» Recenzje » Viriconium - M. John Harrison

Viriconium - M. John Harrison


wersja do druku

Piętrowe iluzje

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Viriconium - M. John Harrison
Przyznam szczerze, że dwie ostatnie premiery w Uczcie Wyobraźni trochę mnie zmieszały – zamiast New Weird, którego się spodziewałem, dostałem Ślepowidzenie i Accelerando, powieści hard science fiction. Fantastykę naukową cenię, ale mimo wszystko nie chciałbym, żeby jedna z najciekawszych serii wydawniczych w naszym kraju zamiast najbardziej interesujących tekstów fantastycznych serwowała nam tylko i wyłącznie science fiction. Na szczęście pojawiło się Viriconium, którego klasyfikowanie do którejkolwiek z szufladek byłoby czystym szaleństwem.

Na Ziemi zapanował Zmierzch. Nasza planeta po cywilizacyjnym rozkwicie Popołudnia powoli upada. Mieszkańcy centrum świata, Viriconium, są tylko marnymi uczniakami w porównaniu z potężnymi prekursorami nauki: dawni mistrzowie pozostawili po sobie maszyny, które współcześni ledwo potrafią obsługiwać. Sytuacji wcale nie poprawia to, że nad Viriconium wisi widmo wielkiej wojny. Wszystko wskazuje na to, że niedługo rozegra się bitwa o dalszy los ludzkości.

Po przeczytaniu powyższego streszczenia, zapewne widzicie obraz trochę przekombinowanej powieści science fiction z dekadentyzmem w tle. Nic bardziej mylnego – chyba że usunąć "trochę", a "przekombinowanie" wyprać z jego pejoratywnego znaczenia. Bowiem – możecie być tego pewni – Harrisom wcale swojej wyobraźni nie hamował. Wręcz przeciwnie! W Pastelowym Mieście skomplikowana technologia bez większych problemów miesza się z pojedynkami na miecze i sztylety, łącząc to wszystko z iście gotyckimi wstawkami. Zresztą trudno jednoznacznie stwierdzić, co w Viriconium jest prawdą, a co tylko iluzją.

Niemały wpływ ma na to styl Harrisona. Autor posługuje się niesamowicie długimi zdaniami, potrafi zbudować scenę praktycznie jednym, bardzo złożonym wypowiedzeniem. Przy tym wcale nie zamyka się w zdaniach monotematycznych: przed kropką zdarza mu się omówić kilka odrębnych sytuacji, "nawarstwiając" narrację. Przy tym, o czym już wspomniałem, nie daje czytelnikowi jasno do zrozumienia, co jest rzeczywistością, a co tylko snem lub majakiem – trzeba do tego powoli dochodzić, koncentrować się na przebiegu akcji. Przygotujcie się na to, że będziecie zmuszeni do samodzielnego kontrolowania krok po kroku tego, co się w książce dzieje; inaczej możecie podążyć za postaciami drogą do szaleństwa i zgubić się w wielokanałowej narracji Harrisona.

Zresztą nie byłbym taki pewny, czy autor właśnie tego nie chciał: wepchnięcia czytelnika na ścieżki, którymi kroczą bohaterowie. A te, jak właściwie wszystko w Viriconium, to pomieszanie rzeczywistości z iluzją. Postaci, szczególnie w końcowych fragmentach, najczęściej żyją w zawieszeniu między światem a jego fantasmagorycznym odbiciem. Trudno nawet oceniać bohaterów w tradycyjnej skali prawdopodobni-nieprawdopodobni, gdyż Harrison w całej książce udowadnia, że dla niego nieprawdopodobnych rzeczy nie ma. Szaleństwo poszczególnych bohaterów jest opisane tak niesamowicie, że aż chce się w nie wierzyć – wizje porywają z ogromną mocą.

Do całej złożoności związanej z dualizmem rzeczywistości Pastelowego Miasta dochodzi jeszcze dosyć niezwykła kompozycja powieści. Nie wiem zresztą, czy "powieść" to dobre sformułowanie – Viriconium to raczej zbiór opowieści, które zazębiają się ze sobą w mniej lub bardziej widoczny sposób, sprawiając wrażenie bardzo subtelnie ułożonej mozaiki. Bohaterowie jednych fragmentów są ledwie wspomniani w innych, czasami narrator przybliża nam sytuacje będącą kanwą dla legend. Wszystko to jednak łączy jedno, najważniejsze wręcz spoiwo: Viriconium. Historia tego niesamowitego miasta staje się idee fixe autora, która spycha poszczególnych bohaterów i ich losy na dalszy plan.

