» Blog » Valiant Hearts – recenzja:
22-11-2016 23:07

Valiant Hearts – recenzja:

W działach: gry wideo | Odsłony: 105

W 2014 roku minęła setna rocznica wybuchu I Wojny Światowej, co spowodowało odrodzenie zainteresowania tym konfliktem. Rezultatem było powstanie między innymi gry Valiant Hearts, podnoszącej tematykę cierpienia żołnierzy na froncie oraz rozłąki, jaką nieraz bratobójczy konflikt sprowadził na ich bliskich. Tytuł ten okrzyknięty został małym arcydziełem.

Na ile słusznie?

Fabuła i gameplay:

Centralną postacią fabuły jest podstarzały rolnik Emil, pochodzący z przygranicznych terenów Francji oraz wokół jego rodziny. Wybuch wojny jest dlań życiową tragedią. Najpierw jego zięć, Karl, etniczny Niemiec zostaje deportowany, przez co musi zostawić swą żonę z małym dzieckiem, a sam Emil powołany zostaje do wojska. Co gorsza rusza do walki na tym samym odcinku frontu, na który skierowany zostaje Karl. Potem jego rodzina okolica dostaje się pod okupację...

Tak wiec łatwo zgadnąć o czym będzie opowiadać gra: o rozłące, cierpieniach żołnierzy oraz niedoli ich rodzin, a nie strzelaniu do wrażych Niemców. Wprowadzenie sugeruje rozgrywkę empatyczną i prowadzącą do katharsis.

Gameplay:

20160404211950_1

Pod względem stylu gry Valiant Heart’s jest bardzo uproszczoną przygodówką. Tak wiec w grze, by pójść dalej musimy znajdować przedmioty i za ich pomocą rozwiązywać zagadki. Te nie stanowią jakiegoś szczególnego wyzwania intelektualnego, w szczególności dla osoby, która ukończyła pierwszą klasę podstawówki. Najczęściej bowiem polegają na odnalezieniu jedynego, klikalnego elementu na planszy i użycia go na drugim. Żeby nie było to zbyt trudne nasza postać możne przenosić tylko jeden przedmiot, a na planszy rzadko jest ich więcej niż trzy.

Od czasu do czasu musimy także wziąć udział w jakimś elemencie pseudo-zręcznościowym: zaczaić się gdzieś w krzakach, przeskoczyć z jednego okopu do drugiego, gdy wartownik zapatrzony jest w inna stronę etc.

Całość sterowania, co dla mnie (osoby, która zatrzymała się na przygodowych w czasach point and click) jest zaskoczeniem odbywa się za pomocą pada i klawiatury.

Postacie i wydźwięk:

Emil i Karl nie są jedynymi bohaterami tej opowieści. Prócz nich będziemy mogli wcielić się także we Freddiego, amerykańskiego ochotnika, Anne, belgijska sanitariuszkę, towarzyszyć nam też będzie przyjazny doberman imieniem Walt. Przez znaczna cześć gry naszym antagonistą będzie natomiast używający dużej ilości nowoczesnego sprzętu Von Dorf.

20160408174046_1

Co do postaci mam mieszane uczucia. Nasi bohaterowie to ciekawa mieszanka, prezentująca różne postawy życiowe i spojrzenia oraz interesujący, nieprzerysowany zbiór typów ludzkich. W szczególności ciekawa jest Anna, prezentująca bardzo mało growy rodzaj bohaterstwa.

Z drugiej strony natomiast bohaterem, ktory bardzo mocno moim zdaniem szkodzi opowieści jest właśnie Von Dorf. Jednoznacznie zły i kreskówkowo-teatralny, ogarnięty manią wielkości nieudacznik, który więzi ojca Anny i zmusza go do tworzenia straszliwych broni pasuje moim zdaniem do opowieści jak pięść do nosa, rozbijając atmosferę zadumy. W ten sposób gra z antywojennej zmienia się w kolejne bicie Niemca.

Jako historyka natomiast razi mnie natomiast przebijający miejscami francuski szowinizm oraz sposób, w jaki przedstawiono obie walczące strony: Francuzów jako ofiary, Niemców jak stronę jednoznacznie złą. Sposób w jaki nacja ta robi z siebie ofiary wojny, której wybuchu są co najmniej tak samo winni, jak Niemcy ma w sobie coś paskudnego. Wielka Wojna nie była bowiem swą następczynią, wybuchła nie z powodu chorych ambicji jednego narodu, ale wzajemnie się wykluczającej, egoistycznej polityki pięciu wielkich mocarstw, które uznały, ze maja prawo podbijać i poniżać inne narody. Niemcy byli tak samo sprawcami i ofiarami, jak Francuzi, Austryjacy, Brytyjczycy czy Rosjanie.

Akcja i jej wady:

Z mojego punktu widzenia największa wadą Valiant Hearts jest to, ze gra stanowi uproszczoną przygodówkę. W efekcie tego nie ma ani żywej akcji, ani trudnych łamigłówek, które rzuciłyby wyzwanie naszemu intelektowi. Biorąc się za nią należy spodziewać się więc dość statycznego, powolnego trybu rozgrywki.

20160404212112_1

Największą wadą są jednak problemy z lokalizacją obiektów, które doskwierają części użytkowników. Grając na PC należy niekiedy ustawiać się co do piksela, bowiem gra nie do końca łapie nasze położenie. W jednym z rozdziałów musiałem podchodzić do jeden z zagadek przez dobre dwie godziny, bowiem program zwyczajnie nie chciał chwycić, że jestem tam, gdzie powinienem być.

Oprawa:

Zaletą gry jest natomiast jej oprawa wizualna. Program posiada przyjemną dla oka, nieprzesłodzoną grafikę i neutralną, nastrojową muzykę. W szczególności grafika wywarła na mnie wrażenie, jest dopracowana, starannie wykonana i zwyczajnie ładna. Powrót do oprawy 2D, który obecnie obserwujemy jest tym, co mnie cieszy. Z jednej strony nie da się ukryć, ze grafika 3D w pozycjach wysokobudrzetowych sprawdza się lepiej, jednak powiedzmy sobie szczerze: dysponując środkami, jakie najpewniej mieli twórcy nigdy używając klasycznej grafiki 3D czegoś takiego by nie stworzyli.

Grafika jest niewątpliwie dowodem niezwykłego talentu oraz zdolności organizacyjnych i wizji, jaką mieli.

Ogólnie:

20160417194533_1

W momencie powstania gry Valiant Hearts zebrało bardzo pochlebne recenzje i liczne nagrody. Wokół gry zrobiono wiele szumu, a atmosfera gęstniała. Nazywano ja „perlą” lub „diamentem” wśród małych gier. Moim zdaniem nie jest to określenie w pełni uzasadnione, trafniej byłoby nazwać ją „agatem”, „szafirem” albo „szmaragdem”. Kamieniem nadal niezwykle pięknym, poszukiwanym zarówno przez kolekcjonerów jak i jubilerów, ale nie aż tak cennym.

Co nie zmienia faktu, że warto w tą grę zagrać.

 

Recenzję raz jeszcze można przeczytać na Blogu Zewnętrznym.

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.