» Recenzje » W oku cyklonu - Taylor Anderson

W oku cyklonu - Taylor Anderson

W oku cyklonu - Taylor Anderson

W swoim życiu przeczytałem stosunkowo mało powieści o tematyce marynistycznej a jeszcze mniej takich, które można zaliczyć do nurtu fantastyki. W tej dziedzinie zdecydowanie preferowałem produkcje filmowe lub gry komputerowe. Niemniej jednak pierwszy z pięciu tomów cyklu Niszczyciel, zatytułowany W oku cyklonu, stanowczo pokazał, że robiłem błąd, unikając przez wiele lat tego gatunku literatury.

Wiosna 1942 roku. Flota Cesarstwa Japonii odnosi kolejne sukcesy w walce z siłami U.S. Navy i podbija kolejne wyspy, umacniając tym samym swoją pozycję na Pacyfiku. Niszczyciel Walker, będący czterofajkowcem z okresu I wojny światowej, służy jako jedna z jednostek wsparcia dla krążownika Exeter, pełniącego służbę na Morzu Jawajskim. Mimo usilnych starań dotarcia do głównego trzonu floty USA na Południowym Pacyfiku, potężny krążownik liniowy oraz jego eskorta zostają otoczeni przez przeważające siły Japończyków, z ich największą jednostką na czele – krążownikiem Amagi. W trakcie nierównej bitwy siły amerykańskie zostają zdziesiątkowane, zaś Walker wraz ze swą siostrzaną jednostką Mahan, trafiają w dziwny szkwał, łamiący wszelkie prawa fizyki. Kiedy burza mija okazuje się, że oba okręty znalazły się w zupełnie innym świecie, gdzie rządzą dinozaury i mieszkają inteligentne ludy podobne do lemurów czy też waranów. W tym okrutnym świecie, gdzie na każdym kroku czai się gigantyczny, głodny stwór, załoga niszczyciela zostaje wplątana w nową wojnę. Nie wie jednak najgorszego – nie tylko oni przedostali się do Nowego Świata.

Nie ma co się oszukiwać – fabuła nie zawiera ani krztyny oryginalności, podobnie jak przedstawione postaci czy fantastyczne stworzenia. Niemniej jednak nie oznacza to, że można przewidzieć każdy ruch autora i jego literackich bohaterów. Cała powieść kipi od dynamiki i solidnych zwrotów akcji, które czytelnik wręcz chłonie, zwłaszcza że styl pisarza jest bardzo przyjemny w odbiorze. Oczywiście, nie uniknięto tutaj wybielania Amerykanów czy nadmiernej ilości patosu, powszechnego dla dzieł tego "narodu", jednak podano to wszystko w sposób wyjątkowo strawny.

Jeśli idzie o bohaterów tej powieści, to mamy tutaj standardową mieszankę rodem z filmów akcji, chociaż czasem przejawiają się przebłyski niesztampowych zachowań postaci. Dowódca [/i]Walkera[/i] to człowiek wręcz podręcznikowo idealny na swoje stanowisko. Opanowany, twardy, zawsze kalkulujący sytuację, ale jednocześnie pomocny i mający wielkie serce. Jego oficerowie również wpasowują się bardziej lub mniej w podobny schemat, zaś japoński rozbitek, który przedostał się przez tajemniczy szkwał, to niemal wzór rycerskiego honoru i cnót przestrzegający konwencji genewskiej. Mimo takich niedorzeczności wszystkie postaci świetnie się nawzajem uzupełniają a ich reakcje na zaistniałe wydarzenia nie są pozbawione logiki. Dodatkowo pisarz nie bawi się w nieśmiertelnych herosów i potrafi z zaskoczenia uśmiercić jedną z pierwszo czy drugoplanowych postaci. To wszystko, w połączeniu z częstymi zwrotami akcji, wpływa na brak znudzenia u czytelnika i zachęca do poznania dalszych losów załogi niszczyciela.

Co do istot zamieszkujących ten osobliwy świat, to również mamy powtórzenie schematu z wszelkiej maści filmów. Czyli mamy rasę lemurów, które są dobre, honorowe i waleczne oraz jaszczurzą rasę zwaną Grikami, która jest zła, agresywna i kocha mordować wszystko, co żyje. Niemniej tutaj schematyczność również złamano za pomocą specyficznego języka, jakim posługują się postaci z Ludu, czyli lemury, oraz dzięki częstym zwrotom akcji. Wszystko to powoduje, że przygody Amerykanów w świecie pełnym dinozaurów wyglądają ciekawie, mimo nieodpartego przeświadczenia, że wszystko to już gdzieś się kiedyś czytało albo widziało w jakimś filmie.

Od strony marynistycznej książce niczego nie można zarzucić. Pisarz jest uznanym historykiem batalistyki marynistycznej i umiejętnie wplata swoją wiedzę w fabułę powieści. Wszystkie opisy statków mają sens, są przedstawione bardzo realistycznie ale i przejrzyście, tak, że nawet totalny laik po przeczytaniu książki nie będzie miał problemu z odróżnieniem sterburty od bakburty oraz masztu od reji. Dotyczy to zarówno jednostek autentycznych jak czterofajkowce oraz takich, które autor sam stworzył na potrzeby swego dzieła. To samo tyczy się uzbrojenia ręcznego załogi, podziału obowiązków na okręcie a dodatkowo można dowiedzieć się czegoś o paleontologii przy opisach anatomii prehistorycznych stworów.

W oku cyklonu, jak zresztą cała seria, jest powieścią lekką, nastawioną bardziej na rozrywkę niż dramat. Nie poznamy tutaj niczego supernowego, jednak nie tak należy do tego dzieła podchodzić. Mamy tutaj do czynienia z typową literaturą na podróż czy wakacje albo po prostu odstresowanie się po ciężkim dniu spędzonym w pracy. W tym zakresie spełnia swą rolę idealnie. Jeśli ktoś szukał poważnego dramatu wojennego, pokroju H.M.S. Ulisses, być może się zawiedzie na twórczości Taylora Andersona i jego cyklu Niszczyciel. To, niestety, nie to pole, mimo że na pierwszy rzut oka wygląda podobnie. Natomiast osoby szukające czystej rozrywki, którym nie przeszkadza w miarę zdrowa dawka amerykańskiego patosu, powinny być zachwycone. Na nudny weekend jak znalazł.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.83
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: W oku cyklonu (Into the Storm)
Cykl: Niszczyciel
Tom: 1
Autor: Taylor Anderson
Tłumaczenie: Radosław Kot
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 19 kwietnia 2011
Liczba stron: 480
ISBN-13: 978-83-7510-492-9
Cena: 35,90 zł



Czytaj również

W oku cyklonu - Taylor Anderson
Z kamerą wśród gadów
- recenzja
Krucjata - Taylor Anderson
Drugie oblicze lemurów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.