Tyrania nocy – Glen Cook
Fani dark fantasy mają powody do radości. Otóż, niedawno poznańskie wydawnictwo Rebis wypuściło na rynek Tyranię nocy – pierwszy tom cyklu Delegatury nocy, pióra dość popularnego u nas i za granicą Glena Cooka. Dawno nie miałem okazji zapoznać się z porządną pozycją, należącą do tego gatunku, toteż z radością wziąłem się za lekturę. Nazwisko autora – twórcy uznanego cyklu Czarna Kompania (zresztą, przerwanego z kłopotów finansowych wydawnictwa ku zawodowi wielu fanów) – tylko zwiększyło apetyt. Czy zasłużenie?
Światem rządzą dwie, wielkie, zwalczające się nawzajem monoteistyczne religie, a mianowicie Pramani i Zachodni Patriarchowie (ewentualne skojarzenie z zachodnim chrześcijaństwem i Islamem są jak najbardziej na miejscu, ale o tym później). Ci drudzy nawołują do krucjaty na Praman, co zmusza wrogów patriarchatu do podjęcia zdecydowanych kroków. Wysyłają więc Elsa Tage’a – członka elitarnej organizacji bojowej – na misję do zachodnich ziem, w celu skłócenia czcicieli wrogiej im wiary tak, by nie stanowili oni zagrożenia dla Praman.
Fabuła, choć nie powala na kolana, jest nawet ciekawa oraz chwilami potrafi czytelnika wciągnąć. Toczy się swoim, nie za szybkim, ale też i nie za wolnym rytmem. Wydarzenia są ze sobą logicznie powiązane, jednak fabuła jest trochę naciągana. Akcja koncentruje się głównie na losach Elsa Tage’a, pewnych dwóch wojowników północy, będących posłańcami zapomnianych już wówczas bogów oraz wędrownego mędrca, uważanego przez Patriarchów Zachodu za heretyka. Wątki te są jednak wyłącznie pretekstem do ukazania wydarzeń rozgrywających się w skali makro, tj. konfliktach, targających światem Tyranii nocy.
Ze względu na charakter tejże pozycji, uniwersum stworzone przez Cooka odgrywa kluczową rolę. Autor przedstawia nam niezwykle pesymistyczną i ponurą wizję świata, gdzie prym wiodą upadek moralny, bezwzględność, cynizm, niczym niepohamowana żądza zysku oraz brak większych perspektyw na polepszenie obecnego położenia. Te cechy, wraz z ogólną sytuacją geopolityczną, bardzo przypominają średniowieczną Zachodnią Europę i Bliski Wschód. Tak jest zresztą w istocie. Świat powieści to nic innego, jak przerysowane wersje wymienionych powyżej części świata, razem ze wszystkimi jej charakterystycznymi składnikami (Żydzi, święte miejsca, papieże jako patriarchowie, schizma zachodnia itd.) o zmienionych nazwach i dodaniem magii, która, choć potężna, to nie jest widoczna na każdym kroku. Mimo że całość jest znośna, niczym nie zachwyca.
Nieco lepiej ma się sprawa z bohaterami. Większość z nich to ciekawe i dobrze wykreowane postacie, które nieraz zaskakują podczas lektury. Grade Drocker (czarownik w służbie Kościoła), Else Tage czy jego przyjaciel-najemnik Pinkus Ghort z pewnością na długo pozostaną mi w pamięci. Jednocześnie, da się spotkać na kartach powieści mniej zachwycające kreacje, jak chociażby głównego zachodniego patriarchy, którego charakterystyka zupełnie nie pasuje do czynów, jakich dokonywał. Ale to jednorazowe wpadki autora w tej kwestii.
Natomiast tłumaczowi i korekcie należą się srogie baty za wykonaną robotę. Styl, jakim została napisana ta pozycja, jest po prostu kiepski, przez co – pomimo nawet ciekawej fabuły – ciężko było mi się wciągnąć. Ilość literówek, błędów interpunkcyjnych i tym podobnych jest zatrważająca. Chwilami musiałem kilka razy przeczytać jeden fragment, aby domyśleć się, co takiego w tym miejscu tłumacz miał na myśli. To wszystko spowodowało mój zdecydowanie negatywny odbiór książki i pozbawiło mnie części przyjemności płynącej z jej poznania.
