» Blog » Tydzień z Doktorem, dzień 5: Planet of the Ood
30-08-2012 22:46

Tydzień z Doktorem, dzień 5: Planet of the Ood

W działach: doctor who, seriale, tydzień z doktorem | Odsłony: 6

Tydzień z Doktorem, dzień 5: Planet of the Ood
[Notkę można przeczytać również tutaj, będzie mi bardzo miło.]

UWAGA: zawiera link do TV Tropes.



Doktor i jego towarzyszka trafiają na rodzimą planetę Oodów – przypominających Cthulhu (uważam, że to jedna z najlepszych ras w Doctorze Who i wyraz geniuszu Russella T. Daviesa) obcych, którzy są „naturalnie” przystosowani do służenia innym – która jest obecnie ośrodkiem dystrybucji tych stworzeń. Jednak firma handlująca Oodami boryka się z problemami: obcy doznają ataków szału i zabijają swoich właścicieli. Doktor oczywiście pakuje się w sam środek kłopotów, mając nadzieję przy okazji pomóc Oodom (których spotkał już wcześniej, w 2. sezonie).

Ten odcinek to dobra okazja, żeby powiedzieć o roli, jaką w życiu Doktora odgrywają jego towarzyszki i (rzadziej) towarzysze. W czwartym sezonie z Doktorem podróżuje Donna Noble, moim zdaniem najciekawsza ze stałych bohaterek, które dotrzymują mu towarzystwa w Nowej Serii (nie uwzględniam tutaj tych, które pojawiają się jednorazowo lub tylko okazjonalnie). Sporą rolę odgrywa w tym zapewne zmiana typu relacji, jaki ich wiąże. Donna zdecydowanie nie jest zainteresowana Doktorem jako potencjalnym partnerem, natomiast podobnie jak on jest samotna – dzięki czemu rozwija się między nimi silna przyjaźń. Poza tym bohaterka ta, która początkowo wydaje się dość jednowymiarowa – głośna, kłótliwa i wyszczekana (a przy tym niezwykle zabawna, w dużej mierze dzięki komediowym doświadczeniom Catherine Tate) – stopniowo odsłania drugie oblicze osoby niepewnej swojej wartości (co w pewnej mierze wynika z tego, że nie może znaleźć stałej pracy; kto z nas tego nie przeżył...) i miejsca w świecie, później zaś zmienia się stopniowo w osobę bardziej pewną siebie, a przy tym ofiarną i bohaterską (co tylko czyni zakończenie jej wątku bardziej tragicznym...).

Ale wracając do towarzyszek w ogóle – w tym sezonie Dziesiąty Doktor staje się bohaterem iście bajronicznym (choć ta cecha jest obecna w postaci Doktora w ogóle, a Dziesiątego w szczególności, to tutaj osiąga wyjątkowo wysokie stężenie). Czasami ze względu na to popełnia też błędy w ocenie sytuacji. W takich momentach to właśnie osoby z nim podróżujące zwracają jego uwagę na problemy albo przywołują go do porządku. Donna musi tego dokonać już podczas pierwszego swojego pojawienia się, jeszcze przed rozpoczęciem czwartego sezonu, ale później także jej się to zdarza, tak jak w tym odcinku, w którym jako pierwsza zauważa, że Oodowie nie są służącymi, a niewolnikami, i że ich sytuacja wcale nie jest naturalna.

Ta myśl pozwala mi przejść do fabuły odcinka. Jest to jeden z tych przypadków, kiedy Doctor Who próbuje mówić o trudnych sprawach. Najczęściej sięga w takich sytuacjach po sposoby właściwe fantastyce, to znaczy metaforę, choć na ogół nie ma problemów z ich rozszyfrowaniem. Tutaj problem jest ukazany bardzo dosłownie, co nie znaczy, że w sposób uproszczony. W szczególności motywacje biznesmenów handlujących Oodami wydają się złożone i odpowiadające tym, którymi kierowali się historyczni kolonizatorzy: z jednej strony mamy chęć zysku, z drugiej przeświadczenie, że czynią dobrze, przynosząc Oodom cywilizację i znajdując im zajęcie. W końcu, parafrazując wypowiedź jednego z bohaterów, „gdyby nie chcieli służyć, to by się bronili”. Niezwykle dziwna wydaje się myśl, że po zniesieniu niewolnictwa ludzkość potrafiła stopniowo do niego powrócić (odcinek Planet of the Ood rozgrywa się w roku 4126), ale w jakiś sposób tłumaczy to wzmianka Doktora o ludziach, którzy współcześnie pracują niemalże niewolniczo na przykład przy wyrobie odzieży. W ten sposób tematyka odcinka zostaje wyraźnie powiązana z rzeczywistymi problemami. Może się to wydawać nieco łopatologiczne (choć osobiście uważam, że odbywa się bardzo dyskretnie), ale, jak uczy nas TVTropes, niektóre kowadła powinny zostać zrzucone.

