31-08-2010 00:43
Warhammer - spotkanie ze śmiercią (kolejna sesja).
W działach: raport, rpg, warhammer | Odsłony: 5
Kolejne spotkanie na sesji i kolejne wydarzenia. Tym razem nieco z rozmachem i epicko, bo jeden z graczy (a być może dwóch) opuszcza ekipę. Niestety - od września nowy sezon, przygotowania do zawodów itd. i czas skutecznie został ograniczony i Wojtek musiał z czegoś zrezygnować. Więc trzeba było pożegnać go z przytupem.
Ostatnio zostawiliśmy naszych wałęsaczy na trakcie. Zmienili barkę wodną na powóz i ruszyli dalej w kierunku Delberz. Dzień upłynął głównie na odpoczynku po wrażeniach ostatniej nocy (jak kogoś interesuje i nie wie - zapraszam kilka wpisów wstecz).
Potępieniec nadal na stole roboczym więc tym razem bazujemy na "Na Drodze" - chłopaki natknęli się na ducha niejakiego Joachima. Strach w pierwszej chwili zmienia się w konsternację bo duch prosi o pomoc. Pośród Grobowych Wzgórz jest pewien człowiek, który splugawił się mrocznymi mocami, a który bestialsko go zamordował. Duch Joachima nie może wkroczyć do królestwa Morra do póki nie zostanie pomszczony - prosi o to graczy.
Nasi bohaterowie łasy na wszelkiego rodzaju błyskotki i okazje do zarobienia podejmują się zadania. Przeprawa przez rzekę, podróż przez coraz bardziej opustoszały las aż docierają pośród wzgórza. I od razu natykają się na grupę trupojadów. Ciężkie starcie, dwóch prawie trupów i nieoczekiwana odsiecz ze strony grupy hobgoblińskich jeźdźców wilków. Szybka wymiana zdań - kto i po co? - i decyzja - idziecie z nami.
Drużyna trafiła przed oblicze niejakiego Albrechta, który podaje się za uczonego. Musiał chłopina opuścić uniwerek (nie podał przyczyny), więc znalazł sobie zaciszne miejsce w jednej z jaskiń. Wynajął drużynę hobgoblińskich najemników do ochrony (z biednego domu to on nie pochodzi) i stworzył sobie własne laboratorium. Chce on zweryfikować teorię Heinricha Malza Uczonego i Kapłana Vereny, który mówił, iż Snotlingi, Gobliny, Hobgobliny, Orki i Czarne Orki to stadia rozwoju tej samej rasy. Albrecht schwytał grupkę Snotlingów i poddaje je nieustannej obserwacji - karmi, poi, jako tako dba (hoduje) i czeka na efekty. Oprócz tego pisze traktaty i inne pierdoły.
Ugaszcza naszych pacanów, opatruje im rany, wypytuje o wieści i takie tam. Sam opowiada o swoich badaniach, przedstawia teorie, dzieli się swoją wiedzą i obawami.
Nasze chłopaki oczywiście wyjawili cel podróży i opowiedzieli o spotkaniu z duchem. Albrecht z tego co wie jest jedynym żyjącym tutaj człowiekiem (chłopakom włączył się tryb podejrzewamy go). Oczywiście wcześniej - bo od jakiegoś czasu już tu pomieszkuje - miał spokój. Poza dzikimi zwierzętami nikt go niepokoił - jak to pośród starych grobów. Ale ostatnio pojawiać zaczęły się ghule. A trupojady jak wiadomo za starymi kośćmi nie przepadają - oni świeże mięsko i szpik. To Albrechta niepokoi.
Zygfryd zaproponował aby wysłał z nimi grupę swoich najemników i razem rozejrzą się po terenie. W międzyczasie Otto zalicza wpadkę do dołu kloacznego, Jotun i Ralf napitek z hobgoblinami, a Ragnar stał się celem kpin ze względu na swoją drobną budowę ciała (krasnolud ważący 45kg to niecodzienny widok, zwłaszcza kiedy jest lżejszy niż niziołek - nawet Albrecht chciał go zbadać).
Grupa zorganizowana, czas na zwiad. Nasi bohaterowie plus 7 jeźdźców.
