» Blog » Tylko nie w twarz!
04-07-2011 22:30

Tylko nie w twarz!

W działach: Dark Heresy, RPG | Odsłony: 13

Tylko nie w twarz!

Blizny, protezy, trwałe urazy. Wszystko to jest chlebem powszednim poszukiwaczy przygód, akolitów Inkwizycji czy żołnierzy. Ale czy aby na pewno?

 

 The Emperor will not judge you by your medals and diplomas but by your scars.

 

W ciągu swojej RPGowej praktyki grałem z wieloma graczami i u wielu mistrzów. Większość z mistrzów miała jedną cechę wspólną - bała się w jakikolwiek sposób permanentnie wpłynąć na wygląd PCa (a w wypadku graczy niemal panicznie bali się, że MG może zechcieć wpłynąć). Jedyną stosowaną ingerencją była "heroiczna" blizna przez oko tudzież policzek.

Skąd biorą się takie "problemy"?

Moim zdaniem jest kilka przyczyn.

Podstawową jest przeświadczenie, że bohater jest przede wszystkim własnością gracza i w związku z tym nie mamy prawa na niego zbyt wpływać. Choć generalnie zgadzam się z tym stwierdzeniem, to jednak moim zdaniem BG jest także częścią świata, który znajduje się pod kontrolą MG. A jeśli tak, to MG może ingerować w postać, choć w wypadku poważnych zmian należy uzgodnić je z graczem.
Czy blizny i utraty kończych, zwłaszcza w światach, gdzie w miarę łatwo o protezy i magię regenerującą to poważna ingerencja?

Uważam, że nie. Parę śladów dawnych urazów generalnie nie wpływa na to, jak gracz odgrywa postać, a zatem co najwyżej lekko uderza tylko w warstwę wizualną.

Co ciekawe niechęć graczy dotyczy zwłaszcza blizn na twarzy, jako najbardziej "wyjściowej" części postaci.

 

Zdarza się też, że pojawia się obawa o to, czy przez urazy postać nie stanie się mniej skuteczna od reszty drużyny. Problem ten jest mi, jako wrogowi sztucznego równania, generalnie obcy ideowo, ale zauważyłem, że pojawiał się u niektórych mistrzów. 

O ile strata obu rąk w systemie, gdzie nie da się tego "naprawić" jest rzeczywiście przykra, to warto by się zastanowić, czy postać jest tylko zbiorem cech fizycznych i bojowych, czy też może wciąż wnieść dużo nawet pomimo ran.
Jeśli tak, to czasem warto podjąć wyzwanie wykorzystując fakt, że taka postać z miejsca zostanie zapamiętana przez graczy z uwagi na swoje charakterystyczne braki na ciele.

 

Obawa, czy gracz zaakceptuje zmianę.
Tu sprawa staje się poważniejsza, bowiem nie wszyscy godzą się z ingerencją. Byłem świadkiem sytacji (choć to tylko moja interpretacja sygnałów, nigdy nie dane mi było wyjaśnić tego dokładniej) gdy gracz po prostu się obraził(?) za fakt, że jego postać straciła oko i doznała poparzeń (absolutnie nie były to obrażenia wykluczające sprawność postaci!) i przestał z nami grać w ten system. 
Stąd też z jednej strony rozumiem pewną dozę ostrożności, a z drugiej uważam, że jeżeli ktoś z takiego powodu przestaje grać to dobrze. Nie ma się co męczyć z ludzmi, którzy różnią się w podejściu do RPG tak mocno i nie chcą porozmawiać o tym, co ich zdaniem można by zmienić. 

 

 

 Better crippled in body than corrupt in mind.

 

Z moich obserwacji wynika, że jeszcze gorzej sytuacja ma się z wszelkiego rodzaju chorobami umysłowymi i fobiami. O ile część graczy potrafi przełknąć uszczerbki na ciele, to gdy sytuacja zaczyna dotyczyć umysłu robi się gorzej. Być może jest to efekt poczucia, że "krzywo pod sufitem" jest nieheroiczne. Wszak bohater może być weteranem bez ręki, ale facet, który ma klaustrofobię to jakiś mięczak, a nie gieroj którym warto grać.

Co więcej, znam osoby, które uważają, że generalnie jakiekolwiek problemy z głową, nawet takie, które polegają na tym, że postać przejawia normalne instynkty są absolutnie nieheroiczne i niewarte uwagi. 

