ogień i lód )(1983) – film animowany
Filmy aktorskie wymuszały znacznie większe ograniczenia fantazji i więcej logiki, niż animacja. Ogień i lód pozwala nam zobaczyć, jak działa wyobraźnia speców od s&s, gdy pracują na pełnych obrotach. Mamy więc masę potworów, czarów, dziwnych miejsc i przy tym bardzo ciekawą kreskę (sam Frank Frazetta maczał palce przy postaciach).
O ile też normalne jest, że to ludzie powiązani z ogniem niszczą wszelkie istnienie (jak w Avatar: The Last Airbender), tu na czele zagłady stoją magowie powiązani z wodą i mrozem. Poszerzają nieubłaganie swój lodowiec, dążąc do zdobycia królestwa osadzonego na wulkanie, porywając przy okazji córkę króla. Nie spodziewali się jednak, że jeden z niedobitków zniszczonej przez nich wsi okaże się mieć dość determinacji, by przeszkodzić im w ich planach.
Postacie są ciekawe, fabuła jednak kiczowata i niektóre pomysły wręcz bzdurne. O ile Wam jednak nie przeszkadza, że bosa kobieta w bikini może biegać po lodowcu i nawet nie pociągnąć nosem, innymi słowy – jeżeli potraficie mocno zawiesić niewiarę i dać się porwać fantazji, jest to film wart obejrzenia.

Czas trwania – 81 minut
Moja ocena na FilmWebie: 7/10 (średnia: 7,6)

6. Sword of the Valiant: The Legend of Sir Gawain and the Green Knight
Produkcja bazująca na zapewne znanej Wam historii o rycerzu Artura, Gawainie. Niewiele ma wspólnego z pierwowzorem, lecz ogólny wątek brzmi tak: giermek Gawain decyduje się przyjąć wyzwanie Zielonego Rycerza (paskudna charakteryzacja nałożona na Seana Connery'ego) i odcina mu głowę. Ten, niezrażony, nakłada ją z powrotem i zgodnie z umową zapowiada, że za rok odetnie łeb Gawainowi. Rycerz rusza w podróż, nękany niestałymi uczuciami, wydarzeniami znacznie go przerastającymi i pełnymi pogańskiej magii.
Historia jest bardzo dziwna, zarówno w szczegółach, jak i całości. Udane postacie i fabuła sprawiają, że da się wybaczyć muzykę a'la Ladyhawke i niezbyt ciekawe walki. Niektóre wątki humorystyczne rozbiły mnie trafnością.
Nie jest to film dla fanów legend arturiańskich ani produkcja rozrywkowa, jednak osobom chcącym poznać ciekawą opowieść – polecam.

Czas trwania – 102 minuty
Moja ocena na FilmWebie: 8/10 (średnia: 8,7 (sic!))

7. Willow (1988)
To chyba ostatni, głośny przedstawiciel klasyki s&s, u nas z nieznanych mi powodów bardzo znany. Spełnia on większość standardów nurtu – zła królowa wykorzystuje swe czarnoksięskie moce, by usłyszeć przepowiednię o dziecku, które ją zniszczy. Mojżesz, tfu, dziecko zostaje spuszczone w koszu rzeką i znalezione przez hobbity, tfu, kurdupli, którzy decydują się bachora dostarczyć ludziom. Wszystko to przechodzi płynnie w pełną walki historię o wojnie dobra ze złem.
Film jest niezbyt oryginalny, za to ze swej kategorii bodajże najbardziej dopracowany od strony technicznej, cierpiąc przy tym z powodu licznych klisz i nieudanego humoru. Jest też dosyć ugrzeczniony jak na s&s i jednak czuć, że to nie do końca „TO”. Całość wychodzi przyzwoicie, ale raczej z powodu oprawy audio-wizualnej, niż historii czy postaci.

Czas trwania – 126 minut
Moja ocena na FilmWebie: 7/10 (średnia: 7,1)

8. Merlin (1998) – film telewizyjny, podzielony na dwie części
Mój ulubiony film fantasy, prywatny ideał i wzór dla tego nurtu, zostawiający w tyle chociażby Władcę Pierścieni.
Nie mająca prawie nic wspólnego z legendami (mitami?) arturiańskimi opowieść o Merlinie – pogańskim „mesjaszu”, zrodzonym z dziewicy potomku bogini Mab, która chciała powołać do życia najpotężniejszego maga na świecie. Celem jego życia ma być odepchnięcie chrześcijan i uratowanie pogańskich bogów, duchów i magii, które zanikną bez wyznawców. Merlin jednak, wychowany przez napełnioną miłością ciotkę, sprzeciwia się woli matki i czyni najgorszy błąd, jakiego można się podjąć – wchodzi do świata polityki, dotychczas podległego krwawym szaleńcom.
Film miał kiepski budżet, którego lwia część poszła na gwiazdorską obsadę (znakomitą zresztą), przez co efekty specjalne są nieco ubogie, ale szalenie pomysłowe. Niektóre środki są banalne, a dają wspaniałą iluzję niezwykłości. Ciekawy świat, genialna fabuła, fragmenty muzyki przepiękne (większość poprawna), historia wyraźnie przemyślana i dodatkowo barwna dla osób lubiących historię króla Artura, jednak niekonserwatywnych.
Mógłbym spisać naprawdę wiele (o trzech rodzajach magów, nieobecności i sile Boga), jednak nie warto. Lepiej poświęcić czas czytania na oglądanie. : )

