W pośpiechu do raju - J.G. Ballard
Czytelnicy, tak jak każda grupa ludzi, dają się podzielić generalnie na kilka typów. Na przykład czytelnik-sceptyk, który zawsze podważa rozwiązania autora. Albo jasnowidz, który po lekturze zawsze mówi, że w połowie przewidział zakończenie. Są też naiwni, którzy są w stanie "kupić" wszystko, co napisze autor, o ile przekaże to w choć trochę przekonujący sposób. Należę na ogół do tej ostatniej grupy. Nie trudno mnie nakłonić do zaakceptowania różnych rozwiązań fabularnych. Ale taki zbiór absurdów jak W pośpiechu do raju J.G. Ballarda nie był w stanie przekonać nawet mnie.
Zaczyna się w porządku. Doktor Barbara Rafferty angażuje młodego Neila w wyprawę na Saint-Esprit, wyspę na której Francuzi chcą przeprowadzić próby z bronią atomową. Od początku lekarka zdaje się być osobą lekko "postrzeloną" – ma wręcz obsesję na punkcie swojej misji ekologicznej czyli ratowania zagrożonych na wyspie albatrosów. Akcję ekologiczną jeszcze rozumiem, wszystko ładnie, wszystko jasno. Potem zaczyna się psuć. Grupa zostaje na wyspie, zakładają tam raj na ziemi, ale później okazuje się, że nie jest to taka idylla jaką być miała. Na wyspie mają miejsce różne dziwne wydarzenia, ale pomimo wszystko członkowie ekipy nie decydują się na powrót do domów. Mam wrażenie, że autor chciał poruszyć zbyt wiele wątków jednocześnie i dlatego niemalże żadnego z nich nie rozwinął ani w pełni, ani dobrze (może poza tym ekologicznym, który tylko pozornie stanowi wątek główny).
Kolejną cechą powieści, która wprowadza w niej okropny chaos jest fakt, że autor stosuje bardzo duże przeskoki czasowe. Jest to o tyle zaskakujące, że niektóre dni czy tygodnie są opisane godzina po godzinie a potem niespodziewanie czytamy historię dwa miesiące późniejszą. Co więcej, autor nagle torpeduje nas tysiącami faktów, które miały miejsce w tak zwanym "międzyczasie", które jednak mogłyby być opisane dokładniej. Ogólnie nieregularne tempo akcji powoduje, że w pewnym momencie trudno się zorientować co się właściwie działo i kiedy. Sprawia to także wrażenie jakby momentami autor galopował do zakończenia z braku pomysłu na zapełnienie treścią środka powieści.
Z tego wynika też kolejna wada książki – jej długość. Uważam, że można by tę historię opisać krócej a być może ciekawiej. Akcja co prawda jest dynamiczna, ale – jak już wspomniałam – zawiera zbyt wiele wątków i szczegółów by pozwolić odbiorcy na zaangażowanie się w nią. No i przez większą część książki zagubiony czytelnik zastanawia się do czego w ogóle Ballard zmierza i co chciał przekazać. Fatalne jest także zakończenie. Finał jest zbyt rozwlekły i od dłuższego czasu jest przewidywalne to, co autor na koniec chce wcisnąć czytelnikowi jako wielką niespodziankę.
W pośpiechu do raju jest książką pełną absurdów. Uważam, że strasznie naciągane jest przywiązanie Neila czy Davida do doktor Barbary i jej idei. Poza tym nie pojmuję jak to by było możliwe, żeby rodziny uczestników wyprawy bezproblemowo zgodziły się na ich tak długi pobyt na wyspie. Poza tym co jakiś czas na Saint-Esprit pojawiały się osoby "z zewnątrz". Dlaczego nikt nie zauważył, że na wyspie dzieją się niepokojące rzeczy?
Powieść ta ma naprawdę nieliczne zalety. Jedną z nich jest z pewnością intrygujący początek powieści, który sprawia, że chętnie czyta się ją dalej. Poza tym całość też jest dobrym pomysłem, ale nie do końca dobrze zrealizowanym. W książce są też fragmenty, które przy odpowiednim nastroju mogłyby się spodobać nawet miłośnikom psychodeliczności. Zdecydowanie na plus jest też język powieści, ciekawy i przyjemny w odbiorze. Trzeba także przyznać Ballardowi, że wykreował ciekawe charaktery postaci. Żałuję tylko, że z czasem osobowości zacierają się, wszyscy zdają się być tacy sami.