I tu nastąpiło nieoczekiwane przyspieszenie akcji. Planowałem to zrobić nieco inaczej, ale sytuacja wymusiła. Trudno.
Zerwał się silny wiatr, nadciągnęły ciemne chmury, które w przeciągu kilku minut z jasnego dnia zrobiły półmrok. Zaczęły walić gromy, padać rzęsisty deszcz i generalnie zrobiło się nieprzyjemnie. W jednym z kolejnych rozbłysku pioruna dostrzegli, że otaczające ich wzgórza roją się od jakichś groteskowych postaci. Drugi i trzeci rzut okiem - szkielety, zombie w niepoliczalnej liczbie.
Chłopaki odcięci więc wspinaczka na nieco większy kurhan i przygotowania do obrony. Hobgobliny desperacka próba przebicia się - nieudana. Dosyć szybko sprowadzono ich do parteru i wykończono.
Na początek strzelanie, potem obstawa. Otto, Ragnar i Jotunn broń w garść i chronimy strzelca Rufusa. A Zygfryd zaczyna się modlić do Morra. Szkielety nacierają - chłopaki stawiają im czoła, a Zygfryd się modli. Błyskawica i dostrzegają dwie rzeczy - jedna pośród armii ożywieńców widzą ciało Joachima - oczywiście animowane jako zombie. Druga - daleko na wzgórzu stoi jakaś postać odziana w długie szaty, unosząca ramiona w górę i skandująca jakieś zaklęcie.
Na celownik obie postacie - zombie pada dosyć szybko, pociski szybko mijają nekromantę. Szkielety nacierają, chłopaki stawiają czoła, a Zygfryd się modli.
Na niebie dostrzega kilka kruków.
Szkielety i zombie nacierają, chłopaki dostają po dupie, Rufus strzela a Zygfryd się modli.
Nekromanta kończy zaklęcie - kurhan zaczyna się rozpadać pod wpływem ruchów wyłażących ożywieńców. Wilki i ich jeźdźcy powstają z martwych, a Zygfryd się modli.
Wszystko zamiera.
Chmara kruków z nieba w wirze zlatuje na dół i otacza Zygfryda. Po chwili opadają, a Zygfryd już nie do końca jest sobą. Czarne włosy, blada, ponura twarz i długie czarne szaty. Powoli kroczy przez pobojowisko, a mijane ożywieńce pod wpływem dotyku rozpadają się w pył.
Nekromanta zamiera w bezruchu przeszyty strachem. Zygfryd podchodzi do niego i zaczyna mówić mocnym, ponurym głosem.
MARNA ISTOTO, KTÓRA ODDAŁA SIĘ W RĘCE NISZCZYCIELSKICH POTĘG. PRZY ICH POMOCY OŚMIELIŁEŚ SIĘ WTARGNĄĆ DO MOJEGO KRÓLESTWA I WYDZIERAĆ MI DUSZE UMARŁYCH SPOCZYWAJĄCYCH W POKOJU. ZA TĄ PYCHĘ I CZELNOŚĆ JA MORR SKAZUJĘ CIEBIE HEINRICHU KEMMLER NA WIELOLETNIĄ TUŁACZKĘ PO TYM ŚWIECIE JAKO PLUGAWA ISTOTA BĘDĄCA ODBICIEM TWEJ PLUGAWEJ DUSZY.
Po tych słowach dotknął czoła nekromanty. Ożywieńcy rozpadli się w pył, Nekromanta zwinął się w kłębek i zmienił w pokraczne coś, deszcz przestał padać, a Zygfryd zniknął w chmarze wzlatujących ku niebu kruków. Dosyć szybko się wypogodziło i jedyne co pozostało po niedawno stoczonej walce to rany na ciałach naszych herosów.
Oraz duch Joachima, dziękujący im za pomoc i mówiący w jaki sposób mogą odebrać nagrodę.
Tak to wyglądało. Jeśli ktoś skojarzył to niech zamilczy i nie zdradza. Jak ktoś nie skojarzył to i dobrze ;)
Grało się OK. Graczom chyba się podobało. Nie wszystko poszło tak jak planowałem - mówi się trudno.
