Twierdza Cragmyr znajduje się dzień drogi na południe od Beregost, na zachód od Nadbrzeżnego Traktu. Wznosi się ona na skalnej grani, zaś u jej podnóża leży wioska Cragmyr, którą to około trzysta czterdzieści dusz zamieszkuje. Większość domostw w tym przysiółku to niskie chatki, których ściany zbudowane zostały z kompozycji drewnianych bali i ubitej ziemi.
Generalnie błogi spokój panuje w tejże miejscowości, albowiem osada na tyle ubogą jest, iż mało kto ma zamiar się fatygować, aby ją napadać. Lokalni farmerzy, lubo w dostatki nie opływają, dobytku swego doglądają. W celu tym ustalają między sobą patrole, które granic wioski strzegą. Repertuar uprawianych przez nich warzyw jeno z bólem serca można by za urozmaicony uznać, gdyż nie uświadczycie tu niczego poza kapustą, brukselkami i szparagami. Ażeby czasem jedna zupa z kapusty różniła się od drugiej, mieszkańcy Cragmyr dodają do niej mięso mew, gołębi, tudzież innego ptactwa, które uda im się ubić celnym strzałem z procy. Te jarzyny, których sami nie zjedzą, farmerzy sprzedają przejeżdżającym tędy kupcom, ci zaś z kolei nabyte towary upłynniają we Wrotach Baldura albo w Amnie. Na cały żywy inwentarz tej osady składają się muły i kilka małych wołów.
W Cragmyr jest tylko jedna tawerna. Zowie się ona Pod Starym Pługiem i co najbardziej zaskakujące, można się tu nawet napić sherry.
Jednakowoż, na wioskę kładzie się ponurym cieniem historia pana górującej nad nią twierdzy. Sama twierdza to raczej ufortyfikowany dwór albo pałacyk. Niestety, już z daleka widać, że jest ona zapuszczona, blanki kruszeją i powoli cała ta budowla podupada. Jest to tym bardziej przykre, iż zewnętrzny wygląd twierdzy doskonale oddaje stan ducha władającego nią lorda. Tenże lord, Kuldak Maurancz, ongiś znany jako Kuldak Lew, przewodził dawno temu Kompanii Ognistych Proporców, którzy przez lat kilka w północnym Amnie przetrzebiali populację tamecznych orków i trolli.
Pewnego razu przecenili swe siły i na nazbyt potężnego przeciwnika się byli porwali. Po ciężkich walkach z leśnymi elfami z Lasu Ostrych Kłów i wampirem zamieszkującym ruiny na północ od Nashkel, drużyna straciła większość swoich członków. Ci, którzy przetrwać zdołali, rozeszli się po Ziemiach Centralnych. Lord Maurancz objął w posiadanie twierdzę Cragmyr i poślubił lady Istel, która to powiła mu dwóch synów, Blaurdyra i Delttara. Atoli szczęście Kuldaka nie trwało długo, bowiem kilkanaście zim temu postradał obu swych dziedziców podczas najazdu orków. Lady Istel również odeszła z tego świata, aczkolwiek jest to temat zbyt delikatny, ażeby lorda o to indagować.
