Tylko nie w twarz!
W działach: Dark Heresy, RPG | Odsłony: 13Blizny, protezy, trwałe urazy. Wszystko to jest chlebem powszednim poszukiwaczy przygód, akolitów Inkwizycji czy żołnierzy. Ale czy aby na pewno?
The Emperor will not judge you by your medals and diplomas but by your scars.
W ciągu swojej RPGowej praktyki grałem z wieloma graczami i u wielu mistrzów. Większość z mistrzów miała jedną cechę wspólną - bała się w jakikolwiek sposób permanentnie wpłynąć na wygląd PCa (a w wypadku graczy niemal panicznie bali się, że MG może zechcieć wpłynąć). Jedyną stosowaną ingerencją była "heroiczna" blizna przez oko tudzież policzek.
Skąd biorą się takie "problemy"?
Moim zdaniem jest kilka przyczyn.
Podstawową jest przeświadczenie, że bohater jest przede wszystkim własnością gracza i w związku z tym nie mamy prawa na niego zbyt wpływać. Choć generalnie zgadzam się z tym stwierdzeniem, to jednak moim zdaniem BG jest także częścią świata, który znajduje się pod kontrolą MG. A jeśli tak, to MG może ingerować w postać, choć w wypadku poważnych zmian należy uzgodnić je z graczem.
Czy blizny i utraty kończych, zwłaszcza w światach, gdzie w miarę łatwo o protezy i magię regenerującą to poważna ingerencja?
Uważam, że nie. Parę śladów dawnych urazów generalnie nie wpływa na to, jak gracz odgrywa postać, a zatem co najwyżej lekko uderza tylko w warstwę wizualną.
Co ciekawe niechęć graczy dotyczy zwłaszcza blizn na twarzy, jako najbardziej "wyjściowej" części postaci.
Zdarza się też, że pojawia się obawa o to, czy przez urazy postać nie stanie się mniej skuteczna od reszty drużyny. Problem ten jest mi, jako wrogowi sztucznego równania, generalnie obcy ideowo, ale zauważyłem, że pojawiał się u niektórych mistrzów.
O ile strata obu rąk w systemie, gdzie nie da się tego "naprawić" jest rzeczywiście przykra, to warto by się zastanowić, czy postać jest tylko zbiorem cech fizycznych i bojowych, czy też może wciąż wnieść dużo nawet pomimo ran.
Jeśli tak, to czasem warto podjąć wyzwanie wykorzystując fakt, że taka postać z miejsca zostanie zapamiętana przez graczy z uwagi na swoje charakterystyczne braki na ciele.
Obawa, czy gracz zaakceptuje zmianę.
Tu sprawa staje się poważniejsza, bowiem nie wszyscy godzą się z ingerencją. Byłem świadkiem sytacji (choć to tylko moja interpretacja sygnałów, nigdy nie dane mi było wyjaśnić tego dokładniej) gdy gracz po prostu się obraził(?) za fakt, że jego postać straciła oko i doznała poparzeń (absolutnie nie były to obrażenia wykluczające sprawność postaci!) i przestał z nami grać w ten system.
Stąd też z jednej strony rozumiem pewną dozę ostrożności, a z drugiej uważam, że jeżeli ktoś z takiego powodu przestaje grać to dobrze. Nie ma się co męczyć z ludzmi, którzy różnią się w podejściu do RPG tak mocno i nie chcą porozmawiać o tym, co ich zdaniem można by zmienić.
Better crippled in body than corrupt in mind.
Z moich obserwacji wynika, że jeszcze gorzej sytuacja ma się z wszelkiego rodzaju chorobami umysłowymi i fobiami. O ile część graczy potrafi przełknąć uszczerbki na ciele, to gdy sytuacja zaczyna dotyczyć umysłu robi się gorzej. Być może jest to efekt poczucia, że "krzywo pod sufitem" jest nieheroiczne. Wszak bohater może być weteranem bez ręki, ale facet, który ma klaustrofobię to jakiś mięczak, a nie gieroj którym warto grać.
Co więcej, znam osoby, które uważają, że generalnie jakiekolwiek problemy z głową, nawet takie, które polegają na tym, że postać przejawia normalne instynkty są absolutnie nieheroiczne i niewarte uwagi.
Tutaj znowu częściowo mogę się zgodzić.
Jeśli zależy nam na tekturowej postaci (nie mówię, że to złe. Czasem fajnie jest zagrać taką postacią w odpowiednio dostosowanej konwencji), to rzeczywiście, takie wady jak np. lęk przed ciemnością, podobnie zresztą jak uczucie strachu generalnie, są niewskazane.
Jednak znowu, jeśli chcemy uzyskać przynajmniej pozorną głębię postaci, to zmaganie się jej ze swoimi problemami może być tym, czego potrzebujemy. Albo inaczej, może nie być tym, czego niepotrzebujemy. A w takiej sytuacji nie potrzebujemy chodzącego ideału, który niczego się nie boi, nie ma żadnych problemów, zmartwień i do tego jest silny, przystojny i błyskotliwy.
Only in death does duty end.
A jak ma się sytuacja w mojej drużynie? Z mojej perspektywy świetnie. Moi aktualni gracze, podobnie jak ja, lubią gdy doświadczenia postaci zostawiają ślady na twarzy. Dosłownie i w przenośni. Stąd też lista trwałych urazów i blizn pozostawionych po ranach jest długa i obejmuje takie rzeczy jak (wyliczenie tylko dla postaci z Dark Heresy)
- jedna postać ze sztuczną ręką.
- jedna postać bez ręki, śladami poparzeń na twarzy i uszkodzonym płucem.
- jedna postać z bliznami po kwasie na rękach i bardzo rozległymi bliznami klatki piersiowej.
- jedna postać z mechaniczną nogą.
- jedna postać z potężną ilością blizn na szczęce i prawej skroni.
Mniejszych, bądź mniej rzucających się w oczy śladów trudnego życia i ryzykownej pracy nie zliczę.
A najbardziej budujące są reakcje na wszelkie utraty, które generalnie wyglądają tak "Fajnie! Teraz wyglądam jak prawdziwy sługa Imperatora!