W kraju niewiernych - Jacek Dukaj
Jacek Dukaj od lat plasuje się w czołówce polskich pisarzy – świadczą o tym choćby wszystkie nagrody, które otrzymały jego utwory. Przyznam, iż sam też jestem wielkim fanem jego prozy – cenię w niej przede wszystkim doskonały stosunek akcji i refleksji, bogactwo środków wzbogacających kompozycję i niezwykły styl, jakim autor operuje.
Z W kraju niewiernych po raz pierwszy do czynienia miałem kilka lat temu. Już od tamtego czasu niezwykle cenię ten zbiór opowiadań – niech najlepszym dowodem będzie to, iż właściwie pamiętam każdy z tekstów. Jako że jeszcze nie miałem książki na półce, postanowiłem zdobyć ją od razu, gdy pojawiła się okazja i sprawdzić czy utwory zachowały świeżość i czy wciąż fascynują z równą siłą.
Zaczynamy w wielkim stylu – od Ruchu Generała. Tekst ten jest jednym z moich ulubionych opowiadań w ogóle – utwór ten naszpikowany jest widowiskową akcją, którą autor opisuje w stylu znanym z Extensy. Dodatkowym atutem są neologizmy, które cechują późniejszą twórczość Dukaja - wynika to z bogactwa uniwersum, w którym toczą się wydarzenia. Mamy tutaj rzeczywistość magów, w której możliwe są nawet podróże w kosmos. Główna oś fabuły dotyczy Żelaznego Generała – człowieka, który stał się nieśmiertelny, dzięki utracie ręki. Został on mianowany Strażnikiem Rodu, który wiernie strzeże wszystkich kolejnych członków rodziny królewskiej. Tekst nasycony jest licznymi przemyśleniami teologicznymi, filozoficznymi i socjologicznymi. Warto zapoznać się z nim choćby po to, aby zobaczyć jak Dukaj próbuje odpowiedzieć na pytanie: Czym różni się człowiek wszechmocny od Boga? Zapewniam, iż odpowiedź zaskoczy każdego czytelnika. Po tych kilku latach stwierdzam jednoznacznie, iż niejakim rozwinięciem wizji przedstawionej w Ruchu Generała są Inne pieśni – w obu tych tekstach mamy niezwykły świat, który staje się świadkiem podobnie niezwykłych zdarzeń. Moim zdaniem opowiadanie to powinno w 2000 roku zająć miejsce nagrodzonej Zajdlem Katedry.
Kiedy tylko myślę o Ruchu Generała, nieodmiennie przychodzi mi na myśl inne opowiadanie z W kraju niewiernych – Irrehaare. Co prawda teksty różnią się znacząco – podczas gdy pierwszy to "wizja alternatywna", drugi jest "wizją futurystyczną" – pisarz przenosi nas w daleką przyszłość w świat przesycony zdegenerowanymi ludźmi, którzy całe życie spędzają w wirtualnej rzeczywistości, zastępującej im prawdziwy świat. Głównym bohaterem jest Adrian – człowiek, który nie pamięta absolutnie nic ze swego wcześniejszego życia, co przysparza mu sporych problemów. Szybko okazuje się, że sztuczne uniwersum, do którego trafia, jest gorsze od wszystkich innych – z tego nie da się "wylogować". Władzę przejął tajemniczy Samuraj, któremu udało się złamać zabezpieczenia głównego komputera. Jak można się domyślić, fabuła skupia się wokół prób jego obalenia. Na pochwałę w tym tekście zasługuje przede wszystkim skomplikowanie fabuły – jest ona na tyle zawiła, aby nie nudzić, ale zarazem nietrudno połapać się w najważniejszych wydarzeniach. Dodatkowym atutem jest niezwykłość realiów – wirtualna rzeczywistość jest czymś tak niezwyczajnym, że pozwoliła autorowi na zadziwiające rozważania: Czy szkodzenie manifestacjom niecielesnym jest grzechem? Czy "atrapa" – która zachowuje się i wygląda jak człowiek jest nim naprawdę? A może to tylko kilka linijek kodu? Co w takim razie z "wirtualnym" Bogiem? Tak niezwykłe rozważania są najmocniejszym punktem całej twórczości Dukaja – warto zapoznawać się z jego tekstami tylko po to, żeby zobaczyć jak naświetli kolejny z problemów teologiczno-filozoficznych.