Czwarty sezon Doctora Who to moim zdaniem najsolidniejszy sezon ery Russella T. Daviesa – właściwie nie ma tu słabych odcinków (dwuczęściowa historia o Sontaranach jest „zaledwie” przeciętna), a sporo jest perełek, szczególnie w drugiej połowie sezonu (rewelacyjne dwa odcinki Stevena Moffata, wprowadzające postać River Song, przerażający Midnight). Technicznie do czwartego sezonu zaliczają się również cztery odcinki specjalne, wyemitowane w roku 2009, które zwieńczały występ Davida Tennanta w roli Doktora oraz pracę Russella T. Daviesa jako producenta, i wśród nich również trudno się dopatrzyć słabej pozycji, choć ostatni z nich, The End of Time, może być trudny do przełknięcia ze względu na charakterystyczny dla Daviesa bombastyczny styl. Ale te osoby powinny odetchnąć z ulgą, bo wkrótce potem rządy przejął Steven Moffat i zmienił się Doktor, a razem z nim cały serial.

Crowning Moment of Awesome: Silence in the Library/Forest of the Dead
Crowning Moment of Sadness: Turn Left
Crowning Moment of Scary: Midnight
Crowning Moment of Funny: Partners in Crime

Komentarze


Aravial Nalambar
   
Ocena:
+2
Mam pytanie - jak to jest z poszczególnymi sezonami Doctora? Bo z tego co widzę, w serii tego serialu od 2005 roku było trzech róznych aktorów.

Czy warto oglądac sezony z pierwszym? Obejrzałem dwa pierwsze odcinki i owszem są zabawne, ale nie... hm... Nie porywają jakoś, momentami są dość kiczowate.

Czy ze zmianą aktora zmienia się fabuła?
30-08-2012 23:26
mr_mond
   
Ocena:
0
Wraz ze zmianą aktora najczęściej pojawiają się nowe wątki, a stare zostają zakończone – czyli tak, w pewnym sensie fabuła się zmienia, choć zasadniczy rdzeń serialu (człowiek podróżujący po czasie i przestrzeni w niebieskiej budce) pozostaje ten sam. Natomiast stylistyka stopniowo ewoluuje.

Odcinki z Christopherem Ecclestonem (czyli pierwszym aktorem w Nowej Serii) są ogólnie mocno kampowe (uważam, że to określenie bardziej do nich pasuje), choć późniejsze historie są już lepsze niż dwie pierwsze. Natomiast często dobrym pomysłem w przypadku osób zaczynających przygodę z "Doctorem Who" jest zaczęcie od innych odcinków (np. bardzo dobrego "Blink"), żeby stopniowo oswoić się z klimatem. Możesz też spróbować zacząć oglądać od piątego sezonu – gdzie zmienia się główny aktor i cała fabuła, a całość jest zdecydowanie mniej kampowa – a potem wrócić do wcześniejszych.
30-08-2012 23:46
Aravial Nalambar
   
Ocena:
0
I tak własnie w tej chwili czynię. Dzięki wielkie za info ;).
30-08-2012 23:48
Marigold
   
Ocena:
+2
Ja wolę oglądać po kolei, a nie od dobrego odcinka, kilka wątków jednak powraca bądź jest sygnalizowanych, więc warto wiedzieć, o co biega
31-08-2012 00:04
mr_mond
   
Ocena:
0
Ja myślę, że dobry, samodzielny odcinek może skutecznie zachęcić do sięgnięcia po kolejne, w odróżnieniu od tych początkowych, które faktycznie są nie za szczególne, a na pewno bardzo specyficzne i nie każdemu podejdą.

Wydaje mi się też, że wątków powracających nie ma zbyt wiele i są wprowadzane tak, żeby nowi widzowie mogli je bez problemów zrozumieć.
31-08-2012 00:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.