» Artykuły » Felietony » W localsach siła

W localsach siła

Lubelskie Dni Fantastyki to impreza, która swoją tradycją przyćmiewa prawie wszystkie polskie konwenty. Dwadzieścia jeden lat na karku to nie byle co. Jednak pomimo wieloletniej tradycji, LDF-om daleko do rozmachu największych polskich imprez dla fanów. Pozostają jedynie lokalnymi, dwudniowymi imprezkami, na które rok rocznie przychodzi nieco ponad sto osób. Organizuje się jeden blok programowy, games room, jakiegoś LARPa i w zasadzie niewiele więcej. Jeśli już ktoś zdecyduje się przyjechać na LDF-y spoza Lublina, może przespać się w jednej z zatrważającej liczby dwóch sal, na których konwent się odbywa, albo wprosić do mieszkania któregoś z "Lubelaków". W zasadzie można dojść do wniosku, że ta impreza tak naprawdę służy promocji klubu, który ją organizuje, ale według mnie to właśnie ona najpełniej wykonuje misję promocji fantastyki w co raz to szerszych kręgach.

Chyba nikt, kto nigdy nie był na tych konwentach i niewiele o nich słyszał choćby z internetu, nie skusi się, żeby przejechać kilkaset kilometrów i wydać sporą sumę pieniędzy po to, aby przekonać się, jak na nich jest. Ale jeśli konwent odbywa się tuż za rogiem, kosztuje tylko pięć złotych i dowiedzieć się o nim można z tablicy ogłoszeniowej w każdej szkole, na każdej uczelni i słupie ogłoszeniowym w mieście, szanse zainteresowania nim kogoś więcej niż tylko starej gwardii są znacznie większe. I pewnie dlatego po każdych LDF-ach i każdym Dragonie Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki notuje żywotny dopływ nowych członków, którzy w perspektywie czasu decydują się na odważniejszą eskapadę do innego miasta.

To właśnie lokalne środowiska powinny pełnić funkcję koła zamachowego dla wszelkiej maści konwentów. Dowiodły tego dwie spośród trzech największych ogólnopolskich imprez zeszłego roku. Mam tu na myśli warszawski Polcon i lubelski Falkon. Intensywna promocja w samych środowiskach lokalnych (w przypadku Polconu świetnie wsparta przez telewizję i inne media) poskutkowała ściągnięciem na konwent masy ludzi z tego samego miasta, w którym on się odbywał, co zaowocowało rekordową frekwencją, bijącą konkurencję trzy- czy nawet czterokrotnie! Reklama w branżowych portalach, choćby najintensywniejsza i najbardziej przemyślana, nie trafi do tak wielu potencjalnie zainteresowanych, jak kosztująca grosze akcja rozklejenia po mieście plakatów albo rozdanie w strategicznych punktach kilku tysięcy ulotek.

LDF-y nie są imprezą, którą można w ogóle porównywać z ponadtysięcznikami, ale swoimi corocznymi sukcesami dowodzą czegoś ważnego: zbierają z samych lokalnych środowisk niewiele mniej uczestników niż ostatni ogólnopolski Imladris, który również ma za sobą wieloletnią tradycję. Ale co poradzić, organizatorzy najstarszego z wciąż odbywających się w Grodzie Kraka konwentów mają widocznie inne podejście do promocji swoich imprez niż lubelscy specjaliści od marketingu bezpośredniego (czyt. szerokie zastępy rozdających ulotki wolontariuszy). Tak sobie myślę, że może udałoby się zrobić coś fajnego, gdyby na konwenty w Krakowie przychodziło więcej Krakusów.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Polcon 2017
Grunt to atmosfera
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Puchar Mistrza Mistrzów 2016 Polcon
Trening Czyni Mistrza
Puchar Mistrza Mistrzów 2015 FALKON
Z kamerą wśród Mistrzów
Imladris XII: Powrót
Imladris młodym okiem
- recenzja

Komentarze


Urko
   
Ocena:
0
Jak już pisałem gdzie indziej - spoko tekścik ;).
08-03-2008 20:12
~Miroe

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Spoko, ale trochę mały ;) .
08-03-2008 22:22
Qball
   
Ocena:
0
W miarę ok. Ale rzeczywiście mało tego tekstu i zbyt słabo skonsolidowany. Znaczy że trochę romemłane Ci to wyszło beacon.
09-03-2008 14:56
beacon
   
Ocena:
0
Dziękuję za krytykę ;) Tylko nie rozumiem co znaczy "słabo skonsolidowany".
09-03-2008 16:46
Qball
   
Ocena:
0
Chodzi o to że piszesz o lokalnych konach, o tym że w nich siła. Potem przechodzisz do polconu i falconu, potem znowu do lokalnych, następnie do imlala i znów wracasz z wnioskami do lokalnych.
Rozbełtałeś treść, skacząc od tematu głównego do jakichś dygresyjek.
Ale ogólnie luz. Art ok.
09-03-2008 22:19
beacon
   
Ocena:
0
O, dzięki za komentarz! Tak mi się wydawąło fajnie, ale może postaram się coś z tym zrobić następnym razem. Pozdroxy Qball.
09-03-2008 22:32
Qball
   
Ocena:
0
No problemo. Widzimy się na R-konie?
09-03-2008 22:45
Siman
   
Ocena:
0
Qball - dla mnie beacon przedstawił swój wniosek dosyć składnie i bez dygresji - cały czas mówił o wadze uczestników-tubylców i konfrontował to z różnymi imprezami - małymi i dużymi. Bo LDF-y są dla miejscowych zachętą - przyjdź po więcej, Polcon i Falkon przyciągają ich jako danie główne, natomiast Imladris w ogóle nie przyciąga i źle na tym wychodzi. Logicznie i z myślą przewodnią. Ode mnie plus.
10-03-2008 13:07
Qball
   
Ocena:
0
Ode mnie również, z tym jednym małym zastrzeżeniem Siman.
Tyle :)
10-03-2008 16:17
Repek
    @Re
Ocena:
0
LDFy rządzą, wychowałem się na tej imprezie. Dla nas rządziła jeszcze salka filmowa, w której można było przesiedzieć całą noc.

Co do localsów - amen. :)

Pozdrówka
30-03-2008 20:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.