 

Tutaj znowu częściowo mogę się zgodzić.


Jeśli zależy nam na tekturowej postaci (nie mówię, że to złe. Czasem fajnie jest zagrać taką postacią w odpowiednio dostosowanej konwencji), to rzeczywiście, takie wady jak np. lęk przed ciemnością, podobnie zresztą jak uczucie strachu generalnie, są niewskazane.


Jednak znowu, jeśli chcemy uzyskać przynajmniej pozorną głębię postaci, to zmaganie się jej ze swoimi problemami może być tym, czego potrzebujemy. Albo inaczej, może nie być tym, czego niepotrzebujemy. A w takiej sytuacji nie potrzebujemy chodzącego ideału, który niczego się nie boi, nie ma żadnych problemów, zmartwień i do tego jest silny, przystojny i błyskotliwy.

 

 

Only in death does duty end.

 

A jak ma się sytuacja w mojej drużynie? Z mojej perspektywy świetnie. Moi aktualni gracze, podobnie jak ja, lubią gdy doświadczenia postaci zostawiają ślady na twarzy. Dosłownie i w przenośni. Stąd też lista trwałych urazów i blizn pozostawionych po ranach jest długa i obejmuje takie rzeczy jak (wyliczenie tylko dla postaci z Dark Heresy)

- jedna postać ze sztuczną ręką.

- jedna postać bez ręki, śladami poparzeń na twarzy i uszkodzonym płucem.

- jedna postać z bliznami po kwasie na rękach i bardzo rozległymi bliznami klatki piersiowej.

- jedna postać z mechaniczną nogą.

- jedna postać z potężną ilością blizn na szczęce i prawej skroni.

 

Mniejszych, bądź mniej rzucających się w oczy śladów trudnego życia i ryzykownej pracy nie zliczę.

 

A najbardziej budujące są reakcje na wszelkie utraty, które generalnie wyglądają tak "Fajnie! Teraz wyglądam jak prawdziwy sługa Imperatora!

Komentarze


Malaggar
   
Ocena:
+13
O, a w ramach komentarza podsumowanie, będące fragmentem rozmowy po sesji.

- Wh40k to świat, gdzie ci dobrzy wyglądają jak źli.
- A źli?
- Jeszcze gorzej.
04-07-2011 22:47
de99ial
   
Ocena:
0
Heh... Ja nigdy nie miałem oporów przed odciskaniem piętna na PG jeśli sobie zasłużyły...

Przykład - obozy RPG. PG w wyniku pewnego splotu wydarzeń, mających początek w pewnej głupiej decyzji został przygnieciony przez konia i w wyniku tego zmiażdżone obie bogi. Reszta ekipy dotachała go do miasta i tam szukali uzdrowiciela. Czas był trudny więc Uzdrowiciel był nieosiągalny - ale był Cyrulik. Cyrulik ocenisz szybko - trza obciąć, bo jak poczekata dłużej to będzie trza dobić. Mieli wybór - pewna metoda i utrata kończyn lub niepewne oczekiwanie na Uzdrowiciela i brak pewności, że pomoże. Wybrali amputację. Gracz wcielający się w swoją postać na ostatnim LARPie obozu był wożony w taczce. Rodziło to wiele wiele zabawnych sytuacji (m.in. został wykopany z taczki przez pewnego bucowatego szlachcica... hehe... ja go odgrywałem). Jest co wspominać - założę się, że gracz bardzo dobrze mnie pamięta jak i reszta obozowiczów (z wieloma nadal utrzymuję kontakt, bo okazali się być wartymi tego ludźmi).

Innymi słowy - jak trzeba to trzeba i już.
04-07-2011 22:52
Malaggar
   
Ocena:
+1
Jak zrobił to tak, że obie nogi złamał?:P
04-07-2011 22:53
de99ial
   
Ocena:
0
Obie nogi zmiażdżone, nie złamane. Spanikowany rumak bojowy, szarżujący a on wyskoczył przed niego chcąc go uspokoić - i miał Pecha. Przeżył, więc nie było tak źle :D

Innym razem - w Wilkołaku - mój brat prowadził Niszczącego Budynku, Ahrouna z Dzieci Fenrisa. I w wyniku pewnych wydarzeń, znowu zapoczątkowanych głupia decyzją, stał się... wujkiem :D Grał, długo jeszcze po tym wydarzeniu. Wszyscy wiedzieli, nikt nie śmiał z tego drwić. :D
04-07-2011 22:58
~tomakon

