» Blog » Uzupełnianki #5: Ziniol #1
10-07-2008 17:59

Uzupełnianki #5: Ziniol #1

W działach: Komiks, Uzupełnianki | Odsłony: 2

Uzupełnianki #5: Ziniol #1
Ze wstępu do wywiadu z Nicolasem Mahlerem, autorem Pragnienia:

"Podczas Warszawskich Spotkań Komiksowych powiedział wprost, że jest pod wrażeniem szalonego pomysłu na pismo komiksowe, w kraju z tak małym rynkiem komiksowym jak Polska".

Polterowe +1 dla tego pana. Też jestem pod wrażeniem.


Jakiś czas temu pisałem, że papierowe pismo komiksowe ma obecnie jedno podstawowe wyzwanie: utrzymać rytm. Rytm ten jest niezbędny do utrzymania dialogu z czytelnikami i rynkiem, z wydawniczą codziennością. W innym wypadku prasa przestaje spełniać swoje zadanie. Osobiście mam wątpliwości, czy pisma papierowe nie ukazujące się przynajmniej raz na miesiąc, są w stanie jeszcze sobie z tą misją poradzić.

Ziniol jest pomyślany jako kwartalnik. Nawet jeśli uda mu się utrzymać tempo, nie zastąpi for, blogów i komentarzy pod artykułami w sieci. Może jednak do nich prowokować, stając się punktem odniesienia dla dyskusji. Dla mnie to jednak mniej istotne.

Bardziej cieszę się z tego, że pojawiło się pismo, w którym swoją regularną szansę dostaną twórcy komiksów. W czasach, gdy w sieci może pojawić się każdy, nawet byle jaki komiks, publikacja drukiem staje się jeszcze bardziej nobilitująca. I to obok prac komiksiarzy prezentujących bardzo wysoki poziom. Oby tę szansę dostał też Ziniol.

Tym bardziej, że na nią zasługuje. Głównie ze względu na świetne komiksy, wśród których wybijają się produkcje Fernandesa, Mahlera i Turka, ale i większość pozostałych trzyma poziom, który nie odrzuca od lektury. Ciekaw jestem też, jak rozwinie się Szcześniakowo-Trejnisowe Fotostory, które w zamiarze ma być chyba stałą, integralną częścią magazynu.

W przyszłości warto byłoby tylko zwrócić uwagę na druk części stron. Tam, gdzie pojawiają się ciemne (być może w oryginale kolorowe) plansze i ciemniejsze okładki, rysunek robi się nieczytelny.

"Na później" zostawiłem sobie część publicystyczną, zerknąwszy tylko na smaczny felieton Marka Turka i utknąwszy w nieco rozlazłym i mało odkrywczym artykule Pauliny Piotrowskiej o Batmanie (chyba jego długość sprawiła, że zabrakło czasu na wnikliwą redakcję). Również recki zostawiłem sobie na posiedzenie w wannie lub okolicach. Jest ich cała masa, ale nie do końca jestem pewien, o co we wstępniaku chodziło Dominikowi Szcześniakowi, gdy pisał "I chciałbym, by było to pisanie alternatywne do modelu, jaki prezentują serwisy czy magazyny internetowe". Mnie wiele tych minirecenzji przypomina w formie raczej notki blogowe. Może o to właśnie chodziło.

Szcześniak pisze również we wstępie, że czas kserowanych zinów przeminął (a Maszin?). Może i tak, ale wynika to również z możliwości, jakie daje dzisiejszy rynek. Nie jest już bowiem żadną filozofią złożyć sto stron, wypalić pdfa i pójść do osiedlowej drukarni, która w ciągu tygodnia wydrukuje pożądany nakład. Czy przez kredowy papier i kartonową oprawę B5 jest bardziej "magazynowe" od Jeju czy Kolektywu?

Dla mnie istota zinowości kryje się przede wszystkim w poziomie (merytorycznym i edytorskim) zawartości oraz regularności wydawania. Tutaj można z patrzyć w przyszłość z optymizmem. Przynajmniej umiarkowanym.

Pozostaje więc aspekt rentowności. Ziniol zaczyna ambitnie, od tysiąca egzemplarzy nakładu i ceny w wysokości 20 zł. Tyle, o ile mnie pamięć nie myli, nie kosztował nawet Produkt u szczytu popularności. Wygląda na to, że Timof ma rozeznanie w możliwościach potencjalnych czytelników (w nieco mniejszych nakładach, ale w podobnych cenach wydaje na codzień), więc pozostaje wierzyć, że się nie przeliczył.

Od wczoraj musi sprzedać już tylko 999 ezgemplarzy.
1
Notka polecana przez: Draker
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.