Jeśli niezbyt wiecie, o co chodzi z tym całym New Weird, o którym wszyscy tyle gadają, a chcielibyście się dowiedzieć – nowa książka z Uczty Wyobraźni nadaje się do tego wybornie. Uniwersum Viriconium – mimo tego, że powstało ponad 30 lat temu – wciąż inspiruje młodych autorów (czego wcześniejsze teksty z rzeczonej UW są przykładami) – zresztą nic w tym dziwnego, gdyż Harrison znalazł przepis na lekturę ponadczasową. Sprawdźcie, jak wygląda protoplasta New Weird – nie pożałujecie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Viriconium
Autor: M. John Harrison
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Autor okładki: Irek Konior
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 marca 2009
Liczba stron: 600
Oprawa: twarda
Format: 135 x 205 mm
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-121-8
Cena: 45,00 zł



Czytaj również

Viriconium - M. John Harrison
Czas umierania
- recenzja
Viriconium
RYCERZE VIRICONIUM
- fragment
Urządzenie Centauryjskie
Wyścig donikąd
- recenzja
Droga serca
Stąd do nicości
- recenzja
Pusta przestrzeń - M. John Harrison
W gwiazdach nie ma nic
- recenzja
Pusta przestrzeń - M. John Harrison
Trudna przyszłość
- recenzja

Komentarze


   
Ocena:
0
Już zacieram ręce
niedługo święta może trafi w moje łapki
31-03-2009 22:28
Mandos
   
Ocena:
0
Co to jest Pastelowe Miasto?

Reszta wporządku, książka wydaje się "smaczna" i mam nadzieję, ze wkrótce dostanę ją w swoje łapki.
01-04-2009 10:39
belgarath1976
   
Ocena:
0
Szanowny Recenzencie,
Pomijając pierwszy akapit recenzja jest ok: na temat i treściwa.
Co do pierwszego akapitu: „Fantastykę naukową cenię, ale mimo wszystko nie chciałbym, żeby jedna z najciekawszych serii wydawniczych w naszym kraju zamiast najbardziej interesujących tekstów fantastycznych serwowała nam tylko i wyłącznie science fiction” - czy to znaczy że „Ślepowidzenie” i „Accelerando” nie zliczają sie „najbardziej interesujących tekstów fantastycznych”? Czy fakt, że z ośmiu pozycji które ukazały sie w Uczcie Wyobraźni dwie należą do twardej fantastyki naukowej rzeczywiście usprawiedliwiają stwierdzenie „tylko i wyłącznie science fiction”? I jeszcze jedno pytanie: czy nie próbujesz 'zawłaszczyć' serii tylko dla New Weird?Właśnie takie – być może fałszywe – wrażenie odniosłem z lektury całego pierwszego akapitu.
Pozdrawiam.
01-04-2009 10:44
~cobold

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wygląda ta książka trochę jak inne, równie subtelne, podejście do konceptu Księgi Nowego Słońca. Zdecydowanie trafia na listę rzeczy do kupienia w najbliższym czasie.
01-04-2009 16:17
Zicocu
   
Ocena:
0
@Mandos

Pastelowe Miasto to oczywiście Viriconium, wydawało mi się, że to wynika z kontekstu.

@belgarath1976

Bałem się, że po dwóch ostatnich premierach seria ZMIENI swój profil. Moje obawy rozwiało właśnie Viriconium (i zapowiedzi nowych książek z UW). A czy chciałbym, żeby w UW ukazywało się tylko New Weird? Patrzę na to z takiego punktu widzenia: od sf mamy Klasyki Solarisu (a lektury robiące taką furorę jak Accelerando i Ślepowidzenie można podciągać pod to miano), a NW, poza MAGiem, rzuca tylko co jakiś czas wydawnictwo ze Stawigudy w Rubieżach. Szczerze: chcę serii poświęconej tylko NW. A czy będzie to akurat UW? Nie robi mi to różnicy (choć jakość wydań jest świetna).
01-04-2009 17:36
Mandos
    @Zicocu
Ocena:
0
Nie wynika niestety. To, że Viriconium to jakieś miasto też "wyszło" dopiero pod koniec recenzji (przedostatni paragraf). Trochę nie po kolei.
01-04-2009 19:04
teaver
   
Ocena:
0
To ja włożę patyk w mrowisko:
"czy nie próbujesz 'zawłaszczyć' serii tylko dla New Weird?"