Z Irrehaare kojarzy mi się Perfekcyjna niedoskonałość – mamy tutaj podobny schemat rozwoju akcji, kropka w kropkę takie same losy bohatera (które, notabene, opierają się na historii Jezusa) i analogiczny punkt kulminacyjny. Można by pokusić się o wniosek, że Jacek Dukaj rozwija pomysły ze swoich opowiadań w powieściach – Irrehaare jest kolejnym dowodem na słuszność tej zasady.
Katedra jest chyba najsłynniejszym utworem Jack Dukaja – w końcu zdobyła Zajdla i została w fenomenalny sposób zekranizowana przez Tomasza Bagińskiego (nominacja do Oscara mówi sama za siebie). Jak odebrałem ten tekst? Nie da się ukryć, iż jest to opowiadanie wspaniałe: mamy tutaj prawie wszystko, czego można szukać w literaturze – wielkie emocje, tajemniczą zagadkę, refleksje i zaskakujące zaskoczenie. Upewniłem się w moim pierwotnym przekonaniu: Opowieść Kapłana z Hyperiona i Katedra to utwory niemal identyczne. Mamy naturalnie całkiem inne uniwersa – Dukaj obraca się w wizji niezwykle odległej, świat Simmonsa wydaje się natomiast trochę bliższy naszemu. Gdyby jednak "odrzeć" oba utwory z tej "warstwy wierzchniej" i skupić się nad sposobem prowadzenia akcji, przesłaniem i historią głównego bohatera, mamy opowieści "przystające".
O czym jest Katedra? Poznajemy tutaj historię katolickiego księdza, który został wysłany na planetoidę w celu stwierdzenia świętości jednego z jej odkrywców. Jego badania szybko przechodzą na tematy pokrewne. Pocztą pantoflową dowiaduje się wkrótce o pewnym pielgrzymie, którego dotknął niezwykły problem. Szybko okaże się, że nie on jeden cierpi na tajemniczą przypadłość.
W kwestii językowej największy podziw budzą opisy tytułowej katedry. Niejednokrotnie osiągają one długość kilku stron. Nie nudzą jednak – pisarzowi udaje się dzięki nim szybko oczarować czytelnika.
Ziemia Chrystusa zapewne wstrząśnie każdym katolikiem – świat, w którym Chrystus nigdy nie umarł to wizja zaiste niezwykła. Nie jest to naturalnie fantasy, które swego czasu serwował nam Jacek Piekara (przypomnę, iż w cyklu o Inkwizytorze Jezus zszedł z krzyża) – Dukaj stara się pokazać, po pierwsze, jak mógłby wyglądać taki świat po naprawdę długim czasie i po drugie, jak odbiorą go inni ludzie. A bohaterów mamy tutaj doprawdy niezwykłych: od Zwrotniczego, który zajmuje się tworzeniem Drzew (historii alternatywnych, których podstawa różni się od jego świata choćby szybszą śmiercią jednego człowieka), przez socjologa-antropologa, aż po żołnierzy idealnych.
Autor od samego początku porywa nas w niezwykłą podróż: okazuje się, iż rzeczywistości równoległe wcale nie są tylko domeną fantastów – powstały Katapulty, które potrafią przenosić do innego świata. A, jak już wspomniałem, do powstania takowego mogą doprowadzić fakty najbłahsze.
Ziemię Chrystusa śmiało można przyrównywać do Irrehaare – w obu przypadkach mamy światy, które są podstawą do rozważań. W przypadku tego pierwszego opowiadania są one bardziej bezpośrednie: widzimy ludzi, którzy nie wytrzymują nerwowo prostego stwierdzenia: "Bóg jest". Dukaj zdecydował się na zabieg, który nieczęsto u niego spotykamy: całkowicie ujednoznacznił zakończenie, nadając mu wymiar zaskakujący. Ta odskocznia kompozycyjna umila lekturę Ziemi Chrystusa.
