» Blog » W tajnej służbie Marszałka! Raport z sesji przypadkowej.
07-03-2011 20:40

W tajnej służbie Marszałka! Raport z sesji przypadkowej.

W działach: Savage Worlds, raport z sesji, Sensacja i Przygoda | Odsłony: 14

W tajnej służbie Marszałka! Raport z sesji przypadkowej.
W ostatnią sobotę przytrafiło mi się poprowadzić sesję ad hoc, w osobowym składzie znacząco odbiegającym od tego, w jakim zwykle się bawimy. Miała to być łatwa i szybka jednostrzałówka, poprowadzona i rozegrana z przymrużeniem oka. Nie rozmyślałem długo nad konwencją i fabułą, pozwalając sobie na zainspirowanie się (no dobra, to był czystej wody plagiat) pomysłami Kitsune'a. Dziać się zatem miało w międzywojennej Polsce, a fabuła miała się obracać wokół misji zleconej bohaterom przez samego Marszałka. Podobnie jak Kitsune w swoim "Orle nad Hyborią", miałem zamiar rozpocząć od spotkania bohaterów z Piłsudskim i przedstawienia im założeń misji.

I tyle na początek. Sam do końca nie wiedziałem co i jak będzie grane, zakładając jedynie, że ma się dziać dużo aż do przesady, w zgodzie z najlepszymi tradycjami Kina Nowej Przygody. Już sami bohaterowie przywoływali uśmiech na twarzy, zresztą oceńcie ich sami:

Anastazja Kowalsky (w którą to wcieliła się moja żona) - Brzydkie jak noc listopadowa babo-chłopisko, której charyzma rosła proporcjonalnie do poziomu zasłonięcia twarzy. Do tego as lotnictwa i świetny strzelec, nie rozstająca się ze swoją zaopatrzoną w gogle czapką pilotką i białym szalikiem.

Profesor Eugeniusz Bimbaj (postać autorstwa jedynego w swoim rodzaju Jarosława K.) - Światowej sławy polski specjalista od wszystkiego. Człowiek wielu talentów i jeszcze większej ilości wad. Roztrzepany, niezorganizowany, na pół ślepy i z lekka postrzelony dziadyga.

August "Ruski" Łom (w którego wcielił się Adam) - Pochodzący z Kresów (sądząc po występującym czasami akcencie) atleta, akrobata i mistrz wszelkich wag. Prawdziwy i jedyny w swoim rodzaju wirtuoz parasola i artysta w rzucie hantlami. A poza tym pozujący na inteligenta (nosił melonik i frak, pod którym ukrywał pasiasty trykot cyrkowca) barbarzyńca.

Oto cała drużyna znalazła się w Belwederze, gdzie Marszałek wraz ze swoim ordynansem wprowadził bohaterów w zawiłości misji zleconej przez II oddział przy sztabie generalnym WP. Szło o przejęcie osoby lub wyników badań znanego, mieszkającego w Wolnym Mieście Gdańsku archeologa żydowskiego pochodzenia, Isaaka Goldbauma, którym to bardzo mocno interesował się wywiad III Rzeszy. Ustalono bowiem (za sprawą amerykańskiego wywiadu i jego agenta nazwiskiem I. Jones), że Hitler jest niezwykle zainteresowany wszelkimi badaniami o okultystycznym charakterze. Co prawda sprawa mogła nie mieć żadnego znaczenia, lecz lepiej dmuchać na zimne niż dać się spopielić, jak to ujął sam Marszałek.

