"W sercu otchłani" - Henryk Tur
W działach: książki | Odsłony: 189Poszukujecie czegoś na jeden wieczór lub na umilenie podróży?
Jeśli tak, być może ta książka jest właśnie dla Was :D!
O czym jest „W sercu otchłani”?
Wybudzona z hibernacji załoga statku kosmicznego „Gandhi” dowiaduje się, że uległ on poważnym awariom i znajduje się tuż przed horyzontem zdarzeń czarnej dziury. Pomoc nie nadejdzie, nadzieja przepadła. Załodze pozostaje tylko odliczać czas do tragicznego końca podróży.
Moje przemyślenia i spostrzeżenia
Pod względem fabularnym, książkę można w zasadzie podzielić na dwie części. W pierwszej autor skupia się na wyjaśnieniu czytelnikom co spowodowało, że statek i jego pasażerowie znaleźli się w obliczu śmierci. Pojawiają się przy tym pewne zagadnienia naukowe, jednakże Henryk przybliża je nam w przyswajalny sposób. Jesteśmy także obserwatorami reakcji bohaterów na nadchodzącą zagładę oraz na niepokojące wieści z Ziemi. Muszę przyznać, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy „W sercu otchłani” nie jest jakimś rodzajem socjologicznego sci-fi. Taki podgatunek sugerowały nawet poszczególne wątki, które autor wplótł w główną fabułę. Kolejne strony mijały, a uczucie, że nic już się nie wydarzy, rosło coraz bardziej. Na szczęście twórca zwiódł mnie na manowce, pomyliłem się kompletnie i po kilkudziesięciu stronach otrzymałem coś, co w pełni zaangażowało mnie w dalszą lekturę.
I tutaj, według mojego nieoficjalnego podziału, następuje druga część książki. Myślę, że warto było dobrnąć do tego momentu, ponieważ zaczyna się dziać naprawdę sporo. Bohaterom walczącym o życie, przychodzi dodatkowo zmierzyć się z „zagadką otchłani”, która stanowi zdecydowanie najmocniejszy punkt „W sercu otchłani”. Dzięki enigmatycznej zagadce mamy do czynienia z akcją i z interesującymi teoriami niczym w powieściach Lema. Nie chcę za bardzo spojlerować, więc sami musicie się przekonać, o czym mowa :).
Teraz trochę o bohaterach. Jak przystało na załogę statku kosmicznego, jest ona nieco liczna, nie da się opowiedzieć o każdym jej członku zbyt wiele. Oczywiście są też postacie, które bardziej wyróżniają się na tle reszty. Natomiast nie wywołały one we mnie zbytnich emocji (może poza jednym wyjątkiem). Sympatii do załogi nie poczułem, więc im raczej nie kibicowałem, ale obserwowałem z zaciekawieniem, co los zgotuje kosmicznym nieszczęśnikom.
Jeśli chodzi o klimat powieści, początkowo nie wzbudzał we mnie jakiegoś zachwytu, jednakże w późniejszym etapie autor stanął na wysokości zadania, a w mojej wyobraźni zagościł wszechobecny mrok i lęk przed nieznanym, wręcz poczułem się, jakbym towarzyszył bohaterom i był z nimi w tytułowym sercu otchłani.
Podsumowując, najnowsza książka Henryka Tura to ciekawa pozycja, lecz nie wybitna. Nie podoba mi się do końca, w jaki sposób została w niej rozłożona fabuła. Początek, który wprowadza czytelnika w historię i przygotowuje na właściwą akcję, jest nieco przydługawy. Skróciłbym go i bardziej rozwinął „drugą część”, gdzie naprawdę dzieją się ciekawe rzeczy :). Niemniej jednak, zachęcam miłośników sci-fi do przeczytania „W sercu otchłani” i wyrobienia sobie własnej opinii na jej temat!