W otchłani - Beth Revis

Otchłań bez wyrazu

Autor: Jakub 'Qbuś' Nowak

W otchłani - Beth Revis
O ile fantasy – głównie dzięki popularności powieści J.R.R. Tolkiena oraz J.K. Rowling oraz ich adaptacjom filmowym – udało się trafić pod strzechy, to książkowe science fiction nie miało tyle szczęścia. Popularność zdobywają czasem filmy lub gry komputerowe, lecz nie trafiła się jeszcze adaptacja książki, która w tak efektowny sposób przyciągnęłaby masowego odbiorcę do SF. W otchłani mogłoby się sprawdzić w roli takiego wabika, lecz nie spełnia najważniejszego warunku – nie ma odpowiedniej jakości.

Wszystko zaczyna się w nieokreślonej lecz raczej niezbyt odległej przyszłości – z Ziemi startuje statek kolonizacyjny "Błogosławieństwo". Jego pasażerami są głównie specjaliści z różnych dziedzin, mający zagwarantować przetrwanie przyszłej kolonii. Wśród nich znajdują się rodzice Amy, których pozycja pozwala zapewnić córce miejsce na statku. W trakcie podróży między gwiazdami na statku zachodzą jednak poważne zmiany – rodzi się tam prowadzona przez Najstarszego dyktatura, której celem jest zadbanie o porządek oraz przetrwanie danej generacji. Musi on także zatroszczyć się o wyszkolenie następcy, do czasu przejęcia władzy nazywanego Starszym. W otchłani to jednak nie tylko dystopijne SF – Beth Revis dorzuciła jeszcze wątek kryminalny. Ktoś wyłącza komory kriogeniczne, chcąc zabić ich mieszkańców. Amy udaje się uratować, lecz kilka innych osób nie ma tyle szczęścia.

Amy i Starszy to narratorzy, główni bohaterowie oraz jedna z poważniejszych bolączek książki. Ich przypadłością jest bowiem płytkość – brakuje pogłębienia charakterów, jakichś ukrytych motywacji czy drugiego dna. Mamy całe mnóstwo kłamstw, tajemnic i niedomówień, lecz (z drobnym wyjątkiem) czytelnik szybko dowiaduje się, kto jest kim. Najstarszy od początku przedstawiany jest jako tyran i despota; takim pozostaje do końca. Doktor opisany zostaje jako zdroworozsądkowy do przesady i nic w nim nie zaskakuje. Ta bezpośredniość nie byłaby taka zła, gdyby nie to, że pozytywne uczucia budzi tylko Amy. Trudno oczekiwać, że każdy bohater będzie miły i sympatyczny, ale główna, w dodatku zakochana, para nie powinna irytować. Dziewczyna jest dociekliwa, buntownicza i zagubiona – jej uczucia zostały dobrze przedstawione. Natomiast Starszy, który obdarza Amy więcej niż sympatią, jest zadziwiająco niezdecydowany i mało stanowczy jak na przyszłego dowódcę statku. Na dodatek jego stosunek do Amy bardziej przypomina niezdrową obsesję niż zauroczenie. W innym kontekście byłby to ciekawy wątek, lecz tu wygląda po prostu na nieudanie zaprezentowany romans.

Zmiany, które zaszły na statku to jeden z ciekawszych elementów powieści, lecz i tu nie brakuje niedoróbek. Widać, że wizja autorki jest przemyślana – tragiczne zdarzenie w trakcie lotu wymusza przekształcenie społeczności w dyktaturę, kontrolę rozrodczości oraz wiele innych zmian, których odkrywanie pozostawić należy czytelnikom. Całość jest składna, złożona i... przerażająca; ma jednak braki w założeniach. Technika się rozwinęła, co dziwnym nie jest, lecz homogenizacja rasowa (wszyscy mają ten sam kolor skóry) nastąpiła zadziwiająco szybko, a na dodatek język nie zmienił się prawie wcale – pojawiły się raptem trzy nowe słowa. Znacznie lepiej by było, gdyby autorka darowała sobie tę słowotwórczość, zamiast zwracać na nią uwagę czytelnika. Jeśli jednak przymkniemy nieco oko na te niedoróbki, to dystopijna wizja prezentuje się nad wyraz ciekawie, a fabuła stawia przed bohaterami oraz czytelnikami pytania dotyczące opozycji dobra jednostki względem dobra ogółu (jak wiele można usprawiedliwić koniecznością przetrwania populacji? czy można budować społeczność w oparciu o kłamstwo? czy jednostka można decydować o tym, co jest dobre dla grupy?).

W książce pojawia się także wątek kryminalny, lecz jego ocena nie może być zbyt pozytywna. Nie dość, że kwestia morderstw pojawia się i znika (postacie co jakiś czas sobie przypominają, że muszą coś z tym zrobić), to na dodatek tożsamość mordercy można odgadnąć dość szybko. Autorka w nachalnie bezpośredni sposób podpowiada czytelnikowi, kto za wszystko odpowiada. Nie tylko trudniej przez to czerpać przyjemność z dalszego odkrywania wątku, ale także każe kwestionować inteligencję Najstarszego. Na samym końcu kryje się co prawda pewna niespodzianka, ale nie ratuje to sytuacji.

Negatywów w powieści Beth Revis można znaleźć wiele, lecz ogólnie nie jest aż tak źle. Wady są na tyle poważne, że trudno ich nie zauważyć, ale ciekawy pomysł częściowo je równoważy. Niełatwo jednak określić, do kogo skierowane jest W otchłani. Dla miłośników science fiction będzie to raczej krok wstecz, gdyż wybrać można wiele lepszych tytułów. Natomiast czytelnicy gustujący w kryminałach zbyt szybko odkryją tożsamość złoczyńcy. Książkę można polecić czytelnikom z niewygórowanymi oczekiwaniami i niezbyt obytym w temacie, lecz chcącym spróbować czegoś nowego.