Warto było przyjść, bo Rutu Modan to doceniona artystka, która chętnie opowiada o swoich pracach. Ukończyła Szkołę Sztuk Pięknych i Rzemiosł Artystycznych Besaleel w Jerozolimie, by później zająć się redagowaniem izraelskiego wydania magazynu MAD, który utrzymał się na tamtejszym rynku przez półtora roku. W 2007 roku ukazała się nowela graficzna Rany wylotowe (ang. Exit Wounds, polskie wydanie, jak zapowiada wydawca, w przeciągu dwóch miesięcy), wyróżniona w 2008 roku nagrodą Eisnera. Później autorka prowadziła m.in. blog dla New York Timesa.
Oprócz niesamowitej wieści o komiksie poświęconym Polsce, Rutu opowiadała o swoim warsztacie. Pokazywała fragmenty swojej kolekcji rodzinnych (i nie tylko) fotografii, które inspirują ją do tworzenia swoich bohaterów. Opowiadała też o Tel Avivie, w którym mieszka, i o losie twórcy komiksów w akomiksowym kraju jakim według niej jest Izrael.
Na moje pytanie, czy pokazani w Ranach wylotowych patolodzy, rozmawiający przy krojeniu zwłok o chińszczyźnie na wynos, to metafora życia w Izraelu, Rutu odpowiedziała anegdotą. W dniu wybuchu ostatniej intifady biegła odebrać dziecko z przedszkola, gdy napotkana na ulicy koleżanka powiedziała jej, że dwa kilometry dalej ludzie strzelają do siebie w centrum handlowym. A Rutu odpowiedziała, że to na pewno bardzo ważne, ale śpieszy się po dziecko.
Fotografia dzięki uprzejmości Gniazdoswiatow.net.