W pociągu na Pyrkon

Nie wiem, jak Wy, ale ja siedząc 7-9 w pociągu jakoś nigdy się nie nudzę. Zwłaszcza, że kupiłam sobie nowy rysiownik... :)
O samym Pyrkonie nie będę się rozwodzić, bo sama nie wiem, co mogłabym napisać. Kupiłam tam sobie megafajną mini-książeczkę ze skórzaną oprawką i się nią strasznie cieszę!

 


A tak nawiązując do poprzedniej notki:

Mały, który okazał się być Małą, jest prawdopodobnie brzuchatą Małą, bo wygląda jak balon z niewielką ciufgłówką, ogonem i nóżkami. Do tego tak się szczęśliwie złożyło, że zakombinowaliśmy jej w między czasie (zanim się balon pokazał) koleżankę, Kremówkę, żeby jej samotnie nie było. A teraz się spodziewam, że za kilka dni, będziemy mieć tu małe ciuf-przedszkole i jakoś wątpię, żeby Rufus albo Otello przyznali się do ojcostwa...

Gdyby rzeczywiście okazało się, że ten bandzioch skrywa niezliczone rzesze ciufmaluszków... ktoś byłby chętny? :)

Enjoy!