» Recenzje » Trzeci najazd Marsjan - Marek Oramus

Trzeci najazd Marsjan - Marek Oramus

Trzeci najazd Marsjan - Marek Oramus
Papadopoulos niezbyt różni się od innych bezrobotnych. Próbuje zdobyć pieniądze na przeżycie, imając się każdej roboty, nawet gdy jest ona dosyć niezwykła (jak na przykład szmuglowanie nielegalnych imigrantów przez granicę). Poza tym zajmuje się pochłanianiem znacznych ilości alkoholu ze swoimi kolegami "po fachu" i spotkaniami z kochanką. Rutynę jego egzystencji zakłóca dopiero dziwne zdarzenie z czerwca 2032: na niebie pojawiają się niesamowite baniaki o olbrzymich rozmiarach. Nie to jest jednak najważniejsze – gorzej, że po ich przelocie przestają działać radio i telewizja. Czyżby inwazja Obcych?

W Trzecim najeździe Marsjan największy szacunek wobec Oramusa wzbudza jego odwaga – niewielu rodzimych autorów decyduje się dzisiaj na pisanie fantastyki socjologicznej. Tym bardziej, że pisarz obrał patronów z najwyższych szczytów fantastycznego parnasu: Herberta G. Wellsa, Orsona Wellsa, Arkadija i Borysa Strugackich, Stanisława Lema czy Janusza Zajdla. Nie da się ukryć, że Trzeci najazd Marsjan będzie łakomym kąskiem dla fanów prozy skoncentrowanej na ekstrapolacji przyszłych zdarzeń, rozpatrującej zmiany, jakie mogłyby zajść w obyczajowości w ekstremalnych sytuacjach. Oramus przedstawia świat, w którym tajemnicza Liga Pięciu obdarowuje ludzkość darmowymi prezentami: od lamp i latarek, przez czarodziejskie ubrania, aż do samonapędzających się samochodów. Jednocześnie Obcy prowadzą potajemną akcję usuwania części populacji, niezgadzającej się na życie w zgodzie z konsumpcyjną doktryną, którego esencją jest wykorzystywanie podarków z nieba. Sytuacja może wydawać się tragikomiczna, a ktoś, kto nie czytał powieści, może uznać ją za dowcipny pastisz fantastyki socjologicznej – nic bardziej mylnego! Bo Oramus czerpie z popkultury bez żadnych skrupułów, nasyca tekst nawiązaniami, podlewając to niekiedy rubasznym humorem – to jednak tylko szaty, które ukrywają przerażającą treść. Pisarz bezlitośnie punktuje kulturę konsumpcyjną, ukazuje degrengoladę nasyconego społeczeństwa, zapominającego o wszelkich dążeniach i celach poza metaforycznym napełnieniem brzucha. Tekstem nie zawiedzie się nikt oczekujący mocnej i przejmującej wizji ludzkości.

Skupienie narracji na przedstawieniu upadku cywilizacji sprawiło jednak, że znacznie ucierpiał inny ważny element tekstu: kreacja bohaterów. Przez cały czas miałem wrażenie, jakby narrator zbyt mocno eksponował wydarzenia i zmiany w świecie przedstawionym, często zapominając, że oglądamy je z perspektywy postaci. Papadopoulos nieustannie stoi w miejscu – Oramus stworzył spokojnego sceptyka, który nie zmienia stoickiej postawy nawet w obliczu niesamowitych wydarzeń. Jego kochanka, Zora, to poranna chimeryczka – i właśnie to zapamiętałem: jej pretensje chwilę po obudzeniu. Dziwne, że pisarz nie pochylił się bardziej nad swoimi bohaterami, nie uczynił ich postaciami wielowymiarowymi, z którymi czytelnik mógłby się zżyć – upadająca cywilizacja wywoływałaby wtedy dużo potężniejsze emocje, związane z tragedią osobistą protagonistów.