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Dlatego lubię FATE. Sam wybierzesz mniejsze zło - czyli weźmiesz krytyka zamiast pozwolić MG nieprzyjemnie obejść się ze swoją postacią.
"Posiekany ryj" na karcie postaci to potęga (z resztą jak wiele negatywnych Aspektów) - możesz przerazić przeciwnika, zrobić wrażenie na karczemnych dziewkach albo wódz naczelny będzie uważał postać za doświadczonego wojownika. I w drugą stronę - młoda aptekarka ucieknie na widok poharatanego buldoga a straż miejska użyje halabard zamiast (zwyczajowych) pałek.
04-07-2011 22:59
YuriPRIME
   
Ocena:
+1
Ja O WH mam zdanie takowie: W Warhammerze nie ma tych dobrych... tam wszyscy są źli... Jedyna różnica jest taka, że jedni chcą zabić tych którzy się z nimi nie zgadzają i nie chcą podporządkować... a drudzy chcą zabić wszystkich.
04-07-2011 23:03
Coyotl
   
Ocena:
+1
W starym Wilkołaku fajne były zaszczytne rany.
W D&D umówiłem się z graczami na pewien dryf: każdy krytyk zostawia bliznę czy inny ślad (sami mogą wybrać, oczywiście, w granicach rozsądku, czysto wizualne), a zejście poniżej -10 (drużyna "przegrywa" dopiero kiedy wszyscy leżą i kwiczą) jakieś trwalsze uszkodzenie (rączka, nóżka, oczko, pociąga to za sobą mechaniczne kary).
Zmniejszona śmiertelność, nie trzeba martwić się nadużywaniem wskrzeszenia i gwarantowane ślady po ciężkiej walce w jednym ;)
04-07-2011 23:04
Siriel
    @ Malaggar
Ocena:
0
Jedyną stosowaną ingerencją była "heroiczna" blizna przez oko tudzież policzek.

Jakbyś widział mojego awatara. ;)
04-07-2011 23:05
Siriel
   
Ocena:
0
Chłopakowi się postrzępiły spodnie. A zarost ma jak ja dzisiaj. ;)
04-07-2011 23:14
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+11
Moim ulubionym przykladem jest postac kumpla, niegdys wielkiego lucznika, ktory postanowil zagrac ryzykownie, by ratowac ukochana i w wyniku ratowania stracil oko, a potem dlon.
Wszyscy polozyli krzyzyk na bohaterze, liczac na to ze gracz go porzuci i zrobi nowa postac.
Chlopak gral lucznikiem bez oka i dloni jeszcze przez dwa lata, pokazujac czym moze stac sie kaleki lucznik - zostal mianowicie szefem mafii :)i nauczyl sie strzelac z jednej reki z pistoletu, pozniej tez zamowil sobie jednoreczny muszkiet, ktorym wiwijal nader sprawnie. I tak z Knuta Bystrookiego stal sie Jednookim, postrachem nizszych dzielnic Nuln.
Zginal zas jako bohater, prowadzac swoj gang przerobiony na szybkie auxille miejskie, w czasie rajdu orkow, gdzie wslawil sie (posmiertnie - wraz z reszta druzyny) obrona i ostatecznie wysadzeniem mostu na jakiejs waznej strategicznie rzeczce.
Kolejna generacja postaci poelgrzymkuje w tamte strony dziwnie czesto, by przy odbudowanym moscie, nazwanym obecnie Mostem Cyklopa, podziwiac pomnik bohaterow.
Co wazne, zmiana w graczu nastapila wlasnie w momencie okaleczenia - do tego czasu byl zwyklym, niczym nie wyrozniajacym sie rangerem, z lukiem i w zielonym plaszczu.
Kalectwo dalo mu nowe zycie, i lepsze perspektywy :)
ale wielu graczy zbytnio tchorzy by podjac taka decyzje - zyjemy dalej - w koncu zrobienie nowej postaci to kwestia nowej karty.
04-07-2011 23:16
rdo
   