Kolejnym opowiadaniem, na które pomysł zadziwił mnie w najwyższym stopniu jest Medjugorje. Dotyczy ono tematu mistycznego – objawień. Ale jak to bywa w science-fiction i wzór na teofanię udało się wyprowadzić. Jak wygląda ten mistyczno-matematyczny melanż? Mamy tutaj interesującą historię kryminalną, która w co bardziej widowiskowych momentach może przypominać dobry film akcji – znajdzie się miejsce zarówno na szantaż, jak i strzelaniny. Do tego dochodzi Afryka ogarnięta wojną i afera w wielkiej korporacji. Mnogość wątków początkowo przeraża, ale kiedy już się połapiemy, możemy rozkoszować się "przekazem podprogowym". Co rozumiem przez to sformułowanie? Pisarz operuje fabułą w taki sposób, że cały czas czujemy, iż głównemu bohaterowi chodzi o coś innego niż reszcie, o coś ważniejszego. Aby nie psuć przyjemności potencjalnemu czytelnikowi nie zdradzę, o co chodzi, ale uwierzcie – nie pisałem o objawieniach dla kaprysu.
Następnym opowiadaniem, w którym autor dotyka spraw religii (a nie Boga bezpośrednio) jest Muchobójca – tym razem "na warsztacie" znajdą się egzorcyzmy. Czym ta historia różni się od tradycyjnych opowiadań poświęconych temu tematowi? Przede wszystkim tym, iż w uniwersum Muchobójcy ogromną rolę odgrywają Obcy – to oni nauczyli ludzi, jak poruszać się na ogromne odległości dzięki Bramom. Tytułowy bohater jest właśnie egzorcystą międzyplanetarnym. Potrafi przegnać duchy z każdego miejsca we wszechświecie – domaga się za to jednak odpowiedniej zapłaty, niekoniecznie w pieniądzach.
Największym plusem opowiadania jest jego zadziwiające zakończenie, które skłania się mocno ku horrorowi. Innym autem jest klimat – duszny, ale przez dłuższą cześć opowiadania wcale nie mroczny. Dukajowi udało się stworzyć taką mieszankę dzięki bardzo dobrym opisom, które świetnie obrazują nam ciało niebieskie, diametralnie różniące się od Ziemi. Znowu pojawia się też motyw wojny ekonomicznej – z pewnością wart uwagi. Muchobójca, tak zresztą jak i Medjugorje, kojarzą mi się mocno z prozą Philipa K. Dicka – emanują podobnym niepokojem, przypominają ją jeśli chodzi o "drugie dno" i zapewniają rozrywkę na takim samym, wysokim poziomie.
Tekstem, który diametralnie różni się od reszty jest IACTE – wyjątkowym czyni go wymiar bardziej liryczny. Przyznam szczerze, iż na początku nie mogłem się odnaleźć w tym klimacie – trochę onirycznym, trochę tajemniczym. Niby mamy tutaj historię typową dla science-fiction – opierającą się na wypadku statku kosmicznego. Stwierdziłbym jednak, iż jest to raczej fantasy ubrane w szaty fantastyczno-naukowe. Główny bohater, Podążający za Cieniem, jest indiańskim łowcą, który okazuje się być tylko marzeniem pewnego człowieka. Tajemnicze Groty pozwalają jednak na manifestacje snów, dzięki czemu nasz bohater otrzymuje szanse normalnego życia. Musi tylko wykonać pewne zadanie – zabić Zjadającego Krew, wampira, który zdradził "mocodawcę" Podążającego za Cieniem. Jeśli chodzi o sposób prowadzenia fabuły, Dukaj znacząco odbiega od pozostałych tekstów: IACTE pełne jest niedopowiedzeń, momenty kluczowe nie raz zawierają się w jednym zdaniu.
Podobnie sprawa ma się z "drugim dnem" opowiadania – zimny, naukowy racjonalizm zastępuje romantyzm (rozumiany jako wyeksponowanie emocji). Mamy tutaj chociażby popularny motyw śmierci ukochanej kobiety, która stanie się powodem zemsty. Wydaje mi się, iż IACTE można by postawić w jednym szeregu z Irrehaare i Ziemią Chrystusa – ponownie mamy do czynienia z abstrakcją, służącą rozwinięciu możliwości interpretacyjnych. Przy odrobinie chęci można by też potraktować IACTE jako futurystyczną balladę romantyczną – czyli nastrojową opowieść okraszoną szczyptą horroru.