Żałuję, że książka o tak intrygującym początku nie okazała się być lekturą szczególnie wartą przeczytania czy zachęcającą.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Zaczyna się w porządku. Doktor Barbara Rafferty angażuje młodego Neila w wyprawę na Saint-Esprit, wyspę na której Francuzi chcą przeprowadzić próby z bronią atomową. Od początku lekarka zdaje się być osobą lekko "postrzeloną" – ma wręcz obsesję na punkcie swojej misji ekologicznej czyli ratowania zagrożonych na wyspie albatrosów. Akcję ekologiczną jeszcze rozumiem, wszystko ładnie, wszystko jasno. Potem zaczyna się psuć. Grupa zostaje na wyspie, zakładają tam raj na ziemi, ale później okazuje się, że nie jest to taka idylla jaką być miała. Na wyspie mają miejsce różne dziwne wydarzenia, ale pomimo wszystko członkowie ekipy nie decydują się na powrót do domów. Mam wrażenie, że autor chciał poruszyć zbyt wiele wątków jednocześnie i dlatego niemalże żadnego z nich nie rozwinął ani w pełni, ani dobrze (może poza tym ekologicznym, który tylko pozornie stanowi wątek główny).
Kolejną cechą powieści, która wprowadza w niej okropny chaos jest fakt, że autor stosuje bardzo duże przeskoki czasowe. Jest to o tyle zaskakujące, że niektóre dni czy tygodnie są opisane godzina po godzinie a potem niespodziewanie czytamy historię dwa miesiące późniejszą. Co więcej, autor nagle torpeduje nas tysiącami faktów, które miały miejsce w tak zwanym "międzyczasie", które jednak mogłyby być opisane dokładniej. Ogólnie nieregularne tempo akcji powoduje, że w pewnym momencie trudno się zorientować co się właściwie działo i kiedy. Sprawia to także wrażenie jakby momentami autor galopował do zakończenia z braku pomysłu na zapełnienie treścią środka powieści.
Z tego wynika też kolejna wada książki – jej długość. Uważam, że można by tę historię opisać krócej a być może ciekawiej. Akcja co prawda jest dynamiczna, ale – jak już wspomniałam – zawiera zbyt wiele wątków i szczegółów by pozwolić odbiorcy na zaangażowanie się w nią. No i przez większą część książki zagubiony czytelnik zastanawia się do czego w ogóle Ballard zmierza i co chciał przekazać. Fatalne jest także zakończenie. Finał jest zbyt rozwlekły i od dłuższego czasu jest przewidywalne to, co autor na koniec chce wcisnąć czytelnikowi jako wielką niespodziankę.
W pośpiechu do raju jest książką pełną absurdów. Uważam, że strasznie naciągane jest przywiązanie Neila czy Davida do doktor Barbary i jej idei. Poza tym nie pojmuję jak to by było możliwe, żeby rodziny uczestników wyprawy bezproblemowo zgodziły się na ich tak długi pobyt na wyspie. Poza tym co jakiś czas na Saint-Esprit pojawiały się osoby "z zewnątrz". Dlaczego nikt nie zauważył, że na wyspie dzieją się niepokojące rzeczy?
Powieść ta ma naprawdę nieliczne zalety. Jedną z nich jest z pewnością intrygujący początek powieści, który sprawia, że chętnie czyta się ją dalej. Poza tym całość też jest dobrym pomysłem, ale nie do końca dobrze zrealizowanym. W książce są też fragmenty, które przy odpowiednim nastroju mogłyby się spodobać nawet miłośnikom psychodeliczności. Zdecydowanie na plus jest też język powieści, ciekawy i przyjemny w odbiorze. Trzeba także przyznać Ballardowi, że wykreował ciekawe charaktery postaci. Żałuję tylko, że z czasem osobowości zacierają się, wszyscy zdają się być tacy sami.
Żałuję, że książka o tak intrygującym początku nie okazała się być lekturą szczególnie wartą przeczytania czy zachęcającą.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: W pośpiechu do raju (Rushing to Paradise)
Autor: J. G. Ballard
Tłumaczenie: Bożena Stokłosa
Wydawca: Książnica
Miejsce wydania: Katowice
Data wydania: 2006
Liczba stron: 356
Oprawa: miękka
Format: 110 x 175 cm
ISBN-10: 83-7132-948-2
Cena: 14,90 zł
Autor: J. G. Ballard
Tłumaczenie: Bożena Stokłosa
Wydawca: Książnica
Miejsce wydania: Katowice
Data wydania: 2006
Liczba stron: 356
Oprawa: miękka
Format: 110 x 175 cm
ISBN-10: 83-7132-948-2
Cena: 14,90 zł
Tagi:
W pośpiechu do raju | J.G. Ballard