Jako że komu jak komu, ale Marszałkowi (szczególnie po przewrocie majowym) w II RP się nie odmawia, drużyna wsiadła do podstawionej taksówki i ruszyła na Dworzec Gdański, by zdążyć na wieczorny ekspres. Już po drodze okazało się, że przestrogi rotmistrza Leliwy o możliwym przecieku w związku z planowaną misją, były jak najbardziej prawdziwe. Na jednej z uliczek Starego Miasta drogę taksówce bohaterów zajechała spora drynda, blokując zupełnie przejazd. Szybko okazało się, że jest to zorganizowana akcja, a to za sprawą grupki praskich apaszów, którzy zaatakowali zatrzymany wehikuł z zamiarem porwania profesora Bimbaja! Ale banda Stefka "Gaz Rurki" nie spodziewała się natknąć na kogoś takiego jak August i jego wypełniony ołowiem parasol, którym to atleta dokonał dzieła zniszczenia. Jednym słowem bandyci zebrali tęgie baty a bohaterowie mogli ruszyć dalej. Nie zauważyli, że całemu zajściu przygląda się skryty za rogiem, tajemniczy nieznajomy o bezlitosnych błękitnych oczach i naznaczonej blizną twarzy.

Drużyna dotarła do dworca w ostatniej chwili (dzięki brawurowemu prowadzeniu samochodu przez Anastazję), gdy naczelnik stacji, pan Jan Nowak właśnie odgwizdywał odjazd pociągu. Trzeba było dostać się doń w biegu, co też udało się z niemałym trudem, dzięki sile Augusta i objawionej znienacka, małpiej zręczności profesora Bimbaja. I tak oto w swoim własnym przedziale, w ciszy i spokoju drużyna zmierzała ku odległemu Gdańskowi.

Tyle, że nie dana była naszym bohaterom spokojna podróż. Otóż po posiłku na dworcu w Iławie Anastazję opanowała nieodparta wprost senność (bo całej reszcie z przebiciami pyknęły testy Wigoru). Rzecz, zdawałoby się, normalna po dniu pełnym wrażeń. Lecz czy na pewno? Ktoś podstępnie dodał do kolacji bohaterów środków nasennych i gdy powinny zadziałać, spróbował się wkraść do ich przedziału. Całe szczęście tajemniczy rabuś nie przewidział herkulesowej odporności potężnego atlety i żwawego profesora. Widząc odzianą w skórzaną rękawiczkę dłoń, August, niewiele przy tym myśląc, uderzył weń batem (zarekwirowanym nieszczęsnemu woźnicy dryndy, który miał wątpliwą przyjemność spotkania z prawicą Augusta). Dłoń zaraz cofnęła się, a nocną ciszę rozdarł krzyk ranionego złodzieja. Atleta skoczył zaraz za nim i w te pędy go schwytał. Złodziejem okazała się niewysoka brunetka, która za nic nie chciała zdradzić, dlaczego to nachodziła w nocy przedział bohaterów. Gdy zagrożono jej wyrzuceniem przez okno pociągu zdradziła się krzycząc: "Hilfe! Hilfe!" . To dało bohaterom do myślenia!

Tyle, że zanim zarządzili, co uczynić z pojmaną Niemką, pociąg zatrzymał się na granicy Wolnego Miasta Gdańska. A tu na bohaterów czekała odprawa paszportowa. I pewnie źle by się to dla nich skończyło, gdyby nie to, że oficer celny z pochodzenia był Polak i pozwolił bohaterom uciec, zanim pojawili się gestapowcy. Nie pozostało nic innego, jak udać się do Gdańska innym środkiem transportu. Szczęściem natrafili na dwa stojące pod płotem rowery i na nich pojechali ku Wolnemu Miastu (znaczy się Anastazja i profesor pojechali, a August trzymając jedną ręką swój melonik biegł za nimi ile sił w atletycznych nogach).

Gdańsk powitał ich mglistą pogodą. Znad oparów mgły wyłaniała się wysoka wieża Mariackiej Bazyliki. Nie tracąc czasu na zbędne ceregiele, w te pędy udali się do mieszkania Goldbauma. Jednak nie zastali go na miejscu. W opuszczonym mieszkaniu odnaleźli jedynie prospekt linii transatlantyckich i klatkę z papugą, która siedziała na tykającej bombie! Bombę z trudem (wiecie, jaki modyfikator do rozbrajania daje dziobiąca papuga?) udało się rozbroić, a drużyna ruszyła do portu, skąd za niecałą godzinę miał wypłynąć statek do Ameryki. Statek, na pokładzie którego zapewne przebywał już Goldbaum.