In partibus infidelium to tekst, będący świetnym zakończeniem całego zbioru. Jest najkrótszy i właściwie najmniej się w nim dzieje, ale bardzo dobrze podsumowuje inne utwory. Mamy tutaj pewien problem natury teologicznej: czy Obcy mają dusze? Odpowiedź na to pytanie przynosi konsekwencje niespotykane w historii Kościoła. Kilka lat później pojawia się kolejny problem, którego rozwiązanie jest istotą opowiadania. Można powiedzieć, iż In partibus infidelium to sfabularyzowana dyskusja akademicka, którą mogłoby odbyć dwóch teologów futurystycznych. Tekst wzbudził we mnie mocne skojarzenia ze Sprawą Rudryka Z. z Xavrasa Wyżryna i innych fikcji narodowych – tam fabuła prowadzona jest w bardzo podobny sposób, a oba utwory różni tylko sprawa rozmyślań. Ale, jeśli przyjąć, że w Sprawie… zakończenie było szczęśliwe (jeśli można o tym mówić w kontekście dyskusji), to finał In partibus infidelium niejedną osobę może przyprawić o zdziwienie i przerażenie. Jeśli miałbym ocenić opowiadanie autonomicznie, nie znalazłoby się na pewno na liście "koniecznie przeczytać", ale w kontekście całego zbioru prezentuje się bardzo dobrze.
Książka została wydana fenomenalnie – mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy wszystkie dzieła Dukaja będę miał w podobnej oprawie (a jest to, dzięki planom WL, całkiem prawdopodobne). Na pochwałę zasługują świetnie wykonana twarda oprawa, bardzo dobra jakość papieru i cudowne ilustracje Tomasza Bagińskiego. Nie zauważyłem żadnych literówek. Jeśli nie macie zamiaru rzucać książką o ściany, to zapewniam Was – przetrwa ona bardzo długo.
W kraju niewiernych jest jednym z najlepszych polskich zbiorów opowiadań fantastycznych. Każdy, kto tytułuje się fanem science-fiction powinien go znać – jest to kolejna duża porcja tego, co prawdziwe tygrysy lubią najbardziej. Jacek Dukaj pokazał w tej książce prawdziwą klasę – miejmy nadzieję, iż kolejny zbiór jego opowiadań, zaplanowany na ten rok Król Bólu, będzie równie dobry.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Z W kraju niewiernych po raz pierwszy do czynienia miałem kilka lat temu. Już od tamtego czasu niezwykle cenię ten zbiór opowiadań – niech najlepszym dowodem będzie to, iż właściwie pamiętam każdy z tekstów. Jako że jeszcze nie miałem książki na półce, postanowiłem zdobyć ją od razu, gdy pojawiła się okazja i sprawdzić czy utwory zachowały świeżość i czy wciąż fascynują z równą siłą.
Zaczynamy w wielkim stylu – od Ruchu Generała. Tekst ten jest jednym z moich ulubionych opowiadań w ogóle – utwór ten naszpikowany jest widowiskową akcją, którą autor opisuje w stylu znanym z Extensy. Dodatkowym atutem są neologizmy, które cechują późniejszą twórczość Dukaja - wynika to z bogactwa uniwersum, w którym toczą się wydarzenia. Mamy tutaj rzeczywistość magów, w której możliwe są nawet podróże w kosmos. Główna oś fabuły dotyczy Żelaznego Generała – człowieka, który stał się nieśmiertelny, dzięki utracie ręki. Został on mianowany Strażnikiem Rodu, który wiernie strzeże wszystkich kolejnych członków rodziny królewskiej. Tekst nasycony jest licznymi przemyśleniami teologicznymi, filozoficznymi i socjologicznymi. Warto zapoznać się z nim choćby po to, aby zobaczyć jak Dukaj próbuje odpowiedzieć na pytanie: Czym różni się człowiek wszechmocny od Boga? Zapewniam, iż odpowiedź zaskoczy każdego czytelnika. Po tych kilku latach stwierdzam jednoznacznie, iż niejakim rozwinięciem wizji przedstawionej w Ruchu Generała są Inne pieśni – w obu tych tekstach mamy niezwykły świat, który staje się świadkiem podobnie niezwykłych zdarzeń. Moim zdaniem opowiadanie to powinno w 2000 roku zająć miejsce nagrodzonej Zajdlem Katedry.