Czas trwania – 182 minuty (dwie części)
Moja ocena na FilmWebie: 10/10 (średnia: 7,7)
Uwaga: Film posiada sequel, podobno jednak ssie dużego.

Jeżeli macie ochotę, mogę zrobić listę filmów bardzo, bardzo złych.

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
gdzie gra broderick? w Willowie?
26-09-2011 12:35
chimera
   
Ocena:
0
Mi się "Stardust" podobał. W "Legendzie" najlepszy jest soundtrack Goldsmitha. Bardzo unikalny. "Ciemny kryształ" też bym dorzucił do listy.
26-09-2011 14:55
YuriPRIME
   
Ocena:
0
@zigzak
Ladyhawk
Gra Filipa! jednego z głównych postaci... Dude! On jest na okładce tego filmu! XD Ten z wlepką PG na klacie - chyba cenzorzy pomyśleli, że trzeba na nim nakleić ten trójkącik, bo by znieść próby grania Brodericka, trzeba być w pewnym wieku... najlepiej takim, by spożywać wódkę...
Cała rozkmina w tym, że zwykły prosty złodziejaszek w skutek zbiegów okoliczności, taki nieporadny i nijaki, zostaje bohaterem... tylko on nie jest nieporadny i nijaki, bo takiego gra, tylko dlatego, że to po prostu Broderick i on jest taki w każdym filmie :P Zobacz Godzillę, on gra tą samą postać. Gościa, który gdzieś idzie bo musi, ale generalnie to nie wie o co chodzi. Na co dzień też tak ma :P Jest jedynym aktorem Holywood, który rozbił się porszakiem o śmieciarkę i wcale nie był pijany czy na dragach! Zaparkował na pochyłej ulicy w SanFran i zapomniał zaciągnąć ręcznego, a potem tłumaczył policji, że nie wiedział co robić... kur... to jest Broderick! - Amerykański Mroczek.
26-09-2011 15:15
Aure_Canis
   
Ocena:
+1
Z jednej strony to, co mówisz, jest zabawne, ale z drugiej - taki zasób wiedzy zalatuje niebezpieczną manią. ; )
26-09-2011 16:42
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aha. No faktycznie gral w ladyhawke. Nie zrozumielismy sie najwidoczniej co do Willowa :)
26-09-2011 17:02
YuriPRIME
   
Ocena:
0
@Aure_Canis
Wystarczyło obejrzeć kilka filmów gdzie on się zaplątał i poczytać ich recenzji potem :P

W każdym razie...
Split yer longues with blood and thunder when you see Mathew B.! Break your backs and crack your oars, if you wish toi prevail! Harpoons thrust in the sky! Aim directly for his crooked eyebrow!
26-09-2011 17:18
Xolotl
   
Ocena:
0
Władca Zwierząt- film mojego dzieciństwa, do dziś pamiętam jego nawoływanie zwierząt. Fajne zestawienie, paru filmów stąd nie znam, może czas obejrzeć?:)
26-09-2011 18:16
earl
   
Ocena:
0
Brakuje jeszcze Pana Kleksa. Ale tekst dobry.
26-09-2011 20:31
Vukodlak
   
Ocena:
+1
Dotarło do mnie, że podczas przeglądu filmów fantasy musiałeś trafić na Masters of the Universe. Trauma do końca życia, zatem podziwiam wysiłek.
26-09-2011 22:28
mr_mond
   
Ocena:
0
Skoro pojawił się już "Labirynt", to warto jeszcze wspomnieć o "Mirrormask" duetu Gaiman/McKean. Film z zakręconą, oniryczną fabułą i niesamowitą stroną wizualną.
26-09-2011 22:54
cinecki
    Witam
Ocena:
+1
Zacne zestawienie. Kilku tytułów nie znałem.

Podpisuje się pod polecanką Excalibura. Bardzo polecam wspominane Filmy Hensona - Labirynt oraz Dark Crystal (choć oba chyba przede wszystkim dla młodszych widzów)

Od siebie dodam Hawk The Slayer z elfem, który tempem strzałów bije Legolasa :) teraz pewnie bym nie przetrwał ale młodości robił na mnie duże wrażenie. Czy Red Sonja była? Też miło wspominam, zwłaszcza muzykę Moriccone.
27-09-2011 12:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.