Ocena:
+2
No cóż ;-) Rozumiem. I jako MG (w tym roku głównie prowadzę... i lekko licząc było to już koło 20 sesji od początku roku) bez bardzo wyraźnego powodu (tj. zachęty ze strony gracza) trwale w wygląd postaci nie ingeruję. W szczególności jak gracz zainwestuje w to przy tworzeniu postaci. Jak definiującą cechą postaci gracza jest to, że jest ładna, to nie znaczę jej twarzy nadmiarowymi bliznami od początku kampanii (tak samo nie łamię nogi postaci, której definiującą charakterystyką jest zwinność i nie odbieram majątku postaci, której definiującą cechą jest że jest bogata). Nie robię tak, bo uważam, że takie zachowanie było by bezbrzeżnym chamstwem i nieakceptowalną wickowszczyzną. O tej elementarnej zasadzie fair play pisze Trzewik w "Graj z Głową" (str. 17).

Na tych 20 moich sesjach trwale oszpeconych w istotny sposób było dwóch BG. Jeden - faktycznie przez innych BG, za karę że odnosił się do nich skrajnie chamsko i drugi przeze mnie, a właściwie przez chorobę popromienną bo tak po prostu wskoczył do radioaktywnego bajora ;-)

Zdarzył się też jeden przypadek postaci ze złamaną nogą i kilku z innymi urazami, ale generalnie prawie zawsze "do odratowania" w przypadku kampanii.

W przypadku jednostrzałówek oczywiście obchodzę się z bohaterami wiele brutalniej ;-)

I teraz jeszcze raz: masz graczy, dla których "fajnie, wyglądam jak prawdziwy sługa Imperatora" i masz takich, których kolekcjonowanie blizn mniej bawi ;-) Warto ich rozróżniać ;-) Jak gracz na starcie przy tworzeniu postaci dokłada 5 znaków szczególnych, to zyskujesz pewność że jest to typ kolekcjonera, który ucieszy się i z kolejnych 15 ;-) Jak na pierwszej sesji postać ma "nieskazitelną porcelanową cerę", to 15 gratisowych blizn na twarzy nie będzie przyjęte z wdzięcznością ;-) (właściwie to nie chodzi o rozróżnianie graczy, a raczej postaci - patrz wyżej ;-) I oczywiście wszystko zależy od settingu - inne standardy obowiązują w opisywanym przez Ciebie Dark Heresy, a inne w mniej grimdarkowych światach)
04-07-2011 23:41
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
Eeee, no jak ci gracz z piekna buzia pcha owo cudo w ognisko albo nadstawia do lania, pyskujac najemnikom, to moze winic tylko siebie.
Jesli gra lucznikiem - klusownikiem i ogolnie przyjeta kara jest amputacja reki, to czemu ma sie owej amputacji nie bac, jesli zostanie schwytany?
Gracze kupuja sobie wedle twojego pomyslu swoiste nietykalnosci, ktore obstawiaja szantazem emocjonalnym - i glowa w tym MG, zeby pozostal asertywny.
Inna sprawa, ze konwencja gra role - jak grasz w heroic, to urabana noga moze przeszkadzac - grasz gritty, moze dodawac smaczku.
04-07-2011 23:53
Malaggar
   
Ocena:
+3
rdo,

Jasne, że inne standardy. W Star Treku nie mam drużyny zakapiorów z gębami jak nadgarstek emomroczniaka.

Co do różnych graczy: generalnie nie gram z ludzmi, którym nie odpowiada taki sam lub baaaardzo zbliżony styl co mi. To pomaga uniknąć niepotrzebnych frustracji.

Co do wikowszczyzny: Zależy. Jeśli postać, której cechą szczególną jest uroda pcha się co sesję do pojedynku, to prędzej czy później zarobi raczej nieestetyczną bliznę i nie będzie zmiłuj. Konsekwencje działań postaci to trochę inna kategoria niż chamskie gnojenie.

Co do porcelanowej cery: W tymże DH jedyna kobieta w drużynie przy tworzeniu postaci uznała, że jej bohaterka ma delikatne, smukłe i generalnie bardzo ładne dłonie. Parę sesji później postać była w kajdanach, ale nie było w planie wyciągać z tego konsekwencji.
Co po sesji zrobiła graczka?
Stwierdziła, że fajnie by było, żeby te jej piękne ręce zostały "zbrzydzone" przez fakt, że miała rany od brudnych kajdan.