A czym jest według ciebie NW? Bo mimo, że sama bardzo się tym interesuję i trochę już z tego liznęłam, to definicja NW jakoś mi umyka z każdą kolejną książką po którą sięgam. Fakt, że w powieści została wykorzystana estetyka twardego s-f nie znaczy, że nie jest to NW. Tyle przynajmniej mogę powiedzieć z własnych czytelniczych obserwacji.
01-04-2009 19:38
SkeezaPhrenyak
   
Ocena:
0
@ Zicocu
Jakim cudem Ślepowidzenie i Accelerando można zaliczyć do klasyki SF???? (zwłaszcza w rozumieniu tego, co wydaje Solaris). Klasyką to się może stanie za dwadzieścia lat...

Druga rzecz - to co masz w zapowiedziach Uczty Wyobraźni w zasadzie wyczerpuje cały światowy dorobek New Weird, więc i tak seria będzie musiała sięgać po inne gatunki.

@ teaver
Fail :/
New Weird jednak mniej lub bardziej da się scharakteryzować, ogólnie bo ogólnie, ale jednak. A Ślepowidzenie i Accelerando są taaak k*rewsko odległe od tej charakterystyki, że już prędzej Koziołka Matołka można zaliczyć do New Weird. To się widzi, to się czuje.
Bo niby co Twoim zdaniem zbliża te dwie, ekstremalnie hard esefowe powieści do nurtu Nowego Dziwactwa? Ani osobliwie pojmowane światotwórstwo, ani metoda twórcza, ani inspiracje, ani styl, ani feeling. Nic, kurczaczek, absolutnie nic :P
01-04-2009 21:45
Zicocu
   
Ocena:
0
@SkeezaPhrenyak

Klasykiem jestem gotowy nazwać każdą tak niesamowitą powieść. A to, czy za dwadzieścia lat Ślepowidzenie i Accelerando obrosną jakimś legendarnym kurzem mniej mnie interesuje. Chociaż, z drugiej strony, Klasyka Solarisu rzeczywiście przyzwyczaiła nas do innej estetyki.
02-04-2009 07:13
belgarath1976
   
Ocena:
0
@ teaver

Właściwie, zgodnie z Twoim słowami, dojść można do wniosku, że wszystko jest New Weird. ;))) Ale moje pytanie o zawłaszczanie 'Uczty' dla New Weird wynikło z wyraźnego rozgraniczenia przez Zicocu różnic między NW a twardą SF.

02-04-2009 08:33
SkeezaPhrenyak
   
Ocena:
0
@ Zicocu

Chodzi mi właśnie o to, że na wydanie tego w Solarisie musielibyśmy czekać jeszcze ze dwadzieścia lat :)
Uczta Wyobraźni, jak sama nazwa wskazuje, doskonale nadawała się do zaprezentowania w niej tych niezwykłych powieści.
02-04-2009 11:43
teaver
   
Ocena:
0
Koziołek Matołek od biedy to też fantastyka...

A na poważnie - wydaje mi się, że w Polsce ukazuje się z tego tak mało, że mamy nieco zawężoną definicję tego, czym NW może być. Nie mówiąc już o tym, że jest to gatunek in the making. Diabli wiedzą jak będziemy go rozumieć za lat 5 lub 10. Widziałam, że niektórzy zaliczją do niej wszystkie powieści typu dark urban i tym podobne bzdety. No cóż... Może faktycznie racja z tym czytelniczym czujem. Bo dla mnie to Ian MacDonald raczej nie jest NW. Mnie tam już bardziej pasuje Ania Kańtoch (Miasto w zieleni i błękicie)...