Kiedy tylko myślę o Ruchu Generała, nieodmiennie przychodzi mi na myśl inne opowiadanie z W kraju niewiernych – Irrehaare. Co prawda teksty różnią się znacząco – podczas gdy pierwszy to "wizja alternatywna", drugi jest "wizją futurystyczną" – pisarz przenosi nas w daleką przyszłość w świat przesycony zdegenerowanymi ludźmi, którzy całe życie spędzają w wirtualnej rzeczywistości, zastępującej im prawdziwy świat. Głównym bohaterem jest Adrian – człowiek, który nie pamięta absolutnie nic ze swego wcześniejszego życia, co przysparza mu sporych problemów. Szybko okazuje się, że sztuczne uniwersum, do którego trafia, jest gorsze od wszystkich innych – z tego nie da się "wylogować". Władzę przejął tajemniczy Samuraj, któremu udało się złamać zabezpieczenia głównego komputera. Jak można się domyślić, fabuła skupia się wokół prób jego obalenia. Na pochwałę w tym tekście zasługuje przede wszystkim skomplikowanie fabuły – jest ona na tyle zawiła, aby nie nudzić, ale zarazem nietrudno połapać się w najważniejszych wydarzeniach. Dodatkowym atutem jest niezwykłość realiów – wirtualna rzeczywistość jest czymś tak niezwyczajnym, że pozwoliła autorowi na zadziwiające rozważania: Czy szkodzenie manifestacjom niecielesnym jest grzechem? Czy "atrapa" – która zachowuje się i wygląda jak człowiek jest nim naprawdę? A może to tylko kilka linijek kodu? Co w takim razie z "wirtualnym" Bogiem? Tak niezwykłe rozważania są najmocniejszym punktem całej twórczości Dukaja – warto zapoznawać się z jego tekstami tylko po to, żeby zobaczyć jak naświetli kolejny z problemów teologiczno-filozoficznych.
Z Irrehaare kojarzy mi się Perfekcyjna niedoskonałość – mamy tutaj podobny schemat rozwoju akcji, kropka w kropkę takie same losy bohatera (które, notabene, opierają się na historii Jezusa) i analogiczny punkt kulminacyjny. Można by pokusić się o wniosek, że Jacek Dukaj rozwija pomysły ze swoich opowiadań w powieściach – Irrehaare jest kolejnym dowodem na słuszność tej zasady.
Katedra jest chyba najsłynniejszym utworem Jack Dukaja – w końcu zdobyła Zajdla i została w fenomenalny sposób zekranizowana przez Tomasza Bagińskiego (nominacja do Oscara mówi sama za siebie). Jak odebrałem ten tekst? Nie da się ukryć, iż jest to opowiadanie wspaniałe: mamy tutaj prawie wszystko, czego można szukać w literaturze – wielkie emocje, tajemniczą zagadkę, refleksje i zaskakujące zaskoczenie. Upewniłem się w moim pierwotnym przekonaniu: Opowieść Kapłana z Hyperiona i Katedra to utwory niemal identyczne. Mamy naturalnie całkiem inne uniwersa – Dukaj obraca się w wizji niezwykle odległej, świat Simmonsa wydaje się natomiast trochę bliższy naszemu. Gdyby jednak "odrzeć" oba utwory z tej "warstwy wierzchniej" i skupić się nad sposobem prowadzenia akcji, przesłaniem i historią głównego bohatera, mamy opowieści "przystające".
O czym jest Katedra? Poznajemy tutaj historię katolickiego księdza, który został wysłany na planetoidę w celu stwierdzenia świętości jednego z jej odkrywców. Jego badania szybko przechodzą na tematy pokrewne. Pocztą pantoflową dowiaduje się wkrótce o pewnym pielgrzymie, którego dotknął niezwykły problem. Szybko okaże się, że nie on jeden cierpi na tajemniczą przypadłość.
W kwestii językowej największy podziw budzą opisy tytułowej katedry. Niejednokrotnie osiągają one długość kilku stron. Nie nudzą jednak – pisarzowi udaje się dzięki nim szybko oczarować czytelnika.
Ziemia Chrystusa zapewne wstrząśnie każdym katolikiem – świat, w którym Chrystus nigdy nie umarł to wizja zaiste niezwykła. Nie jest to naturalnie fantasy, które swego czasu serwował nam Jacek Piekara (przypomnę, iż w cyklu o Inkwizytorze Jezus zszedł z krzyża) – Dukaj stara się pokazać, po pierwsze, jak mógłby wyglądać taki świat po naprawdę długim czasie i po drugie, jak odbiorą go inni ludzie. A bohaterów mamy tutaj doprawdy niezwykłych: od Zwrotniczego, który zajmuje się tworzeniem Drzew (historii alternatywnych, których podstawa różni się od jego świata choćby szybszą śmiercią jednego człowieka), przez socjologa-antropologa, aż po żołnierzy idealnych.
