Umarł Strahd, niech żyje Strahd!
W działach: RPG, Sesje | Odsłony: 11Dzisiejsza sesja udała mi się jak chyba jeszcze żadna. Prowadziłem Ravenloft, z którego wyszła wzruszająca gotycka bajka wymykająca się z oryginalnego kształtu przygody. I to chyba po trochu przez moje lenistwo ;)
Bazowo ta przygoda stawia w dużym stopniu na przeszukiwanie Zamku Ravenloft, poszukiwanie artefaktów zdolnych zniszczyć Jego Ekscelencję imć Grüßelgrafa Strahda von Zarovicha i odpieraniu kolejnych ataków hrabiego. Ja przez brak czasu i chęci nie zrobiłem notatek z zamku, więc - mimo wydrukowania mapki - ograniczyłem przygodę do wioski Barovia i kilku głównych komnat, w których Diabeł Strahd przyjmował swoich gości.
I to sprawdziło się świetnie! Gdy tylko gracze wpadli do zamku (mniej więcej w połowie sesji, ale wydarzeń do tego czasu nie ma raczej sensu opisywać), Jego Ekscelencja zauroczył całą drużynę i zmusił ich do zaatakowania Ireeny (wyjaśnienie w linku - opowiadanie tu fabuły zbytnio by namieszało). Gracze starali się namówić go do odstąpienia od szalonego planu (sądzili, że graf naprawdę chce jej śmierci), ale dominacja to dominacja - z ciężkim sercem wyruszyli zabić Ireenę.
Zgodnie ze swoim planem, hrabia uratował ją w ostatniej chwili... i się zaczęło. Strahd nie zdążył zakazać graczom wyjaśnienia Ireenie prawdy, więc skołowana dziewczyna nie uwierzyła w ratunek - chociaż w wersję graczy też nie. W sercu zagrał mi Nienasycony Głód i inne perełki wampirzej melancholii z Tańca Wampirów i wpadłem w nastrój do teatralnych zakończeń - a Andrzej, jeden z graczy, idealnie się w to wstrzelił tłumacząc von Zarovichowi, że kolejne kłamstwa nic nie dadzą i powinien to uczciwie zakończyć. Wzruszony Ireeną powoli przypominającą sobie życie Tatyany hrabia zabrał wszystkich do zamku, podarował drużynie Miecz Słońca, zdolne go unicestwić ostrze jego brata, i poprosił o śmierć. Wreszcie wolny Strahd poprowadził jako drużba duchy swojego brata i jego ukochanej do jakiegoś lepszego miejsca. Koniec - to była pierwsza sesja, którą udało mi się zamknąć prawdziwym, bajkowym koniec.
To na pewno nie ostatni raz kiedy prowadzę Ravenloft, a - jako, że ta fabuła jest w dużym stopniu losowana - za każdym razem ta gra sprawi mi jakąś niespodziankę. A gracze będą mieli nie lada niespodziankę, gdy spotkają Alchemika... jeżeli ktoś wie, o co chodzi, niech mrugnie porozumiewawczo w komentarzu, ale się nad tym nie rozwodzi - na pewno pokażę graczom ten wpis ;)
Gracze drodzy, dziękuję. To była naprawdę świetna sesja (choć tak wzruszająca chyba tylko dla mnie, oddanego studenta wampirycznego tragizmu). Postaram się, by kolejne były równie fajne :)