» Pawilon herbaciany » Felietony » Upiór doktora Freuda

Upiór doktora Freuda


wersja do druku

Nad erpegowymi postaciami unosi się duch wiedeńskiego psychiatry.

Daliśmy się przekonać do tez psychoanalizy, a raczej do obiegowego pojęcia o niej. Uważamy, że psychika i motywacje naszych postaci są prostą pochodną tego, co przeżyły w dzieciństwie. Nasi bohaterowie nie będą nienawidzić goblinów, jeśli te nie wymordowały im na ich oczach całej rodziny. Bez utraconej w młodzieńczym wieku miłości nigdy nie zaznają tęsknoty, a bez nazbyt wymagającego ojca nie mają szans na zostanie wymarzonymi psychopatycznymi mordercami. I tak serwujemy w „historiach postaci” krwawe i przerażające opisy krzywd i traum, które dopiekły naszemu przyszłemu ulubieńcowi. Serwujemy, bo daliśmy sobie również wmówić, że „historia postaci” być musi, że granie bez niej to turlactwo i obciach.

Najczęstszą konsekwencją owych straszliwych przeżyć przed właściwym rozpoczęciem akcji przygody czy kampanii jest to, że postaci nic już nie jest w stanie zaskoczyć. Co mi tam widok wioski splądrowanej przez przechodzącą armię, skoro moją osadę wymordowały ogry. Furda psychopatyczny senior, skoro rodzice sponiewierali mnie stokroć gorzej. A że żona odeszła z innym – ech, moja pierwsza miłość, ta to mnie zostawiła… I tak nakręcamy wraz z MG spiralę zbrojeń. On chciałby czymś nas dotknąć, wzruszyć – i każemy mu wytaczać naprawdę ciężkie armaty, skoro „nie takie rzeczy ze szwagrem...” Ma to oczywiście drugą stronę. Kiedy już zapędzimy się zanadto w serwowaniu przeżyć naszej postaci, łatwo znajdujemy się w punkcie, w którym, chcąc być konsekwentnym w jej odgrywaniu, znajdujemy się nad przepaścią. Postać wymyka się spod kontroli, wymusza od nas granie, które wcale nie sprzyja dobrej zabawie, popada w nieoczekiwany obłęd (a nie gramy akurat w Zew Cthulhu).

Niektóre systemy znoszą to podejście całkiem nieźle, inne znacznie gorzej. Owszem, czasami gramy pokiereszowanymi przez los bohaterami. Warto wtedy choć po części orientować się, co ich spotkało. Legenda Pięciu Kręgów jest jednak pod tym względem dość szczególna. Grę rozpoczyna się ludźmi młodziutkimi, niedoświadczonymi, wystawiającymi dopiero nos z bezpiecznego w gruncie rzeczy dojo. I tak wielu chętnie o tym zapominamy, kombinując, jak w te dziesięć, góra kilkanaście lat świadomego życia wpleść wydarzenia, które ukształtują nam postać. O zgrozo, zachęcają nas do tego również twórcy systemu, tworząc to nieszczęsne psychoanalityczne tło zarówno przykładowym postaciom, jak i ważnym bohaterom niezależnym. Ich też zwiódł upiór doktora Freuda, niebezpieczny tu z dwóch co najmniej przyczyn.

Jeden aspekt sprawy to realia świata. Zastanawiając się nad typowym schematem edukacji przyszłego samuraja nietrudno zauważyć, że nie ma w nim zbyt wiele miejsca na wyjątkowość. Szlacheckie dziecko w bardzo młodym wieku opuszcza rodzinny dom, trafia do odpowiedniej akademii czy dojo i tam przez jakieś dziesięć lat poznaje swoje przyszłe rzemiosło. Poznaje ja podobnie jak setki innych uczniów, dzieli z nimi być może trudy ni niewygody szkolenia, twierdzę jednak, że wstawienie w ten etap wydarzenia z klasycznego repertuaru traum i przeżyć jest zbędną ekwilibrystyką.

Druga kwestia to oczekiwana pozycja postaci w świecie. Wytrwale sobie powtarzamy, choć chyba coraz rzadziej rozumiemy, że Legenda jest grą o bohaterach. A bohaterowi do zaistnienia nie są bynajmniej potrzebne przeżycia, potrzebne są Znaki. Herakles nie dlatego był największym mitycznym herosem, że miał wymagającego ojca (choć poniekąd miał), ale że dzieckiem w kolebce łeb urwał hydrze! I bynajmniej nie odcisnęło to na nim piętna, które skłoniło go do wiadomych czynów, ale było to właśnie ich zapowiedzią, znakiem od bogów. Dlatego też i my, tworząc postać, zastanówmy się raczej, jakie omeny zapowiedziały, że to właśnie nasz bohater będzie tym herosem, który przejdzie do legendy, i jakie duchy pobłogosławiły go i przeprowadzą przez życie.

I, proszę, niech to nie będzie duch doktora Freuda.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~ASIA

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
B EZ SENSU
27-09-2007 21:20
~Driden

Użytkownik niezarejestrowany
    Nie zgodze się
Ocena:
0
Jak najbardziej z sensem. Co więcej zgadzam się nie tylko z ałością, ale i szczegółami.
Co więcej historia bez wymordowania wioski zdaje się być często ciekawsza.
01-01-2008 21:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.