Nie usatysfakcjonowały mnie też sceny, w których Oramus próbował uciec w komizm. Co prawda, zdarzało mi się przy lekturze tekstu uśmiechnąć, raz nawet zaśmiać, jednak dużo częściej rubaszny w założeniach humor wywoływał zażenowanie. Zawsze doceniałem u pisarzy umiejętność operowania wulgaryzmami, która sprawiała, że niektóre fragmenty ich prozy na długo zostały mi w pamięci – ale tego wyczucia trochę autorowi zabrakło. Przez to "kutas", zamiast chichotu, wywoływał we mnie frustrację – dziwne, że Oramus próbował wywołać śmiech tak niskim sposobem.

Trzeci najazd Marsjan to bardzo interesujące zjawisko. Rzadko zdarza się dzisiaj na naszym lokalnym rynku wydawniczym, aby pojawiał się tekst tak głęboko sięgający do historii. Należy oddać Oramusowi i jego świetnemu tekstowi szacunek oraz przymknąć oko na drobne usterki, bo zapewne niezbyt szybko ujrzymy kolejny tak ciekawy okaz fantastyki socjologicznej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Trzeci najazd Marsjan
Autor: Marek Oramus
Wydawca: Media Rodzina
Data wydania: 6 sierpnia 2010
Liczba stron: 390
Format: 120×195mm
ISBN-13: 978-83-7278-444-5
Cena: 29,00 zł



Czytaj również

Komentarze


~krt

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Niewielu rodzimych autorów decyduje się dzisiaj na pisanie fantastyki socjologicznej. Tym bardziej, że pisarz obrał patronów z najwyższych szczytów fantastycznego parnasu: (...) czy Janusza Zajdla"

Przy takim fragmencie, i zwłaszcza wspominając Zajdla godziłoby się jednak dodać, że Oramus był w latach 80-tych jednym z głównych reprezentantów tego nurtu, właściwie chyba jednym z 3 najważniejszych, obok właśnie Zajdla i Wnuka-Lipińskiego - przecież "Arsenał" czy zwłaszcza "Dzień drogi do Meorii" to klasyki tego nurtu - więc teraz autor po prostu wraca po dwudziestoletniej przerwie na poletko, które kiedyś uprawiał.
12-09-2010 14:45
Antavos
   
Ocena:
0
Przepraszam, nie czytałem całej recenzji, ale jak trafiłem na ten fragment - ubawiłem się setnie. Rzadko zdarza się dzisiaj na naszym lokalnym rynku wydawniczym, aby pojawiał się tekst tak głęboko sięgający do historii

No to jedziemy. Tylko w ostatnich dwóch latach wydano: "Wieczny Grunwald" Szczepana Twardocha, "Krzyżacką zawieruchę" Komudy, "Burzę" Parowskiego, "Wrońca" Jacka Dukaja, "Wallenroda" Wolskiego, cykl powieści Dariusza Domagalskiego, "Fryne heterę" Jabłońskiego, "Zadrę" Piskorskiego... Doprawdy, głębokie zabawy z historią są w polskiej fantastyce nieobecne i nieznane, och, cóż za terra incognita!
12-09-2010 15:09
Zicocu
   
Ocena:
0
@Antavos

Ubawiłeś się zapewne dlatego, że dopiero z kontekstu całego tekstu (a przynajmniej z drugiego akapitu) jasno wynika, że odnoszę się do historii fantastyki socjologicznej. Wieczny Grunwald, Krzyżacka zawierucha, Burza, Wroniec, Wallenrod, cykl powieści Dariusza Domagalskiego, Fryne hetera ani Zadra raczej do tego nurtu nie należą.
12-09-2010 21:29
Antavos
   
Ocena:
0
To rzuciłem okiem na całą recenzję...Żałuję.
Kurczę, co jest? Napisałem na Fajerfoksie złośliwy komentarz i pojawiło się coś takiego:
Strona zgłoszona jako dokonująca ataków! Strona ksiazki.polter.pl została zgłoszona jako strona stanowiąca zagrożenie i została zablokowana zgodnie z ustawieniami bezpieczeństwa.Tego rodzaju strony mogą próbować instalować oprogramowanie wykradające poufne dane, używające komputera do pośredniczenia w atakach lub uszkadzające system.Niektóre szkodliwe strony celowo rozpowszechniają niebezpieczne oprogramowanie, ale większość z nich działa na serwerach, na które nastąpiło włamanie.