Autor od samego początku porywa nas w niezwykłą podróż: okazuje się, iż rzeczywistości równoległe wcale nie są tylko domeną fantastów – powstały Katapulty, które potrafią przenosić do innego świata. A, jak już wspomniałem, do powstania takowego mogą doprowadzić fakty najbłahsze.
Ziemię Chrystusa śmiało można przyrównywać do Irrehaare – w obu przypadkach mamy światy, które są podstawą do rozważań. W przypadku tego pierwszego opowiadania są one bardziej bezpośrednie: widzimy ludzi, którzy nie wytrzymują nerwowo prostego stwierdzenia: "Bóg jest". Dukaj zdecydował się na zabieg, który nieczęsto u niego spotykamy: całkowicie ujednoznacznił zakończenie, nadając mu wymiar zaskakujący. Ta odskocznia kompozycyjna umila lekturę Ziemi Chrystusa.
Kolejnym opowiadaniem, na które pomysł zadziwił mnie w najwyższym stopniu jest Medjugorje. Dotyczy ono tematu mistycznego – objawień. Ale jak to bywa w science-fiction i wzór na teofanię udało się wyprowadzić. Jak wygląda ten mistyczno-matematyczny melanż? Mamy tutaj interesującą historię kryminalną, która w co bardziej widowiskowych momentach może przypominać dobry film akcji – znajdzie się miejsce zarówno na szantaż, jak i strzelaniny. Do tego dochodzi Afryka ogarnięta wojną i afera w wielkiej korporacji. Mnogość wątków początkowo przeraża, ale kiedy już się połapiemy, możemy rozkoszować się "przekazem podprogowym". Co rozumiem przez to sformułowanie? Pisarz operuje fabułą w taki sposób, że cały czas czujemy, iż głównemu bohaterowi chodzi o coś innego niż reszcie, o coś ważniejszego. Aby nie psuć przyjemności potencjalnemu czytelnikowi nie zdradzę, o co chodzi, ale uwierzcie – nie pisałem o objawieniach dla kaprysu.
Następnym opowiadaniem, w którym autor dotyka spraw religii (a nie Boga bezpośrednio) jest Muchobójca – tym razem "na warsztacie" znajdą się egzorcyzmy. Czym ta historia różni się od tradycyjnych opowiadań poświęconych temu tematowi? Przede wszystkim tym, iż w uniwersum Muchobójcy ogromną rolę odgrywają Obcy – to oni nauczyli ludzi, jak poruszać się na ogromne odległości dzięki Bramom. Tytułowy bohater jest właśnie egzorcystą międzyplanetarnym. Potrafi przegnać duchy z każdego miejsca we wszechświecie – domaga się za to jednak odpowiedniej zapłaty, niekoniecznie w pieniądzach.
Największym plusem opowiadania jest jego zadziwiające zakończenie, które skłania się mocno ku horrorowi. Innym autem jest klimat – duszny, ale przez dłuższą cześć opowiadania wcale nie mroczny. Dukajowi udało się stworzyć taką mieszankę dzięki bardzo dobrym opisom, które świetnie obrazują nam ciało niebieskie, diametralnie różniące się od Ziemi. Znowu pojawia się też motyw wojny ekonomicznej – z pewnością wart uwagi. Muchobójca, tak zresztą jak i Medjugorje, kojarzą mi się mocno z prozą Philipa K. Dicka – emanują podobnym niepokojem, przypominają ją jeśli chodzi o "drugie dno" i zapewniają rozrywkę na takim samym, wysokim poziomie.
Tekstem, który diametralnie różni się od reszty jest IACTE – wyjątkowym czyni go wymiar bardziej liryczny. Przyznam szczerze, iż na początku nie mogłem się odnaleźć w tym klimacie – trochę onirycznym, trochę tajemniczym. Niby mamy tutaj historię typową dla science-fiction – opierającą się na wypadku statku kosmicznego. Stwierdziłbym jednak, iż jest to raczej fantasy ubrane w szaty fantastyczno-naukowe. Główny bohater, Podążający za Cieniem, jest indiańskim łowcą, który okazuje się być tylko marzeniem pewnego człowieka. Tajemnicze Groty pozwalają jednak na manifestacje snów, dzięki czemu nasz bohater otrzymuje szanse normalnego życia. Musi tylko wykonać pewne zadanie – zabić Zjadającego Krew, wampira, który zdradził "mocodawcę" Podążającego za Cieniem. Jeśli chodzi o sposób prowadzenia fabuły, Dukaj znacząco odbiega od pozostałych tekstów: IACTE pełne jest niedopowiedzeń, momenty kluczowe nie raz zawierają się w jednym zdaniu.