W drużynie zwalnia mi się przynajmniej jedno miejsce więc szukam gracza/graczki. Spotkania w środy o godzinie 19, w miarę regularne. Wiek - minimum 16 lat (powiedzmy bo i tak subiektywnie ocenię czy się nadaje czy nie). Jak ktoś jest zainteresowany może znaleźć mnie na Szperaczu. Lub napisać tutaj. Lub maila. Nawet na FB można.
Ostatnio zostawiliśmy naszych wałęsaczy na trakcie. Zmienili barkę wodną na powóz i ruszyli dalej w kierunku Delberz. Dzień upłynął głównie na odpoczynku po wrażeniach ostatniej nocy (jak kogoś interesuje i nie wie - zapraszam kilka wpisów wstecz).
Potępieniec nadal na stole roboczym więc tym razem bazujemy na "Na Drodze" - chłopaki natknęli się na ducha niejakiego Joachima. Strach w pierwszej chwili zmienia się w konsternację bo duch prosi o pomoc. Pośród Grobowych Wzgórz jest pewien człowiek, który splugawił się mrocznymi mocami, a który bestialsko go zamordował. Duch Joachima nie może wkroczyć do królestwa Morra do póki nie zostanie pomszczony - prosi o to graczy.
Nasi bohaterowie łasy na wszelkiego rodzaju błyskotki i okazje do zarobienia podejmują się zadania. Przeprawa przez rzekę, podróż przez coraz bardziej opustoszały las aż docierają pośród wzgórza. I od razu natykają się na grupę trupojadów. Ciężkie starcie, dwóch prawie trupów i nieoczekiwana odsiecz ze strony grupy hobgoblińskich jeźdźców wilków. Szybka wymiana zdań - kto i po co? - i decyzja - idziecie z nami.
Drużyna trafiła przed oblicze niejakiego Albrechta, który podaje się za uczonego. Musiał chłopina opuścić uniwerek (nie podał przyczyny), więc znalazł sobie zaciszne miejsce w jednej z jaskiń. Wynajął drużynę hobgoblińskich najemników do ochrony (z biednego domu to on nie pochodzi) i stworzył sobie własne laboratorium. Chce on zweryfikować teorię Heinricha Malza Uczonego i Kapłana Vereny, który mówił, iż Snotlingi, Gobliny, Hobgobliny, Orki i Czarne Orki to stadia rozwoju tej samej rasy. Albrecht schwytał grupkę Snotlingów i poddaje je nieustannej obserwacji - karmi, poi, jako tako dba (hoduje) i czeka na efekty. Oprócz tego pisze traktaty i inne pierdoły.
Ugaszcza naszych pacanów, opatruje im rany, wypytuje o wieści i takie tam. Sam opowiada o swoich badaniach, przedstawia teorie, dzieli się swoją wiedzą i obawami.
Nasze chłopaki oczywiście wyjawili cel podróży i opowiedzieli o spotkaniu z duchem. Albrecht z tego co wie jest jedynym żyjącym tutaj człowiekiem (chłopakom włączył się tryb podejrzewamy go). Oczywiście wcześniej - bo od jakiegoś czasu już tu pomieszkuje - miał spokój. Poza dzikimi zwierzętami nikt go niepokoił - jak to pośród starych grobów. Ale ostatnio pojawiać zaczęły się ghule. A trupojady jak wiadomo za starymi kośćmi nie przepadają - oni świeże mięsko i szpik. To Albrechta niepokoi.
Zygfryd zaproponował aby wysłał z nimi grupę swoich najemników i razem rozejrzą się po terenie. W międzyczasie Otto zalicza wpadkę do dołu kloacznego, Jotun i Ralf napitek z hobgoblinami, a Ragnar stał się celem kpin ze względu na swoją drobną budowę ciała (krasnolud ważący 45kg to niecodzienny widok, zwłaszcza kiedy jest lżejszy niż niziołek - nawet Albrecht chciał go zbadać).
Grupa zorganizowana, czas na zwiad. Nasi bohaterowie plus 7 jeźdźców.
I tu nastąpiło nieoczekiwane przyspieszenie akcji. Planowałem to zrobić nieco inaczej, ale sytuacja wymusiła. Trudno.