To dopiero jest fantastyka socjologiczna!


Papadopoulos niezbyt różni się od innych bezrobotnych. Próbuje zdobyć pieniądze na przeżycie, imając się każdej roboty, nawet gdy jest ona dosyć niezwykła (jak na przykład szmuglowanie nielegalnych imigrantów przez granicę).Uwielbiam prawdy objawiane przez recenzentów. Szmuglowanie nielegalnych imigrantów jest niezwykłe? :-) A od kiedy?:-) To proceder stary, jak świat.



W Trzecim najeździe Marsjan największy szacunek wobec Oramusa wzbudza jego odwaga – niewielu rodzimych autorów decyduje się dzisiaj na pisanie fantastyki socjologicznej.

Aha, zatem z recenzji wynika, że potencjalna inwazja Obcych leży u podstaw fantastyki socjologicznej. No, kolego, niezupełnie. Zawsze myślałem, że u podstaw powieści socjologicznej leżą właśnie obserwacje społeczne, zakamuflowany mniej lub bardziej komentarz autora. Inwazja Obcych, czy ekstrapolacja trendów to narzędzia, jakimi posługują się autorzy, ale ich obecność nie jest warunkiem sine qua non, który pozwala zaliczyć utwór do tej konwencji. Wydaje mi się, że autor recenzji wie, że biją, ale nie wie, w którym kościele.

Tym bardziej, że pisarz obrał patronów z najwyższych szczytów fantastycznego parnasu: Herberta G. Wellsa, Orsona Wellsa, Arkadija i Borysa Strugackich, Stanisława Lema czy Janusza Zajdla.

Rozbijmy te dwa zdania. Co z nich wynika?

1. Oramus wzbudził szacunek u recenzenta za to, że jako jeden z nielicznych rodzimych autorów napisał dzisiaj fantastykę socjologiczną.

2. Jeszcze większy szacunek wobec Oramusa wzbudził u recenzenta fakt, że autor nawiązał do klasyki literatury fantastycznej. Jako że z jednego zdania powinno wynikać drugie, wychodzi na to, że Wells i Strugaccy to rodzimi autorzy fantastyki socjologicznej.

Wiem, co recenzent chciał powiedzieć, ale bardziej pasowałoby umieszczenie Żwikiewicza, czy Parowskiego ze swoją „Twarzą ku Ziemi”. Z lat dziewięćdziesiątych taką fantastykę „ekstrapolującą trendy” tworzył Ziemkiewicz. Zresztą sam Oramus pisał fantastykę socjologiczną, więc fragment o odwadze w ogóle bym sobie darował.

Nie da się ukryć, że Trzeci najazd Marsjan będzie łakomym kąskiem dla fanów prozy skoncentrowanej na ekstrapolacji przyszłych zdarzeń, rozpatrującej zmiany, jakie mogłyby zajść w obyczajowości w ekstremalnych sytuacjach. Oramus przedstawia świat, w którym tajemnicza Liga Pięciu obdarowuje ludzkość darmowymi prezentami: od lamp i latarek, przez czarodziejskie ubrania, aż do samonapędzających się samochodów. Jednocześnie Obcy prowadzą potajemną akcję usuwania części populacji, niezgadzającej się na życie w zgodzie z konsumpcyjną doktryną, którego esencją jest wykorzystywanie podarków z nieba. Sytuacja może wydawać się tragikomiczna, a ktoś, kto nie czytał powieści, może uznać ją za dowcipny pastisz fantastyki socjologicznej – nic bardziej mylnego!