A co do samej serii - dyskusja na temat polityki wydawniczej i doboru powieści pojawia się z każdą kolejną recenzją. Z tego co pamiętam zab(g)rzmiał w niej wcześniej jakiś głos z góry wydawniczej, mówiący że Uczta Wyobraźni ma prezentować co ambitniejsze rzeczy, nie samo NW.
04-04-2009 02:19
SkeezaPhrenyak
   
Ocena:
0
Bo i nikt Iana MacDonalda nie zalicza do NW. Może chodziło Ci o Iana MacLeoda?

A że u nas ukazuje się tego strasznie mało... otóż nie. U nas ukazała się już większość światowego dorobku zaliczanego do NW i niebawem ukaze się reszta, więc bez przesady z tą zawężoną definicją :P
I z tym "in the making" bym się nie zgodził, bo właściwe NW to już w zasadzie pieśń przeszłości. Teraz następuje typowa fala post-

Tak czy inaczej, Ślepowidzenie i Accelerando nie mają z NW nic wspólnego. W każdym razie nie bardziej, niż cała reszta fantastyki. To bardzo twarde science fiction.
04-04-2009 17:54
teaver
   
Ocena:
0
SkeezaPhrenyak - guess u know better. :)

Tyle, że z tym wydawaniem w Polsce to bym nie przesadzała - na tłumaczenie Iron Council czekamy od 2004 roku. Kelly Link wydała u nas tylko Magię dla początkujacych nikt się nie pokusił o Stanger Things Happen, VanderMeer - tylko swój zbiór Miasto... a ma na końcie 4 powieści i aż 9 innych zbiorów, Jeffrey Ford ma po polsku jedną Fizjonomikę z całej trylogii i ani jednej swojej powieści, o ile się nie mylę. Aż się dziwię, ze komuś przyszło do głowy przetłumaczyć K.J. Bishop, która rzadko coś wydaje.
Ja bym tego nie nazwała wiele. Nie przypominam sobie, zeby wydawano u nas Luciusa Sheparda, ani Michaela Moorcocka. Ja bym to nazwała ledwie, ledwie. Gdyby nie antologia Walewskiego, to jeszcze mniej byśmy poczytali.
06-04-2009 23:06
~Anansi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Shepard i Moorcock to nie NW. Skeeza ma rację, właściwie pokazano już 90% liczących się autorów (ewentualnie zostały ich kolejne książki do wydania). Z tych, których jeszcze warto pozostaje tylko Lake i Thomas, który czasami zapuszcza się na terytoria NW. Jak to się wszystko zliczy do kupy, wyjdzie pewnie ze 30 powieści (a może nawet nie). Z czego 90% napisano pomiędzy 2000 a 2005 rokiem.
NW to już przeszłość, chociaż, oczywiście, Mieville, VanderMeer i inni będą nadal pisać, a nowi... Właściwie od kilku lat nie pojawił się nikt, kto dorównywałby najlepszym "newweirdowcom" talentem.
07-04-2009 11:21
SkeezaPhrenyak
   
Ocena:
0
I zarówno Lake jak i Thomas zostaną wydani niebawem. W zapowiedziach też kolejne książki VaderMeera, Mieville'a, Forda, Swainston itd.

@teaver
K.J. Bishop nie wydaje rzadko; po prostu ma na koncie tylko jedną powieść.

Nie przypominasz sobie, żeby wydawano u nas Michaela Moorcocka? No, na to nic nie poradzę. Lecytynkę brać ;p
Ale pomogę Ci nieco z pamięcią:
Elryk z Melnibone, Perłowa Forteca, Żeglarz Mórz Przeznaczenia, Los Białego Wilka, Znikająca Wieża, Zemsta Róży, Kronika Czarnego Miecza, Zwiastun Burzy, Złodziej Dusz, Śpiewająca Cytadela, Wieczny Wojownik, Feniks z Obsydianu, Smok w Mieczu, Klejnot w Czaszce, Amulet Szalonego Boga, Miecz Świtu, Runestaff, I Ujrzeli Człowieka, Kawaler Mieczy, Królowa Mieczy, Król Mieczy, Żołdak i Zło Świata... to tytuły wydanych u nas powieści Michaela Moorcocka :D
Tyle że to nie jest autor NW. Po prostu stanowił pewną inspirację dla new wierdowców, i tyle.
07-04-2009 23:09
belgarath1976
   
Ocena:
0
Michaela Moorcocka wydawał jakąś dekadę temu (albo ciut więcej) Amber.
21-04-2009 08:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.