Podróż do portu bohaterowie mieli zamiar odbyć tramwajem. W zatłoczonym wagonie okazało się, że jadą razem z tajemniczą Niemką poznaną w pociągu, a ta ma do towarzystwa trzech rosłych towarzyszy w brunatnych mundurach. Największy z nich okazał się dobrze znanym Augustowi, niemieckim zapaśnikiem Otto von Streikiem. Wywiązała się gwałtowna walka, na którą to nielichy wpływ miało to, że za prowadzenie tramwaju zabrali się wespół Anastazja z profesorem, gwałtownie przyspieszając i hamując na zmianę. Ludzie przewracali się to w jedną, to w drugą stronę, a August rozdawał tęgie razy swoim parasolem.

Ostatecznie drużynie udało się dotrzeć tramwajem do portu i zniknąć zanim pojawiła się policja. Tam, przy nabrzeżu, transatlantyk grzał już kotły przed wypłynięciem, a ostatni pasażerowie wsiadali na pokład. Profesor Bimbaj dostrzegł stojącego na jednym z pokładów Goldbauma, który to właśnie był napastowany przez nieznajomego w czarnym kapeluszu.

Wejście na statek udało się zorganizować dzięki znajomościom Augusta wśród ludzi o gigantokarkonii. Okazało się bowiem, że sprawdzającym bilety marynarzem był "znajomek z pakierni", który to obiecał dopomóc bohaterom w zakupie biletów. August pozostał w kabinie żeby się dogadać z oficerem statku, a Anastazja z profesorem udała się na pokład, gdzie ten ostatni widział Goldbauma. Na miejscu znaleźli jednak jedynie kępkę wyrwanych włosów - "Jakby ktoś żydowskiego profesora, za brodę wytargał." I nic więcej. W tym czasie Augusta odwiedzili znajomy marynarz i pierwszy oficer statku. Mieli dobić targu w sprawie biletów, lecz ku zdziwieniu atlety oficer dobył pistoletu i chciał wziąć siłacza do niewoli. Nie spodziewał się jednak, że trzymana przez Łoma ciężka hantla może posłużyć jako pocisk dalekiego zasięgu. Pechowy oficer szybko wyszedł z szoku i nim August poradził sobie ze zdradzieckim kolegą, postrzelił atletę. Strzał usłyszeli pozostali bohaterowie. Anastazja ruszyła Augustowi na pomoc, a profesor Bimbaj postanowił zaczekać w bezpieczniejszym miejscu. Tam też natknął się na tajemniczego jegomościa w czarnym kapeluszu, spod ronda którego błyskały bezlitosne, błękitne oczy nazisty. Walka wywiązała się na dwóch frontach. Anastazja i August walczyli w kajucie, a Bimbaj po krótkiej przepychance odnalazł w sobie ducha szybkobiegacza i począł uciekać przed wrogiem. Gdy pozostała dwójka kończyła sprawę z oficerem i marynarzem, Bimbaj właśnie mijał otwarte drzwi kajuty, krzycząc przy tym wniebogłosy. Całe szczęście dla niego Augustowi udało się cisnąć w Czarnego Kapelusznika hantlą, dzięki czemu cała drużyna mogła uciec do dużej jadalni, gdzie właśnie wydawano obiad. Plan był taki, żeby ukryć się w tłumie. Tylko że bohaterom ukrycie się wyszło tak, że byli jeszcze bardziej widoczni. Nadchodzący Czarny Kapelusznik, w obstawie uzbrojonych marynarzy tylko na to czekał. W pełnej ludzi jadalni wywiązała się strzelanina. Trafiony przez gestapowca profesor wypatrzył przez okno jadalni kołujący nad statkiem sterowiec. Pewnikiem wziął by to za majak, gdyby nie to, że Anastazja również go spostrzegła. Drużyna korzystając z zamieszania i osłony spanikowanego tłumu ruszyła ku pokładowi, gdzie właśnie cumowano zeppelina.