A to niby dlaczego niby tragikomiczna? Jeśli ktoś czytał fantastykę socjologiczną ten wie, że polegała ona między innymi na opisywaniu przy pomocy fantastyki reakcji różnych modeli społeczeństw na zagrożenia. W fantastyce socjologicznej mieliśmy też analizę postaw jednostki wobec określonego modelu społecznego. Mnie świat przedstawiony, który opisuje recenzent, absolutnie nie śmieszy. Pastiszem mogłoby być na przykład umieszczenie w „Najeździe” bohaterów „Nowego Wspaniałego Świata”, „Non Stop” i „Paradyzji”. Coś takiego zrobił między innymi legendarny polski autor fantastyki Stefan Otceten.

Bo Oramus czerpie z popkultury bez żadnych skrupułów, nasyca tekst nawiązaniami, podlewając to niekiedy rubasznym humorem – to jednak tylko szaty, które ukrywają przerażającą treść. Ze zdania wynika, że czerpanie z popkultury i nasycenie nawiązaniami oraz humorem jest esencją fantastyki socjologicznej! O tempora, o mores. A swoją drogą, jakież to nawiązania zamieszcza Oramus? Gdzie, w którym miejscu, bawi się Wellsem, Strugackimi? Po jakie książki sięga? „Wehikuł czasu” czy „Wojnę światów”? „Trudno być Bogiem” czy „Poniedziałek zaczyna się w sobotę”? Sądząc po fabule domyślam się, o co chodzi, ale wypadałoby trochę tę historię fantastyki socjologicznej poszerzyć, skoro piszesz, że znajduje się ona w kontekście. No, więc nie znajduje. Samo wymienienie autorów, z których czerpał twoim zdaniem Oramus, nie wystarcza. Skoro jednak recenzent upiera się, że w tle jest historia fantastyki socjologicznej, to chciałbym, aby odniósł się on do tego, jak na tle historii fantastyki socjologicznej wypada najnowsza powieść Oramusa i dlaczego. No więc, recenzezncie, jak wypada?

Pisarz bezlitośnie punktuje kulturę konsumpcyjną, ukazuje degrengoladę nasyconego społeczeństwa, zapominającego o wszelkich dążeniach i celach poza metaforycznym napełnieniem brzucha. Fajnie, gdzie przykłady? Gdzie uzasadnienie? Chyba, że chodzi ci tylko o to obdarowywanie podarkami rodem z komunizmu, ale na tak prostacki zabieg u Oramusa bym nie liczył. Chciałbym, aby recenzent wspomniał o jednej, czy dwóch scenach, gdzie „punktuje się kulturę konsumpcyjną”.

Trzeci najazd Marsjan to bardzo interesujące zjawisko. Rzadko zdarza się dzisiaj na naszym lokalnym rynku wydawniczym, aby pojawiał się tekst tak głęboko sięgający do historii. Co wynika z tych dwóch zdań?

1. Oramus w swojej książce sięgnął do historii fantastyki socjologicznej (interpretacja recenzenta). Gdzie? W którym miejscu? Do jakich konkretnie scen/powieści nawiązywał Oramus? Konkrety. Wymienienie kilku autorów (nawet nie książek) nie wystarcza. Z zacytowanego zdania wynika też, że sięgnięcie po historię fantastyki socjologicznej czyni „Trzeci najazd Marsjan” interesującym zjawiskiem.

2. Interpretacja utworu – nie tylko wskazanie, co zdaniem recenzenta zagrało/nie zagrało – powinna znaleźć się w recenzji. Do jakich wydarzeń odnosi się autor? Czy ta Liga Pięciu to na przykład zakamuflowana krytyka Unii Europejskiej? A może coś jeszcze innego? Bo fantastyka socjologiczna zajmowała się także polityką, może nawet przede wszystkim polityką, nie tylko społeczeństwem.