O, z pozytywnych przykładów jest jeszcze postać, która na torsie robi sobie stosowne nacięcia za zabitych wrogów. By po śmierci móc pokazać Imperatorowi, ilu ludzi/xenosów/demonów/wstaw właściwe zabił w jego imieniu ;)
04-07-2011 23:55
~bijekcjazNwR

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+5
@The Emperor will not judge you by your medals and diplomas but by your scars.

Nie wiem czemu, ale zawsze rozumiałem ten cytat trochę inaczej. Blizny to dla mnie nie jakieś "osłaniałem odwrót kolonistów przed atakującymi orkami - zdobyłem medal za odwagę a straciłem oko i poczucie humoru". Rozumiałem je jako te wszystkie rzeczy, które szpecą bohatera - kłamstwo, chciwość, tchórzostwo, małostkowość itp. Pasowało mi to do wizerunku surowego sędziego-Imperatora.

Przy okazji - bardzo podchwytliwy tytuł notki! Zanim kliknąłem, byłem święcie przekonany, że to będzie wpis o filmach porno. (Chociaż ten lew mi trochę nie pasował.)
04-07-2011 23:58
rdo
   
Ocena:
+1
@zigzak: Oczywiście, uzupełniam, nie jest to bezwzględna ochrona, jakiś "immunitet" - nic z tych rzeczy. Bezsensownie nadstawiasz się - obrywasz; ale bez bardzo wyraźnego powodu nie uderzam tam, gdzie najbardziej boli. Podałeś właśnie przykłady sytuacji, które mógłbym traktować jako właśnie te wyraźne powody.

Uwaga o konwencji oczywiście bardzo na miejscu ;-)
05-07-2011 00:00
Malaggar
   
Ocena:
+3
Możliwe. Ja go rozumiem bardziej dosłownie.
Nie liczy się, ile medali dostaniesz od tych z góry, i jakie czyny widzieli i uznali za godne dyplomu.
Liczy się, ile cierpienia włożyłeś w walkę dla dobra Imperium, ile swojej krwi przelałeś i co cię to kosztowało.

Kształtowanie charakteru przez ból i te sprawy ;)

rdo: A ja jestem uczciwy. Los (przeciwnik?) chciał, że postać dostaje w swoją gładką papę? Bywa, takie życie. Zręczny facet staje na minę? Papa nogo!
W konwencji mniej "Character friendly" nie ma zmiłuj ;)
05-07-2011 00:00
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@skomlikowana ksywka :)
No cos w tym jest, ale chyba jednak chodzi o sam fakt poswiecenia sie dla sprawy imperatora, meczenstwa i innych takich, ktore skutkuja bliznami zarobionymi ku chwale Niesmiertelnego (czy tez Nie-Do-Konca-Zmarlego).
Swoja droga, wh40k to jedyny setting ktory znam, w ktorym licz jest powiedzmy ze pozytywny :D
05-07-2011 00:05
Malaggar
   
Ocena:
+3
Jaki licz Ty bezbożniku?
Boski Imperator, Pan i Władca Ludzkości, a nie jakaś kreatura z zabobonnych opowiastek ciemnych wieśniaków!

A mi szkoda trochę Imperatora. Żyje (powiedzmy) w ciągłym bólu i ma świadomość (głęboko w to wierzę:P), że musi, bo inaczej chociażby okręty stracą możliwość nawigacji w Immaterium.
05-07-2011 00:09
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Dlatego wlanie jestem zwolennikiem heretyckiej teorii, ze Cypher z Upadlych Aniolow jedzie mu pomoc kevorkianką, ktorej nigdy nie wyciaga z pochwy :)
jest to teoria tak heretycka, ze az zostala usunieta z nowszego fluffu :)
herezja jest oczywiscie w fakcie, ze Cypher moze byc ostatnia istota w kosmosie ktora obchodzi los blizniego.

A co do statkow, to by przeca zaraz znow lataly, bo imperator by sie odrodzil w nowym cialku - tym razem moze jako murzyn albo kobieta :)
a tak to go uwiezili w cialku licza ktorego utrzymanie kosztuje tysiace psykerow dziennie.
Dlatego wspieraj Cyphera, dawaj datki w najblizszej filii CSM, z dopiskiem - Lepsze Jutro ;) wplaty prosimy kierowac na konto FA. Calosc zebranych środkow zostanie przeznaczona zgodnie z przeznaczeniem.
05-07-2011 00:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.