W internecie nic nie ginie?
W działach: internet, nostalgia | Odsłony: 697Guzik prawda. Do podzielenia się swoimi przemyśleniami odnośnie ewolucji internetu zainspirował mnie wpis KrowaQ. Ameryki nie odkrywam, ale może młodsi zaciekawią się jak było kiedyś, a starsi powspominają klimat starych dobrych czasów.
O rety internety!
Na początku XXI w., wraz z pojawieniem się Neostrady Polaków (głównie młodych) ogarnął boom na tworzenie stron internetowych. Powszechnym zjawiskiem było postawanie często koślawych i pstrokatych (patrząc z perspektywy czasu) witryn o podobnej, a często wręcz takiej samej tematyce (np. kojarzę, że Real Madryt w pewnym momencie miał ok. 4-5 fanowskich stron, ba swoje strony - oficjalne i nieoficjalne mieli poszczególni zawodnicy), a co za tym idzie dublowaniem (czy nawet "piraceniem") treści. Istna wolna amerykanka wynikająca z poczucia anonimowości. Ale i tak mam wrażenie, że mimo tego, że na chwilę obecną ta anonimowość jest tylko iluzoryczna (nie mówię już o sieciowych ekshibicjonistach) ilość i poziom trolli jest o wiele bardziej nieznośny (hmm... czyżby efekt skali - więcej ludzi, a co za tym idzie idiotów ma dostęp do sieci, a może po prostu ludzie stali się bardziej nieokrzesani?).
Pod strony często byli popisane forma internetowe (PHP by Przemo ;)), które w czasach swojej świetności pozwalały przedłużać dyskusję z komentarzy pod newasami.
Coś się kończy coś zaczyna
Z czasem strony, które zgromadziły największą publikę zaczęły ewoluować (nowe, ładniejsze i bardziej funkcjonalne layouty) i wchłaniać mniejsze (fuzje lub podkradanie redaktorów).
Jednak z nieubłaganym biegiem czasu często strony, które potworzyli ludzie na etapie gimnazjum-szkoła średnia-studia później, ze względu na brak czasu właścicieli (praca, rodzina, dom), zamierały i często znikały z sieci. Teoretycznie można wyruszyć w nostalgiczną wyprawę po czeluściach internetu dzięki Internet Archive, ale często poza widokiem głównej strony niewiele więcej da się wyciągnąć.
For money
Poza brakiem czasu problem stanowił brak możliwości monetyzacji strony (chociażby w stopniu pozwalającym na utrzymanie jej na serwerze. Jeśli twórcy nie byli w stanie zarobić na stronie, to po prostu zostawiali ją (jeśli byli sentymentalni to pokrywali koszty serwera, żeby witryna nie zniknęła z sieci).
Nieobce języki obce
Kolejna kwestia to fakt, że teraz w narodzie znajomość angielskiego (czy innych języków) jest znacznie o wiele lepsza niż te 15-20 lat temu, więc mniejszy jest zapał do przekładania na ojczysty język tego, co większość użytkowników internetu jest w stanie ogarnąć w językach obcych.
FB i media społecznościowe
Mniej więcej od ok. 2010 r. FB zaczął wykaszać fora internetowe i pomniejsze strony (cześć z nich przeniosła się na tę platformę. Dlaczego?
- Od strony użytkowników wygodne jest to, że po jednorazowej rejestracji np. na takim FB ma się dostęp do grup tematycznych poświęconych np. rpg, sportowi i hodowli jedwabników (#pdk). Nie trzeba pamiętać dziesiątek loginów, haseł, etc.
- Od strony twórców treści - nie trzeba martwić się o utrzymanie serwera, błędy na stronie, layout - można skupić się na tworzeniu treści. Oczywiście trzeba uważać, żeby przypadkiem nie naruszyć standardów społeczności (słyszałem o kanale rowerowym/samochodowym, który został zbanowany na YT, bo prowadzono dyskusję o pedałach). Łatwiej jest o monetyzację treści, marketing i pozyskiwanie użytkowników. To że "fanpejdże" wyglądają żałośnie prymitywnie i niefunkcjonalnie przy starych forach i stronach to już zupełnie inna para kaloszy. Dlatego czasami twórcy działają dwutorowo - na własnej stronie i na FB.
Warto też dodać, że nowe pokolenia od początku są zaznajomione w portalami społecznościowymi i jeśli znajdują na nich satysfakcjonujące treści, to nie zastępują ubywających userów klasycznych stron internetowych.
Streamy
W dzisiejszych czasach każdy ma całkiem przyzwoitą kamerkę w telefonie. Bardziej profesjonalny sprzęt jest również dość łatwo dostępny i nie kosztuje milionów monet, wobec czego wielu twórców zaczęło nagrywać filmiki, głównie na YT. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem ten fenomen. Osobiście wolę konsumować treści czytając, a nie oglądając/słuchając. A już kompletnie nie rozumiem jak można czekać na transmisję na żywo z grania w grę czy jakieś gadaniny o niczym. Jasne, że czasem zdarza się mi oglądać jakieś nagrania na YT, ale jeśli takowe ma więcej niż 10-15 min., pasuję. Niemniej możliwe, ze za chwile okaże się, że streamy puszczą z torbami tradycyjną telewizję, radio i prasę.
Varia
Od dłuższego czasu mówi się, że FB jest passe, ale póki nie pojawiło się nic, co by przełamało jego dominację chociaż były/są:
- snapchat - portal do przesyłania znajomym kompromitujących filmków, które nigdy nie powinny powstać i które w założeniu po obejrzeniu powinny znikać z sieci (w rzeczywistości było z tym różnie)
- tik-tok - jw. tylko filmiki są nieco dłuższe i na wyższym, mniej żenującym poziomie
- twich – YT dla graczy, na którym od jakiegoś czasu najlepszą oglądalność mają cycki ;)
- instagram - taki fotoblog, głównie dla pokazania wspaniałości swego żywota i cycków, pozwalający zostać influencerem - takim prestiżowym żebrakiem, który za lokowanie produktu domaga się darmowych wczasów, etc.
- twitter - w założeniu miał służyć przekazywaniu krótki informacji, a praktyce często służy do rozkręcania inb wśród celebrytów.
Pewnie by się jeszcze sporo tego znalało, ale widocznie starzeje się i tylko te przychodzą mi do głowy na ten moment. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Aż strach się bać.