Uga Buga

Z wizytą u Flinstone'ów

Autor: Joanna 'Senthe' Falkowska

Uga Buga
Wydawnictwo Rebel.pl znane jest z różnorodnego repertuaru, w którym znajdziemy zarówno poważne gry dla zaawansowanych graczy, jak i proste tytuły dla całej rodziny. Nie ustając w popularyzacji planszówek jako formy grupowej rozrywki, obdarowało nas kolejną z gier imprezowych, pierwotnie wydanych przez Cocktail Games. Zobaczmy, jak sprawdza się ona w rozkręcaniu towarzystwa. Podobnie jak Palce w pralce czy Szał ciał, również Uga Buga składa się wyłącznie z zestawu kwadratowych kart, schludnie zamkniętych w metalowej puszce. Instrukcja również wydrukowana jest na kilku z nich. Jakość kart także nie odbiega od innych pozycji – są grube i powinny wytrzymać nawet przypadkowe zalanie. Niewątpliwie niewielkie rozmiary pozwalają na zabranie gry ze sobą praktycznie wszędzie, z drugiej strony miło by było, gdyby puszki z grami Cocktail Games przestały otwierać się w plecaku. Może jakiś zatrzask rozwiązałby sprawę? Teraz niestety pudełko trzeba dodatkowo zabezpieczać gumką, co jest raczej nieładne i niewygodne.
Co do samych kart, to zawierają one tylko uproszczone grafiki zwierząt, ogniska itp. z sylabami oraz kilka grafik gestów. Nic powalającego, ale należy pochwalić przejrzystość designu i przyjemną kolorystykę. Jak to bywa w grach imprezowych, także tutaj gracze są zmuszeni do wykonywania nierzadko kompromitujących czynności. W Uga Buga wcielimy się w naszych drogich przodków jaskiniowców, porozumiewających się między sobą pojedynczymi sylabami i nieskomplikowanymi gestami. Do dobrej zabawy niezbędne będzie pokrzykiwanie z zaangażowaniem, pokazywanie się nawzajem palcami czy walenie pięścią w stół. Z tym faktem wiąże się pewna trudność – sporo osób wcale nie ma ochoty na "tracenie godności w pięć minut" i bardzo trudno je namówić na rozluźniającą partyjkę Uga Buga. W takiej sytuacji pomocne mogą być jedynie procenty lub zmiana towarzystwa.
Kiedy namówimy już potencjalnych graczy na przeobrażenie się w graczy rzeczywistych, nieuchronnie następuje etap tłumaczenia im zasad gry. Nie trwa on długo. Każdy powinien otrzymać trzy karty, których będzie próbował się pozbyć. Kładziemy także początkową kartę pośrodku stołu. Pierwszy gracz dokłada swoją kartę, odczytuje ciąg sylab lub powtarza gesty – najpierw początkowy, potem ten ze swojej karty – dodaje na końcu ciągu dumne "HA!" i wskazuje palcem następną osobę, której zadaniem będzie dołożenie własnej karty, powtórzenie całego ciągu od początku i wskazanie następnej osoby. Runda trwa do momentu, aż ktoś się pomyli. Grupa jaskiniowców wyśmiewa nieszczęśnika niewybrednym "UUUUUU!" i przydziela mu karty ze środka stołu jako karne punkty. Drugie możliwe zakończenie rundy następuje, gdy ktoś pozbędzie się wszystkich trzech kart – wykrzykuje wtedy "UGA BUGA!" i rozdaje wszystkie swoje punkty karne. Następnie należy uzupełnić karty graczy do trzech u każdego i cały proces powtarza się aż do wyczerpania talii.
Zapamiętywanie całego ciągu sylab rzeczywiście przedstawia pewne trudności, tym bardziej, że przerywają nam ciągłe wybuchy śmiechu na widok przekomicznych zmagań innych osób z językiem jaskiniowców. Najmniejsze rozkojarzenie może się skończyć otrzymaniem karnych punktów. Grafiki na kartach, powiązane z konkretnymi sylabami, ułatwiają grę wzrokowcom. Problem mogą mieć jedynie osoby o rzeczywiście słabej pamięci. Nie jest to jednak zbyt istotne, gdyż walka o zwycięstwo schodzi tu na drugi plan, a głównym celem staje się dobra zabawa. Tej znajdziemy co niemiara. I tym razem Cocktail Games okazało się wyznacznikiem jakości, jeśli chodzi o gry imprezowe, nie pozwalając się nudzić przy swojej produkcji. Szkoda, że tylko nielicznym.
Plusy: Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu REBEL.pl za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.