Bardzo trudno jest mi jednoznacznie ocenić Tyranię nocy. Z jednej strony mamy nawet niezłe dark fantasy ze znośnym światem i fabułą oraz ciekawymi bohaterami, z drugiej natomiast straszy potworne wydanie, którego jakość autentycznie psuje wrażenia z lektury. Reasumując, choć dałbym książce porządną czwórkę, to – po raz pierwszy mojej karierze recenzenta – obniżam ocenę właśnie za tłumaczenie i korektę.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Światem rządzą dwie, wielkie, zwalczające się nawzajem monoteistyczne religie, a mianowicie Pramani i Zachodni Patriarchowie (ewentualne skojarzenie z zachodnim chrześcijaństwem i Islamem są jak najbardziej na miejscu, ale o tym później). Ci drudzy nawołują do krucjaty na Praman, co zmusza wrogów patriarchatu do podjęcia zdecydowanych kroków. Wysyłają więc Elsa Tage’a – członka elitarnej organizacji bojowej – na misję do zachodnich ziem, w celu skłócenia czcicieli wrogiej im wiary tak, by nie stanowili oni zagrożenia dla Praman.
Fabuła, choć nie powala na kolana, jest nawet ciekawa oraz chwilami potrafi czytelnika wciągnąć. Toczy się swoim, nie za szybkim, ale też i nie za wolnym rytmem. Wydarzenia są ze sobą logicznie powiązane, jednak fabuła jest trochę naciągana. Akcja koncentruje się głównie na losach Elsa Tage’a, pewnych dwóch wojowników północy, będących posłańcami zapomnianych już wówczas bogów oraz wędrownego mędrca, uważanego przez Patriarchów Zachodu za heretyka. Wątki te są jednak wyłącznie pretekstem do ukazania wydarzeń rozgrywających się w skali makro, tj. konfliktach, targających światem Tyranii nocy.
Ze względu na charakter tejże pozycji, uniwersum stworzone przez Cooka odgrywa kluczową rolę. Autor przedstawia nam niezwykle pesymistyczną i ponurą wizję świata, gdzie prym wiodą upadek moralny, bezwzględność, cynizm, niczym niepohamowana żądza zysku oraz brak większych perspektyw na polepszenie obecnego położenia. Te cechy, wraz z ogólną sytuacją geopolityczną, bardzo przypominają średniowieczną Zachodnią Europę i Bliski Wschód. Tak jest zresztą w istocie. Świat powieści to nic innego, jak przerysowane wersje wymienionych powyżej części świata, razem ze wszystkimi jej charakterystycznymi składnikami (Żydzi, święte miejsca, papieże jako patriarchowie, schizma zachodnia itd.) o zmienionych nazwach i dodaniem magii, która, choć potężna, to nie jest widoczna na każdym kroku. Mimo że całość jest znośna, niczym nie zachwyca.
Nieco lepiej ma się sprawa z bohaterami. Większość z nich to ciekawe i dobrze wykreowane postacie, które nieraz zaskakują podczas lektury. Grade Drocker (czarownik w służbie Kościoła), Else Tage czy jego przyjaciel-najemnik Pinkus Ghort z pewnością na długo pozostaną mi w pamięci. Jednocześnie, da się spotkać na kartach powieści mniej zachwycające kreacje, jak chociażby głównego zachodniego patriarchy, którego charakterystyka zupełnie nie pasuje do czynów, jakich dokonywał. Ale to jednorazowe wpadki autora w tej kwestii.
Natomiast tłumaczowi i korekcie należą się srogie baty za wykonaną robotę. Styl, jakim została napisana ta pozycja, jest po prostu kiepski, przez co – pomimo nawet ciekawej fabuły – ciężko było mi się wciągnąć. Ilość literówek, błędów interpunkcyjnych i tym podobnych jest zatrważająca. Chwilami musiałem kilka razy przeczytać jeden fragment, aby domyśleć się, co takiego w tym miejscu tłumacz miał na myśli. To wszystko spowodowało mój zdecydowanie negatywny odbiór książki i pozbawiło mnie części przyjemności płynącej z jej poznania.
Bardzo trudno jest mi jednoznacznie ocenić Tyranię nocy. Z jednej strony mamy nawet niezłe dark fantasy ze znośnym światem i fabułą oraz ciekawymi bohaterami, z drugiej natomiast straszy potworne wydanie, którego jakość autentycznie psuje wrażenia z lektury. Reasumując, choć dałbym książce porządną czwórkę, to – po raz pierwszy mojej karierze recenzenta – obniżam ocenę właśnie za tłumaczenie i korektę.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Tyrania nocy
Cykl: Delegatury nocy
Tom: 1
Autor: Glen Cook
Tłumaczenie: Jan Karłowski
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 24 lipca 2007
Liczba stron: 648
Oprawa: miękka
Format: 132 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7301-782-5
Cena: 33,90 zł
Cykl: Delegatury nocy
Tom: 1
Autor: Glen Cook
Tłumaczenie: Jan Karłowski
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 24 lipca 2007
Liczba stron: 648
Oprawa: miękka
Format: 132 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7301-782-5
Cena: 33,90 zł