Obecnie Kuldak jest starym, pomarszczonym i zmęczonym człowiekiem. Jego oblicze niemal zawżdy ponurym pozostaje, przeto lord wygląda, jakby całe życie z niego uszło. Jedynym wspominkiem jego chwały dni minionych jest tomiszcze, w którym to zapisał dokonania, przygody i wyzwania, jakie los był Ognistym Proporcom rzucił. Kuldak mieszka w swej siedzibie sam, krom godzin dziennych, kiedy to pięcioro sług potrzeby jego zaspokaja. Nocą zaś zamyka się on w górnej wieży twierdzy, gdzie sypia albo do późnej nocy raz po raz wertuje spisane przez siebie dzieje Proporców. Pozostałe sypialnie w tym kamiennym dworzyszczu są zimne i zakurzone z braku ich używania. W jednej z komnat mieści się biblioteka, w której to różnorodnej literatury jest bez liku, począwszy od powieści przygodowych, poprzez amnijskie almanachy, a skończywszy na romansach z Tethyru, cieszących się wielką estymą śród próżnych, pustogłowych dam. W głównej hali, na katafalku, znajdują się popękane i powgniatane pancerze poległych synów lorda Maurancza. Są w takim stanie, w jakim je z pola bitwy zniesiono. Dzięki magii obie zbroje stoją tak, jakby kto był w nie zakuty. Pod katafalkiem, w rodzinnym grobowcu, spoczywają ciała Blaurdyra i Delttara. Zostały na nim wyryte daty narodzin i śmierci obu dziedziców. Obok pochowana została lady Istel, zaś mogiłę jej znaczy mniejszy nieco postument. Ścianę tej hali pamięci zdobią obrazy synów i olbrzymie malowidło żony lorda Kuldaka, i jeśli zawierzyć artyście, co to lady Istel był sportretował, to była ona nader nadobną panią.
Wbrew pozorom, lordowi bieda w oczy nie zagląda, a wiele monet ze swego skarbca przeznacza na to, aby dobrobyt swym poddanym zapewnić. Mieszkańcy Cragmyr pozostają z nim w dobrych stosunkach, niejednokrotnie popijając z nim sherry Pod Starym Pługiem, gdzie Kuldak zwyczajem swym często zagląda. W swej siedzibie ma on jeszcze piwniczkę z winami, gdzie znaleźć można same dobre roczniki z Amnu i Calimshanu, nie to, co te szczyny diabelskie sprzedawane dzisiaj w tawernach.
Pod twierdzą Cragmyr mieści się krypta, w której lord Maurancz trzyma artefakty ze swej chlubnej, awanturniczej przeszłości, do których należy zaczarowana zbroja, miecz ostrości i buzdygan zniszczenia oraz kilka świecidełek o mniejszej bądź większej wartości.
Jest wszelako coś jeszcze, czego Kuldak nie był nigdy postradał. Mowa o jego dumie. Lubo stracił on wszystkich swych bliskich, a mimo to, trwa. Nie zgina również karku przed nikim, a już tym bardziej nie pozwala włazić sobie na głowę przyjezdnym. Jeśli kto wywrze na nim dobre wrażenie, może liczyć na gościnę w jego twierdzy. W przeciwnym razie lord Maurancz i jego poddani przegnają niemile widzianych gości gdzie pieprz rośnie.
Jak to w tego rodzaju osadach bywa, takoż i tutaj mieszkańcy mają własne legendy i zabobony. Największe z nich dotyczą synów Kuldaka. Wieśniacy wierzą, iż dusze ich spokoju zaznać nie mogą, toteż błąkają się bez końca po murach i korytarzach fortecy. Twierdzą, iż pewnej nocy, kiedy to lord był akurat Pod Starym Pługiem, dane im było zobaczyć w świetle księżyca dwie, zakute w zbroję postaci na blankach dworzyszcza. Snadź nie był to jednak efekt rauszu, albowiem, na ile mi wiadomo, lord Maurancz trzyma w swej siedzibie dwie grozy w pancerzu, będące pod jego rozkazami. Krom tego, twierdza jest zabezpieczona glifem strzeżenia i alarmem oraz jakąś magiczną barierą, która uniemożliwia nieumarłym dostanie się do środka.
Gdym się już był żegnał z lordem Kuldakiem i opuszczał jego twierdzę, zdarzyło się coś przedziwnego. Było to nocą, a ja właśnie przekroczyłem bramę wyjściową i wtedy ujrzałem dziwne migotanie w świetle księżyca. Przez chwilę zdało mi się, że słyszę cichy lament. Spojrzałem w tamtym kierunku i oczom moim ukazała się blada postać w zdobnej sukni. Równie rychło, jak się pojawiła, zjawa znikła. Cóż za ironia losu! Wygląda na to, że pani na Cragmyr nie może się dostać do swej dawnej siedziby, ponieważ dostępu broni jej bariera ochrony przed nieumarłymi.