3. Oramus to pierwszy od dawna autor, który bawi się historią. To czyni z „Trzeciego najazdu Marsjan” bardzo interesujące zjawisko.

4. Na lokalnym rynku wydawniczym recenzenta (rozumiem, że chodzi o miasto recenzenta) nie pojawiają się książki z zakresu fantastyki socjologicznej. Z tego powodu „Trzeci najazd Marsjan” to bardzo interesujące zjawisko. (hint: lokalny, «istniejący lub działający na danym obszarze, charakterystyczny dla danego obszaru ) Nawet nie pytam, dlaczego...


Należy oddać Oramusowi i jego świetnemu tekstowi szacunek oraz przymknąć oko na drobne usterki, bo zapewne niezbyt szybko ujrzymy kolejny tak ciekawy okaz fantastyki socjologicznej.

Ale nie należy przymknąć na brak odniesienia do poprzedniej twórczości Oramusa. A ja chciałbym wiedzieć, czy „Trzeci najazd Marsjan” jest lepszy, czy gorszy od „Dnia drogi od Meorii” i dlaczego. Nie czepiałem się już za bardzo języka, bo nie o to chodzi. Ale recenzja jest dziurawa jak szwajcarski ser.
13-09-2010 13:38
~Zatara

Użytkownik niezarejestrowany
    Ciekawy okaz fantastyki socjologicznej??
Ocena:
0
To jakis zart ;-) Ciekawy to byl "Limes Inferior".

Dawno nie czytalem czegos tak kiepskiego.
Pomijajac juz fatalny styl (jakies sztubackie wstawki mieszaja sie z archaicznym slownictwem), plaskie postaci bez charakterow, koszmarne dialogi (wszyscy bohaterowie prowadza podobne, nudne, pseudofilozoficzne dywagacje) - to najbardziej szokujaca jest dyletancja techniczna autora.

Historia dzieje sie w 2034 roku, a tymczasem ludzie nagrywaja dyskusje na magnetofonach z "dyskami" (wtf?) , choc juz dzis na allegro mozna kupic urzedzenia wielkosci bryloczka, nagrywajace na pamieci flash audio i kolorowe video; bohater wymachuje "kluczykami" od Citroena (choc juz dzis samochody, francuskie zwlaszcza, o ironio, przechodza na karty zblizeniowe); zasadnicza sensacja i przelomem jest ze ludzie moga w "utylizatorach" wymieniac ksiazki, i przynosza Tolstoja, i wymieniaja na swierszczyki (podczas gdy juz dzis ebooki zastepuja druk), ogolnie sposob konsumcji tresci jest w 2034 roku porzez drukowanie ich (lol!) Nie ma smartphonow, tabletow, niczego. No i ogolnie cywilizacja sie lamie bo nie ma radia i tv naziemnej. Co tam kablowki, satelity, i Internet. Nie licza sie, tam nic nie ma waznego. Zasadniczym problemem i tragedia jest ze ZDN czy innej niemieckiej stacji, juz z anteny nie mozna odebrac.

I takich "kwiatkow" sa dziesiatki. To szokujace, zwlaszcza w powiesci SF, dziejacej sie w przyszlosci ... Szczerze, mialem wrazenie ze Oramus ma jakas demencje juz - czytajac 20 cos lat temu "Arsenal", mialem wrazenie obcowania z zupelnie innym autorem. Coz, bywa. Szkoda, bo koncepcja ksiazki calkiem ciekawa, ale sposob egzekucji jej - koszmarny.

A dotknalem tylko powierzchni tematu - ilosc absurdow, niekonsekwencji, i braku logiki, jest w tej powiesci tak duza ze nie chce mi sie juz wiecej marnowac slow na recenzje - wystarczajaco czasu zmarnowalem na lekture tego gniota. Nikomu nie polecam.
01-11-2011 03:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.