Zerwał się silny wiatr, nadciągnęły ciemne chmury, które w przeciągu kilku minut z jasnego dnia zrobiły półmrok. Zaczęły walić gromy, padać rzęsisty deszcz i generalnie zrobiło się nieprzyjemnie. W jednym z kolejnych rozbłysku pioruna dostrzegli, że otaczające ich wzgórza roją się od jakichś groteskowych postaci. Drugi i trzeci rzut okiem - szkielety, zombie w niepoliczalnej liczbie.
Chłopaki odcięci więc wspinaczka na nieco większy kurhan i przygotowania do obrony. Hobgobliny desperacka próba przebicia się - nieudana. Dosyć szybko sprowadzono ich do parteru i wykończono.
Na początek strzelanie, potem obstawa. Otto, Ragnar i Jotunn broń w garść i chronimy strzelca Rufusa. A Zygfryd zaczyna się modlić do Morra. Szkielety nacierają - chłopaki stawiają im czoła, a Zygfryd się modli. Błyskawica i dostrzegają dwie rzeczy - jedna pośród armii ożywieńców widzą ciało Joachima - oczywiście animowane jako zombie. Druga - daleko na wzgórzu stoi jakaś postać odziana w długie szaty, unosząca ramiona w górę i skandująca jakieś zaklęcie.
Na celownik obie postacie - zombie pada dosyć szybko, pociski szybko mijają nekromantę. Szkielety nacierają, chłopaki stawiają czoła, a Zygfryd się modli.
Na niebie dostrzega kilka kruków.
Szkielety i zombie nacierają, chłopaki dostają po dupie, Rufus strzela a Zygfryd się modli.
Nekromanta kończy zaklęcie - kurhan zaczyna się rozpadać pod wpływem ruchów wyłażących ożywieńców. Wilki i ich jeźdźcy powstają z martwych, a Zygfryd się modli.
Wszystko zamiera.
Chmara kruków z nieba w wirze zlatuje na dół i otacza Zygfryda. Po chwili opadają, a Zygfryd już nie do końca jest sobą. Czarne włosy, blada, ponura twarz i długie czarne szaty. Powoli kroczy przez pobojowisko, a mijane ożywieńce pod wpływem dotyku rozpadają się w pył.
Nekromanta zamiera w bezruchu przeszyty strachem. Zygfryd podchodzi do niego i zaczyna mówić mocnym, ponurym głosem.
MARNA ISTOTO, KTÓRA ODDAŁA SIĘ W RĘCE NISZCZYCIELSKICH POTĘG. PRZY ICH POMOCY OŚMIELIŁEŚ SIĘ WTARGNĄĆ DO MOJEGO KRÓLESTWA I WYDZIERAĆ MI DUSZE UMARŁYCH SPOCZYWAJĄCYCH W POKOJU. ZA TĄ PYCHĘ I CZELNOŚĆ JA MORR SKAZUJĘ CIEBIE HEINRICHU KEMMLER NA WIELOLETNIĄ TUŁACZKĘ PO TYM ŚWIECIE JAKO PLUGAWA ISTOTA BĘDĄCA ODBICIEM TWEJ PLUGAWEJ DUSZY.
Po tych słowach dotknął czoła nekromanty. Ożywieńcy rozpadli się w pył, Nekromanta zwinął się w kłębek i zmienił w pokraczne coś, deszcz przestał padać, a Zygfryd zniknął w chmarze wzlatujących ku niebu kruków. Dosyć szybko się wypogodziło i jedyne co pozostało po niedawno stoczonej walce to rany na ciałach naszych herosów.
Oraz duch Joachima, dziękujący im za pomoc i mówiący w jaki sposób mogą odebrać nagrodę.
Tak to wyglądało. Jeśli ktoś skojarzył to niech zamilczy i nie zdradza. Jak ktoś nie skojarzył to i dobrze ;)
Grało się OK. Graczom chyba się podobało. Nie wszystko poszło tak jak planowałem - mówi się trudno.
W drużynie zwalnia mi się przynajmniej jedno miejsce więc szukam gracza/graczki. Spotkania w środy o godzinie 19, w miarę regularne. Wiek - minimum 16 lat (powiedzmy bo i tak subiektywnie ocenię czy się nadaje czy nie). Jak ktoś jest zainteresowany może znaleźć mnie na Szperaczu. Lub napisać tutaj. Lub maila. Nawet na FB można.