Podobnie sprawa ma się z "drugim dnem" opowiadania – zimny, naukowy racjonalizm zastępuje romantyzm (rozumiany jako wyeksponowanie emocji). Mamy tutaj chociażby popularny motyw śmierci ukochanej kobiety, która stanie się powodem zemsty. Wydaje mi się, iż IACTE można by postawić w jednym szeregu z Irrehaare i Ziemią Chrystusa – ponownie mamy do czynienia z abstrakcją, służącą rozwinięciu możliwości interpretacyjnych. Przy odrobinie chęci można by też potraktować IACTE jako futurystyczną balladę romantyczną – czyli nastrojową opowieść okraszoną szczyptą horroru.
In partibus infidelium to tekst, będący świetnym zakończeniem całego zbioru. Jest najkrótszy i właściwie najmniej się w nim dzieje, ale bardzo dobrze podsumowuje inne utwory. Mamy tutaj pewien problem natury teologicznej: czy Obcy mają dusze? Odpowiedź na to pytanie przynosi konsekwencje niespotykane w historii Kościoła. Kilka lat później pojawia się kolejny problem, którego rozwiązanie jest istotą opowiadania. Można powiedzieć, iż In partibus infidelium to sfabularyzowana dyskusja akademicka, którą mogłoby odbyć dwóch teologów futurystycznych. Tekst wzbudził we mnie mocne skojarzenia ze Sprawą Rudryka Z. z Xavrasa Wyżryna i innych fikcji narodowych – tam fabuła prowadzona jest w bardzo podobny sposób, a oba utwory różni tylko sprawa rozmyślań. Ale, jeśli przyjąć, że w Sprawie… zakończenie było szczęśliwe (jeśli można o tym mówić w kontekście dyskusji), to finał In partibus infidelium niejedną osobę może przyprawić o zdziwienie i przerażenie. Jeśli miałbym ocenić opowiadanie autonomicznie, nie znalazłoby się na pewno na liście "koniecznie przeczytać", ale w kontekście całego zbioru prezentuje się bardzo dobrze.
Książka została wydana fenomenalnie – mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy wszystkie dzieła Dukaja będę miał w podobnej oprawie (a jest to, dzięki planom WL, całkiem prawdopodobne). Na pochwałę zasługują świetnie wykonana twarda oprawa, bardzo dobra jakość papieru i cudowne ilustracje Tomasza Bagińskiego. Nie zauważyłem żadnych literówek. Jeśli nie macie zamiaru rzucać książką o ściany, to zapewniam Was – przetrwa ona bardzo długo.
W kraju niewiernych jest jednym z najlepszych polskich zbiorów opowiadań fantastycznych. Każdy, kto tytułuje się fanem science-fiction powinien go znać – jest to kolejna duża porcja tego, co prawdziwe tygrysy lubią najbardziej. Jacek Dukaj pokazał w tej książce prawdziwą klasę – miejmy nadzieję, iż kolejny zbiór jego opowiadań, zaplanowany na ten rok Król Bólu, będzie równie dobry.
Mają na liście życzeń: 5
Mają w kolekcji: 21
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 21
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: W kraju niewiernych
Autor: Jacek Dukaj
Autor okładki: Tomasz Bagiński
Autor ilustracji: Tomasz Bagiński
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 20 marca 2008
Oprawa: twarda
Format: 148 × 210 mm
ISBN-13: 978-83-08-04182-6
Cena: 48,00 zł
Autor: Jacek Dukaj
Autor okładki: Tomasz Bagiński
Autor ilustracji: Tomasz Bagiński
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 20 marca 2008
Oprawa: twarda
Format: 148 × 210 mm
ISBN-13: 978-83-08-04182-6
Cena: 48,00 zł
Tagi:
Jacek Dukaj | W kraju niewiernych