I dotarła tam w odpowiednim momencie, by zobaczyć, jak na pokład pakowany jest Goldbaum. Nie czekając, za pomocą sznurowej drabinki, bohaterowie ruszyli w pościg.

Na pokładzie sterowca poza pojmanym Goldbaumem, czekali również zapaśnik Otto von Streik i przebrana w czarny mundur z trupimi główkami kobieta z pociągu. Jedynie Czarny Kapelusznik nie dotarł, bo nasi herosi odcięli drabinkę w chwili, gdy ten się na nią wspinał. Czas pokazał, że nie był jedynym nazistą, który tego dnia miał zażyć kąpieli w zimnym Bałtyku.

Walka była gwałtowna. Kule świstały, a szyby w sterówce poszły w drobny mak po drugiej serii Anastazji ze schmeissera. August siłował się z Ottonem na krawędzi sterówki, a Bimbaj po cichu wyprowadził swego starozakonnego kolegę z całego zamieszania. Widząc to, Anastazja również się wycofała, wierząc, że August poradzi sobie sam. I rzeczywiście zmagania dwóch olbrzymów zakończyły się wypchnięciem Otto ze sterówki. August postanowił wyskoczyć za nim i skryć się przed kulami nazistów. Nie przewidział, że twardy Otto nie da się tak łatwo wyrzucić z pokładu i teraz uczepił się nogawki Augusta,usiłując ściągnąć go przy tym do morza. W tym czasie Anastazja i dwaj uczeni zdołali dotrzeć do dwupłatowego samolotu "zaparkowanego" w ładowni. Po krótkich przygotowaniach odpalono silniki i bohaterowie opuścili sterowiec. Widząc to, August postanowił pozbyć się germańskiego balastu i tęgim kopniakiem posłał wroga w objęcia morskich fal. Profesor Bimbaj korzystając z ciężkiego karabinu na miejscu strzelca osłaniał cyrkowca, a ten skoczył na przelatujący samolot... ale nie trafił (dwie jedynki w rzucie)! Atleta z krzykiem spadał właśnie do morza, gdy Anastazji udała się sztuka nad sztukami. Wykonała ciasną beczkę i złapała pędzącego na spotkanie wody siłacza. I tak czteroosobowa drużyna w dwuosobowym samolocie umknęła wściekłym Niemcom!

I na tym sesja została zakończona.

Co można powiedzieć w podsumowaniu? Taka konwencja świetnie się sprawdza do wesołych i szybkich przygód, rozgrywanych jako przerywniki dla poważnych kampanii. Myślę, że raz na jakiś czas na pewno warto sobie na taką zabawę pozwolić. Sprawi wiele frajdy, zarówno graczom jaki i mistrzowi. Na koniec muszę dodać, że polskie, międzywojenne realia są strzałem w dziesiątkę. Gracze bez większej wiedzy historycznej od razu łapią klimat (w końcu każdy widział "Vabank", czy "Złoto Dezerterów") i w trudno im się dziwić. Powiedzmy sobie szczerze: kto nie lubi utrzeć nosa paskudnym nazistom? Pozostaje wypatrywać "Sensacji i Przygody" od Gramela. Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się jej doczekać! :)

Komentarze


KFC
   
Ocena:
0
Świetnie się czyta a jeszcze lepiej pewnie gra ;)
Moja prosić o więcej takich relacji ;)
07-03-2011 21:52
~Ramel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A juz niedlugo - polska wersja :)
07-03-2011 22:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.